Bridgertonowie (2022) – recenzja i opinia o 2 sezonie serialu [Netflix]. Powrót na salony w wielkim stylu
„Bridgertonowie” nie tylko hitem podbili listy bestsellerów księgarń, ale skradli także serca widzów. Choć w pierwszym sezonie nie brakowało kontrowersji związanych z wykorzystaniem mężczyzny czy porównań do softporno, twórcy zatrudnieni przez Netflixa szybko zajęli się kolejnym członkiem angielskiego rodu. Ten powrót okazał się jeszcze przyjemniejszy, niż można się było tego spodziewać... Zapraszam do recenzji 2 sezonu serialu.
Po ekscytującym romansie Daphne Bridgerton oraz księcia Hastings, który zaowocował najgłośniejszym w sezonie ślubem, nadszedł czas następnych panien na wydaniu i kawalerów dążących do korzystnego ożenku. Wysoko urodzeni Anglicy powracają z wakacji na wsi i planują kolejne bale oraz przyjęcia. Serial „Bridgertonowie” nie bez powodu zyskał tak ogromną popularność po pierwszych odcinkach – kolejny sezon wydawał się więc nieunikniony. Gdyby nie głośne „Squid Game”, które chybcikiem zdobyło serca subskrybentów streamingowej platformy, seria opracowana na podstawie powieści Julii Quinn byłaby pewnie jeszcze długo na pozycji lidera najpopularniejszych produkcji Netflixa. Sprawdźmy, czy Chrisowi Van Dusenowi i Shondaland udało się wybrnąć z wpadek, jakie doskwierały pierwszym odcinkom.
Bridgertonowie (2022) – recenzja 2 sezonu serialu [Netflix]. W poszukiwaniu diamentu
Angielska śmietanka towarzyska rozpoczyna kolejny wyścig o najlepsze partie przy akompaniamencie kunsztownych, przepięknych strojów i instrumentalnych wersji popowych hitów. Wicehrabia Bridgerton, Anthony, w końcu decyduje się dołączyć do pościgu króliczka, a raczej chciałoby się powiedzieć brylantu sezonu – panny dobrze urodzonej i równie mądrej co pięknej, która nienagannie będzie wywiązywać się z wszystkich matczynych obowiązków i sprosta oczekiwaniom wobec żony głowy rodziny cieszącej się ogromnym szacunkiem wśród socjety Londynu. Już po pierwszym balu najstarszy z braci Bridgertonów wybiera za cel Edwinę Sharmę, której najbliżsi po wielu latach pobytu w Indiach powrócili do stolicy, by jak najlepiej wydać młodszą z córek za mąż. Anthony nie wie jednak, jak ochoczo wkroczył do paszczy lwa – jej starsza siostra Kate obrała za cel wybranie dziewczynie jak najlepszego adoratora. Jak możemy się domyślać, ma ku temu swoje powody...
Już od pierwszych ujęć recenzowanego drugiego sezonu „Bridgertonów” czujemy dobrze znany klimat, a jednocześnie zapowiedź pewnych zmian – dwóch głównych bohaterów tego fragmentu opowieści poznaje się w trakcie jazdy konnej, a ich rozmowa od początku wypełniona jest uszczypliwościami, ciętymi ripostami oraz zdecydowanymi spojrzeniami. Anthony oraz Kate to gorąca mieszanka, która znacząco różni się od Daphne i Simona – ich historia również została zrealizowana w nieco innym stylu, a twórcy odeszli od zbyt wielu scen namiętności, stawiając na dylemat młodych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą wypełnić rodzinne powinności, kładąc na szali własne szczęście. Choć Edwina wydaje się idealną kandydatką na żonę, wicehrabiemu sen z powiek spędza jej siostra. Muszę śmiało przyznać, że ten miłosny trójkąt oglądało się niezwykle przyjemnie – Jonathan Bailey i Simone Ashley, którą możecie kojarzyć między innymi z „Sex Education”, sprawują się na ekranie naprawdę dobrze, a między ich postaciami czuć chemię. Pewne zarzuty mogę mieć tylko do scenarzystów, którzy w kluczowych momentach fabuły chcieli dopowiedzieć niemal wszystko, przez co bohaterowie pewne sceny aż nadto przegadują, zamiast po prostu głęboko spoglądać sobie w oczy.
Nowy sezon recenzowanych „Bridgertonów” nie tylko bazuje na poszukiwaniach drugiej połówki. Intryganci mają się dobrze, Lady Whistledown nie marnuje czasu, lecz jej uwagi nie są aż tak świeże i odkrywcze jak podczas wcześniejszego sezonu. Ku mojemu niezadowoleniu ten wątek przybiera znacznie bardziej rozbudowaną postać, nie można jednak odmówić wcielającej się w nią aktorce, że z każdym odcinkiem rozkwita. Twórcy nie byliby sobą, dlatego, co prawda delikatnie, podejmują temat feminizmu, którego twarzami stają się ciągle szukająca siebie Eloise i zdecydowana Kate. Każda z nich oczytana i pragnąca życia na własnych zasadach. W XIX wieku nawet kobiety z wyższej klasy nie miały się zbyt dobrze, a oczekiwania i obowiązki, które uciskały je niczym za ciasny gorset, skupiały się na jednym celu: jak najlepszym zamążpójściu. Zarówno młoda, dopiero wkraczająca na salony Bridgertorówna, jak i uważana za starą pannę Sharma są nieco na pograniczu socjety – a każda z nich wplątuje się w głośny skandal. Ciekawa jestem, jak potoczą się dalsze losy Eloise, która dopiero próbuje odnaleźć odpowiedź na wiele istotnych pytań, a przywileje szlacheckie więcej jej ciążą niż dają możliwości do rozwoju.
Bridgertonowie (2022) – recenzja 2 sezonu serialu [Netflix]. Koronki, naszyjniki i mokre koszule
„Bridgertonom” daleko do romansu historycznego, co pod wieloma względami może zrujnować oczekiwania fanów gatunku oraz widzów, którzy wymagają przenikliwej dokładności w pokazywaniu danej epoki – nie jest to jednak niespodzianką, a od pierwszych odcinków zdążyliśmy przywyknąć do obranego przez Van Dusena kursu. Osadzenie fabuły w realiach Anglii na przełomie XVIII i XIX wieku to tylko piękne ozdobniki, które co i rusz cieszą oko. Dlaczego Netflix ubrał tę historię we wrażliwość typową dla XXI wieku? Bo to produkcja nieco unowocześniona, która przemówi do młodych widzów. Nie wymagajmy od niej poziomu „Dumy i uprzedzenia”, choć entuzjastów Jane Austin ta pozycja jak najbardziej może usatysfakcjonować. Och, oglądanie nowego sezonu serialu Netflixa to przyjemność sama w sobie – kunsztowne stroje pełne koronek, falbanek czy piór, pięknie wyglądające damy oraz nienagannie dystyngowani dżentelmeni. Do tego dodajmy odpicowaną scenografię pałaców i wiejskich posiadłości, ogrodów oraz ulic serialowego Londynu – wszystko prezentuje się kolorowo i ze smakiem. Serial platformy utracił nieco ognia, który przyczynił się do rozgłosu pierwszego sezonu, lecz nie brakuje mu klimatu, dzięki któremu chce się pochłaniać odcinek za odcinkiem.
Netflix trzyma w garści perełkę, którą nie wypuści z rąk na długo. Braci i sióstr Bridgertonów na długo nie zabraknie, rozwijanym wątkom, jakie są na nieco dalszym planie, również należy się uwaga. Możemy się więc szykować na jeszcze więcej niespodzianek, szczególnie że przyjęta forma serialu, w której każda seria poświęcona jest innemu członkowi hrabiowskiej rodziny, daje scenarzystom spore pole do popisu i szansę, by pozbyć się źle przyjętych motywów. Osobiście nie umiem się doczekać kolejnych sezonów. Historia jest do bólu przewidywalna, bohaterów przepełnia naiwność, a ich motywacje można odkryć w mig, jednakże produkcji nie można odmówić wielu atutów – to przepięknie zrealizowana opowieść ze zdolną obsadą, której oglądanie przede wszystkim sprawia frajdę. Jest łatwo, przyjemnie i emocjonująco – czego chcieć więcej?
Atuty
- Głębokie spojrzenia w oczy, bliskość i delikatne muśnięcia rąk, czyli wszystko, czego spodziewamy po produkcji tego rodzaju
- Efektowna oprawa: wnętrza, stroje bohaterów i choreografia,...
- … której znakomitym uzupełnieniem jest udźwiękowienie
- Historia poprawia humor,...
- ale podejmuje również nieco poważniejsze kwestie.
Wady
- Motyw z Lady Whistledown nieco mnie nudził
- W kluczowych momentach oczekiwałam znacznie więcej od aktorów wcielających się w głównych bohaterów
Historia miłosna kolejnego członka rodu Bridgertonów skradła moje serce. „Bridgertonowie” w 2 sezonie niezbyt mocno zaskakują, są nieco grzeczniejsi, ale dalej przyciągają przed ekran i kradną uwagę. To znakomita adaptacja.
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych