Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a (2022) - recenzja, opinie o filmie [WB]. Czas zmian
Albus Dumbledore (Jude Law) zbiera drużynę, która spróbuje przeciwstawić się planom Gelerta Grindelwalda. Czy magizoolog, jego pomocnica, starszy brat, nauczycielka, arystokrata i mugol mają choćby cień szansy w starciu z najbardziej niebezpiecznym czarodziejem w historii? Tam, gdzie jest serce, jest i nadzieja.
To ostatnie zdanie pasuje całkiem nieźle do całej sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie seria "Fantastyczne zwierzęta". Po względnie udanej, choć nienadzwyczajnej części pierwszej, pani Rowling została puszczona luzem, pozwolono jej napisać co chce i jak chce, bez upierdliwych redaktorów temperujących jej ambicje. Wyszło raczej umiarkowanie. "Zbrodnie Grindelwalda" były chaotyczne, same zwierzaki pojawiały się weń raczej z przymusu, niż dlatego, że były organicznie wplecione w fabułę, a ilość zwrotów akcji atakujących widza wystarczyłaby zapewne na kilka ładnych opowieści. Do tego wszystko wskazywało na to, że Jo zapomniała już o pewnych detalach i raz jeszcze zaczęła mieszać w kanonie. Fani nie byli zachwyceni. Czy trzecia część, wchodząca do naszych kin już w tym tygodniu, skutecznie naprawia błędy przeszłości? Cóż, i tak i nie. Tak więc po kolei...
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a (2022) - recenzja filmu [WB]. "Nawet jeśli zrobimy coś złego, zawsze możemy starać się to naprawić"
Odnoszę wrażenie, że powyższy cytat, w filmie wypowiedziany przez Newta Scamandera (Eddie Redmayne) to swego rodzaju przeprosiny Rowling za zamieszanie, jakiego narobiła przy okazji poprzedniej odsłony cyklu. Historia tym razem jest znacznie mniej skomplikowana, dzięki czemu nawet mocno chaotyczne skakanie z miejsca w miejsce nie jest tak męczące, jak ostatnio. Część zarzutów w sprawie kanonu została bezpośrednio zaadresowana i wyprostowana, część natomiast została na miejscu. Podejrzewam, że najbardziej zagorzali fani serii wciąż nie będą do końca zadowoleni, lecz i tak jest to krok w dobrą stronę.
Historia jest tym razem raczej prosta, choć paradoksalnie opiera się na raczej zawiłym planie. Część z tego planu zakłada, że nic nie może być do końca jasne, ani oczywiste, aby koniec końców można było odnieść sukces. Mam z tym lekki problem, ponieważ nie jestem do końca przekonany, czy wytłumaczony fabularnie narracyjny chaos może zostać usprawiedliwiony. Być może gdyby ostateczne rozwiązanie powalało swoją błyskotliwością, lecz w przypadku "Sekretów Dumbledore'a" ostateczny kształt intrygi, kiedy kurz już opadł i widzimy na czym ona polegała, jest raczej banalny. Trzecia odsłona "Fantastycznych zwierząt" cierpi na syndrom środka historii. Figury zostały już rozłożone na szachownicy, gra została rozpoczęta, ale jest jeszcze zbyt wcześnie na naprawdę wielkie i znaczące zwroty akcji. Finał filmu coś tam oczywiście oferuje, musi przecież, lecz w ogólnym rozrachunku dopiero wieńczące sagę dwa ostatnie filmy będą miały szansę być naprawdę satysfakcjonującymi.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a (2022) - recenzja filmu [WB]. To ty, Grindelwald?
Nie powinno nikogo dziwić, że w kwestii czysto wizualnego spektaklu mamy do czynienia z istną ucztą dla zmysłów. Nowe zwierzaki, intrygują pomysłowym designem, choć większości brakuje bombastyczności, jaką mógł pochwalić się choćby nosorożec z eksplodującym rogiem. Coraz mocniej zaognia się również konflikt z siłami zła, więc i scen walki jest jakby więcej i potrafią zrobić wrażenie. Nigdy nie byłem fanem filmowego machania patykami i rzeczy po prostu się dzieją. Mam wrażenie, że nie oddawało to ekspertyzy niezbędnej do posługiwania się magią na takim poziomie. Z drugiej strony nie mam też gotowej alternatywy, która sprawdziłaby się na ekranie, więc nie czepiam się go jakoś bardzo. Tak, czy inaczej, kiedy pod koniec filmu dwie postacie stają do pojedynku ciężko nie docenić choreografii, montażu dźwięku i pokazu efektów specjalnych. Nawet jeśli kojarzy się trochę - na pewno nie przypadkiem - z inną znaną walką. Podobnie gdy dwie inne postacie robią porządek z całą armią przeciwników, lub gdy w jednej z pierwszych scen filmu Newt ucieka przez ciemny las, a zaklęcia, niczym pociski artyleryjskie, niszczą wszystko na swojej drodze tuż nad jego głową.
Gwiazdorska obsada gwarantuje przynajmniej zadowalający poziom widowiska, choć nie każdy z aktorów został potraktowany przez scenariusz na równi z innymi. Przyzwyczajenie się do tego, że Grindelwald wygląda teraz jak Mads Mikkelsen, a nie Johnny Depp zajęło może ze dwie minuty i od tej pory cieszyłem już tylko oczy jego nieodgadnionym spojrzeniem, majestatycznością i niewypowiedzianą grozą. Co natomiast z resztą postaci? Ezra Miller kontynuuje swoją przemianę z cichego chłopca w absolutnego mistrza magii, mimo zupełnego braku doświadczenia. Dumbledore spędza odrobinę więcej czasu ze swoim bratem, Aberforthem (Richard Coyle), co z jednej strony interesująco rozwija ich charaktery, z drugiej stoi w sprzeczności z tym co wiemy o ich późniejszej relacji. Newt wciąż jest sympatyczny, wycofany (choć zalicza zauważalny progres) i doskonały we wszystkim co robi. Jacob Kowalski (Dan Fogler) to wciąż tona serca i ogólnie człowiek duszą, ale odnoszę wrażenie, że zaczyna dewoluować w karykaturę samego siebie. Amerykanie nazywają to "flanderyzacją", od Neda Flandersa z serialu "Simpsonowie". Jacob ma zachowywać się nkaby był pijany, musi się nagle głośno zaśmiać i tak dalej. Zastanawiam się, czy Rowling ma na niego jakiś szerszy plan, czy tak po prostu ciągnie go z filmu do filmu, bo widownia go lubi.
Z pozostałymi postaciami jest niestety ciut słabiej. Tina Goldstein (Katherine Waterson) pojawia się w filmie na całe dwie sceny. Jej siostra, Queenie (Alison Sudol) istnieje po to żeby tłumaczyć motywacje innych postaci, bo w scenariuszu nie ma miejsca żeby po prostu je pokazać. Z jej mocą mogła i potencjalnie wiązała się jedna interesująca nitka scenariusza, ale nigdy nie zostało to w żaden sposób potwierdzenie... Yusuf Kama (William Nadylam)... Jest w filmie. Podobnie brat Newta, Theseus (Callum Turner). Część z nich mogłaby równie dobrze nie istnieć i nikt by pewnie nie zauważył. Sceny z ich udziałem można by spokojnie wyciąć, nie tracąc absolutnie niczego. A biorąc pod uwagę, że film trwa dwie godziny i 20 minut, może nie byłby to taki zły pomysł. Nowi członkowie obsady potraktowani zostali równie nijako i ciężko właściwie powiedzieć o nich cokolwiek ponad to, jak się nazywają. Miło było zobaczyć w tak dużym filmie aktora z genialnego "Dark". Szkoda tylko, że zupełnie go nie wykorzystano.
"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a" robią kilka kroków wprzód i tyle samo w tył. Przez większość filmu na ekranie panuje narracyjny chaos, ale ostatecznie, rozwiązanie spaja go we względnie sensowną całość. Aktorzy robią co mogą, ale dla części z nich w filmie zwyczajnie zabrakło miejsca (a pamięta ktoś, że w poprzednim filmie była Nagini? No, ja też nie). Ostatecznie jednak odnoszę wrażenie, że jest to film bardziej skupiony i sensowny konstrukcyjnie od poprzedniej części. Zapewne będę musiał go obejrzeć jeszcze przynajmniej z raz żeby się upewnić, bo obecną opinię piszę bardzo na gorąco, ale nie czułem się zawiedziony wychodząc z kina. Również nie co końca usatysfakcjonowany, ale raz jeszcze jestem ciekaw, co będzie dalej.
Atuty
- Audiowizualny spektakl
- Kilka nowych, ciekawych magicznych zwierząt
- Mniej zawiła, dzięki czemu bardziej skoncentrowana fabuła
- Pojedynki
Wady
- Chaotycznie prowadzona narracja
- Część bohaterów nie ma co robić
- Ostatecznie raczej niewiele się tu wydarzyło
- Kilka dziwnych niedopowiedzeń i potencjalnych dziur w fabule
"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a" to film bardzo niedoskonały, ale pozwalający raz jeszcze mieć nadzieję, że coś z tej serii jeszcze będzie. Miejscami trochę się dłuży, a część wątków spokojnie można było wyciąć, ale oceniając na gorąco jestem zaskoczony bardziej pozytywnie, niż negatywnie. Warto sprawdzić, zwłaszcza jeśli samemu jest się fanem Harry'ego Pottera.
Przeczytaj również
Komentarze (45)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych