Bubble (2022) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Główni bohaterowie

Bubble (2022) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Baśń w postapokaliptycznym klimacie

Iza Łęcka | 01.05.2022, 20:00

Zniszczone Tokio pokryte bańkami, intensywne rywalizacje parkour oraz dwójka młodych ludzi, którzy z niewiadomych przyczyn są ze sobą połączeni, to podstawy kolejnego anime, jakie w ostatnich dniach zadebiutowało na Netflixie. Czy Tetsuro Araki i Wit Studio może poszczycić się kolejnym sukcesem? Do „Ataku Tytanów” nieco daleko, lecz „Bubble” urzeka nastrojowością. Zapraszam do recenzji.

Stolicę Japonii nawiedza dziwne i niepokojące zjawisko – z niewiadomych przyczyn dochodzi do tzw. deszczu baniek, którego znaczące ilości powodują zawahania w grawitacji, a epicentrum zjawiska mieści się w jednej z wież w centrum miasta. Szybko okazuje się, że metropolia zostaje odcięta od reszty świata bańkową kopułą, a wejścia do niej strzegą władze, które pragną ochronić ludzi przed niebezpieczeństwem. Miasto bowiem nie tylko zostało zalane, jest ruiną, której nie można odbudować, ale przede wszystkim zniszczone budynki, fragmenty ulic, rusztowań, torów oraz cięższe sprzęty płatają figla prawom fizyki i unoszą się w powietrzu. Jednocześnie niebezpieczeństwo mogą stanowić tajemnicze bańki, które są obiektem badań naukowych. 5 lat po katastrofie, w tych specyficznych realiach spotykają się Hibiki i Uta...

Dalsza część tekstu pod wideo

Bubble (2022) – recenzja filmu [Netflix]. Nawet grawitacja nie stanowi przeszkody

Bubble (2022) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. W bańkach


Bajki, baśnie, przekazy i legendy towarzyszyły nam niemal od zawsze, w mniejszym bądź większym stopniu kreując otaczającą nas rzeczywistość – chociażby poprzez wpływ na inne twory kultury. Tym razem Gen Urobuchi, twórca takich propozycji jak „Mahô shôjo Madoka magika” czy „Psycho-Pass” ubarwił swoją najnowszą produkcję zalążkami opowieści o miłości, braterstwie i poświęceniu, sięgając po „Małą syrenkę” Hansa Christiana Andersena. Projekt Netflixa już od pierwszych chwil wzbudzał niemałe oczekiwania, szczególnie że stoi za nim utalentowane Wit Studio, które w ostatnich latach dostarczyło na rynek „Atak Tytanów”, „Vinland Saga” czy „Ranking of Kings”.

Hibiki to będący nieco na uboczu ekipy Błękitnych błysków ekscentryczny chłopak. Grupa o zabawnej nazwie, podobnie jak wiele innych składających się między innymi z opuszczonych młodych ludzi, zamieszkuje ruiny Tokio oraz statki dryfujące na wodzie i regularnie staje do rywalizacji w turniejach parkouru. Graniczące z rozsądkiem zmagania Tokyo Battlekour, w których przegrywa ten, który znajdzie się w wodzie, są pewną odpowiedzią na niezwykle wymagające realia – nierzadko każdy z nastolatków został sam i nie potrafi poradzić sobie z nową, niepewną rzeczywistością. Główny bohater ma niezwykle silną, ugruntowaną pozycję w zespole i cieszy się szacunkiem kolegów, bowiem jako jedyny potrafi wykonywać akrobacje, odbijając się od baniek. Japońskie miasto na każdym kroku wydaje się być tykającą bombą – co i rusz niszczeją budynki, walą się ściany czy rusztowania, które pochłaniają anomalia przypominające czarne dziury. Zainteresowany melodią docierającą od dłuższego czasu do jego uszu Hibiki wyrusza w kierunku enigmatycznej wieży, w której przed laty doszło do wybuchu. Jeden niepewny krok sprawia, że chłopak może stracić życie, lecz ratuje go Uta. Dziewczyna może mieć wiele wspólnego z katastrofą...

Bubble (2022) – recenzja filmu [Netflix]. Bajkowy świat

Bubble (2022) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Uta

Rzeczywistość stworzona przez Tetsuro Arakiego od pierwszych chwil uwodzi – bajkowymi niemal ujęciami, kreską i barwami, które nijak mają się z tragedią, jaka spotkała Tokio oraz jej mieszkańców. Choć założenia wydają się naprawdę obiecujące, potencjał intrygującego kataklizmu, jego przyczyn i konsekwencji nie do końca został wykorzystany. Nie zdradzając wiele, powiem tylko, że w trakcie seansu „Bubble” moja ciekawość nie została zaspokojona, ale muszę przyznać, że miło spędziłam czas. Osadzając podstawowe założenia baśni Andersena w realiach postapokaliptycznych, które zostały doprawione elementami parkouru, autorzy nadają im nieco świeżości. Dość szybko orientujemy się jednak, że główny trzon fabuły to pewnego rodzaju wydmuszka, choć lepiej ująć to innymi słowami – jeżeli oczekujecie opowieści o rodzącym się uczuciu dwóch osób, nie powinniście być zawiedzeni. Ta nieco nowoczesna, osadzona w klimacie post-apo forma baśni bardzo mi się podobała, lecz uważam, że świat i postacie zasługiwały na nieco więcej czasu. Oprócz Hibikiego i Uty pozostali bohaterowie są niestety tylko nic nieznaczącym tłem – nie dowiemy się, dlaczego jedna z badaczek, pomimo ogólnego zakazu, zdecydowała się pozostać w mieście, dlaczego jeden z członków Błękitnych błysków doznał tak ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skąd pochodzą najwięksi przeciwnicy grupy.

Arakiemu nie można odmówić jednego – anime wygląda niezwykle bajkowo, a dobór kolorów współgra z przyjętą narracją. Sięgając do swoich wcześniejszych doświadczeń, znanych chociażby z „Ataku Tytanów”, reżyser ponownie zmusza swoich protagonistów do intensywnego przemieszczania się między zabudową miejską. Parkour, który miał nieco odróżniać recenzowane „Bubble” od produkcji sięgających do koncepcji „Małej syrenki”, czyli chociażby „Lu Over The Wall” oraz „Ponyo”, ogląda się bardzo dobrze – zmieniająca się perspektywa, która nierzadko powoduje zawrót głowy, nadaje jeszcze więcej dynamizmu, szybkości i efektowności zmaganiom. Momentami czujemy się jak w samym sercu walki, a rozmach to niemała zasługa Takeshiego Obaty, projektanta postaci, który swego czasu maczał palce w „Death Note”.

W swojej recenzji nie mogę zapomnieć o jeszcze jednym niezaprzeczalnym atucie „Bubble” –ścieżka dźwiękowa od pierwszych beatów kradnie show. Zarówno szybsze, jak i wolniejsze utwory zostały znakomicie dopasowane do realiów anime, nadając jej aury bajkowości i ulotności, przypominający żywot prawdziwych baniek. Co ciekawe, w oryginalnej wersji możemy usłyszeć piosenkarkę Ririę, która nie tylko wykonuje jeden z głównych utworów do pozycji, ale użycza swojego głosu Ucie.

Bubble (2022) – recenzja filmu [Netflix]. Czy warto sprawdzić nową propozycję?

Netflix posiada w swoim portfolio wiele znakomitych anime, czy jednak „Bubble” można zaliczyć do tego grona? I tak, i nie. Pomimo braku głębszego przekazu i nieco typowego biegu zdarzeń, ta historia skradła moje serce, a jej klimat dawał nadzieję, że prędzej czy później poznamy część sekretów świata – zdecydowanie, stworzone realia mogłyby otrzymać nie tylko 1 godzinę i 40 minut czasu antenowego, a kilka odcinków połączonych w formie miniserialu. Pomimo jak najlepszych intencji, autorzy pozostawili opowieść nieco w rozkroku i pojechali pewną sztampą, która niektórych widzów może nie zadowolić. Produkcja nie jest zła, lecz po Wit Studio można było się spodziewać nieco więcej.

Czy zatem powinniśmy oglądać recenzowane „Bubble” dla historii? Na tę propozycję składają się całkiem przyzwoite elementy, które tworzą dość dobrą, zjadliwą całość. Jeżeli oczekujecie niezbyt wymagającego seansu okraszonego piękną muzyką i efektownymi animacjami, jak najbardziej włączajcie platformę.

Atuty

  • Klimatyczna, znakomicie dopasowana do wydarzeń muzyka
  • Bardzo ładna kreska, interesujące projekty postaci
  • Enigmatyczny świat
  • Inspiracja zaczerpnięta z "Małej Syrenki"

Wady

  • To historia, która nie odpowiada na wystarczająco dużo pytań
  • Nieco sztampowe rozwiązania fabularne
  • Świat nie został wystarczająco opisany
  • Na pierwszym planie mamy wyłączne dwóch bohaterów

Jeżeli świat „Bubble” już od pierwszych kilku minut skradnie Wasze serce, jesteście straceni. W przeciwnym razie najnowsze anime Netflixa może nieco wynudzić. Efektowne ujęcia, klimatyczny świat i nastrojowa muzyka to nie wszystko, by produkcja na długo pozostała w pamięci, choć historia Hibikiego i Uty miała spory potencjał.

6,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper