Punkt wrzenia (2021) - recenzja i opinia o filmie [HBO MAX]. W oku restauracyjnego cyklonu
“Gastronomia to sport dla odważnych!” - mawiał jeden z bohaterów skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju. “Zwłaszcza w dzisiejszych, trudnych czasach!” - zdaje się dopowiadać Philip Barantini, twórca “Punktu wrzenia”, które w poprzedni weekend trafiło do polskiej oferty HBO MAX.
Istnieje kilka gałęzi gospodarki, w których w najbardziej jaskrawy sposób odbijają się patologie współczesnego życia społecznego. Jedną z nich jest niewątpliwie gastronomia. Ogromny stres i życie w niekończącym się niedoczasie, jak również pod ciągłą presją - zarówno ze strony klientów, jak i przedstawicieli inspektoratu sanitarnego, nie bez przyczyny doszukujących się tu wszelkich uchybień - to coś co dobrze znają nawet szeregowi pomocnicy kucharzy, którzy z kolei nieustannie porównują się do najbardziej znanych przedstawicieli tej branży, mających często status gwiazd medialnych.
Punkt wrzenia (2021) - recenzja filmu [HBO MAX]. Wyjątkowo burzliwy wieczór
W takiej rzeczywistości funkcjonuje, grany przez Stephena Grahama, Andy Jones, na co dzień gotujący we własnej restauracji. Poznajemy go oczywiście w ruchu, gdy próbuje wykorzystać okruchy tego, co zwykli ludzie nazywają wolnym czasem, by naprawić wyjątkowo skomplikowane relacje z rodziną. Po wejściu do lokalu czeka go zwyczajowy slalom pomiędzy przeróżnymi problemami, czasami zupełnie niezwiązanymi z gotowaniem - czymś co powinno go przecież zajmować przez większą część czasu pracy. Kilkanaście minut przed otwarciem dowiaduje się na przykład, że już za chwilę w lokalu pojawi się jego dawny mistrz, kucharz - celebryta, od którego może zależeć powodzenie jego biznesu. A to dopiero początek tego wyjątkowo burzliwego wieczoru…
Philip Barantini oparł scenariusz do tego filmu na własnych doświadczeniach. Sam bowiem, przez kilkanaście lat, pracował jako kucharz w restauracji i z całą pewnością niejedno w niej widział. Świadczą o tym choćby komentarze w przeróżnych zakątkach Internetu, podkreślające jak dobrze udało mu się uchwycić szaleństwo pracy, polegającej w gruncie rzeczy na przygotowywaniu ludziom posiłków. Co ciekawe realizacja tego obrazu - będącego zresztą rozwinięciem produkcji krótkometrażowej - również nie należała do najłatwiejszych. Oczywiście ze względu na wszelkie covidowe obostrzenia, które radykalnie skróciły okres zdjęciowy. Wydaje się jednak, że wyszło to produkcji brytyjskiej na dobre, gdyż pozwoliło uchwycić niezwykłą dynamikę pracy kucharzy i kelnerów, a pomogło w tym przede wszystkim zrealizowanie filmu na jednym ujęciu, co robi tu ogromne wrażenie.
Punkt wrzenia (2021) - recenzja filmu [HBO MAX]. Stephen Graham na granicy obłędu
Nieczęsto zdarza się, by tytuł filmu idealnie odnosił się nie tylko do charakteru samego dzieła, ale również do podstawowego atutu odtwórcy, grającego w nim główną postać. Tak jest jednak w przypadku Stephena Grahama, zapewne jednego z najlepszych obecnie aktorów brytyjskich. Przyzwyczaił nas on bowiem do grania bohaterów utrzymujących pozorny spokój, nawet w najtrudniejszych momentach, którzy potrafią nagle wybuchnąć, często w najmniej spodziewanym momencie. Taki był przecież jego Al Capone w znakomitym “Zakazanym Imperium”, śmiało mogący stanąć obok kreacji Roberta de Niro czy Bena Gazzary. U swego dobrego kolegi z planu “Kompanii Braci” Graham znów gra postać znajdującą się na granicy obłędu. Długo zachowującą równowagę, o której jednak wiemy od początku, że jest tylko pozorna.
Jeśli możemy cokolwiek zarzucić temu filmowi to fakt, iż scenariusz jest wyjątkowo łatwy do przewidzenia, właściwie od początku do końca. Twórcy obrazu zdecydowanie przedkładają tu tempo nad zaskakującą widza fabułę, mnożąc wątki, które mogą się zakończyć tylko w jeden sposób. Mimo tego udało im się zrealizować dzieło znajdujące się na przecięciu różnych filmowych gatunków. Mamy tu bowiem trochę thrillera, a także sporo dramatu społecznego, zwłaszcza iż za sprawą króciutkich epizodów kilku bohaterów pokazano tu jako mocno skomplikowane jednostki, zmagające się z przeróżnymi problemami. Od kolejnych sekwencji bije autentyzm, pozwalający choć przez chwilę znaleźć się w skórze ludzi, którzy ani przez moment nie mogą wejść we własną strefę komfortu.
Atuty
- Niezwykle interesujący pomysł
- Film nakręcony na jednym ujęciu
- Wielka rola Stephena Grahama
- Produkcja zdecydowanie trzyma w napięciu…
Wady
- Nawet mimo tego, że jej scenariusz jest wyjątkowo łatwy do przewidzenia
“Punkt wrzenia” to rzadki przypadek obrazu, który nie próbuje oszukiwać widza swym tytułem, oferując wyjątkowo realistyczny i brutalny wgląd w codzienność pracowników prestiżowej restauracji, którzy z minuty na minutę pogrążają się w coraz większym szaleństwie.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych