Nawalny (2022) - recenzja, opinie o filmie [WB]. Polityczny thriller, a nie nudny dokument
Aleksiej Nawalny jest rosyjskim prawnikiem, aktywistą i politykiem, słynącym ze swoich zdecydowanych poglądów antyrządowych. W 2020 został odratowany po zatruciu środkiem bojowym o nazwie "nowiczok" (nowicjusz), a dzisiejszy film opowiada przede wszystkim o staraniach jego i jego wspólników, aby ustalić kto dokładnie stał za atakiem.
Rzecz zaczyna się od wywiadu udzielonego na potrzeby filmu krótko przed powrotem Nawalnego do Rosji. Prowadzący wywiad reżyser filmu, Daniel Roher, pyta Nawalnego co zostanie po nim, jeśli po wylądowaniu w Moskwie postanowią go po prostu zamordować, na co polityk odpowiada mu żeby go nie dołował. Mieli kręcić thriller polityczny, a nie smętny, pośmiertny dokument. Do tego oryginalnego pytania film wraca jeszcze w ostatnich minutach, ale prócz tego rzeczywiście historia w nim opowiedziana prezentuje się jak z filmu.
Nawalny (2022) - recenzja filmu [WB]. Historia jednego zamachu
Jak każdy dokument, tak i ten powstał w jakimś celu. Jego głównym bohaterem jest Nawalny, więc nie powinno nikogo dziwić, że jego postać i charakter zostały dosyć mocno wybielone, łącznie z usprawiedliwieniem, co na jego wiecach robią sieg hailiści. Ja to wytłumaczenie osobiście nawet kupuję i rozumiem dlaczego było potrzebne - aby przedstawić go w konkretnym świetle, aby wzmocnić przekaz tego, co później się z nim stanie i zrobić z niego zasadniczo przeciwieństwo, bezpośredniego przeciwnika Putina i całego Kremla. Zdaję sobie jednak również sprawę z tego, że jakakolwiek próba dokolorowania sytuacji może się części widowni nie spodobać - choć nie wiem, czy kompletny obiektywizm jest w ogóle wykonalny, tak w tym, jak i dowolnym innym temacie - więc zaznaczam.
Z początku obserwujemy zdarzenia poprzedzające feralny zamach. Codzienne życie Nawalnego, jego żony oraz córki, jak układa się jego "relacja" z prezydentem. Dowiadujemy się jak wyglądała sytuacja tuż po zatruciu, kiedy lekarze stwierdzili lakonicznie, że najpewniej Aleksiej ma po prostu cukrzycę. Wkrótce po tym poznajemy bułgarskiego dziennikarza śledczego, Christo Grozeva, który tłumaczy widzom w jaki sposób pozyskuje informacje i, że ma zamiar wykorzystać swój talent dziennikarski i dojścia, aby odkryć prawdę. Mniej więcej od tego momentu film nabiera tempa i ogląda się go z brzegu fotela, jak gdyby był po prostu dobrym thrillerem szpiegowskim. "To wszystko naprawdę się wydarzyło", przypomina jednak Nawalny.
Nawalny (2022) - recenzja filmu [WB]. Sprawna reżyseria
Sam proces poszukiwań sprawców rozpisany jest jak mocny, czysto fikcyjny scenariusz. Od zapoznania się z Nawalnymi, przez drobiazgowe wyjaśnienie co dokładnie trzeba będzie zrobić, aby stworzyć listę podejrzanych, po niesamowicie klimatyczną scenę, w której usłyszeć można głosy potencjalnych zabójców. Nie wiem, czy wszystko co widzimy w tych momentach rzeczywiście wydarzyło się dokładnie tak, jak pokazuje to nam reżyser, czy coś zostało pozmieniane, zainscenizowane, czy jak. Logika nakazuje powątpiewać we wszystko, co widzimy, przynajmniej do czasu głębszego zapoznania się z tematem, tak więc postaram się powstrzymać swój entuzjazm, ale jeśli rozmowy telefoniczne, które widzimy i słyszymy w filmie rzeczywiście miały miejsce w takiej właśnie formie, to jest to coś po prostu niesamowitego. Przeżycie katartyczne i jednocześnie makabrycznie przerażające, nakręcone jak ze zwrotu akcji pod koniec drugiego aktu najlepszych dreszczowców.
Co do stylu kręcenia Rohera, to jest on zwykle ciekawy i subtelny - reżyser łapie często w oko kamery delikatne ruchy swoich obiektów, świadczące o radości, zdziwieniu, czy stresie. Większości scen towarzyszy ścieżka dźwiękowa autorstwa Mariusa De Vries oraz Matta Robertsona, która przez jednych zostanie opisana jako budująca klimat i czasami wręcz niepokojąca, podczas gdy inni stwierdzą, że jest rozpraszająca i tania. Mi osobiście kojarzyła się trochę z paradokumentami z naszej rodzimej telewizji - była niepotrzebnie intensywna, miejscami sprawiając, że bardziej skupiałem się na niej, niż na wydarzeniach na ekranie. Oczywiście reżyserowi zdarza się od czasu do czasu wepchnąć gdzieś scenę wypychającą jedynie długość filmu i pokazującą jak sympatycznym gościem jest Nawalny i jak dobrze dogaduje się ze swoją żoną i dziećmi. W tych momentach najbardziej wyraźnie widać rękę reżysera sterującą naszymi odczuciami, ustawiającą nasze głowy w odpowiednim kierunku. Roher jest też ewidentnie fanem poezji, ponieważ jego film rymuje się w wielu miejscach sam ze sobą: wspomniane już pytanie, do którego wracamy na koniec filmu; karmienie osiołka i kucyka wraz z żoną, a później już przez samą żonę. Jest tego oczywiście więcej, ale nie chcę, jak zwykle, opowiedzieć tu całego filmu.
"Nawalny" to niesamowicie wręcz ciekawy dokument o człowieku, który krzyczał głośno, że nie zgadza się z tym, co dzieje się obecnie w rosyjskiej polityce i nie bał się atakować bezpośrednio samego Putina. Bardzo jasno rozgraniczający kto w tej historii jest rycerzem na białym koniu, a kto smokiem, o czarnym sercu, więc miejscami może trochę patetyczny i bardzo wyrozumiały dla swojego głównego bohatera, ale dający intrygujący wgląd w działania rosyjskiego rządu. Byłby z tego dobry sensacyjniak!
Film będzie można oglądać w Polsce na HBO max już od 26.05
Atuty
- Dobrze rozpisana, wciągająca historia;
- Porządna reżyseria, sprawiająca, że widz czuje jakby oglądał thriller, a nie dokument.
Wady
- Trochę niepotrzebnie, nad wyraz wybiela głównego bohatera;
- Rozpraszająca ścieżka dźwiękowa.
"Nawalny" oferuje widzom wgląd w styl działania Kremla, opowiadając historię nieudanego zamachu na życie człowieka, który jest dla nich niewygodny. Ogląda się jak dobre kino sensacyjne, choć nie obyło się bez kilku potknięć.
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych