Kangurek Kao - recenzja gry, opinie [PS4, XONE, NS, PC, PS5, XSX|S] - Największe rozczarowanie roku
Kangurek Kao był niegdyś jedną z najważniejszych polskich gier i z dumą reprezentował nas w szalenie popularnym niegdyś gatunku platformówek 3D pokroju Spyro czy Raymana. Czy dzięki Tate Multimedia kultowy bohater powraca w chwale na jaką zasłużył? Tego dowiecie się z naszej recenzji!
Przywrócenie do świata żywych tak kultowej w naszym kraju marki jak Kangurek Kao to dość duża odpowiedzialność i wkraczanie na rynek ze świadomością tego, że oczy całego pokolenia wychowanego na przygodach młodego torbacza będzie surowo oceniać ten tytuł, patrząc na oryginały przez różowe okulary nostalgii. Ale to nie wszystko, bowiem wrzucenie na konsole i PC nowej platformówki 3D w czasach, w których doczekaliśmy remake'ów takich hiciorów jak Crash, Spyro czy też Ratchet to nie lada wyzwanie, bo nikt nie połasi się już na pierwszego lepszego platformera, byleby zaspokoić gatunkowy głód. Niestety jak zdążyliście się już zorientować po tytule recenzji, nasze rodzime Tate Multimedia nie podołało żadnemu z tych zadań. Dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniami.
Kangurek Kao recenzja - Fabuła
Ostatni raz Kangurek Kao zagościł w swojej pełnoprawnej przygodzie jeszcze w 2005 roku, kiedy to na rynek weszła Tajemnica Wulkanu i od tej pory jego magiczne rękawice zawisnęły na przysłowiowym haku. Teraz uśmiechnięty jegomość powraca zbudzony tajemniczym snem o swojej siostrze, która to nie chce czegoś oddać jakiemuś tajemniczemu złego duchowi. Zaalarmowany podejrzaną wizją oznajmia swojej kochanej matuli, że wyrusza na poszukiwania Kai i nikt go nie zatrzyma - matka oczywiście się zgadza, ale najpierw Kao musi przejść trening u lokalnego mistrza sztuk walki, Waltera. Gdy się do niego udajemy, odkrywamy zakopane bokserskie rękawice, które to jak się okazuje mają swoją świadomość, magię i potrafią z nami rozmawiać!
Dalej sprawa jest prosta - aby jak najwięcej dowiedzieć się o naszej zaginionej siostrze, zaginionym ojcu oraz mrocznej mocy gadatliwych rękawic, przemierzamy 4 rozległe krainy i odwiedzamy władających nimi mistrzów sztuk walki. Z jednej strony bardzo fajnym pomysłem jest zrobienie z rękawic pełnoprawnej postaci, a nie kolejnego narzędzia do walki, ale z drugiej to cała ta otoczka fabularna jest tak licha, że naprawdę nie będzie was obchodziło to gdzie jest rodzina tytułowego Kangurka Kao. Wiadomo, że w platformówki nie gra się dla fabuły, ale mimo wszystko powinno to jakoś zaciekawić gracza, czego recenzowana dziś gra po prostu nie robi. Cutscenki są niekiedy mocno przegadane, nijakie i nie oferują nawet grama śmiesznych żartów - bo nie oszukujmy się, chyba nikogo już nie bawią teksty na zasadzie "kiedyś to były czasy, szkoda że teraz to nie ma czasów". Takiego tekstu nie wyczai typowy ośmiolatek, a starszy gracz słyszał ten suchar aż do mdłości. Kao próbuje ciskać ciętymi ripostami, ale najzwyczajniej w świecie wychodzi mu to po prostu słabo.
Na domiar złego całość nie przykuwa też uwagi ciekawymi animacjami - podczas rozmów nasi bohaterowie po prostu stoją i gęgają coś tam do siebie nawzajem, ledwo co otwierając nawet usta, nie mówiąc o jakiejś szerszej ekspresji emocji. Szczerze, już przerywniki filmowe z pierwszego Jak & Daxter wyrażały więcej emocji niż najnowszy Kangurek Kao. Wielka szkoda, bo naprawdę można było pokusić się o dopieszczenie animacji, bo dziś młodzież tego od takich gier oczekuje i będzie oczekiwała. Sama oprawa też nie jest jakaś zachwycająca. Oczywiście jest estetyczna, nawet przyjemna dla oka, ale do "flagowców" też jej sporo brakuje.
Kangurek Kao recenzja - Rozgrywka
Powrót znanego torbacza w nowoczesnej formie jest niestety bolesny, również pod kątem rozgrywki. Na spory plus można przede wszystkim zaliczyć to, że Kangurek Kao odnosi się do gatunkowych klasyków, a więc deweloperzy serwują nam rozległe plansze pełne sekretów, platform do skakania, środowiskowych łamigłówek oraz garść prostych przeciwników do pokonania. No i będąc całkowicie szczerym, wychodzi to naprawdę przyzwoicie - może projektantom Kao daleko jeszcze do twórców Spyro, Crasha, czy nawet takiego Jak & Daxter, ale widać że dobrze rozumieją to co robią, tylko brakło im trochę więcej odwagi i nietuzinkowych pomysłów.
Przemierzany przez nas świat podzielony został na 2 części - większe, otwarte huby jakie możecie kojarzyć z przygód Spyro lub wspomnianego Jak & Daxter, oraz mocno korytarzowe poziomy klasyczne, przywodzące na myśl gry z lat 90., co samo w sobie jest świetne, ale zostało zaprojektowane zbyt zachowawczo i zbyt mocno utknęło jednak w tamtej epoce. Dziś platformówki mocno się już rozwinęły i nawet jeśli oferują takie korytarzowe lokacje, pakują w nie garść ciekawych mechanik, abyśmy mieli co w nich robić. Problemem recenzowanego Kangurka Kao jest jednak to, że tutaj oprócz skakania, zbierania monet i szukania sekretów, nie ma co robić.
Co prawda autorzy dorzucili do gry mały twist w postaci tego, że rękawice Kao mogą zbierać kule żywiołów i za ich pomocą wpływać na otoczenie, ale tutaj ponownie zabrakło albo odwagi albo kreatywności. Po pierwsze w 95% przypadków gdy trzeba użyć takiej kulki, jest ona dosłownie 3 centymetry od obiektu na jakiej trzeba jej użyć, a po drugie nie łączy się to w żadne interesujące zagadki czy sekwencje rozgrywki. Ba, nawet jak coś jest niby sekretem, kula mocy jest tuż obok. Całość jest zatem mocno rozczarowująca i czasem naprawdę zastanawiałem się po co mam zbierać te kule, a nie mogę mieć tej mocy na stałe.
Kangurek Kao recenzja - techniczny dramat
Niestety do drętwych animacji, nijakiej opowieści i klasycznej aczkolwiek zachowawczej rozgrywki dołączają się ogromne problemy techniczne i logistyczne związane z graniem w Kangurka Kao. Po pierwsze gra jest technicznie niedokończona! Tak, niedokończona. Na całe 7 godzin rozgrywki aż 2 razy wywaliło mnie do pulpitu konsoli, a ponad połowa skrzynek, dzbanków i beczek zamiast się rozbijać po prostu znikała wyrzucając monety. Na domiar złego część cutscenek nie miała poprawnie wgranych odpowiednich dźwięków. Całość rozczarowywała mnie również pod kątem interaktywności otoczenia, a raczej jego braku. Wiecie, grając w wiele innych reprezentantów gatunku przywykłem do tego, że deweloperzy dopieszczali je drobnymi smaczkami typu tego, że jak jest gong, mogę w niego uderzyć i zadzwonić. Tutaj w ogromnej większości takich przypadków nie mamy żadnych interakcji, więc pozostawieni zostajemy z poczuciem rozczarowania i lekkiego smuteczku.
W dzisiejszych czasach nie rozumiem także tego, dlaczego nie możemy zapisać postępów gry w połowie danego poziomu. Wiadomo, że mamy mało czasu i niekiedy możemy pozwolić sobie nawet na 15 minutowe sesje zabawy. No i o ile w takim Spyro czy Crashu nie potrzebny jest zapis w trakcie misji, bo te są krótkie, to tutaj naprawdę by się to przydało - nierzadko poziomy trwają tu po 30 czy nawet 40 minut! A sami się domyślacie, jaka frustracja mnie dopadła, gdy na ostatniej prostej gra mi się wysypała i musiałem całe te 40 minut dygać od nowa. No i kolejne nieporozumienie - tylko jeden slot na zapisy. Kangurek Kao to gra rodzinna, a co za tym idzie będą w niego grać rodzice z pociechami, same dzieciaki, czy też rodzeństwo i serio przydałoby się, aby były chociaż 3 sloty na zapisy - wiecie, dla wspólnej zabawy i osobnej każdego z dzieciaków. Bo nie zawsze rodzeństwo chce grać wspólnie. Tutaj takiej opcji nie dostajemy.
Reasumując, najnowszego Kangurka Kao można opisać jednym prostym słowem - rozczarowanie. Gra miała potencjał na przywrócenie marki na salony i pokazanie, że Polacy nie gęsi, swojego Raymana mają. A tu klops. Wiele osób po prostu będzie zażenowane prostymi błędami jakimi usiana jest gra i zapewne jej nie dokończy. Może gdyby nie warstwa techniczna, dałbym Kao 6.5 może 7 na 10, a tak to leci piąteczka.
Ocena - recenzja gry Kangurek Kao (2022)
Atuty
- Klasyczna rozgrywka
- Ciekawe i rozbudowane poziomy
- Różnorodność przeciwników
Wady
- Masa błędów technicznych
- Nijaka fabuła i słabe żarty
- Niedzisiejsza oprawa i drętwe animacje
- Tylko 1 slot na zapis
- Muzyka mogłaby być lepsza
Kangurek Kao powraca i serwuje nam istny festiwal rozczarowań. Gołym okiem widać, że kultowy kangur nie był jeszcze gotowy do premiery i potrzebuje więcej miłości.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (137)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych