Kolizja (2022)

Kolizja (2022) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Uprowadzona w Mieście Gniewu

Piotrek Kamiński | 18.06.2022, 20:00

Skorumpowany pracownik wielkiej korporacji, gangster, młody muzyk, jego dziewczyna. Wymieszani w wielkomiejskim tyglu, łączącym ludzi różnego pochodzenia, o różnych zainteresowaniach i ambicjach. Los ustawił ich na kursie kolizyjnym, który nie skończy się dobrze dla żadnego z nich. Zderzenie za 90 minut...

Reżyser filmu, Fabien Martorell, miał niezły pomysł. Opowiedzieć o napiętej sytuacji w RPA, o szalejącej ksenofobii , rasizmie, narkotykach, handlu ludźmi. Tylko, że to jest jedynie tło, ewentualnie temat. Potrzebna jest jeszcze historia, która go pociągnie. Scenarzyści (poza reżyserem trzy inne osoby co nigdy dobrze nie wróży) obejrzeli zapewne "Uprowadzoną" z Liamem Neesonem i stwierdzili, że coś podobnego powinno się nadać. I jestem przekonany, że faktycznie dałoby się wątek porwania i rodziców desperacko poszukujących swojego dziecka zanim zostanie na zawsze wywiezione z kraju elegancko wpleść w ten kontekst. Ale nie w ten sposób.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kolizja (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Sprzeczne informacje 

Zaniepokojeni rodzice nastolatki

Fabuła filmu jest nieskoncentrowana, opowiadając jednocześnie o porwaniu córki skorumpowanego finansisty i ogólnych, nieprzyjemnych nastrojach panujących w mieście, zaprezentowanych przez historię Nigeryjczyka zakochanego w lokalnej dziewczynie i brutalny pochód mający na celu pokazanie imigrantom, że nie są mile widziani. Problem polega na tym, że te historie W OGÓLE się ze sobą nie zazębiają. Od początku do końca są swoimi własnymi opowieściami, z własnymi bohaterami, własnymi konfliktami i równie własnymi zakończeniami. Jakbyśmy oglądali dwa zupełnie różne filmy, sklejone w jeden. 

Druga sprawa to jak zostały te wątki poprowadzone. Otóż z jednej strony film stara się pokazać jak idiotyczny jest lęk przed ludźmi z innych krajów, czy o innym kolorze skóry, że wcale nie wszyscy są przecież nierobami, gwałcicielami i podobnymi degeneratami, co obrazuje postać nigeryjskiego kucharza romansująca z córką jednego z ksenofobów. Z drugiej zaś mamy białą dziewczynę porwaną przez czarnych gangsterów, a dzień wcześniej bawiła się z równie bogatymi w melaninę dilerami w nocnym klubie. Tak więc z jednej strony strach przed obcymi jest głupi, z drugiej jak najbardziej uzasadniony i film nigdy tego w żaden sposób nie komentuje, nie buduje na tym. A to tylko jedna z niedorzeczności "Kolizji". Film jest również wypchany po brzegi niesamowitymi zbiegami okoliczności, apogeum czego stanowi tytułowa kolizja - ta dosłowna, nie metaforyczna. Doskonały przypadek, po którym film zwyczajnie... Kończy się. I zostawia widza z poczuciem, że chyba czegoś nie zrozumiał. Obejrzałem te ostatnie piętnaście minut kilka razy żeby spróbować zrozumieć, dlaczego historia kończy się akurat tu, akurat tak, czy jest w tym gdzieś jakieś drugie dno. Biorąc pod uwagę jakość scenariusza jako całości, jestem względnie przekonany, że nic głębszego za tym nie stoi.

Kolizja (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Widać dobre chęci, ale to za mało 

Typowy południowoafrykański gangster

Wiem, że zasadniczo nie ma co chwalić tak prostych rzeczy, ale pamiętając wciąż wczorajszego "Centauro" nie wypada nie zauważyć, że w "Kolizji" twórcy przynajmniej próbują napisać wielowymiarowych bohaterów o różnych charakterach, którzy może nawet nauczą się czegoś zanim na ekran wjadą napisy końcowe. Langley Kirkwood gra człowieka robiącego biznesy z mafią, gotowego zrobić bardzo wiele dla dobra interesów - tak swoich, jak i całej firmy. Czuje się niezwykle pokrzywdzony, kiedy nie zostaje wybrany na nowego dyrektora finansów. Zamiast niego wybrana zostaje czarna kobieta, co wiąże się z motywem przewodnim filmu. Później jednak jego bohater zmienia się w Briana Millsa z "Uprowadzonej", biega z pistoletem i wyciąga z ludzi informacje co najmniej jakby dorabiał sobie po godzinach w CIA. Zmiana jest raczej nagła i bardziej krzywdzi postać, niż jej pomaga.

Najbardziej sympatycznym bohaterem filmu jest zapewne chłopak córki. Młody muzyk z dobrymi chęciami. Lubi, co prawda, zaimprezować, ale chciałby też uczciwie pracować, a gdy przychodzi co do czego, stawia na szali dosłownie wszystko, aby tylko ratować swoją dziewczynę. Samymi dobrymi chęciami się jednak postaci nie zbuduje, a poza sympatycznym usposobieniem chłopak nie ma w zasadzie nic więcej do zaoferowania jako postać.

Nie dość, że fabuła jest chaotycznie poszatkowana, to i ten chaos jest dodatkowo jeszcze bardziej wzmocniony scenami, które w filmie nigdy nie powinny były się znaleźć. Kiedy jeden z bohaterów rozmawia przez telefon z mamą naprawdę nie musimy oglądać również i mamy, skoro fabularnie nie ma ona nic wspólnego z resztą filmu. Pani mama pojawia się dosłownie na jedną scenę, po czym znika na zawsze. W lepszym filmie usłyszelibyśmy po prostu jej głos po drugiej stronie słuchawki, albo tylko zostali poinformowani, że "mama dzwoniła" czy coś.

Za stworzeniem "Kolizji" ewidentnie stały dobre chęci. Twórcy budują obraz miasta targanego problemami, ścieżki poszczególnych postaci przecinają się w  bierny sposób, tak aby pokazać, że to po prostu ludzie żyjący w tej samej okolicy i czasami mijają się w sklepie, czy na ulicy. Zabrakło być może talentu, albo czasu i cierpliwości żeby połączyć to wszystko w jedną, potężną całość, przez co ostatecznie otrzymaliśmy film chaotyczny, niepotrafiący stworzyć odpowiedniej atmosfery, zaangażować widza. "Miasto gniewu" zrobiło to znacznie lepiej, a tego filmu - mimo Oskara na koncie - też nie lubię. Nie jest to może kino skandalicznie złe, ale wciąż bardzo słabe. Szkoda czasu. 

Atuty

  • Nieźle prezentuje żyjące również poza kadrem miasto;
  • Całkiem sympatyczni bohaterowie (ten plus trochę na wyrost).

Wady

  • Kolosalny chaos scenariuszowy;
  • Nie może się zdecydować, co chce powiedzieć widzowi;
  • Sporo scen, które nie wnoszą niczego do filmu;
  • Urwany, nijaki finał.

"Kolizja" to mocno nijaki film, który w rękach lepszego reżysera mógłby być solidnym kawałkiem kina. Narracyjny chaos i tonalne rozwarstwienie grzebią historię o mrocznych odcieniach człowieczeństwa, zupełnie nie dając jej wybrzmieć. Szkoda.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper