Królowa (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Kiedy ścierają się dwa światy
Czy drag queen odnajdzie się w górniczym miasteczku, które przed laty opuściła w nadziei na nowe życie? Dzięki jednej wiadomości Sylwester Bork staje przed wyzwaniem zmierzenia się z trudną przeszłością, która jest jednocześnie szansą na odkupienie własnych win. Najnowszy serial dostępny na Netflixie jest barwnym piórem wśród wielu innych – bo losy wielu rodzin bywają niezwykle poplątane. Dobrze się złożyło – w końcu czas premiery miniserialu jest związany z Miesiącem Dumy i Dniem Ojca. Zapraszam do recenzji „Królowej”.
Streamingowy gigant kontynuuje rozwój polskich produkcji, których katalog systematycznie się powiększa, dostarczając coraz bardziej specyficznych opowieści. Od pierwszej zapowiedzi miniserial z Andrzejem Sewerynem w roli głównej budził niemałe emocje, a głośne nazwisko aktora, który w polskiej branży ma bardzo dobrą reputację, przyciągało uwagę. Po seansie jednak śmiało dochodzę do wniosku, że o żadnych kontrowersjach nie może być mowy. Na scenę polskich seriali wkroczyła nowa królowa.
Królowa Netflix (2022) recenzja serialu - Historia o drugiej szansie
Sylwester Bork to ceniony krawiec paryski, którego zdolności, wyczucie stylu i fach w ręku sprawiają, że cieszy się ogromnym uznaniem wśród swoich klientów. Za dnia ceniony specjalista, nocą przeistacza się w prawdziwą gwiazdę estrady – drag queen Lorettę, która od lat występuje, odznaczając się charyzmą i talentem. Mężczyzna planuje jednak przejście na emeryturę. Tuż po podjęciu decyzji o przeprowadzce otrzymuje list z Polski. Kontakt z nim nawiązała nieznana mu wnuczka, która prosi go o ogromną pomoc – Sylwester może okazać się jedyną szansą na zdrowie dla jej matki. Pomoc córce związana jednak będzie z powrotem do rodzinnego miasta, w którym bohater nie był od ponad 40 lat.
Silnym punktem miniserialu jest jego obsada. Co by nie mówić, od pierwszej do ostatniej sceny między bohaterami obserwujemy bardzo mocną chemię, dzięki czemu historia tylko zyskuje i dostarcza bardzo pozytywnych przeżyć – pomimo nieoczekiwanych podstaw, „Królowa” to w gruncie rzeczy prosta, przewidywalna i ciepła historia, która wielokrotnie zbyt idyllicznie przedstawia zastaną rzeczywistość, skupiając się na pokazaniu tylko dobrej strony postaci. Promocja Netflixa bazowała na prezentacji Andrzeja Seweryna w stroju drag queen, co miało nie tylko zwrócić uwagę widzów, ale i nieco zaszokować – za makijaż i całą przemianę odpowiadał Łukasz „Adelon” Rembas, który z zadaniem poradził sobie znakomicie. Loretta jest dostojna, robi ogromne wrażenie, a na scenie bryluje, nie byłaby jednak sobą, gdyby nie doświadczony aktor, który w wielu wywiadach przyznawał, że poprzez lata scenicznej kariery wielokrotnie miał okazję wcielić się w kobiety – nowa postać jest zwieńczeniem jego pracy, a charyzmę artysty dostrzega się w każdym jej spojrzeniu czy uśmiechu. Pomimo niezwykle poplątanej biografii Sylwestrowi naprawdę się kibicuje – jako pedantyczny, bardzo zadbany i żyjący na wysokim poziomie mężczyzna przesiąknięty zachodnią mentalnością ściera się ze społecznością jednego ze śląskich miasteczek, gdzie przed laty mieszkał. Co kierowało nim, że zdecydował się na tak ryzykowny krok, jak wyjazd za granicę i zbudowanie życia w całkowicie obcym miejscu?
U boku Seweryna występują Maria Peszek wcielająca się w społeczniczkę Wiolę oraz Julia Chętnicka, czyli serialowa wnuczka bohatera, która od początku elektryzuje pozytywną energią i nawiązuje bardzo dobry kontakt z dziadkiem. Ta marząca o karierze wizażystki młoda dziewczyna trochę utknęła w zapyziałej, małej miejscowości, ale skrywa jedną tajemnicę, przez którą jeszcze lepiej rozumiemy jej upór w pomocy matce i połączeniu rodziny. Zarówno młoda aktorka, jak i Peszek bardzo pasują do swoich bohaterek, grając matkę oraz córkę, które zrobiłyby dla siebie naprawdę wiele, choć życie ich nie oszczędza. „Królowa” jest przede wszystkim historią o rodzinie i jej poplątanych losach, o porozumieniu, do jakiego dochodzi pomimo lat rozłąki, wielu niedopowiedzeniach i braku rozmowy. Twórcy dają jasno do zrozumienia, że każdy zasługuje na odkupienie swoich win i drugą szansę.
Królowa Netflix (2022) recenzja serialu - Bajka dla dorosłych
Przez cztery odcinki recenzowanego miniserialu mkniemy poprzez scenariusz, którego tło fabularne w wielu elementach nawiązuje chociażby do takich produkcji jak „Billy Elliot”, „Dumni i wściekli” czy „Faceci w butach”. Recenzowana „Królowa” zestawia dwie dychotomiczne grupy – drag queens, mężczyzn dumnych ze swojego sposobu bycia i orientacji seksualnej, z tradycyjnie nastawionymi do życia mieszkańcami Śląska, którzy inność zamiatają pod dywan, nie komentują, odwracają wzrok lub atakują. Czy to mieszanka wybuchowa? Nie w oczach scenarzystów. Tutaj mamy do czynienia z niemal odrealnionym obrazem, pełnym naiwności, gdzie po wstępnych ustaleniach społeczności dochodzą do porozumienia, współpracują i razem odnoszą zwycięstwo. W idealnym świecie na pewno by tak było, lecz posunę się do śmiałego wniosku, że w obecnej Polsce nie doświadczymy aż tyle akceptacji, przynajmniej w niektórych regionach. Tę pewną naiwność, która bardzo mnie drażniła, można również dostrzec w pokazaniu dalszej części historii Izy oraz jej relacji z dwoma przyjacielami.
Próbę połączenia miesiąca dumy z Dniem Ojca w wykonaniu Netflixa uważam jak najbardziej za udaną. Oczywiście, „Królowa” pozostaje opowieścią prostą, do bólu łatwowierną i prezentującą problem bardzo pobieżnie, bez próby wywołania chociażby drobnego dyskomfortu u oglądających – w oczach scenarzystów Kacpra Wysockiego oraz Ottó Geir Borga świat jest na tyle pozytywnym miejscem, że nawet dwa diametralnie różniące się społeczeństwa mogą spotkać się w połowie drogi, nigdy nieobecny ojciec ma szansę odbudować relację z bliskimi, a proste, pojedyncze akcje zaprowadzą spokój w miasteczku, któremu doskwiera bieda, nieuchronne zamknięcie jedynego miejsca pracy w okolicy czy brak perspektyw.
Jeżeli jednak jesteście obecnie w takim nastroju, że potrzebujecie opowieści dających nadzieję, to najnowszy miniserial jest jak najbardziej dla Was. Mnie bardzo się podobało – były momenty wzruszenia przeplatane humorem, chemia między aktorami dostarczała wielu emocji, odcinki mijały w mgnieniu oka, zdecydowanie sprawdziłabym dalsze losy bohaterów. Pomimo przewidywalności powinniście dać szansę „Królowej”.
Atuty
- Bardzo pozytywna, rodzinna historia o drugiej szansie
- Nieoczekiwane zwroty akcji
- Kapitalna rola Andrzeja Seweryna,...
- … któremu dorównują Maria Peszek i Julia Chętnicka
Wady
- Czasami jest zbyt naiwnie
- Mam kilka zastrzeżeń do pewnych rozwiązań scenariuszowych
- Scenarzyści bardzo pobieżnie i delikatnie traktują problemy, które poruszają
Jeżeli preferujecie historie o pozytywnym wydźwięku to „Królowa” może być właśnie dla Was. Znakomita obsada nadrabia pewne braki scenariuszowe i sprawia, że cztery odcinki śledzi się z ogromną ciekawością. Serial to w gruncie rzeczy czuła i bardzo uważna opowieść o rodzinie, która otrzymuje drugą szansę.
Przeczytaj również
Komentarze (50)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych