Capcom Fighting Collection - recenzja i opinia o grze [PS5, PS4, XSX, XONE, PC, SWITCH]. Kapsuła czasu
Historia Capcom, to historia bijatyk, mimo iż stworzyli wiele rozmaitych gier to dla większości graczy ich logo zawsze będzie się kojarzyć z ćwierćkółkami i setkami godzin spędzonych na sprawdzeniu kto jest najlepszy na ringu. Gdy zapowiedziano recenzowany Capcom Fighting Collection, stwierdziłem: “Fantastycznie, kolejna składanka”, zamiast nowej odsłony dowolnego tytułu z listy...
Jednak gdy wraz z kolejnymi miesiącami zdradzano coraz więcej informacji oraz przedstawiono pełną listę, byłem mniej sceptyczny, a bardziej zaintrygowany. Wszystkie odsłony Darkstalkers? Red Earth? CyberBots? Pocket Fighter? Niech mnie, biorę, dla samego Super Gem Fighter i Warzard, w którego po raz pierwszy będzie dane zagrać legalnie.
Darkstalkers Collection +
W skład nowej, recenzowanej kolekcji wchodzi dziewięć bijatyk oraz jedna gra logiczno-zręcznościowa. Najwięcej zajmuje komplet gier z serii Darkstalkers, o której szefostwo Capcom pamięta za każdym razem gdy zleca nowy Crossover albo chce wyciągnąć od fanów trochę dodatkowej kasy za pośrednictwem figurki Morrigan. Teraz jest podobnie, jednak czuć, że lata “subtelnych” aluzji od fanów serii zostały zauważone. Mamy w Capcom Fighting Collection wszystkie wersje i wydania, jakie się ukazały - nawet dwie japońskie wersje “ulepszonego” Darkstalkers 3 czyli Vampire Hunter 2 oraz Vampire Savior 2, które nigdy nie opuściły granic Japonii. Jest to w końcu, w pełni kompletna kolekcja, którą można mieć bez potrzeby zabawy w importowanie. Fantastycznie, same gry nic się nie zestarzały, nawet jedynka mimo iż nie aż tak rozbudowana jak kolejne odsłony - nadal pozwala dobrze się bawić. Darkstalkers po za tym, że był poligonem doświadczalnym dla wielu pomysłów, pozostaje jedną z ciekawszych serii, a dzięki tej kolekcji można doświadczyć w pełni całej ewolucji.
Wielu graczy w końcu będzie miało okazję zrozumieć skąd się wzięły pewne postacie, znane z crossoverów oraz licznych gościnnych występów. Każda odsłona rządzi się swymi prawami, więc trzeba będzie poświęcić nieco czasu na poznanie postaci oraz rozmaitych technik i zagrywek. W kolekcji nie mogło oczywiście zabraknąć gry, która zaczęła to wszystko - Street Fighter, także jest na liście, w wersji “wszystko w jednym”. Hyper Street Fighter II: The Anniversary Edition to praktycznie “każda” wersja Street Fighter II w jednym. Wszystkie postacie we wszystkich wersjach. Można wybrać dowolną postać i to czy będziemy grać jak w zwykłą 2kę, Turbo czy Super Turbo. Dla fanów japońszczyzny, po raz pierwszy od wielu lat jest Cyberbots, które wreszcie doczekało się wydania poza Japonią, choć jest to wersja automatowa, co oznacza brak dodatkowych postaci z Saturna i PlayStation. Innymi słowy nie zagramy sobie Z-Gouki, czyli mechaniczną wersją Akumy. Szkoda, szczególnie, że Cyberbots to jeden z oryginalniejszych pomysłów na bijatykę tamtego okresu. Choć nie tak oryginalny jak WarZard, który po raz pierwszy można zagrać w pełni legalnie, bez uciekania się do emulacji lub zakupu automatu. RedEarth to praktycznie boss rush mode z elementami RPG.
Po wybraniu jednej z czterech postaci, walczymy z kolejnymi przeciwnikami, którzy nie są normalnie dostępne. Zdobywając punkty odblokowujemy nowe ciosy i zagrania, tak by po wbiciu kilku leveli mieć możliwość robienia superów oraz zadawania większych obrażeń. Na automatach była nawet opcja zapisu postępu w postaci kodu, która jest także i tutaj. Z oczywistych powodów mamy w Capcom Fighting Collection do czynienia z lekko zmodyfikowanym romem, można nawet ustawić sobie od razu wymaksowaną postać z pełnym garniturem ciosów oraz innych bajerów. Sama gra natomiast to specyficzne doświadczenie, to nie jest typowa bijatyka, to coś podobnego, ale zupełnie innego. Tylko kilka postaci do wyboru, które idealnie by pasowały do Darkstalkers i cała masa dziwacznych przeciwników. Jednak jest to jedno z najciekawszych doświadczeń, jeśli chodzi o tą kolekcję i jedyna gra z CPS3.
Rolling, rolling, rollback
Podobnie można powiedzieć o perełce tej recenzowanej kolekcji, czyli Pocket Fighter (Pokettoo Figghhtaaaaa!) który jest najbardziej perfidnym żartem w historii bijatyk stworzonych przez Capcom. Kilka postaci z różnych gier, narysowanych i animowanych w stylu Super Deformed z uproszczonym systemem Ulicznego wojownika oraz masą, ale to masą żarcików i nawiązań do historii Capcom. Każda arena ocieka niesamowitą ilością nawiązań i postaci z bijatyk i nie tylko. M. Bison zasuwający na nartach, DJ robiący drinki, czy Bulleta patrząca na lalkę Anity przez sklepową szybę. Można spędzić godziny na wyłapywaniu wszystkich smaczków, zamiast toczyć pojedynki. Te natomiast to czyste złoto absurdu i jajcarstwa. Combosy robi się w zasadzie wciskając przyciski w odpowiedniej sekwencji, w zależności od której nasza postać zamienia się w inną. Chun Li robiąc jedno combo staje się Jun z Star Gladiator, lub Jill z Resident Evil. Jedno combo kończy się zmianą w uczennicę wręczającą list miłosny, gdy trafimy jest zabawne wykończenie, gdy nie, Chun Li staje we łzach za odrzucenie jej uczuć. Jest tego więcej, polecam każdemu sprawdzić to w akcji.
Sama walka opiera się także na zbieraniu kryształów (nawiązanie do Super Gem Fighter), które wypadają ze skrzynek oraz przeciwnika po wlepieniu mu kilku ciosów. Urocza, piękna, genialna w swojej prostocie. Jedyny minus to fakt, że nie ma tutaj trybów z wersji konsolowych, ale to można powiedzieć w zasadzie o każdej grze z kolekcji. Trochę szkoda, że poza umieszczeniem romów z obu regionów nie udało się w Capcom Fighting Collection upchnąć wersji domowych. Byłoby to znakomite uzupełnienie tej kolekcji. Na koniec zostawiłem ostatnią grę, czyli Super Gem Fighter Mini Mix, będący nie bijatyką jak nazwa kolekcji sugeruje, a wariacją na temat Tetrisa, Puyo-Puyo i wszystkich innych mutacji tego gatunku tylko z domieszką klimatów bijatyk. Spoko gierka, lepiej by było dać inną bijatykę, ale jako odskocznia od kręcenia pół-kołek i ćwierć-kółek na padzie jest idealna. Szczególnie w trybie dla dwóch graczy.
Nie sposób nie wspomnieć w recenzji Capcom Fighting Collection, że każda z gier, poza Super Gem Fighter Mini Mix, ma opcję grania po sieci w oparciu o rollback netcode, którego popularyzację i coraz lepszą implementację zawdzięczamy Arc oraz ich genialnego Guilty Gear Strive. Nie jest to jakość tego co dało Nam GGS, ale jest bardzo dobrze. Pod warunkiem, że znajdziemy graczy do danego tytułu. Potyczki w Darkstalkers były bezproblemowe, podobnie jak w inne tytuły, choć do Cyberbots było trudno wyszukać przeciwników, podobnie jak Red Earth. Dobrą opcją jest możliwość zaznaczenia gier, w które chcemy pograć po sieci, i gdy tylko znajdzie się przeciwnik - automatycznie wskakujemy do konkretnej gry. Świetne rozwiązanie, szczególnie biorąc pod uwagę ilość gier oraz ich popularność. Czekając na połączenie można odpalić tryb treningowy, który tutaj jest lekko zmodyfikowanym trybem dla dwóch graczy z bardzo podstawowymi opcjami. Nie uświadczymy żadnych zadań czy samouczków, jedynie kilka podstawowych opcji i lista ciosów, chętni poznania niuansów systemów w Darkstalkers czy RedEarh będą zmuszeni do odpalenia poradników online. Szkoda, ale lepsze to niż nic, choć skoro ingerowano w romy, można było dodać kilka linijek kodu ekstra lub choćby dodać poradniki. Zamiast tego mamy galerię ze sporą, ale nie szokująca ilością ilustracji z gier oraz ścieżkami dźwiękowymi. Miły dodatek, który nikogo nie przyprawi o szybsze bicie serca, szczególnie w dzisiejszych czasach i dostępu do internetu. Po raz kolejny wspomnę, że można było spokojnie dodać ISO wersji konsolowych, nawet choćby dla trybów treningowych jak i dla samej idei archiwizacji.
Żetonów pełna kieszeń
Recenzując Capcom Fighting Collection niestety trzeba poruszyć kwestię ceny, która niska nie jest. Można, nawet powinno się docenić, że Capcom po tylu latach raczył udostępnić RedEarth i kilka innych gier, jak choćby tylko japońskie wersje Darkstalkers, jednak nie licząc rollbacku to trochę mało za cenę tej kolekcji. Fani Darkstalkers i tak kupią, szczególnie ze względu na kod sieciowy, reszta gier ma swoich fanów i z pewnością zasługuje na sprawdzenie oraz poznanie. Jednak nie oszukujmy się, to tylko romy z kilkoma dodatkami, i opcją grania po sieci. Coś co od lat fani robią na własny użytek. Czy będzie z kim grać za tydzień, miesiąc? Prawdopodobnie. Jednak nie ma co się oszukiwać, to nie są nowe gry, tylko kompilacja tytułów, które mają często więcej lat niż wielu potencjalnych konsumentów.
Osoby, które grały i dobrze wspominają, wiedzą na co się piszą. Nowi gracze zobaczą pixel art i pomyślą, że to jakieś indyki. Brak opcji wprowadzających, boli, podobnie jak brak wersji domowych. Jest dobrze, ale za tą cenę powinno się oczekiwać więcej. Nawet filtry graficzne nie mają sensownych nazw, ani podglądu. Z drugiej strony, to są naprawdę dobre gry zasługujące na coś więcej niż minimalny wysiłek. Jeśli chcecie sprawdzić się w rozgrywkach sieciowych, to lepiej kupić Capcom Fighting Collection na premierę, póki temat jest gorący. Jeśli nie zależy Wam na tym, można spokojnie poczekać na obniżkę, gdyż niezależnie ile egzemplarzy zejdzie, nowych odsłon wielu z tych gier raczej nie zobaczymy…
Autor recenzji - Konsolite
Ocena - recenzja gry Capcom Fighting Collection
Atuty
- Wszystkie części Darkstalkers
- Pocket Fighter
- rollback netcode
Wady
- "Czyste” romy
- Brak wersji domowych
- Cena (179 złotych)
Fantastyczna kolekcja dla fanów złotego okresu Capcom, dzięki rollbackowi te bijatyki zyskują drugie życie w sieci. Pozycja godna zainteresowania dla wszystkich ciekawych historii, oraz jak nieszablonowe pomysły mieli kiedyś Japończycy. Mogło być lepiej, ale tragedii nie ma. Darkstalkers are not dead?
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych