Za duży na bajki (2022) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Ale z gier się nie wyrasta!
Walduś jest młodym chłopcem marzącym o karierze e-sportowca. Cały wolny czas poświęca na granie z kolegami, albo jeżdżenie po turniejach. Jego mama wspiera pasję syna, lecz kiedy z powodu choroby zmuszona zostaje do spędzenia paru dni w szpitalu, opiekę nad chłopakiem przejmuje zwariowana ciotka. A to tylko pierwszy z wielu problemów, którym będzie musiał stawić czoła.
Przyznam, że film Kristoffera Rusa nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Główny bohater to lubiący gry ponad wszystko dzieciak z nadwagą, turniej, w którym bierze akurat udział mieści się w jakiejś małej, zadymionej, ciemnej norze. Pomyślałem sobie, że to na pewno kolejny film szydzący z naszego hobby, a Walduś zmężnieje i zacznie odnosić sukcesy życiowe dopiero, kiedy zrezygnuje z siedzenia przed monitorem. Jeśli po pierwszych minutach filmu i Ty miałeś podobne wrażenie i być może wyłączyłeś go wręcz, to gorliwie zachęcam aby dać mu drugą szansę. "Za duży na bajki" to bardzo ciepła i przy tym zabawna opowieść o przyjaźni i dojrzewaniu. Absolutnie warta obejrzenia, czy to samemu, czy z dziećmi. I nie portretuje graczy jako totalnych przegrywów – to w sumie też ważne!
Za duży na bajki (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Dziecięca optyka
Ciocia Waldusia (Maciej Karaś), Mariola (Dorota Kolak) zawsze była raczej ruchliwą osobą i uważa, że to grzech aby chłopak w tym wieku (na oko piąta, może szósta klasa podstawówki) był tak niesamodzielny i pozbawiony energii. Ciężko jednak aby mogło być inaczej, kiedy jego mama (Karolina Gruszka) tak panicznie się o niego martwi, że nawet nie pozwala mu samemu pójść do szkoły, bo musiałby - o zgrozo - przejść samodzielnie przez ulicę. Ciocia bierze go więc w obroty, co zupełnie mu się nie podoba. Jakby tego było mało, musi znaleźć jeszcze jednego gracza do swojej drużyny, a jego serce zaczyna mocniej bić na widok jednej nowej koleżanki (Amelia Fijałkowska).
W niektórych momentach "Za stary na bajki" może się kojarzyć z francuskim "Mikołajkiem". Dzieciaki - szczególnie Walduś i jego najlepszy przyjaciel, Staszek (Patryk Siemek) - mają bardzo podstawowe pojęcie o życiu i jego mechanizmach, więc wnioski do których dochodzą potrafią brzmieć mocno niedorzecznie. Powtarzają też – z raczej zabawnym efektem - frazy zasłyszane od swoich rodziców, a miejscami również całkiem nieźle ściemniają. Zwłaszcza ta ostatnia cecha skutkuje jedną bardzo zabawną sceną, ekhem, akcji z udziałem naszego głównego bohatera i trzech rosłych łobuzów. Możliwość ponownego spojrzenia na świat oczami dziecka to piękna sprawa, a twórcy filmu w mistrzowski sposób nam to umożliwiają.
Za duży na bajki (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Łapie za serce i gra na nostalgii widza
Jednak dzisiejszy film to nie tylko dziecinada i śmiech. To również chwytające za serce sceny z dojrzewania młodego człowieka. Na przestrzeni niecałych dwóch godzin Walduś będzie musiał zmierzyć się z wieloma trudnymi sytuacjami, które zmienią go jako człowieka. Niektóre z nich są bardzo życiowe i czekają właściwie każdego, dzięki czemu bardzo łatwo jest sympatyzować z sytuacją chłopaka, lecz część, a zwłaszcza jeden konkretny moment, o którym nie będę się tu szczegółowo rozpisywał, wziął mnie zupełnie z zaskoczenia i prawdziwie poruszył. Nie wiem jak reżyser wydobył z debiutującego na ekranie Maćka Karasia tak niesamowicie prawdziwe emocje, ale sam ścisnąłem się w środku, kiedy kamera nieustępliwie trzymała ujęcie jego pogrążającej się w smutku twarzy. Później na epizod pojawia się również niezastąpiony Andrzej Grabowski jako dziadek Waldka i temat jest kontynuowany równie sprawnie.
Zdjęcia do filmu powstawały głównie na warszawskim Grochowie i przyznać trzeba, że twórcom udało się zlokalizować bardzo malownicze osiedle, otwarte i zielone, a jednocześnie sprawiające wrażenie jakby odseparowanego od reszty świata i bezpiecznego. Oglądając jak chłopaki siedzą na powietrzu, łapałem się na tym, że wracam pamięcią do czasów własnej młodości - jazda na rowerze po podwórku, mama krzycząca z okna żeby nie znikać jej z oczu, tajna baza z gałęzi i co jeszcze. Do tego całość jest bardzo żywo pokolorowana, przeważają ciepłe kolory, dodatkowo podgrzane żółtym światłem słonecznym. Mroczniej robi się wyłącznie wtedy, kiedy reżyser chce nam pokazać, że Waldek się boi - jak wtedy, kiedy jedzie sam autobusem, kiedy jest już ciemno. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, jak klimatycznym miejscem może być wnętrze komunikacji miejskiej.
"Za duży na bajki" to tak naprawdę nie jest film o graniu. Jasne, gry komputerowe są istotnym elementem życia głównego bohatera, ale tak naprawdę jest to film o przyjaźni i dorastaniu. Pod koniec Waldek żegna się z widzami mówiąc, że w ostatnim czasie miał na głowie bardzo wiele, musiał przepracować kilka trudnych, mrocznych wręcz spraw, lecz dzięki otaczającym go ludziom - rodzinie i przyjaciołom - udało się ze wszystkim poradzić. Był taki moment, kiedy czekałem już żeby film się skończył, być może ze względu na mocno jeszcze podstawowe umiejętności młodych aktorów, a być może ponieważ kilka elementów historii sprawiło wrażenie deczko naciąganych, lecz ostatecznie był to naprawdę bardzo sympatyczny, ciepły, zabawny film dla całej rodziny. Więcej takich poproszę.
Atuty
- Kolorowe, sielankowe wręcz zdjęcia;
- Humor - zarówno w dialogach, jak i ten wizualny;
- Pięknie przedstawia przyjaźń oczami dziecka;
- Młodzi aktorzy spisują się bardzo dobrze jak na swój wiek;
- Ciocia Mariola.
Wady
- Kilka mało wiarygodnych rozwiązań scenariusza;
- Bliżej końca wytraca odrobinę tempo.
"Za duży na bajki" to bardzo sympatyczne kino młodzieżowe przedstawiające świat oczami dziecka. Zabawny i uroczy film z grami w tle, z zaskakująco udaną rolą debiutującego na ekranie Macieja Karasia.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych