Powtórka (2022) – recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Kolejny, taśmowo robiony kryminał
Ciało młodej kobiety zostaje znalezione na posesji byłej policjantki, Manueli „Pipy” Pelari. Choć wyprowadziła się z miasta aby uciec przed przemocą, odnaleźć trochę ciszy i spokoju, kłopoty same ją znalazły, a jej policyjny umysł nie pozwala jej pozostawić sprawy nierozwiązanej.
To już trzecia część przygód policjantki Pipy. W 2018 pierwsza część, „Zaginiona”, na podstawie książki Florenci Etcheves zebrała raczej kiepskie noty, ale najwyraźniej jak na wynik kina regionalnego, oglądalność miała na tyle dużą, że Netflix dał zielone światło dla kontynuacji. I tak oto w 2020 na platformę wskoczył równie nijaki „Domysł”. Raz jeszcze publiczność nie była przesadnie rozentuzjazmowana i raz jeszcze Netflix się tym zupełnie nie przejął (a dobre seriale kasują jak popadnie!), więc w ofercie platformy kilka dni temu pojawiła się „Powtórka”. Zabawny to tytuł, ponieważ pięknie przepowiada jak film zapewne poradzi sobie z widownią. Oryginalny, argentyński tytuł to po prostu „Pipa”, od przydomka głównej bohaterki. Nie wiem po co było go zmieniać. Nie wiem też po co twórcy filmu zrobili wiele rzeczy, więc może jednak jest to odpowiedni tytuł?
Powtórka (2022) – recenzja filmu [Netflix]. Za dużo grzybków w jeden barszcz
Nad scenariuszem filmu pracowały trzy osoby – autorka książek o Pipie, reżyser dzisiejszego filmu, Alejandro Montiel, oraz Mili Roque Pitt, która jest tu również producentką. Trudno mi powiedzieć, co mogło się dziać za kulisami produkcji, ale efekt końcowy sprawia wrażenie jakby scenarzyści kłócili się między sobą, co powinno się w filmie znaleźć, a co nie. Ewentualnie nakręcili drugie tyle materiału i trzeba było wyciąć pół filmu żeby zmieścić się w dwóch godzinach, które dostali. Jakby nie było, fabuła filmu jest niesamowicie porwana i nieskoncentrowana. Prócz głównego śledztwa są jeszcze bardziej związane z morderstwem wątki, jak polityka, czy romans pewnej młodej pary, jak i kompletnie niezwiązane z niczym, teoretycznie nadające kolorytu tematy rasizmu i policyjnego zepsucia.
Możliwe, że wątki te łączyły się oryginalnie z główną nitką fabularną w organiczny, ciekawy sposób, lecz to co dostaliśmy w końcowym produkcie wygląda jak najzwyklejsza w świecie zapchajdziura. Jeszcze pół biedy, kiedy dostajemy nieciekawą, ale przynajmniej zakończoną historię, tymczasem kilka nitek fabuły nigdy nie znajduje żadnego zakończenia, ostatecznie nie służąc absolutnie niczemu. A przecież film trwa dwie godziny, było z czego odchudzać. Gdyby wyciąć wątek walczących o sprawiedliwość rdzennych Argentyńczyków, film miałby lepsze tempo i był choć odrobinę bardziej spójny.
Niepotrzebny natłok niedopieszczonych wątków pobocznych to nie jedyny problem filmu Montiela. Ktoś pokpił również zupełnie sprawę montażu. Scenom kompletnie brakuje kierunku, pozbawione są napięcia. Odpowiedzialna za pocięcie filmu Flor Efron – która pracowała wcześniej na przykład nad „Zjawą” z DiCaprio, choć była tam tylko częścią większej ekipy – tnie sceny akcji tuż przed krytycznymi momentami, przeskakując czasami całe metry, albo wręcz lokacje dalej, po czym wraca do głównego tematu aby pokazać rezultat akcji, której nie zobaczyliśmy – wszystkow obrębie paru sekund. Nie wiem czy starała się ratować sceny zepsute w trakcie kręcenia, czy o co chodzi, ale ostateczny efekt jest taki, że widz zamiast napięcia czuje dezorientację, a czasami wręcz irytację. Nie pomaga też przedziwny montaż dźwięku, akcentujący momenty, w których nic się nie dzieje, a siedzący cicho, kiedy przydałaby się jakaś eskalacja.
Powtórka (2022) – recenzja filmu [Netflix]. Ładnie brzmi i wygląda
Co ciekawe, muzyka, jako swój własny, odrębny byt, potrafi zaintrygować. Długie, niepokojące szumy, oldskulowe dźwięki syntezatorów i trudne do sprecyzowania stukanie, dzwonienie i plumkanie kojarzą się trochę z serialami kryminalnymi w stylu „Kryminalnych Zagadek” połączonych z Vangelisem. Zdaję sobie sprawę, że przyrównywanie tak utytułowanego kompozytora ze ścieżką dźwiękową „Powtórki” to niemalże grzech, ale takie właśnie miałem pierwsze skojarzenie, kiedy usłyszałem te elektroniczne dźwięki. Choć oczywiście nie ma tutaj mowy o choćby podobnej jakości tego co słyszymy.
Bardzo ładnie prezentują się również zdjęcia. Krajobraz pozamiejskiej Argentyny jest cudownie malowniczy, z wielkimi czerwonymi skałami, masą zieleni, ale również terenami bardziej pustynnymi, gołymi. Twórcy wiedzą, że kręcą w pięknych okolicznościach przyrody, więc kolorystyka podkręcona jest naprawdę ostro. Barwy aż do przesady biją widza po oczach, co z jednej strony wygląda pięknie (choć mało realistycznie), z drugiej to dosyć zabawne, kiedy akcja zabiera nas nagle do nocnego klubu, czy innego wypełnionego neonami pubu i widzimy, że te sztuczne światła wcale nie są jakoś bardziej jaskrawe, od tego, co przed chwilą widzieliśmy na zewnątrz.
„Powtórka” to film, który zapomina, że nie jest książką. Przeładowany wątkami, pocięty i nieskoncentrowany do tego stopnia, że po obejrzeniu połowy filmu wciąż nie byłem pewien, o co tu właściwie chodzi – czy mam tu romans, thriller polityczny, proste śledztwo w sprawie morderstwa, czy walkę o godne traktowanie rdzennych Argentyńczyków. Utalentowany scenarzysta połączyłby wszystkie te wątki w jedną, zgrabną całość. Tu jednak zabrakło jego obecności. Wcielająca się w Pipę Luisana Lopilato czuje się pewnie w skórze swojej bohaterki – w końcu to już ich trzeci film – nadając odrobinę głębi emocjonalnej kolejnym wydarzeniom, starając się być przede wszystkim dobrą matką, ale również po prostu dobrym człowiekiem. Reszta obsady natomiast klasyfikuje się gdzieś na skali od „może być” do „kompletnie przerysowany”. Zwłaszcza lokalni policjanci zdają się być bardziej karykaturami, niż ludźmi z krwi i kości. W dzisiejszych czasach tak byle jaka produkcja nie powinna była zostać przepuszczona przez studyjne sito. Szanujmy swój czas. „Powtórka” nie jest stricte złym filmem. Jest po prostu słaba, a to nawet gorzej - nawet pośmiać się nie ma z czego.
Atuty
- Luisana Lopilato;
- Niezła, choć niewykorzystana należycie muzyka;
- Ładnie pokolorowany.
Wady
- Ślamazarne tempo;
- Za dużo wątków, do kompletu często urwanych w połowie;
- Miejscami karykaturalne aktorstwo;
- Okropny montaż;
- Byle jaki finał;
- Czemu miał służyć wątek rdzennych Argentyńczyków?
„Powtórka” to kolejny nijaki thriller bez pomysłu. Nijaki scenariusz tylko dodatkowo drażni przez kiepski montaż. Jedynie główna bohaterka, ładne zdjęcia i niezła ścieżka dźwiękowa w jakikolwiek sposób go ratują, ale sympatyczne obrazki to trochę za mało żeby poświęcić dwie godziny na seans.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych