The Last of Us Part I - recenzja i opinia o grze [PS5]. Jesteście na to gotowi
Siadając do tekstu z The Last of Us Part II nie wiedziałem do końca, jak przekazać te wszystkie buzujące we mnie emocje. Wtedy też wspomniałem, że „nie jesteście na to gotowi”. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdy ponownie ukończyłem The Last of Us. Produkcja nie zaskakuje, ale ponownie pozwala z przyjemnością zapoznać się z historią Joela i Ellie. Czy jednak warto sięgać po The Last of Us Part I? Przeczytajcie naszą recenzję.
Naughty Dog to jeden z brylantów w koronie PlayStation Studios. Deweloperzy dostarczają na rynek znakomite gry, tytuły wywołujące poruszenie, o których nie można już zapomnieć. Pierwszy The Last of Us zachwycił graczy na PS3, ale mogliśmy już zagrać w remaster na PS4, by w międzyczasie zadebiutowała kontynuacja – Part II to dla mnie nieustannie jedna z najlepszych gier poprzedniej generacji. Teraz jednak za sprawą „wersji zbudowanej dla PS5” miałem okazję ponownie zagrać w pierwsze The Last of Us i było to ciekawe doświadczenie biorąc pod uwagę wydarzenia z Part II.
The Last of Us Part I dodaje ciekawy kontekst do The Last of Us Part II
Nasze recenzje przygody Joela i Ellie mogliście już przeczytać w czasach siódmej i ósmej generacji, ale pierwszy raz mamy okazję powrócić do historii już po znajomości wydarzeń z The Last of Us Part II. Daje to interesującą perspektywę, bo choć najnowsza edycja znanej przygody nie oferuje żadnych fabularnych nowości, to jednak ciekawie się patrzy na budowę relacji pomiędzy bohaterami, pierwsze spotkanie z Tommym, poznanie jego historii i oczywiście z większym zainteresowaniem obserwuje się decyzje Joela. Główny bohater odegrał ważną rolę w historii ludzkości i właśnie z tej perspektywy z zaintrygowaniem przyglądałem się jego ruchom. Czy przemyślenia byłyby inne w zwykłym The Last of Us czy The Last of Us Remastered? Zdecydowanie nie. Musicie wiedzieć, że każda z trzech wersji (PS3, PS4, PS5) oferuje identyczną, równie dobrą i na swój sposób smutną opowieść.
Jeśli wcześniej nie mieliście okazji, to na pewno warto wspomnieć, że The Last of Us Part I opowiada historię Joela, który na samym początku opowieści przeżywa tragedię, która jest jednocześnie początkiem pandemii. Świat staje na głowie, ludzie szaleją i zaczynają wpadać w dziką furię zabijając wszystkich na swojej drodze – Outbreak Day wydarzył się 26-27 września (w zależności od strefy czasowej) 2013 roku i wydarzenie to zmieniło wszystko. Ludzie zaczynają walczyć o przetrwanie, zarażone bestie mutują, przejmują kolejne tereny, a na domiar złego ocaleni pokazują swoje najgorsze oblicza. W całym tym szaleństwie Joel otrzymuje bardzo nietypowe zadanie – musi dostarczyć w wyznaczone miejsce małą dziewczynkę, ale szybko okazuje się, że tak naprawdę cała ta przygoda ma drugie lub nawet trzecie dno – choć o tym dowiemy się dopiero pod koniec wydarzeń lub nawet po zapoznaniu się z The Last of Us Part II.
I to właśnie z perspektywy osoby, która doświadczyła The Last of Us Part II w bardzo ciekawy sposób patrzy się na The Last of Us Part I. Joel w kilku miejscach nie jest do końca szczery z Ellie i otrzymujemy bardzo interesujące spojrzenie na wydarzenia z drugiej części małej serii. Już wcześniej miałem wrażenie, że deweloperzy próbowali nam bardzo dobitnie pokazać, że działania „ojca PlayStation” nie były jednowymiarowe, a konsekwencje są odczuwalne. Dobrze także powrócić do tej przygody przed przyszłorocznym serialem „The Last of Us”, bo choć Neil Druckmann i Craig Mazin postanowili wziąć na warsztat pierwszą część gry, to jednak w kilku miejscach twórcy chcą zaskoczyć i zapewnić dodatkowe atrakcje dla fanów dzieła Naughty Dog. W grze właśnie debiutującej na PS5 nie możemy liczyć na żadne fabularne nowości – twórcy podobno zmienili model „losowego lekarza” na postać „ojca Abby” z The Last of Us Part II, ale szczerze mówiąc? I tak go nie zobaczycie, bo jak wiadomo pojawia się on w jednej scenie, a Joel nie ma za dużo czasu, by przyglądać się jego postaci – ten i tak jest ubrany w strój chirurga.
Pod względem opowieści The Last of Us Part I nie różni się od The Last of Us Remastered i The Last of Us, więc jeśli poznaliście tę opowieść wcześniej (na PS3 lub PS4) i nie czujecie wewnętrznej potrzeby, by zagrać w ładniejszą przygodę – to nie jest produkcja dla Was. Naughty Dog i Sony celują w nowych odbiorców lub graczy, którzy chcą przeżyć tę opowieść jeszcze raz i to w zdecydowanie najlepszych warunkach.
The Last of Us Part I zapewnia znany gameplay z pewnymi dodatkami
Włączając recenzowany The Last of Us Part I byłem ciekaw, jak z dzisiejszej perspektywy prezentuje się gameplay. Jak wiadomo założenia nie zostały tutaj w żaden sposób zmienione – nadal Joel i Ellie podróżują od lokacji do lokacji, gdzie napotykają na grupy ludzi lub zarażonych. W trakcie gry możemy unikać kłopotów, ale często jedyną możliwą opcją jest wybicie wszystkich przeciwników. Naughty Dog zadbało o szereg nowych animacji, jednak Joel i Ellie wciąż poruszają się znacznie sztywniej od postaci z The Last of Us Part II – twórcy nie przygotowali nowych ruchów pokroju rzucania się na ziemię, czołgania lub dynamicznego przewracania się z pleców na brzuch. W samej rozgrywce ponownie mamy okazję korzystać z drabin, desek ustawianych przykładowo pomiędzy budynkami, prowizorycznych tratw lub przyciągamy śmietniki, by wspiąć się do okna.
Podstawy nie zostały zmienione, jednak autorzy wykorzystali menu ekwipunku z The Last of Us Part II – teraz znacznie lepiej wygląda system tworzenia apteczek lub bomb. Naughty Dog przeniosło także z Part II do Part I wszystkie animacje ulepszania broni, więc teraz zbierając śrubki i chcąc zwiększyć magazynek pistoletu lub zmniejszyć odrzut strzelby obserwujemy materiały, które zostały przygotowane dla gry debiutującej pierwszy raz na PlayStation 4. W trakcie rozgrywki w The Last of Us Part I nie zobaczycie, by Joel wykonywał nowe ruchy, ale z łatwością dostrzeżecie znacznie mądrzejsze działanie SI. Naughty Dog wykorzystało współczesną technologię, by działania sztucznej inteligencji nie były tak łatwe do przewidzenia – w wersji na PS3 rywale zawsze poruszali się według określonego schematu, a teraz od czasu do czasu zostaniecie zaskoczeni tym, jak zarażeni lub ocaleni się poruszają. Walka również czerpie garściami z „Dwójki”, ponieważ starcia na bliskim kontakcie wyglądają i działają teraz znacznie lepiej – choć pod koniec często napotykałem na błędną animację, podczas której Ellie wskakuje na „powietrze”, by z ukrycia zabić przeciwnika.
Naughty Dog zadbało także o kilka wyraźniejszych dodatków, które jednak otrzymacie dopiero po pierwszym ukończeniu gry. W recenzowanym The Last of Us Part I możemy obserwować opowieść za pomocą różnych filtrów i przykładowo włączycie wariant 8 bitów, migreny (biało-czerwone kolory), grę w wersji z 1960 roku, a nawet sprawicie, że Joel i Ellie będą truposzami. Deweloperzy zdecydowali się także zabawić i za pomocą zdobywanych w grze punktów odblokowujemy nowe stroje dla Joela i Ellie – dziewczyna może założyć koszulki prezentujące bohaterów z innych gier PlayStation Studios. W tytule możemy także dostosować wygląd broni czy też założyć inne plecaki. W przypadku znacznie większych nowości muszę na pewno wspomnieć o trybie dla entuzjastów speedrunów – teraz mierzymy się ze znajomymi, a podczas zabawy pojawia się opcja dzielenia wyników na rozdziały czy też fragmenty opowieści. Najwięksi entuzjaści IP mogą nawet sprawdzić swoje zdolności podczas permanentnej śmierci – choć będzie to jazda wyłącznie dla prawdziwych hardcorowców. Pewną ciekawostką na pewno jest fakt, że autorzy postanowili porozrzucać w innych miejscach znajdzki, więc platyna będzie wymagać od graczy odpowiedniego zapoznania się z każdym fragmentem gry. Twórcy dodatkowo przygotowali gigantyczne opcje dostępności, by z The Last of Us Part I mogli zapoznać się kolejni gracze – studio stworzyło dodatkowe tryby czy też ułatwienia rozgrywki związane ze sterowaniem, powiększaniem i pomocami wzrokowymi, chorobą lokomocyjną, nawigowaniem i pokonywaniem przeszkód, zmianą tekstu na mowę (+ wskazówki dźwiękowe), a dodatkowo możemy włączyć pomoce w walce.
W The Last of Us Part I znajduje się również dodatek Left Behind, który pozwala poznać wydarzenia przed The Last of Us, jednak obie historie poznacie w około 13-16 godzin. Studio jednak nie zdecydowało się na dorzucenie do pakietu Frakcji, które mają zadebiutować w przyszłym roku w ramach samodzielnej produkcji. Jeśli więc nie zamierzacie mierzyć się z kolejnymi rekordami, to po 15 godzinach możecie już nigdy nie wrócić do tej przygody... Choć na pewno warto wspomnieć, że tytuł oferuje Nową Grę+, możliwość włączenia poszczególnych rozdziałów, a nawet wybranych starć – polecam pobawić się trochę opcjami dostosowania wyzwań, ponieważ autorzy zadbali o kilka opcji... A dla najbardziej doświadczonych graczy istnieje poziom trudności „brutalna rzeczywistość”, to najtrudniejsze i najbardziej realistyczne wyzwanie (bez HUD-a, bez nasłuchiwania) i nawet w tej sytuacji możemy włączyć permanentną śmierć i sprawdzić swoje umiejętności w speedrunie.
The Last of Us Part I wygląda jak The Last of Us Part II
The Last of Us Part I pod względem rozgrywki oferuje jednak bardzo znane wrażenia, więc jeśli lata temu narzekaliście na noszenie drabiny, nie mieliście siły chować się po kątach przed klikaczami lub po prostu ta opowieść Was nie pochłonęła – tutaj otrzymacie identyczne doświadczenie. Jeśli jednak znajdujecie się w gronie graczy, którzy zakochali się w oryginalne, to zupełnie odświeżona produkcja może Was pod wieloma względami oczarować.
Bohaterowie The Last of Us Part I wyglądają na starszych względem odpowiedników z The Last of Us, ponieważ deweloperzy chcieli upodobnić postacie do tych z „Dwójki” – w wielu przypadkach są to te same modele. Miałem okazję bardzo dokładnie sprawdzać bohaterów Part I i Part II, więc mogę potwierdzić, że część postaci zostało dosłownie przeniesionych. Ma to oczywiście zapewnić pewną spójność, ponieważ nie jest sekretem, że The Last of Us Part I ma trafić do nowego grona, które nie miało jeszcze okazji zagrać w The Last of Us Part II, a dzięki podjętym decyzjom autorzy postawili na bardziej spójny projekt.
W The Last of Us Part I zobaczycie dopracowane lokacje, które pozytywnie wpływają na rozgrywkę – podobnie zresztą jak pięknie przebijające się przez miejscówki słońce, drobne szczątki pyłków wirujących w powietrzu, poruszające się liście rzucane przez wiatr lub reagujące na ciężar ciała samochody. Pod wieloma względami najnowsza produkcja Naughty Dog wygląda znacznie lepiej względem The Last of Us i The Last of Us Remastered, jednak trudno mi nie odnieść wrażenia, że Part I czerpie garściami z Part II. Deweloperzy w wielu miejscach wykorzystali elementy przygotowane dla produkcji z PlayStation 4 i zaadaptowali je dla najnowszego wydania. Wielką pracę twórców można dostrzec szczególnie w przypadku animacji twarzy – w kilku momentach opowieści widzimy, jak Ellie jest zraniona wypowiedzianymi słowami lub wstrząśnięta wydarzeniami i wygląda to znacznie lepiej względem poprzednich edycji. Autorzy skorzystali z wcześniej opracowanych nagrań, jednak dopiero teraz mogli je wykorzystać, by zadbać o delikatne ruchy oczu lub ust nadające całości odpowiedniego wyrazu. Te detale są widoczne w wielu momentach i nadają całej opowieści autentyczności.
Udoskonalona oprawa to jedno, jednak wyjątkowe wrażenie potrafi zrobić dźwięk, ponieważ The Last of Us Part I wykorzystuje Tempest Engine. Propozycja przygotowana dla PlayStation 5 sprawia, że doskonale usłyszycie, jak porusza się nacierający w Waszą stronę klikacz – autorzy dopracowali przestrzenność, by zaoferować graczom lepsze wrażenia. To naprawdę działa... Szczególnie podczas akcji, gdy Joel jest ranny, gdzieś w tle czai się dwóch zarażonych, a my musimy nasłuchiwać ich kolejnych kroków, by dowiedzieć się, czy już teraz mamy uciekać.
Twórcy nie zapomnieli także wykorzystać możliwości kontrolera DualSense, więc podczas strzelania poczujecie opór adaptacyjnych triggerów, ale ponownie znacznie większe wrażenie wywołały u mnie haptyczne wibracje – tutaj poczujecie nawet spadające krople deszczu. Deweloperzy pozwalają dostosować wszystkie efekty pada, ale zdecydowanie polecam pozostawić intensywność wibracji, by móc poczuć rozgrywkę... To naprawdę przyjemne doświadczenie. Ciekawą opcją jest również zmiana mowy na wibrację – włączając tę funkcję poczujecie dodatkowe drgania podczas odtwarzania dialogów.
The Last of Us Part I otrzymało na PS5 dwa główne tryby wyświetlania rozgrywki – wydajność (dynamiczne 4K lub 1440p z docelowym 60 fps) lub wierność (4K z docelowym 30 fps). Sporo oczywiście zależy od posiadanego sprzętu, ponieważ produkcja wspiera także wariant „nieograniczonej liczby klatek na sekundę” i mając telewizor obsługujący HFR (High Frame Rate) oraz VRR (Variable Refresh Rate) możemy liczyć na rozgrywkę w nawet 120 klatkach. Ja podczas całej opowieści postawiłem na stałe 60 klatek na sekundę, bo nawet w takiej sytuacji opowieść Ellie i Joela wygląda pięknie. Wróciłem do produkcji już 11 razy i pewnie zrobię to jeszcze wielokrotnie – czy to za sprawą wersji na PC, może w przyszłości na Steam Decku, a pewnie także na PS5. Tytuł może nie oferuje już tak dużych emocji jak w przypadku pierwszych trzech podejść, jednak jak wcześniej wspomniałem: teraz otrzymujemy ciekawy kontekst związany z wydarzeniami z The Last of Us Part II.
Czy warto sięgnąć po The Last of Us Part I? I tak i nie...
Świat się zmienia, a Sony nie myśli wyłącznie o wieloletnich fanach PlayStation i ten remake jest tego najlepszym potwierdzeniem. Czy był potrzebny? I tak i nie, ale warto pamiętać, że nie każdy musi grać w każdą produkcję.
The Last of Us Part I to bez wątpienia gra dla graczy, którzy nie spędzili ostatnich lat na PS3 i PS4, dopiero teraz za sprawą PS5 poznają bibliotekę PlayStation lub ogrywają kolejne gry Sony na PC. Może to być dla niektórych trudne, jednak Sony na przestrzeni tej generacji znacząco rozszerzyło swoją działalność i nie każdy tytuł zmierzający na PlayStation 5 będzie nastawiony na wszystkich fanów PlayStation. Korporacja buduje swoją bazę odbiorców, więc od czasu do czasu będą pojawiać się takie propozycje.
Czy The Last of Us Part I wygląda lepiej od poprzednich wersji? Zdecydowanie tak, jednak pod względem rozgrywki otrzymujemy tutaj znane wrażenia, które są rozbudowane o pewne dodatki i właśnie z tego powodu to nie jest produkcja dla wszystkich sympatyków marki PlayStation. Każdy musi jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce wracać do tej opowieści? Przynajmniej aktualnie lepszej wersji nie znajdziecie.
Jeśli jednak nigdy nie graliście w The Last of Us, to... Bierzcie i przeżywajcie tę przygodę. Poznawajcie tę opowieść, łapcie szczegóły, później wskakujcie do The Last of Us Part II, a następnie wyczekujcie na serial. Naughty Dog stworzyło historię, którą naprawdę trzeba doświadczyć.
Sprawdźcie kilka wybranych filtrów oraz dodatkowe skiny:
Galeria
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Last of Us Part I.
Ocena - recenzja gry The Last of Us Part I
Atuty
- Najpiękniejsza wersja The Last of Us
- Animacje twarzy (przerywników) robią wrażenie
- Gameplay wciąż nie zawodzi
- Rozbudowany Photo Mode dla fanów fotografii
- Twórcy chętnie korzystają ze znanych elementów The Last of Us Part II
- Naughty Dog pomyślało o ciekawych dodatkach
- Dobre wykorzystanie możliwości kontrolera DualSense
Wady
- Cena jest zdecydowanie za wysoka biorąc pod uwagę zawartość
- Brakuje Frakcji...
The Last of Us Part I to znana opowieść w piękniejszym pudełku. Nie dla wszystkich graczy PlayStation, a oddanych fanów IP, widzów oczekujących na serial i przede wszystkim osób, które jeszcze nie doświadczyły tego świata.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (334)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych