beer

Wielka ofensywa piwna (2022) – recenzja i opinia o filmie [Apple TV]

Kuba Koisz | 19.09.2022, 21:00

Jeśli zastanawialiście się, co po sukcesie „Green book” porabiał Peter Farrelly, to właśnie porabiał to – szukał podobnej temperatury na opowieść, co poprzednio. I znalazł taką rzecz: słodko-gorzką, opartą na prawdziwej historii (choć uczynił z niej anegdotkę), zabawną, ale też skąpaną w realiach epoki. Dla jednych jego kino będzie irytującą mitomanią, dla innych rozgrzewaczem serca. W każdym razie - „Wielka ofensywa piwna” przypomina o wiele bardziej „Green book” niż może się wydawać. Szkoda tylko, że nie bierze tak samo widza z zaskoczenia. 

Chickie Donahue lubi się zabawić, a może to robić, bo nie zaciągnięto go do Wietnamu. Przesiaduje więc z kolegami w barze i fantazjuje, że mógłby się napić piwa z tymi, którzy na front wyjechali. Nic odważnego, nic szczególnie odkrywczego – ot, Chickie z bezpiecznego dystansu rzuca pomysł, że w sumie to może porozwozić chłopakom na froncie browarki. Pomysł niby zrodzony z czystych intencji, ale oparty nieco na zagrywie, bowiem Chickie tak jak wiele spraw w swoim życiu – traktuje również tę misję jako zabawę. Podróż do samego źródła piekła początkowo go bawi, ale kiedy ma okazję ujrzeć prawdziwy front z bliska, przestaje wydawać mu się to śmieszne. Cokolwiek się stanie na miejscu, cokolwiek go napotka na drodze, postanawia doprowadzić sprawy do końca. A tymi sprawami jest podarowanie dzielnym, amerykańskim chłopcom po zimnym, złocistym płynie, aby wesprzeć ich morale, a serca napełnić chęcią powrotu do domu. Brzmi głupio. Tak, widzowie, właśnie za tym tęsknią najbardziej ludzie wysłani na wojnę. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wielka ofensywa piwna (2022) – recenzja filmu [Apple TV]. Jedno piwko, jedna wojna 

undefined

Głupich pomysłów mamy tutaj dwa. Pierwszym jest to, co postanowił zrobić główny bohater, chociaż w prawdziwym życiu akcja dostarczania żołnierzom piwa była o wiele mniej spontaniczna niż na ekranie. Drugim jest to, że na kanwie tej opowieści reżyser postanowił stworzyć film, który niejako w swoim zamyśle ma być pacyfistyczny. To naprawdę delikatny temat, będący anegdotą barową, ale mający w sobie sporo potencjału satyrycznego. Farrelly nie jest jednak satyrykiem, lecz twórcą bardzo mocnych, dosadnych komedii.

Wielka ofensywa piwna (2022) - recenzja filmu [Apple TV]. Kapsle i bomby

Ciężka ręka czyni więc z tej bieganiny wcielającego się w główną rolę Zaca Efrona coś niepotrzebnego, pozbawionego głębi. To być może najbardziej ambitny pomysł na film w karierze reżysera, a jednocześnie tak delikatny, że klucz obrany do opowiadania tej historii powinien być nieco bardziej wyważony. Efron wydaje się niestety całkowicie skonfundowany co do tonacji filmu, a widzowie nie mogą mu mieć tego za złe. Jakiś facet postanowił pojechać do Wietnamu i Sajgonu, a potem wręczyć po piwku żołnierzom – co z tego wynika? Jaki jest jego stosunek do wojny? Co o tym wszystkim mamy sądzić? A może pod przykrywką zabawnego pomysłu kryje się złowieszcza prawda o lakonicznych Amerykanach? Farrelly ma te wszystkie pytania gdzieś, robiąc co chwilę spektakl z małych, nieco trącących przesadą scen akcji, aby tylko doprowadzić metraż do końca. Gdzieś między tym wszystkim biegają sobie zarówno Bill Murray, jak i Rusell Crowe, obaj bardziej zmęczeni niż zazwyczaj, bez szans na rozwinięcie ich postaci. 

Wielka ofensywa piwna (2022) - recenzja filmu [Apple TV]. To nie kraftowe…

Mimo wszystko jest w tym filmie serce, ale nie wynikające z treści, ale intencji reżysera. Naprawdę miło ogląda się chwilami coś, co wynika z prób wyszukiwania w ludziach dobra, jakby już tylko takie kino warte było tworzenia. To metoda, którą reżyser i scenarzysta w jednym powtarza, a potem być może użyjej jej ponownie. Nieco naiwna, bardzo rozczarowująca, ale przynajmniej szczera opowieść o tym, że kumpel potrzebuje piwka, aby wrócić do domu. Gdzieś w kontekście brutalności, bezsensowności oraz nieprzewidywalności wojny wietnamskiej ta intencja się jednak rozmydla, zostawiając jedynie ciekawy pomysł włożony w sympatyczną powiastkę filmową. To zdecydowanie za mało.  

Atuty

  • Momentami całkiem zabawne
  • I dobrze nakręcone, szczególnie w scenach akcji

Wady

  • Ale to nie o tym powinien być ten film.

"Wielka ofensywa piwna" jest jak zbyt schłodzony albo zbyt ciepły browarek - niby do wypicia, ale to nie tak miało być, nie tak...

5,0
Kuba Koisz Strona autora
Dziennikarz filmowy i recenzent związany z polską branżą filmową od wielu lat. Autor tekstów, esejów i współpracownik magazynów i stacji telewizyjnych w tematach filmowych. Prywatnie fan boksu, ciężarów, SF i komiksów.
cropper