Wielka woda

Wielka woda (2022) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Netflix znów dostarczył hit z Polski

Roger Żochowski | 04.10.2022, 11:55

Gdy powódź stulecia nawiedziła Polskę miałem 15 lat. Pamiętam jak dziś sceny z Wrocławia, gdy woda niszczyła miasto, gdy ustawione z worków z piaskiem wały puszczały, zalewając dobytek tysięcy ludzi, gdy codziennie sprawdzało się poziom wody w Wiśle czekając kiedy do Warszawy dopłynie kulminacyjna fala. Te wspomnienia odżyły po seansie 6-odcnkowego serialu produkcji Netfliksa. 

Recenzje należałoby jednak zacząć od tego, że choć serial bazuje na tych tragicznych wydarzeniach, w których zginęło blisko 60 osób, to jednak nie mamy tu do czynienia z dokumentem czy próbą odtworzenia wszystkich faktów. Producenci serialu starali się stworzyć produkcję odwołującą się do tamtych wydarzeń, ale wykorzystali do tego fikcyjne postacie i wątki. I ta sztuka udała się znakomicie. To kolejny polski serial, od którego nie mogłem się oderwać. A co ważne - tytuł powoli wprowadza nas w opowieść, nie próbuje sztucznie napędzać tempa, budując przez pierwsze odcinki niepowtarzalny klimat nadchodzącej tragedii.  

Dalsza część tekstu pod wideo

Wielka woda (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Polski „Czarnobyl” 

Wielka woda

Idąc dalej tym tropem - można wręcz porównać sposób przedstawienia akcji w „Wielkiej wodzie" do „Czarnobyla" produkcji HBO, gdzie w pierwszych odcinkach również dominowało stopniowe budowanie napięcia zwiastujące wielką katastrofę. Atmosfera narastającej grozy udziela się widzom mimo iż większość doskonale wie jak to się skończy. Udało się to osiągnąć głównie dzięki świetnej grze aktorskiej. Jaśmina Tremer, w rolę której wciela się znakomita Agnieszka Żulewska, jest hydrolożką walczącą z nałogiem narkotykowym. Jako jedyna próbuje ostrzec władze miasta przed nadchodzącym zagrożeniem. Jej analizy są jednak lekceważone przez decydentów miasta, którzy bazują na starych procedurach, nieaktualnych mapach i kierują się przede wszystkim interesem w nadchodzących wyborach oraz własnym ego. Można momentami odnieść wrażenie, że kontrast między dobrą Tremer, a złymi pracownikami sztabu kryzysowego jest zbyt duży, że niektóre postacie, choćby pewnego ministra granego przez Leszka Lichotę, są jednowymiarowe, ale produkcja nadrabia te braki innymi wątkami.

To wszak emocjonalna opowieść o ludziach, którzy walczyli z powodzią i nawet we władzach miasta znajdziemy postacie niejednoznaczne, jak Jakub Marczak (Tomasz Schuchardt) wojewoda, którego łączy z Tremer dość burzliwa przeszłość, a o której dowiemy się więcej wraz z rozwojem serialu. Bardzo dobrze wypada też historia opiekującego się umierającym ojcem (w tej roli Jerzy Trela) Andrzeja Rębacza (Ireneusz Czop), który jest reprezentantem mieszkańców wsi Kęty (w rzeczywistości była to wieś Łany). Rębacz wraz z lokalną społecznością staje na czele buntu przeciwstawiającego się wysadzeniu wałów przeciwpowodziowych w Kętach, co mogłoby uratować przed zalaniem Wrocław. Mamy tu więc dość namacalny i niezwykle realistycznie przedstawiony konflikt rozgrywający się między wsią i miastem, którego prezydent (w tej roli niezawodny Tomasz Kot) jest tylko jednym z pionków w politycznej grze rozgrywającej się gdzieś równolegle do nadchodzącej tragedii. 

Wielka woda (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Wrocław pod wodą  

Wielka woda

Zachwyca też strona techniczna serialu. Ujęcia kamer, specyficzny filtr kolorystyczny nasuwający skojarzenia z przekazami telewizyjnymi z lat 90. w końcu stworzenie całej scenografii, którą zalano na potrzeby serialu, a w której aktorzy często brodzą po pas w wodzie. To wszystko robi ogromne wrażenie, nawet jeśli czasem zauważymy kątem oka, że część z tych efektów to CGI. Udało się też bardzo umiejętnie wpleść w serial archiwalne materiały pokazujące zalany Wrocław, ale nie mamy tu do czynienia z sytuacją, że sceny te wyświetlane są w formacie 4:3. Całość jest niezwykle spójna, a momenty, w których ekipy ratunkowe patrolują zalane centrum Wrocławia łodziami dostarczając prowiant, na dachach mieszkańcy organizują potańcówki, a w tej samej chwili nurkowie próbują uratować życie człowieka tonącego w zalanej piwnicy, tworzą niepowtarzalny, momentami wręcz postapokaliptyczny klimat. Jest kilka scen ukazujących życie ludzi w zalanym Wrocławiu, które zapadną Wam w pamięć. Również takich ukazujących śmierć, brud i mrok, być może momentami nieco podkręcony dla dobra narracji, ale ogląda się to znakomicie.

Złego słowa nie można też napisać o scenografii. To niemalże wehikuł czasu przenoszący nas 25 lat wstecz, gdy ludzie dopiero poznawali smak telefonii komórkowej, na ulicach królowały Polonezy Caro i stare Mercedesy, w osiedlowych sklepikach można było kupić oranżadę ze skrzynki, a kontakt ze światem i mediami zapewniały kineskopowe telewizory. Ubrania i rekwizyty w mieszkaniach, w których dominowały meblościanki oraz drewniane koraliki zamiast drzwi w kuchni, to nostalgiczna bomba dla osób wychowanych pod koniec lat 90. I to wszystko sprawia, że serial jest niezwykle realistyczny i wiarygodny w opowiadaniu historii za pomocą scenografii właśnie. 

Oczywiście są pewne elementy, które dałoby radą zrobić lepiej. O ile nastrój nadchodzącej katastrofy jest znakomicie nakreślony, tak już samo wdarcie się wody do Wrocławia widzimy dosłownie w kilku ujęciach, co może dla niektórych być lekkim zawodem, wszak fabuła od początku zmierza do tego punktu historii. Widzimy więc głównie skutki tego co się stało, w przeciwieństwie do przywoływanego już „Czarnobyla", gdzie moment wybuchu reaktora bardzo mocno działał na wyobraźnię. Niektóre zbiegi okoliczności są w serialu nieco naciągane, ale z drugiej strony dobrze działają na budowanie więzi między postaciami. Pod koniec serialu siada też nieco napięcie, a otwarty epilog pozostawia lekki niedosyt, że nie wszystkie wątki zostały doprowadzone do końca, choć należy zaznaczyć, że produkcja w żadnym wypadku nie miała rozliczać winnych tej tragedii. 

Wielka woda (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Kobieta w męskim świecie   

Wielka woda

Sama Tremer to postać mocno feministyczna, niezależna bohaterka postawiona w kontraście do zapatrzonych na samych siebie facetów, przez co część widzów może wręcz odebrać ją negatywnie. Ja osobiście uważać, że to bardzo dobrze napisana postać, która nie oszczędza nam wulgaryzmów i potrafi irytować zachowaniem, ale doskonale przy tym gra na emocjach widza pokazując, że każdy człowiek musi walczyć z własnymi demonami. Wątek Jaśminy dobrze przeplata się z innymi historiami, również pobocznymi, jak jej matki granej przez odmienioną nie do poznania Annę Dymną, czy relacjami z córką wojewody Marczaka, w roli której zobaczyliśmy Blankę Kot, w rzeczywistości córkę Tomasza Kota, która reprezentuje ówczesne zbuntowane młode pokolenie. 

Te sześć odcinków, na które składa się serial "Wielka Woda", to mimo kilku niedociągnięć kolejny przykład na to, że Netlfix potrafi w polskie seriale, a takie produkcje jak "365 dni" są tylko wypadkiem przy pracy tudzież nastawioną na zysk wydmuszką. Anna Kępińska, producentka serialu, stworzyła piękną historię charyzmatycznej jednostki, która zmaga się nie tylko z nadchodzącą katastrofą, ale również rodzinno-egzystencjonalnymi problemami. Dopieszczając wszystko dramatami zwykłych ludzi i konfliktem interesów zarówno na szczeblach władzy jak i społecznych. Jeśli od 'Wielkiej Wody" nie oczekujecie dokumentalnej precyzji i rozliczenia z winnymi tragedii, a chcecie doświadczyć przede wszystkim angażującej historii rozgrywającej się w autentycznych realiach zalanego wodą Wrocławia przyprawioną bijącym z ekranu klimatem końcówki lat 90. to jesteście w domu. 

Atuty

  • Strona techniczna serialu
  • Bardzo dobra gra aktorska głównej obsady
  • Klimat i scenografia rodem z lat 90.
  • Widoki z zalanego wodą Wrocławia
  • Umiejętne budowanie napięcia
  • Dobrze przeplatające się wątki
  • Ukazanie konfliktów na kilku płaszczyznach polityczno-społecznych

Wady

  • Urwanie niektórych wątków
  • Część postaci jest zbyt oczywista w swoich intencjach
  • Za mało scen z kulminacyjnego momentu zalania Wrocławia

"Wielka woda" to kolejny sukces Netfliksa. Serial dobrze zagrany, technicznie dopracowany i zachwycający odwzorowaniem klimatu pamiętnej powodzi oraz realiów lat 90.

8,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper