Johnny (2022) – recenzja i opinia o filmie [Next Film]
Aż trudno uwierzyć, jak bardzo inny byłby to film, gdyby zrobić z niego biografię od linijki. Przeprowadzeni przez losy i żywot księdza Jana Kaczkowskiego szybko zostalibyśmy poddani próbie, bowiem z postaci dobrego, uczynnego duchownego, a jednocześnie człowieka zmagającego się z własnymi demonami, można byłoby stworzyć materiał na arcynudny biopic. Rzecz ma się na szczęście inaczej – narracja opiera się na perspektywie więźnia, z którym Kaczkowski się zaprzyjaźnia, dzięki czemu mamy obraz oparty na innych tezach, niż się spodziewaliśmy. I chociaż rolą pierwszoplanową błyszczy tutaj Dawid Ogrodnik jako słynny ksiądz, to postać grana przez Piotra Trojana wysuwa się na pierwszy plan. I dobrze dla filmu.
Johnny (2022) – recenzja i opinia o filmie [Next Film]. Dwóch rzemieślników
Powiedzmy to otwarcie – Trojan jest świetny jako Patryk Galewski. Gdy pojawia się na ekranie, tworzy jakość, która przekracza oczekiwania względem podobnych produkcji. Jak wiadomo było dotychczas to Ogrodnika okrzyknięto objawieniem młodego kina, ale mówiło się też o swoistym nadmiarze w grze tego aktora, jakby dostrzegani w tej metodzie niebezpieczeństwo nadekspresywności. Czasami jego metoda przekraczała potrzebną (w tym przypadku szczególnie) subtelność, ale na szczęście w roli księdza Kaczkowskiego sprawdził się bardzo dobrze. To głównieTrojan, który niejako „wycisza” kolegę z planu, jest tutaj magnesem, przyciągającym naszą uwagę. Relacja między księdzem a więźniem to tak naprawdę popis dwóch świetnych rzemieślników, bazujących na dwóch różnych metodach aktorskich, a jedna uzupełnia, a nie przyćmiewa, tę drugą.
Johnny (2022) – recenzja i opinia o filmie [Next Film]. Ksiądz kontra struktury
Obu bohaterów i początki ich znajomości poznajemy, gdy Galewski trafia do hospicjum prowadzonego przez Johnny'ego w ramach powięziennej resocjalizacji. Karty rozdane są bardzo przejrzyście. Ksiądz jest wierzący, a zagubiony młody człowiek niezbyt, Kaczkowski stara się pomagać potrzebującym, a były więzień chce tylko odbębnić swoją - odgórnie narzuconą przez sąd - pokutę. Gdzieś w tym wszystkim rodzi się przyjaźń, która wynika również ze wzmożonej empatii księdza. Skonfliktowany ze skostniałymi strukturami kościoła mężczyzna jest bowiem... nieuleczalnie chory. Wzbudza ogromną sympatię nie tylko dlatego, że jest krytyczny wobec hierarchów, ale również potrafi wrzucić na luz, co oczywiście wiązę się z niedawnym przewartościowaniem życia. Te dwa spójne w swojej niespójności światy świetnie podsumowane są przez ścieżką dźwiękową. Z jednej strony słyszymy chóry sakralne, muzykę podniosłą, a z drugiej ciężkie rapsy, które oddają dwoistą naturę nie tylko księdza, ale również Galewskiego. Czasami dobre wrażenie psuje głos z offu, który stara się ponownie opowiedzieć opowiedziane. Ta tautologia bywa męcząca, bowiem nie ufa się widzowi na tyle, że zrozumie ilustrowany nam świat, a przecież naprawdę udało się stworzyć coś wartościowego.
Johnny (2022) – recenzja i opinia o filmie [Next Film]. Przyjemniaczek kinowy
Niepotrzebne te obawy, bo debiut pełnometrażowy Daniela Jaroszka broni się przy udziale szczerości i bezpretensjonalności. Figura duchownego, który starał się pozostawić po sobie coś więcej niż wymaga od niego konstrukcja Kościoła Katolickiego, to oczywiście scenariuszowy samograj, ale na szczęście obrano metodę, która pozwala nam w to wszystko uwierzyć. A nawet jeśli nie uwierzyć, to przynajmniej zaufać na tyle, aby oglądało się to przyjemnie.
Lubimy opowieści o nietypowych przyjaźniach oraz ludziach złożonych z niekoherencji. Taki właśnie był „Greenbook”, taki też stara się być „Johnny”. Wszystkie te producenckie próby zdałyby się jednak na nic, gdyby w środku nie biło wielkie, żywe serducho. W tym przypadku krew pompują aktorzy, a od początku do końca seansu udaje im się zachować poczucie, że „tak właśnie z tą przyjaźnią mogło być”. Takie kino wychodzi nam rzadko i tylko się cieszyć, że tym razem się udało.
Atuty
- Ogrodnik
- Trojan
- Muzyka
- Feel goooooood
Wady
- Panie reżyserze, trochę więcej wiary w to, że widz rozumie to, co się dzieje na ekranie
"Johnny" to książkowa siódemka. Feel good movie po polsku, w którym łączą się dwa światy: polski katolickiej oraz tej zaktualizowanej, którą wolelibyśmy w zamian. Całość niesie dwójka głównych aktorów, a to i tak sporo.
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych