Dakar Desert Rally - recenzja i opinia o grze (PS5, PS4, XONE, XSX, PC). Zapachniało Motorstormem
Dakar 18 było, pisząc delikatnie, słabe, dlatego do Dakar Desert Rally podchodziłem jak pies do jeża, z bardzo dużym dystansem. Ku mojemu zaskoczeniu szybko jednak zmieniłem nastawienie, wspominając jak to drzewiej bywało, gdy na rynku królowała seria Motorstorm. Niestety gra Saber Porto cierpi na przypadłość wielu dzisiejszych produkcji - powinna zostać wydana za kilka miesięcy. Zapraszam do recenzji.
Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu Dakar Desert Rally to naprawdę ładna oprawa graficzna. Zapowiedzi twórców o tym, że planują przenieść do gdy 20 tysięcy kilometrów kwadratowych oferując nam otwarte tereny Arabii Saudyjskiej, wzbudzało obawy, iż będą one bardzo monotonne i nudne. Po pierwsze, nie są, o czym jeszcze opowiem, po drugie, twórcy gry póki co nie dotrzymali obietnicy i nie możemy swobodnie jeździć bo mapie. Dostępne są tylko odcinki, a cała reszta ma zostać udostępniona w darmowym DLC. Tym samym mamy w większości dość krótkie, jak na Dakar, rajdy składające się z pojedynczych tras lub serii kilku (nawet ośmiu) tworzących mistrzostwa, a wraz z postępami na mapie otwierają się po prostu nowe zawody.
Jest to dość kuriozalna sytuacja, bo trasy, które opisane są jako 50-70 kilometrowe, przejeżdżamy w kilka minut, a to oznaczałoby, że nasze fury pędzą z prędkością, o której bolidy F1 mogą tylko pomarzyć. I to po piasku, błocie i wodzie. Cuda? No właśnie nie - brakuje wspomnianych terenów mających pojawić się w wersji Extended tychże tras, a co za tym idzie, słowa wypowiadane przez naszego pilota są równie abstrakcyjne, bo jeśli mówi, że za kilometr będzie skręt w lewo, to możesz być pewnym, że zakręt czeka zaraz za najbliższym kamieniem, bo na ten mement kilometry przeliczane są w odniesieniu do tej zakłamanej skali. Z drugiej strony grając w Dakar Desert Rally były momenty, że odczuwałem znużenie, więc nie wiem czy dłuższe odcinki nie wpłyną negatywnie na wrażenia z gry.
Arcade’owe oblicze Dakar Desert Rally
To ile jest tak naprawdę Dakara w Dakarze? Całkiem sporo, choć nie od razu gra otworzy przed nami swoje hardkorowe oblicze. Na start w recenzowanym Dakar Desert Rally dostępne są dwa poziomy trudności. Ten pierwszy, nazwany po prostu Sport, przypomina doświadczenie znane z serii Motorstorm. Wyścig zaczynamy od startu lotnego z innymi pojazdami, więc podczas pierwszych zakrętów czeka nas walka na trasie i przepychanki, zanim stawka nieco się przerzedzi. Często dzielimy trasę z pojazdami innych kategorii, które biorą udział we własnych wyścigach, co bywa złudne, bo myślisz, że przed tobą zasuwa przeciwnik, z którym rywalizujesz o miejsce, a chwilę później widzisz, że jednak nie. Taki chaos ma jednak swoje plusy i bardzo fajnie spychało się motocyklistów ze stromych skał jadąc za kółkiem ciężarówki.
Na poziomie Sport na trasach widać wielkie żółte checkpointy, które musimy zaliczać zanim dojedziemy do mety, więc jest to bardzo arcade’owe doświadczenie, przypominające momentami festiwale z Forzy Horizon, co tylko potęguję filmowa ścieżka dźwiękowa podkreślająca dramaturgię wyścigów odpowiednimi kompozycjami. Po zakończeniu odcinka trafiamy do strefy serwisowej, gdzie możemy zmienić ustawienia auta czy naprawić uszkodzenia, za które trzeba płacić kredytami zarobionymi podczas kariery. Nie tylko za wygrane wyścigi, bo mnożnik kasy możemy nabijać wykonując drifty, skacząc czy jadąc z maksymalną prędkością, co urozmaica nieco nudniejsze sekcje tras. Z racji tego, że za wspomnianą walutę kupujemy też nowe pojazdy (zdobywamy je też na swoistej loterii po wygranych eventach) trzeba mieć z tyłu głowy ograniczony budżet, choć w trybie Sport pieniążków jest dużo, a naprawy nie puszczą nas z torbami. Niestety na ten moment w Dakar Desert Rally nie możemy w żaden sposób kustomizować naszego teamu, czy choćby kupować nowych części i zmienić malowań auta, co twórcy mają nadrobić w darmowym DLC.
Zabawa dla większych chłopców
Znacznie bliższy doświadczeniom z prawdziwego Dakara jest tryb Profesional, gdzie nie startujemy z innymi przeciwnikami, ale walczymy z trasą i czasem. Odcinki są dłuższe i bardziej hardkorowe, pojawiają się punkty, w których obowiązuje limit prędkości, a checkpointy nie są już zaznaczone na mapie, więc aby je zaliczyć trzeba kierować się znacznikiem CAP (swoisty kompas) oraz przede wszystkim nauczyć się interpretować wskazówki widoczne w rogu ekranu na roadbooku („szkicownik”). Czasami pomagają ślady na trasie, ale równie dobrze mogą one być mylące. Nie pomaga za to wspomniany pilot, który w Dakar Desert Rally bredzi jak potłuczony. Co ważne - kampania jest przypisana do danego auta, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by dwoma, albo kilkoma różnymi pojazdami równolegle ogrywać karierę na poziomie Sport jak i Profesional. Niemniej jednak do drugiego z trybów trzeba naprawdę podejść z chęcią nauczenia się zasad nawigacji, bo bez tego będziecie błądzić po trasie szukając po omacku celu, co tylko wzbudzi frustrację i szybko zniechęci do zabawy.
Najbardziej hardkorowy w Dakar Desert Rally tryb Symulacji odkryjemy dopiero po osiągnieciu 25 poziomu doświadczenia. Dość dziwna decyzja, bo nie każdy będzie chciał przebijać się przez bardziej arcade'owe tryby, aby odkryć ten najbardziej wymagający i moim zdaniem wszystkie trzy opcje powinny być dostępne od samego początku. Tutaj zabawa jest jeszcze trudniejsza, bo naprawy możliwe do zrobienia na trasie będą nas kosztować znacznie więcej czasu, pomoc na trasie ograniczona została do minimum, więc już totalnie musimy skupić się na wskaźnikach w aucie i studiować roadbook najlepiej jeszcze przed rozpoczęciem rajdu. Kary czasowe są jeszcze większe, koszt napraw także, nie ma już autosave'a na trasach, których ukończenie może nam zając nawet 40 minut, a przeciwnicy są bardziej wymagający. Niemniej jednak szkoda, że nie mamy tu do czynienia z zakopywaniem się auta w piasku czy próbami wyciagnięcia pojazdu z opresji (dachowanie, utknięcie w dole itp.). Można było dostarczyć doświadczenie jeszcze bliższe temu, co dzieje się na prawdziwych rajdach, pójść bardziej w stronę dakarowego Snowrunnera.
Masochiści na drodze
Niestety sztuczna inteligencja naszych rywali, z którymi mierzymy się choćby w trybie Sport, została chyba w parku maszyn, bo potrafią z impetem przywalić w nas bez zastanowienia jak wpłynie to na ich tor jazdy i zniszczenia. Czasami miałem wrażenie, że mam do czynienia z członkami Suicide Squad. W dodatku w wąskich częściach tras auta potrafiły całkiem zablokować przejazd, zmuszając do restartowania wyścigu albo zresetowania pozycji, co wiąże się z karami czasowymi. O nienaturalnym przylepianiu się przeciwników do naszego pojazdu podczas stłuczek nie wspominając. A skoro to arcade, to szkoda, że twórcy nie dodali cofania czasu, nawet kosztem karnych sekund, dzięki czemu moglibyśmy ratować się przed durnym zachowaniem rywali i bugami.
Jasne, dzięki nastawieniu na rozpierduchę co chwila widzimy na trasie zderzające, dachujące, czy uderzające w skały auta, co jest mimo wszystko lepsze niż jazda po sznurku, ale gdy próbujemy ustawić się na trasie po dzwonie, a w ciągu kilku sekund uderzają w nas kolejni przeciwnicy bez choćby prób ominięcia przeszkody, lepiej mieć gdzieś na stole zaparzoną melisę. Fizyka w Dakar Desert Rally również płata figle, choć model jazdy jest względnie dobry. Albo inaczej - zależy od tego jaką klasę aut wybraliśmy. Każda oferuje kilkanaście licencjonowanych pojazdów z trzech sezonów (2020-2022) i takich marek jak Audi, Citroen, DAF, Mitsubishi, KaMAZ, Peugeot, Yamaha, Toyota, Ford czy Honda. W pakiecie są również klasyczne auta, które można z czasem odblokować i trochę szkoda, że nie znalazły się one w sekcji Classic, bo trzeba sporo zachodu, by się do nich wszystkich dokopać.
Najlepiej o dziwo jeździło mi się w Dakar Desert Rally ciężarówkami, gdzie bardzo dobrze oddano ich wagę, a wbrew pozorom na wydmach i podczas przedzierania się przez skalne fragmenty tras radzą sobie bardzo dobrze, również podczas kontrowania kierownicą. Trzeba tylko uważać na ostrzejsze zakręty, bo takim olbrzymem łatwo jest się wywrócić. Przyzwoicie wypadają klasyczne auta, którymi wykonuje się całkiem rajcujące skoki, choć na ręcznym specjalnie nie poszalejemy. Buggy trochę ciężko opanować po hopkach i zdarza się, że auta wyskoczą nagle do góry po najechaniu na niewielkie wzniesienie, ale ta niepewność w sumie dobrze działa na frajdę z ich prowadzenia. Motocykle wcisną się w każdą szczelinę i fajnie przemierza się nimi odcinki tras, gdzie jest sporo wspinania i zakrętów, ale z pewnością dałoby radę jeszcze popracować nad bardziej zaawansowanym modelem jazdy. Najgorzej wypadają w moim odczuciu quady, których po prostu nie potrafię opanować. Rzuca nimi jak szatan, zdarzają się nienaturalne reakcje na to, co dzieje się na trasie, a czasami ma się wrażenie, że pojazdy są zbyt czułe, jakbyśmy nie mieli do końca kontroli nad tym, co się z nimi dzieje.
Pocztówka z Arabii Saudyjskiej
Autorzy recenzowanego Dakar Desert Rally poszli w stronę bardziej mainstreamowego gracza, co samo w sobie nie jest złe, ale brakuje mi większej różnorodności w odniesieniu do tego, jak auta reagują na daną powierzchnię. Mamy tu przecież piasek, błoto, kamienie, fragmenty asfaltowe i kilka innych nawierzchni, a ich zmiany nijak mają się do tego, co znamy choćby z serii Dirt. Watersplashe i jazda po wodzie niespecjalnie różnią się od jazdy po piachu, co również wypada dość przeciętnie, nie wspominając o braku większej kontroli nad autem podczas skoków. Generalnie nie ma też różnorodności w opcjach związanych z asystami i dostosowaniem modelu jazdy do własnych preferencji, a na miejscu dewelopera popracowałbym też nad tym, by lepiej oddać pracę zawieszenia. W Dakar Desert Rally używamy głównie gazu pędząc na złamanie karku, co nie przeczę, dodaje grze dynamiki, ale brakowało mi czasami większego nacisku na walkę z trasą, czyhającymi niebezpieczeństwami. Inna sprawa, że każdym autem faktycznie jeździ się trochę inaczej (są opisane kilkoma statystykami), a mnogość kategorii sprawia, że można dłuższą chwilę bawić się różnymi typami pojazdów i eksperymentować. Na pochwałę zasługuje też swoboda jazdy, która pozwala nawet w trybie Sport osiągać checkpointy korzystając ze skrótów czy innych niż przeciwnicy dróg.
Dakar Desert Rally śmiga na Unreal Engine 4 i trzeba przyznać, że prezentuje się naprawdę nieźle. Świetną robotę robią wszelkiego rodzaju efekty związane z pogodą. Nie raz oślepi nas na odcinku słońce, będziemy pędzić przez ulewę podziwiając w oddali walące pioruny, wystartujemy w trakcie śnieżnych zamieci, gdzie widoczność spada do kilku metrów, nie mówiąc o burzach piaskowych czy wyścigach nocą. Nie ma więc mowy o monotonni, bo podziwiać można też piękne krajobrazy górskie, kaniony, wybrzeża z falującymi na wietrze palmami, zasypane piaskiem drogi asfaltowe czy doliny przerwane przez okoliczne strumienie. Co więcej, przyjdzie nam przedzierać się przez wrak statku, trafimy na odcinki, w których wjedziemy na tereny niewielkich wiosek czy rzucimy okiem na stary samolot. Sabre Porto pod tym względem spisało się naprawdę dobrze, a wiele nie można też zarzucić modelom aut, które dość mocno się rozwalają, da się stracić koło, wybić szybę, światła (w nocy robi się wówczas problem), a nawet całe elementy karoserii. Pojazdy ładnie się brudzą i rysują, ale trochę brakuje lepszych efektów pogodowych na szybie, które do takiego DriveClube'a nie mają startu.
60 klatek? No nie bardzo
To co w recenzji warto zaznaczyć - mamy sporo ujęć kamer, w tym kilka z kokpitu pozwalających lepiej ogarnąć potrzebne do jazdy wskaźniki. Jest też specjalna kamera z helikoptera, która w efektowny sposób z oddalenia pokazuje zawody, ale to bardziej ciekawostka. Niestety, zmorą Dakar Desert Rally są spadki animacji, zwłaszcza w trybie Performance i gdy na trasie dużo się dzieje. Fatalnie wypadają też chwilowe zamrożenia ekranu podczas zaliczania checkpointów kompletnie wybijające z rytmu jazdy. W trybie Resolution stałe 60 klatek to historia z cyklu "widziała świnia niebo", bo i tutaj animacja potrafi zjechać poniżej 30, zwłaszcza na poziomie trudności Sport, gdzie rywalizujemy z innymi.
Recenzowane Dakar Desert Rally to niestety produkt niekompletny, wciąż w fazie rozwoju, bo przecież brakuje też zapowiadanych powtórek, możliwości tworzenia własnych odcinków czy wsparcia dla części kierownic. Ba, nie ma nawet pełnej obsługi DualSense'a i co jak co, ale w grze, w której latają spod kół kamienie, walczymy z piachem, wodą i błotem, aż prosi się o odpowiednie wykorzystanie adaptacyjnych spustów w operowaniu gazem i hamulcem czy podkreślających rodzaj nawierzchni wibracji. Jasne, idzie też za tym wszystkim znacznie niższa cena niż za nowości AAA, ale nie można tym usprawiedliwiać pospiechu wydawcy. Wolałbym, aby tytuł został wydany za kilka miesięcy, w postaci jaką planowano od początku, bo widać, że jest to naprawdę dobra podstawa pod kolejne, bardziej rozbudowanie części serii.
Ocena - recenzja gry Dakar Desert Rally
Atuty
- Oprawa może się podobać
- Różnorodność tras i swoboda jazdy
- Zmienne warunki pogodowe i cykl dnia/nocy
- Tryby dla casuali i bardziej wymagających graczy
- Kilka klas pojazdów, w tym również klasyki!
- Przyzwoita cena
- Przyzwoity model zniszczeń
Wady
- Zablokowanie jednego z trybów na 25 levelu
- Brak części obiecanych elementów
- Bugi, glitche i spadki animacji
- Fizyka w przypadku niektórych klas
- Model jazdy mógłby być bardziej zniuansowany
- Pilot do zwolnienia
- SI przeciwników to jakiś żart
Dakar Desert Rally to dobra gra rajdowa, która jest pewnym powiewem świeżości na rynku przypominając najlepsze lata serii Motorstorm, ale produkt został wypuszczony przynajmniej o kilka miesięcy za wcześnie.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (20)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych