Klątwa Bridge Hollow (2022) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Średniak kręcony pod Halloween
Rodzina Sydney przeprowadza się z Brooklynu do niewielkiego miasteczka Bridge Hollow, gdzie Halloween jest jednym z najważniejszych dni w roku. Kiedy przypadkiem uwolniony zostaje złośliwy duch, tylko Sydneya i jej tata dadzą radę go pokonać.
Niby człowiek wie, że Marlon Wayans pojawia się na ekranach nieprzerwanie od początku lat dziewięćdziesiątych, a jednak dziwnie jest oglądać go w roli statecznego tatusia z lekkim brzuszkiem. Zwłaszcza, jeśli pamięta się go na przykład z roli Shorty'ego w pierwszych dwóch "Strasznych filmach". Facet potrafi być zabawny, choć aby wyciągnąć z niego dobry występ niezbędny jest zarówno odpowiedni reżyser, jak i materiał pasujący do jego stylu. "Klątwa Bridge Hollow" nie ma ani jednego, ani drugiego.
Klątwa Bridge Hollow (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Przydałoby się trochę rozbudować scenariusz
Sydney (Priyah Ferguson) interesuje się pobieżnie okultyzmem i wieży w jego moc. Zupełnie odwrotnie niż jej tata, Howard (Marlon Wayans), dla którego nauka jest sensem istnienia. Praktycznie na każdym kroku oferuje swojej córce ciekawostki, czy to z chemii, czy z biologii, czy innej fizyki. To bardzo twardo stąpający po ziemi człowiek, dlatego kiedy Sydney uwolni przez przypadek demona, Jacka Skąpca, jej tato będzie ostatnią osobą, którą prosiłaby o pomoc w pokonaniu go. Niestety, nie ma wyjścia. Mama (Kelly Rowland) zajęta jest pieczeniem obrzydliwych, wegańskich ciasteczek.
Fabuła nie należy do skomplikowanych. Film kręcony był z myślą o rodzinnych seansach z najmłodszymi, więc historia jest raczej podstawowa. Poza tym co napisałem reszta filmu to szukanie sposobu jak unieszkodliwić demona, poprzetykane scenami, w których nasi bohaterowie muszą radzić sobie z ożywionymi przez niego dekoracjami halloweenowymi. Problem w tym, że przy takiej ilości fabuły, film jest zwyczajnie za długi - a i tak trwa tylko dziewięćdziesiąt minut. Ile razy można oglądać jak dzieci i dorośli uciekają przed plastikowymi zombiakami, czy pluszowymi klaunami, zapominając o tym, że zasadniczo są od nich silniejsi. Całą tę historię dałoby radę upchnąć w jednym odcinku "Scooby-Doo"!
Humor, jest rzeczą bardzo subiektywną, więc pod tym względem film różnym ludziom podejdzie w różnym stopniu. Dzieci na pewno będą się śmiały, choć ja sam uśmiechałem się raczej z rzadka. Duża część humoru opiera się na elementach takich jak Wayans strojący dziwne miny i niemalże sikający pod siebie na widok plastikowych szkieletów, rozwalanie wszystkiego dookoła próbując trafić latającego po kuchni nietoperza, czy Rob Riggle. a, jak dobrze wiemy, Rob Riggle jest śmieszny w jednej na dwadzieścia produkcji. Na szczęście zdarzają się i całkiem udane żarty. Nic specjalnie odkrywczego, ani oryginalnego, ale absolutnie skuteczne i nie szorujące po dnie beczki. Do tego dialogi w miarę regularnie parafrazują popularne teksty z innych filmów - to tak żeby rodzice nie nudzili się przy oglądaniu.
Klątwa Bridge Hollow (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Wszędzie ta bylejakość
Głowni bohaterowie nie są przesadnie interesującymi, dobrze rozpisanymi postaciami. Sydney jest raczej chamskim dzieciakiem, jej mama kompletnie nie ogarnia, a ojcu dopiero pod koniec filmu spływają jądra, bo wcześniej jest zbyt wielkim tchórzem żeby ratować własne dziecko. Mimo to, przyznam, że w duecie ojciec-córka oglądało mi się ich nawet przyjemnie. Mieli niezłą chemię. Pozostałym postaciom bliżej do skeczy z SNL, niż faktycznych ludzi z krwi i kości. Grana przez Lauren Lapkus burmistrz miasteczka jest tak przerysowana, że czekałem tylko aż puści oczko do kamery. Podobnie dyrektor szkoły, pan Floyd (John Michael Higgins).
Istotnymi pomocnikami Sydney okaże się trójka dzieciaków, których nasza główna bohaterka poznała zaraz po przyjechaniu do miasta. I to chyba po nich najlepiej widać ogólną jakość produkcji. Ciężko właściwie nazwać ich postaciami, bo jedyne, co o nich wiemy, to że ogarniają tematy magii i demonów. Już teraz, niecałą dobę po seansie, ciężko mi przypomnieć sobie jak się nazywali (Ramona, Jamie i Mario - dzięki, IMDb). Wcielająca się w Ramonę Abi Monterey ma ledwie 22 lata, lecz w filmie, mimo niskiego wzrostu - sprawia wrażenie przynajmniej trzydziestoletniej kobiety, niewprawnie udającej dziecko. Istotna w tym zasługa strojów, dobranych tak kiepsko, że dzieciaki nigdy, nawet na chwilę nie wyglądają jakby byli ubrani w swoje ubrania, a jedynie nosili średnio dopasowane kostiumy. I niby rąk przecież właśnie jest, ale zadaniem filmu jest oszukać widza, sprawić aby uwierzył w to, co ogląda. "Klątwie Bridge Hollow" się ta sztuka nie udaje.
Zapewne wiele osób nie zgodzi się ze mną, ale uważam, że film Jeffa Wadlowa nie jest warty poświęcenia nań 90 minut życia. Dzieciom może i mógłby się spodobać, ale naprawdę istnieją dziesiątki innych, lepszych familijnych produkcji odpowiednich na Halloween. Tutaj twórcy wysilili się tak mało, jak tylko było to możliwe. To już żerujący na nostalgii "Hocus Pocus 2" był lepszy - dzięki Bette Midler. Lepiej obejrzeć po raz setny "Miasteczko Halloween", albo nawet "Hubie ratuje Halloween" z Adamem Sandlerem. Tak - aż tak.
Atuty
- Kilka zabawnych sytuacji;
- Wayans i Ferguson są niezłymi ojcem i córką;
- Postać Jacka Skąpca miała potencjał.
Wady
- Nie ma tu fabuły na aż 90 minut;
- Masa zupełnie nieśmiesznych żartów;
- Poza głównym duetem, postacie są płaskie i nieciekawe;
- Niezbyt wciągająca opowieść.
"Klątwa Bridge Hollow" to właściwie produkt, a nie dzieło. Wszystko, od scenariusza, przez aktorstwo, na efektach specjalnych kończąc, jest w tym filmie robione po linii najmniejszego oporu. Dzieciom może się spodobać, ale generalnie nie warto.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych