NieR: Automata The End of YoRHa Edition – recenzja i opinia o grze [Switch]. Kolejny hit na małym ekranie
Po latach modlitw, próśb i przecieków, PlatinumGames w końcu zapowiedziało NieR: Automata na hybrydową platformę Nintendo. Grę z podtytułem „The End of YoRHa Edition” ze względu na przeszłość podstawki można zaliczyć do jednego z najbardziej niespodziewanych i zaskakujących portów debiutujących na Nintendo Switchu. Jak działa i co ostatecznie oferuje NieR: Automata The End of YoRHa Edition? Przeczytajcie naszą recenzję.
W 2017 roku NieR: Automata zadebiutował na PlayStation 4 oraz komputerach osobistych i choć produkcja PlatinumGames zachwycała dziennikarzy i graczy, to jednak gra mierzyła się ze sporymi niedogodnościami. Japoński RPG akcji potrafił ostro wymęczyć PS4 i XOne (2018) – w wielu momentach zainteresowani mogli liczyć na 40-50 fps w maksymalnie 900p, co nawet jak na możliwości poprzedniej generacji nie było imponującym osiągnięciem. To właśnie z tego powodu tylko nieliczni wierzyli, że deweloperzy zdołają przenieść rozbudowaną przygodę na platformę Nintendo.
NieR: Automata nadal smakuje perfekcyjnie
NieR: Automata recenzowaliśmy już w wersji na PlayStation 4 i Xboksa One X, więc szczególnie w tekście Rogera znajdziecie masę konkretów dotyczących rozgrywki, ponieważ nasz naczelny wymaksował przygodę i poznał jej wszystkie sekrety. To właśnie tajemnicza fabuła sprawiła, że wielu posiadaczy Nintendo Switchów miało nadzieję, że PlatinumGames dokona niemożliwego lub zatrudni do przygotowania nowej wersji magików, którzy zdołają przenieść przygodę na mały ekran japońskiej konsoli.
Jeśli jednak nie mieliście okazji poznać NieR: Automata, to na pewno warto wspomnieć, że produkcja przedstawia losy dwóch androidów (2B i 9S), które zostają wysłane na Ziemię, ponieważ planeta ponad 5000 lat wcześniej została podbita przez wrogą cywilizację. Niedobitki ludzi nie mając wyjścia uciekli na Srebrny Glob, by właśnie w tym miejscu przygotowywać nową technologię i w przyszłości móc odbić swój dom. Walki trwały przez tysiące lat, wojna przybierała kolejne oblicza, ale to właśnie 2B ma ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa. Jak się jednak okazuje produkcja została przeładowana głęboką, angażującą i niespodziewaną historią, ponieważ scenarzyści PlatinumGames na każdym kroku zaskakują oferując graczom wydarzenia, które na długo zapadają w pamięci. Produkcja to również nie jest przyjemność na jeden raz, ponieważ deweloperzy przygotowali 26 zakończeń, a nawet pozwalają poznać całą przygodę z różnych perspektyw – jest to na pewno jeden z atutów, który powinien zachęcić do recenzowanego NieR: Automata The End of YoRHa Edition. Mobilność Nintendo Switcha może sprawić, że chętniej spędzicie w grze dodatkowe godziny, by odkrywać kolejne sekrety produkcji.
Japończycy nie zawiedli wyłącznie w przypadku opowieści, ponieważ tytuł oferuje również ekscytujący i dobrze prowadzony gameplay. Twórcy zadbali nie tylko o dobrze wyważone walki, podczas których 2B korzysta ze swoich ataków mieczem lub strzela do wrogów, ale NieR: Automata systematycznie bawi się perspektywą oraz dorzuca do gry różne mechaniki, które pozwalają cieszyć się tytułem przez wiele godzin. Podstawa w formie historii i rozgrywki sprawiła, że choć tytuł na między innymi PlayStation 4 miał swoje problemy, to gracze chętnie spędzali w pozycji dziesiątki godzin – w końcu pierwsze zakończenie można zobaczyć dopiero za 20-21 godzin.
NieR: Automata został odpowiednio skrojony pod Nintendo Switcha
Biorąc pod uwagę przeszłość NieR: Automata, byłem naprawdę ciekawy, jak twórcy portu poradzą sobie z przeniesieniem przygody na mały ekran Nintendo Switcha. Do zadania zostało oddelegowane Virtuos, które na dobry początek ograniczyło zapędy pozycji i ustanowiło maksymalnie 30 klatek na sekundę. Nie każdemu będzie to odpowiadać, ale biorąc pod uwagę możliwości platformy ma to jak najbardziej sens – w wielu momentach otrzymacie stałe 30 fps i produkcja w takich okolicznościach daje naprawdę dużo radości. W pierwszych fragmentach historii nie odczułem najmniejszych spadków, jednak tytuł od pewnego momentu wrzuca na drugi bieg, gracz ma okazję odwiedzić otwarte lokacje oraz zawalczyć w bardziej widowiskowych pojedynkach i tutaj... Nintendo Switch ma małe problemy. W najbardziej wymagającym scenariuszu odnotowałem 20-23 fps, jednak większe niedogodności są sporadyczne.
Virtuos ponownie zmierzyło się z możliwościami platformy, jednak recenzowany NieR: Automata The End of YoRHa Edition zapewnia naprawdę dobre wrażenia. Chwytając w dłonie Nintendo Switcha i pamiętając jak produkcja działała na bazowym XOne nie oczekiwałem cudów i w zasadzie zostałem pozytywnie zaskoczony.
To jednak nie jest tak, że ograniczenia platformy są widoczne wyłącznie w przypadku płynności. NieR: Automata The End of YoRHa Edition został odpowiednio przycięty również w przypadku grafiki – łatwo dostrzeżecie zmiany w roślinności, której jest mniej względem poprzednich wersji, a dodatkowo twórcy zdecydowali się na zmianę struktury trawy. Chińskie studio odpowiedzialne za port bardzo mądrze zmieniło ten mały detal, by lokacje nie zostały całkowicie ograbione z flory.
Najnowsze wydanie otrzymało również pogorszone tekstury – w tym wypadku już podstawka w niektórych miejscach nie błyszczała, a port na Nintendo Switcha proponuje w tym miejscu jeszcze mniej szczegółów. Niektóre elementy zostały całkowicie ograbione z detali, jednak także w tym miejscu deweloperzy dostosowali świat w taki sposób, by na pierwszy rzut oka produkcja wyglądała naprawdę dobrze. Twórcy ograniczyli także efekty cząsteczkowe oraz zrezygnowali z oświetlenia wolumetrycznego.
Sytuacja wygląda interesująco w przypadku dwóch elementów, ponieważ recenzowany NieR: Automata The End of YoRHa Edition na dużym ekranie celuje w 1080p, czyli w wyższą rozdzielczość względem PlayStation 4 i Xboksa One. Nie otrzymujemy natywnej jakości, jednak deweloperzy zgrabnie wykorzystują możliwości platformy, bo nawet w przypadku małego ekranu możemy liczyć na 720p. Tytuł wygląda naprawdę dobrze na sprzęcie japońskiej korporacji – choć nie ukrywam, że w tym wypadku znacznie chętniej włączałem pozycję w wersji przenośnej. Twórcy portu zadbali jeszcze o antyaliasing, dzięki któremu obraz wyróżnia się na tle PS4 i XOne, ponieważ PlatinumGames realizując przygodę na poprzednią generację konsoli Sony oraz dbając o wydanie na urządzenie Microsoftu nie zdecydowało się na AA. Virtuos ma już spore doświadczenie w portowaniu gier na hybrydę Nintendo i deweloperzy z głową wykorzystują potencjał urządzenia.
NieR: Automata nie otrzymało natywnych wersji dla PS5 i XSX|S, ale oczywiście jeśli możecie pozwolić sobie na poznanie historii na dużym TV oraz konsolach aktualnej generacji, to będzie to lepsze rozwiązanie. Pozycja PlatinumGames smakuje jednak bardzo dobrze na małym wyświetlaczu. Nie spodziewałem się aż tak przyjemnego doświadczenia, bo choć w ostateczności łatwo wymienić kilka cięć względem PS4 i XOne, a jednocześnie trudno porównywać doświadczenie względem najnowszych sprzętów, to jednak NieR: Automata The End of YoRHa Edition przewyższyło moje oczekiwania. Biorąc pod uwagę skalę gry oraz ostateczny wynik – to kolejna świetna propozycja dla oddanych fanów Nintendo Switcha.
NieR: Automata The End of YoRHa Edition zaskakuje w jeszcze jednym miejscu, bo choć deweloperzy zadbali o wszystkie wcześniej przygotowane rozszerzenia (3C3C1D119440927), to dorzucili do gry nowy pakiet DLC – 6C2P4A118680823 zawiera zawiera sześć kostiumów, cztery akcesoria i dwie skórki podów oparte na postaciach z NieR Re[in]carnation. Nie możemy tutaj mówić o wielkiej zawartości, jednak lubię, gdy twórcy portów dbają o nawet takie małe dodatki.
Czy warto zagrać w NieR: Automata The End of YoRHa Edition?
NieR: Automata to produkcja, w którą ze względu na historię oraz rozgrywkę trzeba zagrać, ponieważ to zdecydowanie jeden ze skarbów wykutych w kuźni PlatinumGames. Japończycy wspięli się na wyżyny kreatywności, a charyzmatyczny Yoko Taro udowodnił, że nadal może nas jeszcze bardzo pozytywnie zaskoczyć. To nie jest gra na jeden raz, a mobilny charakter edycji na Nintendo Switcha może sprawić, że wielu graczy zapozna się z dodatkowymi zakończeniami i ostatecznym finałem tej znakomitej przygody.
Wersja na hybrydę Nintendo została wypruta z wielu szczegółów, ale biorąc pod uwagę możliwości platformy, a nawet przeszłość produkcji – Virtuos kolejny raz dokonało cudu. Jeśli macie możliwość zagrać w przygodę na aktualnej generacji lub mocnym PC, to raczej wybór jest prosty, ale recenzowany NieR: Automata The End of YoRHa Edition to również świetna opcja, by zatopić się w ten fantastyczny świat. To jedna z tych gier, do których wraca się z dużą przyjemnością.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do NieR: Automata.
Ocena - recenzja gry NieR: Automata
Atuty
- PlatinumGames przygotowało znakomite podstawy, które smakują dobrze na kolejnej platformie,
- To jest gra na wiele godzin, a najnowsze wydanie może zachęcić do poznania wszystkich sekretów produkcji,
- Tytuł wygląda naprawdę dobrze na małym ekranie,
- Nowy zestaw DLC to miły dodatek,
- Bardzo mądrze zrealizowany port – ograniczenia platformy nie wpływają na doświadczenie,
- Gameplay wciąż nie zawodzi... a teraz możemy cieszyć się tytułem w każdym miejscu.
Wady
- Drobne spadki poniżej 30 klatek,
- W niektórych miejscach widać, że twórców portu ograniczał potencjał urządzenia.
NieR: Automata The End of YoRHa Edition to kapitalna historia, genialny gameplay i przyzwoity port. Produkcja na małym ekranie zapewnia świetną rozgrywkę i propozycja może zachęcić wielu do dogłębnego poznania sekretów gry.
Graliśmy na:
NS
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (12)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych