Dzika noc (2022) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Mikołaj i jego wierny młot bojowy
Obrzydliwie bogata rodzina zostaje wzięta na zakładników przez bandytów pragnących dorwać się do ukrytego pod rezydencją skarbca. Sytuacja wygląda beznadziejnie, lecz bandyci nie wiedzą, że właśnie w tej chwili w jednym z pomieszczeń ciasteczkami własnej roboty i mlekiem zajada się Święty Mikołaj. Tak, ten prawdziwy. I na pewno chętnie pomoże małej dziewczynce, która bardzo w niego wierzy.
Z filmami o Świętym Mikołaju zawsze jest ten sam problem - to zwyczajnie niemożliwe aby dorośli o nim nie wiedzieli. Jeśli oni nic swoim dzieciom nie kupili, a prezenty pod choinką mimo wszystko leżą, to przecież ktoś musiał je tam położyć. Dodać do tego zjedzone w nocy ciasteczka i wnioski mogą być tylko dwa - albo trafił im się najmilszy włamywacz na świecie, albo Mikołaj istnieje. Tymczasem w filmach zawsze jest to dla nich wielki szok. Jest to jednak tylko taka tam sobie drobnostka, z którą trzeba się pogodzić i tyle. Dzisiejszy film ma za uszami znacznie więcej!
Dzika noc (2022) - recenzja filmu [UIP]. Komicznie brutalny
To jeden z tych filmów, które w trakcie oglądania powodują na przemian uczucie kompletnego zażenowania i nieskrępowanej radości. Przynajmniej kilka razy zastanawiałem się co ja właściwie, ku@wa oglądam, z czego przynajmniej raz na głos. Reżyser projektu, Tommy Wirkola, dał nam wcześniej dzieła takie jak "Zombie SS", czy "Hansel & Gretel: Łowcy czarownic", co powinno mniej więcej obrazować z jaką wrażliwością artystyczną się mierzymy. "Dzika noc" jest bezpardonowo brutalna. Czasami na zasadzie "bo czemu nie", ale zdarzają się i prawdziwie natchnione sceny mordu. Bardzo zabawnie wypada cała sekwencja z małą dziewczynką, Trudy (Leah Brady), która dzień przed akcją filmu obejrzała "Kevina samego w domu" i natchniona filmem Chrisa Columbusa postanawia zastawić na zbirów kilka pułapek. Jestem względnie przekonany, że twórcy filmu są nami kanału Corridor Crew na YouTube. Chlopaki zrobili kiedyś filmik co by było, gdyby "Kevin" był bardziej hardkorowy i teraz niemalże dokładnie to samo oglądamy tutaj. Zabawna scena, ale palmę pierwszeństwa zdecydowanie zgarnia ostatnia ofiara pana Mikołaja - nie powiem dokładnie o co chodzi, ale w tamtym momencie już dosłownie wybuchnąłem gromkim śmiechem. A zaraz po mnie Mikołaj, również wesoło zaskoczony tym, co zrobił.
Sceny przemocy nigdy nie wyglądają jakoś rażąco sztucznie. Krew jest zawsze sympatycznie gęsta, wgniecione młotem twarze elegancko zniekształcone. Jest czerwono i z jajem. Same efekty robią robotę, ale tego samego nie da się, niestety, powiedzieć o przygotowaniu scen od strony kinetycznej i logicznej. Najpierw uzbrojony ochroniarz czeka aż bandzior podejdzie do niego, zanim zacznie strzelać. Później tak samo robią ci źli, kiedy szukają osoby odpowiedzialnej za wyeliminowanie już kilku z ich kumpli. Nikt nie słyszy krzyków i wyraźnych odgłosów walki, a oderwanie głowy (razem z włosami) i rąk od lepkiej substancji jest najwyraźniej łatwiejsze niż nóg. Nie są to jakoś przesadnie wielkie problemy, zwłaszcza w produkcji nastawionej na niedorzeczną rozwałkę, ale skłamałbym mówiąc, że nie rzuciły mi się w oczy.
Dzika noc (2022) - recenzja filmu [UIP]. David Harbour jest idealnym Mikołajem
Nie wiem kto wymyślił żeby Święty Mikołaj miał wojowniczą przeszłość i wyglądał jak David Harbour, ale powinien dostać medal. Dave jest wielki, masywny i trochę przerażający, ale ma przy tym sympatyczny głos i ciepłe oczy, dzięki czemu bez problemu łykam go i jako miłego pana świętego, zgryźliwego dziada, który nie może już patrzyć na ludzi i ich niepohamowaną rządzę konsumpcji kolejnych dóbr bez choćby chwili refleksji i radości oraz hardkorowego zabijakę, tęskniącego za swoim młotem.
Sercem filmu - choć może w tym wypadku lepiej pasuje "wymówką usprawiedliwiającą całą tę przemoc" - jest relacja Mikołaja i malutkiej Trudy. Wszędzie dookoła może lać się krew, ale kiedy mała dziewczynka prosi Mikołaja żeby jej rodzice się pogodzili, albo martwi się o niego, bo jest przecież jej przyjacielem, to potrafi człowieka lekko ścisnąć w środku. Sam Harbour w scenach z nią zamienia się natomiast w wielkiego, kochanego misia - ubabranego krwią, jasne, ale wciąż! Tak naprawdę to tylko oni we dwoje faktycznie czują magię świąt. Reszta postaci to większe i mniejsze karykatury. Beverly D'Angelo to zimna, wyrachowana pani prezes, dla której liczy się tylko zysk. Zdecydowanie najbardziej barwna z wszystkich pobocznych postaci. Jej dzieci i wnuczek nadawaliby się do jakiejś podrzędnej, polskiej komedii, która nie rozbawiłaby nikogo, poza twórcami. Złole są natomiast zwyczajnie bezbarwni i pamięta się ich na zasadzie "szefa gra John Leguizamo". Przynajmniej nie jest nich szkoda, kiedy Mikołaj łapie się za młot!
"Dzika noc" to film mający zadatki na zostanie kultowym. Zwariowany mix "Szklanej Pułapki", "Kevina samego w domu" i "Złego Mikołaja" z niesamowitym Davidem Harbourem w roli głównej. To raczej głupi, trochę dziurawy film, ale jednocześnie ciągła akcja i obrzydliwy humor sprawiają, że czas w fotelu kinowym leci w ekspresowym tempie. Polecam oglądać w towarzystwie - śmiechom nie będzie końca.
Atuty
- David Harbour;
- Scena inspirowana "Kevinem samym w domu";
- Brutalnie i pomysłowo;
- Sporo zabawnych żartów;
- Solidne efekty specjalne;
- Doskonale świąteczna ścieżka dźwiękowa.
Wady
- Przydałoby się rozbudować trochę intrygę;
- Część żartów boleśnie nieśmieszna;
- Nijacy bohaterowie - poza główną parą;
- Dlaczego nikt nie strzela, tylko podchodzą do olbrzyma z wielkim młotem?!
"Dzika noc" jest zabawna i brutalna, ale daje radę zachować przy tym ducha świąt bożego narodzenia. Na kilka spraw trzeba przymknąć oko, a scenariuszowi przydałoby się jeszcze kilka minut w piekarniku, ale czysto rozrywkowo jest to kawał sympatycznego kina.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych