Terrifier 2: Masakra w święta (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Niewykorzystany potencjał
Nic tak nie krzyczy "wesołych świąt!" jak obrzydliwy, niskobudżetowy horror, w którym obleśny klaun obdziera swoją ofiarę żywcem ze skóry, po czym polewa ją wybielaczem i obsypuje solą. Także, no, wesołych świąt.
Art the clown stał się postacią w pewnych kręgach kultową, mimo że wystąpił wcześniej w ledwie dwóch niskobudżetowych filmach i tej samej ilości krótkich metraży. Fakt ten dobrze prezentuje obecny stan ikonicznych, horrorowych czarnych charakterów, ponieważ w gruncie rzeczy nie ma w Arcie niczego przesadnie ciekawego, ani oryginalnego. W kwestii wyglądu to po prostu "straszny klaun", z małym melonikiem zabawnie przyczepionym do łysej glacy. Ciężko mówić o jakimkolwiek jego charakterze, ponieważ, na modłę tuzów gatunku, chłopak nigdy się nie odzywa. Gdyby nie to, powiedziałbym, że ma w sobie coś z Freddy'ego Kruegera - jest wesołkiem o nadnaturalnych mocach, nawiedza ludzi w snach i lubi pozbywać się swoich ofiar w bardzo brutalny, makabryczny wręcz sposób. To taki amalgamat innych, już zasłużonych czarnych charakterów i choć nie można odmówić mu pewnego uroku, to jednak ciężko mi się nim przesadnie zachwycać. Co ciekawe, idealnie pasuje dzięki temu do dzisiejszego filmu.
Terrifier 2: Masakra w święta (2022) - recenzja filmu [Monolith]. O czym to w ogóle jest?
Sienna (Lauren LaVera) jest licealistką. Kiedy ją poznajemy, szykuje się właśnie na zbliżający się halloweenowy bal. Robi sobie kostium na podstawie dawnych szkiców swojego zmarłego ojca. Z telewizji dowiaduje się o masakrze, którą Art (David Howard Thornton) urządził bohaterom pierwszego filmu i robi ona na niej takie wrażenie, że tej nocy klaun nawiedza ją we śnie. Później natomiast... Nie dzieje się nic konkretnego. Sienna i jej młodszy brat, Jonathan (Elliott Fullam) próbują jakoś żyć, Art łazi i zabija w brutalny sposób kolejne osoby, po czym dochodzi do ostatecznej konfrontacji i cześć. Można iść. Całość trwa mniej więcej tyle samo, co wczorajsze "Glass onion", ale w trakcie oglądania ma się wrażenie, że "Terrifier 2" jest przynajmniej dwa razy dłuższy.
Film sugeruje niewyraźnie, że zmarły tata głównych bohaterów zdawał sobie sprawę z istnienia klauna, ale film nie robi z tym wątkiem niczego ponad danie Siennie broni, którą mogłaby zagrozić przeciwnikowi. Całej fabule brakuje jakiegoś bardziej sensownie zarysowanego konfliktu, albo chociaż celu, do którego historia mogłaby zmierzać. Tymczasem większość filmu to po prostu Sienna szykująca się na bal, męcząca się ze złymi snami i traumą po samobójstwie ojca i gdzieś indziej Art mordujący przypadkowe osoby w niedorzecznie rozciągnięty i krwawy sposób. Ich ostateczna konfrontacja nie ma w sobie żadnego ładunku emocjonalnego, ani w ogóle jakiegokolwiek. Widzieliśmy już najbardziej odrażające sceny całego filmu, więc w finale zasadniczo czeka się prostu na koniec.
Terrifier 2: Masakra w święta (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Krew i flaki z olejem
Film teoretycznie zahacza o tematy problemów psychicznych osób z rodzin samobójców - postacie rozmawiają o tym, że Sienna, jej brat i mama jakoś sobie z tym radzą, młody ma problemy w szkole i tak dalej. Samo wspomnienie o problemie nie jest jednak tym samym co jego eksploracja, a tej w filmie zdecydowanie nie ma. Jeśli autor, Damien Leone, próbuje nam cokolwiek powiedzieć, to robi to bardzo niewprawnie. Nie czarujmy się, idąc na film pod tytułem "Terrifier 2" nikt nie liczy na głębokie przesłanie, tylko na gigantyczne ilości krwi i flaków. A pod tym względem naprawdę nie mamy na co narzekać.
Art jest totalnym hardkorem. Zobaczymy tu wszystko - od wyrywania oczu, przez skalowanie, wycinanie wciąż bijącego serca, separację penisa od reszty ciała, po klasyczną, zawsze skuteczną dekapitację. Wszystkie (albo przynajmniej prawie wszystkie) efekty wizualne wykonane są praktycznie, dzięki czemu wyglądają należycie odrażająco, ale też miejscami... Uroczo nieprawdziwie. Nie kupuję zapewnień producenta, że ludzie wymiotowali i słabli na seansie. Przecież idąc na horror spodziewam się dokładnie tego, co tu dostaliśmy, a i nie są to ultra realistyczne obrazy okaleczenia. Krew jest czasami bardziej pomarańczowa, niż głęboko bordowa, ciała ofiar straszą pustymi wnętrzami, kiedy już klaun się przez nie przebije. Szanuję pomysłowość i ogólne wykonanie - zwłaszcza biorąc pod uwagę niewielki budżet - ale nie przesadzajmy. To ten rodzaj ultra przemocy, który bardziej bawi, niż przeraża, bo jest aż tak niewyobrażalnie przesadzony. I bardzo dobrze.
"Terrifier 2: Masakra w święta" nie jest za dobrym filmem. Fabuła się nie klei, czarny charakter to taki tam, prawie generyczny klaun z piekła rodem i jedynie gore robi naprawdę dobre wrażenie. Nawet tytuł nie powala. Ktoś ewidentnie wybrał go żeby połączyć film z trwającym właśnie bożym narodzeniem, ale rzecz dzieje się przecież w noc Halloween, więc tytuł jest niczym więcej, jak prostą ściemą. Jeśli ktoś jest mocno spragniony krwi i tęskno mu do prostych, nijakich slasherów jak za dawnych lat, to może dać filmowi Leone szansę. Reszcie raczej nie polecam.
Atuty
- Długie, brutalne sceny morderstw;
- Art the clown jest całkiem zabawny, nawet jeśli mało oryginalny;
- Sympatycznie retro soundtrack;
- Wspominałem już o gore?
Wady
- Trudno powiedzieć aby ten film miał jakąś fabułę;
- Ślamazarne tempo;
- Najgorsze, co może przytrafić się horrorowi: wszechobecna nuda.
"Terrifier 2: Masakra w święta" to faktycznie niezła masakra (pozytywnie i negatywnie), choć z trwającymi właśnie świętami nie ma nic wspólnego. Fabuły tu prawie nie ma, klaun jest dosyć nijaki, ale za to zaskakująco skuteczny, więc jeśli ktoś ma ochotę na kompletnie odmóżdżający gorefest, to może sprawdzić.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych