Reklama
Maria Antonina (2022) – recenzja i opinia o serialu [Canal+]. Na bogato

Maria Antonina (2022) – recenzja i opinia o serialu [Canal+]. "Let's play a game"

Iza Łęcka | 31.01.2023, 21:48

Maria Antonina na trwałe zapisała się w świadomości współczesnych odbiorców – poniekąd dzięki produkcji w reżyserii Sofii Coppoli, w głównej mierze jednak za sprawą doniesień o jej próżności, frywolności i upodobania do drogich strojów, uciech oraz wszelakich zabaw, które słono kosztowały Francuzów. Jej koniec był tragiczny, lecz całe życie dawało podstawy do znakomitej opowieści – i z tego potencjału ponownie korzysta Deborah Davis, współscenarzystka „Faworyty”, która powraca z następną kostiumową historią koncentrującą się na możnych i bogatych. Jaka jest jej „Maria Antonina”? Zapraszam do recenzji nowego serialu dostępnego na Canal+ lub w serwisie Canal+ Online.

Młodziutka Maria Antonina przybywa na dwór króla Ludwika XV, by niebawem poślubić jego wnuka i w przyszłości zasiąść u jego boku na tronie Francji. Dla Austrii to małżeństwo jest niebagatelnie ważne w kwestii politycznej, ma bowiem być dla Habsburgów gwarancją wsparcia w dalszej ekspansji w Europie, lecz od początku nie wszystko idzie zgodnie z planem królowej Marii Teresy Habsburg. Jej córka od pierwszych chwil na dworze nie potrafi się odnaleźć – nieustannie uważana za „tę obcą” musi mierzyć się z docinkami, insynuacjami, walką o wpływy i wystawianiem na pośmiewisko. Dla młodej arystokratki, która nie otrzymała należycie bogatego wykształcenia i słabo mówiła po francusku, nowa rzeczywistość była udręką. Nie pomagała także chorobliwa nieśmiałość jej małżonka, który przez dłuższy czas z nią nie rozmawiał lub jej unikał.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kiedy wydawać by się mogło, że mieszkańcy wersalskiego dworu ją pochłoną i postarają się, by jeszcze szybciej wróciła do domu niż z niego przyjechała, ona dziarsko zasiada do stołu i rozpoczyna grę ich kartami. Szybko okazuje się, że intrygi to jej drugie imię...

Maria Antonina (2022) – recenzja serialu [Canal+]. Na bogato

Maria Antonina (2022) – recenzja i opinia o serialu [Canal+]. Na lekcjach o Madame du Barry

Na wstępie muszę przyznać, że jestem fanką produkcji kostiumowych, dlatego kiedy tylko dowiedziałam się o pracach nad nowym serialem skupiającym się na losach francuskiej monarchii – i to w tak burzliwym okresie – wiedziałam, że muszę sprawdzić „Marię Antoninę”. W 2015 roku również w Canal+ zadebiutował „Wersal. Prawo krwi” i choć został on nakręcony przez całkowicie inną ekipę, to znakomicie utorował drogę kolejnej podzielonej na odcinki produkcji o historii Francji. Recenzowana „Maria Antonina” od pierwszej do ostatniej minuty urzeka wizualnym sznytem i dopracowaniem. Co tu dużo mówić, w przypadku tego typu produkcji oprócz solidnie opracowanego scenariusza oraz gry aktorskiej, liczą się wizualne doznania widza. I nowy serial BBC oraz Canal+ pod tym względem nie zawodzi. Jak przystało na „pierwszą influencerkę Francji” jej stroje i fryzury robią ogromne wrażenie, kradną uwagę i są doskonale dopasowane do typu urody grającej główną rolę Emilii Schüle. Szczególną zmianę obserwujemy w drugiej części sezonu, kiedy młodzi obejmują panowanie w kraju, a królowa, która na dobre chce pokazać swoją pozycję i opór wobec opresji, zdecydowanie dobiera również kreacje. Madeline Fontaine oraz Marie Frémont wraz z ekipą ponad 60 kostiumografów stworzyli istne dzieła sztuki robiące wrażenia na każdym kroku. Czy jednak do niesamowitych doświadczeń możemy dołożyć interesujący scenariusz?

Marii Antoninie nietrudno współczuć – oddzielona od domu rodzinnego, kultury i dobrze znanego trybu życia już w bardzo młodym wieku musi wypełnić najważniejsze zadanie mające wpływ na przyszłość dwóch państw. Jako żona króla przede wszystkim powinna jak najszybciej wydać na świat potomka płci męskiej, Delfina Francji, który zapewni ciągłość monarchii i utrzyma porozumienie między krajami. Jeżeli jednak śledziliście kiedykolwiek informacje na temat jej poczynań łóżkowych, to wiecie dobrze, że początkowo nie była to ani przez moment łatwa rola, a małżeństwo Ludwika i Marii bardzo długo nie zostało skonsumowane, co było nie tylko powodem do niepokoju starszych rodów, ale przede wszystkim chwytliwym tematem do żartów i ploteczek. Jest to również jeden z głównych wątków pierwszego sezonu recenzowanej produkcji dostępnej na Canal+.

Napięcia, utarczki oraz intrygi są widoczne niemal w każdym zakamarku korytarzy Wersalu, a jego mieszkańcy są istnymi bestiami, które szybko i bezboleśnie wypiłyby ze swych ofiar krew, byleby zająć wygodną pozycję. Na pierwszy plan wysuwa się król-dziadek Ludwik XV, który ze wszystkich sił pragnie nie tylko połechtać własne ego, ale i zaspokoić młodą metresę Madame du Barry – ona wydaje się ciągnąć za sznurki nie tylko na dworze, ale i wśród polityków. Blisko następcy tronu kręci się wiecznie niezadowolony młodszy brat oraz jego antypatyczna i bardzo niebezpieczna żona. W najbliższym otoczeniu głównej bohaterki często śledzimy poczciwą Lamballe, a późniejszym czasie także Yolande, lecz autorzy niekoniecznie otwarcie wspominają o rozwiązłości, a nawet homoseksualnych zażyłościach królowej. Reżyserzy oraz scenarzystka w realizacji „Marii Antoniny” często posługują się teatralnym stylem, bawią się formą i sięgają po groteskę, która bywa trudna do przełknięcia. Tragizm bohaterów jednak najlepiej przedstawić właśnie poprzez pewne przerysowanie, sceny ukazujące reakcje postaci niczym z najczarniejszych koszmarów. Podobnie jak było w przypadku filmu wyreżyserowanego przez Coppolę, najnowszy serial znakomicie uzupełnia ścieżka dźwiękowa. Klasyczne brzmienia dokładnie oddają jego klimat i dodają patetyczności, o którą tak dba zespół Davis.

Maria Antonina (2022) – recenzja serialu [Canal+]. Dla fanów Faworyty to pozycja obowiązkowa

Maria Antonina (2022) – recenzja serialu [Canal+]. Dla fanów Faworyty to pozycja obowiązkowa

Z tą bardzo dramatyczną i nieco teatralną manierą, którą scenarzystka zaprezentowała także w nagrodzonej Oscarem „Faworycie”, obsada aktorów radzi sobie naprawdę przyzwoicie. Z każdym kolejnym odcinkiem bohaterów „Marii Antoniny” lubimy coraz mniej, a twórczyni nawet nie stara się, by było inaczej – usilnie próbuje nas przekonać, że francuska arystokracja jest do szpiku krwi popsuta, zblazowana, dla niej liczą się tylko wpływy, koneksje i dobra zabawa. Podczas kiedy Ludwik XVI zabiega ze wszystkich sił, by dobrze spisać się w roli króla, jego żona organizuje kolejne imprezy, upija się i uprawia hazard. Między znakomitym, grającym bardzo nieśmiałego, zahukanego, ale dobrotliwego króla, Louisem Cunninghamem a Emilią Schüle czuć pewną chemię – na początku ukrytą pod maską młodzieńczego wstydu i braku doświadczenia bohaterów, później idealnie pasującą do rodzącego się między postaciami uczucia. Nie oznacza to jednak, że młodzi aktorzy są jedynym „solidnymi elementami tej machiny”, bowiem główne kreacje naprawdę przykuwają wzrok. Rozpoczynając od nieco bawiącego się rolą Jamesa Purefoya (Ludwika XV), bardzo zdystansowanego, ale rozsądnego Nathana Willcocksa (doradca Mercy), twardej jak skała i odrzucającej Laury Benson (Madame de Noailles), poprzez grę Jonasa Bloqueta, a na bardzo frywolnej kreacji Gai Weiss kończąc.

Czy „Maria Antonina” jest produkcją wartą uwagi? Jak najbardziej tak. Choć nie będzie to serial idealny dla entuzjastów historii, bowiem fakty dopasowuje do potrzeb scenariusza, a część istotnych wątków zgrabnie omija, to ucieszy oko fanów gatunku. Opowieść ma pewne niedociągnięcia, odtwórczyni głównej roli nieco słabiej radzi sobie w dramatycznych scenach, ale kradnie uwagę dziewczęcym urokiem i uśmiechem. Niech jednak nie zwiodą Was moje opowiadania o wydawanych balach, frywolnych zabawach łóżkowych czy pięknych strojach – w recenzowanej „Marii Antoninie” nie brakuje smutnego pokazania młodych, nieprzygotowanych ludzi, na których barkach spoczywają losy kraju. „W gruncie rzeczy jesteśmy do siebie bardzo podobne” – miała powiedzieć podczas pożegnania Madame du Barry do swojej przeciwniczki. Młoda królowa, choć była frywolna, rozrzutna i nieco głupiutka, przede wszystkim próbowała poradzić sobie z przeciwnościami, jakie stawiało przed nią życie, bo w gruncie rzeczy ich nie brakowało. Kulisy jej tragicznego końca, którego nie można przypudrować dodatkową warstwą różu, będziemy śledzić najpewniej w kolejnych sezonach. Już nie mogę się doczekać.

Atuty

  • To interesująca historia przedstawiona z nieco współczesną manierą
  • Twórcy bawią się groteską i bardzo wdzięcznie im to wychodzi
  • Piękne, kolorowe i bardzo bogato zdobione stroje
  • Wnętrza Wersalu zostały niezwykle skrupulatnie i kunsztownie odtworzone
  • Ścieżka dźwiękowa stanowi klimatyczne uzupełnienie serialu
  • Przyzwoite kreacje aktorskie

Wady

  • Czasami, w scenach dramatycznych, Emilia Schüle radzi sobie nieco gorzej
  • Tempo momentami spada
  • Pompatyczność z czasem nieco może się przejeść

Maria Antonina” do znakomicie zrealizowane widowisko przygotowane z myślą o fanach produkcji kostiumowych. Deborah Davis dopracowuje swój styl, a ma do tego znakomitą sposobność w produkcji BBC i Canal+. Serial jest ucztą dla oczu, bardzo sytym daniem dla sympatyków „Faworyty” i lekką przekąską dla entuzjastów historii. Opowieść znakomicie zrealizowana od pierwszej do ostatniej minuty przykuwa do ekranu.

7,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper