Dziewczyna i kosmonauta (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Słabe romansidło, podlane sosem s-f
Dwóch przyjaciół szkolących się na pilotów myśliwców dostaje szansę wyruszyć w kosmos. Obaj pragną stać się bohaterami, lecz kiedy w ich życiach pojawia się piękna dziewczyna, zaczynają mieć wątpliwości, zastanawiać się, czy nie woleliby jednak zostać na ziemi. Jeden poleciał... I zniknął na 30 długich lat.
Nazywanie tego serialu mianem "science fiction" to nadużycie jakich mało. Jasne, część fabuły - mniej niż połowa - dzieje się w przyszłości, ale cała różnica miedzy tymi scenami, a tamtymi dziejącymi się w dzisiejszych czasach polega na tym, że w przyszłości wszędzie latają drony i mieszkania pytają się właścicieli na jaką kawę/muzykę mają ochotę. To jedna z najbardziej miałkich wizji przyszłości, jakie w życiu widziałem. Mało tego, "fiction" zakłada, że mamy do czynienia z rzeczami nieistniejącymi, tymczasem dobrych 90% tych futurystycznych gadżetów z serialu już istnieje. Jest nawet dosyć powszechna. Co więc zostaje, kiedy zabierzemy otoczkę s-f? Zwykłe romansidło. Typowe, nudne i miejscami wręcz irytujące.
Dziewczyna i kosmonauta (2023) - recenzja serialu [Netflix]. Dwutorowa narracja, regularnie ustawiająca się na kurs kolizyjny
Niko (Jędrzej Hycnar) i Bogdan (Jakub Sasak/Andrzej Chyra) rywalizują ze sobą od zawsze i o wszystko. Obaj są utalentowanymi pilotami, choć Niko ma problemy z temperamentem, do kompletu zarzucając Bogdanowi, że ma lżej ze względu na fakt, że jego rata jest dowódcą. Martę (Vanessa Aleksander/Magdalena Cielecka), wyzwoloną, lubiącą dobrą zabawkę didżejkę poznają w tej samej chwili i obaj natychmiast się w niej zakochują. Duża część fabuły opiera się na ich podchodach pod nią. Problem polega na tym, że tak jak obaj chłopcy mają swoje problemy, tak Magda jest zwyczajnie okropną, toksyczną, niezdecydowaną, wodzącą ich obu za nosy osobą, która musi zawsze być w centrum uwagi. Sprawia to, że ja jako widz nie potrafiłem wciągnąć się w ten ich miłosny trójkąt. Nie kibicowałem żadnemu z nich ponieważ dla obu lepiej byłoby trzymać się od Magdy z daleka.
Równolegle do tych wydarzeń obserwujemy przyszłość, w której Magda i Bogdan są małżeństwem po tym jak Niko zaginął podczas misji w kosmos. Mówiło się, że nie żyje, ale kapsuła z nim na pokładzie zostaje odnaleziona przez Rosjan, którzy byli jednocześnie współorganizatorami całego przedsięwzięcia. Nie rozumiem tego podziału na przeszłość i przyszłość - przynajmniej w tym ujęciu. Sprawia to, że właściwie od początku wiemy kto poleci w kosmos i kto zostanie z Magdą, przez co wszystkie prowadzące do tego sceny stają się właściwie nieważne. Fabuła jest zupełnie nieprzemyślana i to nie tylko po tym konkretnym względem. Dostajemy też wątek przyjaciółki Magdy i ojca Bogdana, które absolutnie do niczego nie prowadzą i niczego nie zmieniają, a bliżej końca dowiadujemy się, że jedna z postaci po stronie rosyjskiej jest "tym dzieckiem z przeszłości"... Którego do tej pory właściwie nie znaliśmy. Samo zakończenie jest równie nieprzemyślane i pozbawione jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego. Byłem wręcz w szoku, że to już koniec. Po obejrzeniu wszystkich odcinków mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że... Nie warto tracić na ten serial czasu.
Dziewczyna i kosmonauta (2023) - recenzja serialu [Netflix]. Drętwe dialogi, ale za to akceptowalne wizualia
Aktorzy robią co mogą żeby tchnąć odrobinę życia w swoje postacie, ale do uświetnienia tak marnych dialogów potrzebni byliby chyba najmocniejsi zawodnicy w historii fabryki słów, a i wtedy nie byłoby wcale gwarancji, że dałoby się tego słuchać. Młodzi jeszcze chociaż nadrabiają entuzjazmem, ale już tacy Cielecka i Chyra, odnoszę wrażenie, że pojawili się na planie wyłącznie po to aby odczytać z kartki swoje linijki, zainkasować czek i iść do domu. Ich nienaganna dykcja wielokrotnie tylko uwypukla sztywność dialogów, nierzadko zresztą powtarzanych w niemalże niezmienionej formie co odcinek, co tylko pokazuje jak pusta i sztucznie rozdmuchana jest to produkcja.
Dekoracje i efekty wizualne stoją na zaskakująco nie najgorszym poziomie - przynajmniej jak na polską produkcję. Sceny powietrze, kiedy Bogdan i Niko latają myśliwcami nie robią może wrażenia jeśli niecały rok wcześniej oglądało się "Top Gun: Maverick", ale generalnie nie wyglądają najgorzej i całkiem skutecznie spełniają swoje zadanie. Latające dźwigi do przenoszenia kontenerów w dokach zostały wkomponowane w obraz relatywnie nieźle i tylko te niepraktyczne, świecące stoły, czy przezroczyste ekrany komputerów wyglądają jakby wyjęli je z głowy osoby wyobrażającej sobie jak może wyglądać przyszłość jakieś dwadzieścia lat temu. Ani to ciekawe, ani subtelne, czy w drugą stronę - ambitnie pstrokate. Jakby ludzie od scenografii dostali dziesięć tysięcy złotych na zrobienie całego serialu i musieli jakoś sobie poradzić.
Nie chcę dłużej pastwić się nad "Dziewczyną i kosmonautą". To absolutnie nieudany serial - kiepski jako romans, kompletnie tragiczny jako science fiction. Jedynie montaż potrafi od czasu do czasu zaintrygować czymś ciekawym, a i może muzyka wpada nawet w ucho, lecz wszystkie te najważniejsze elementy, od scenariusza, przez aktorstwo, na ogólnie pojętych emocjach kończąc zwyczajnie zawodzi. Niby to tylko sześć odcinków, a i tak męczyłem się z nimi jakby ktoś kazał mi obejrzeć sześć sezonów jakiejś szmiry. Szkoda, ale wygląda na to, że na dobrą produkcję science fiction znad Wisły jeszcze sobie poczekamy.
Atuty
- Miejscami ciekawy montaż;
- W porządku soundtrack;
- Relatywnie niezłe CGI.
Wady
- Kiepsko zagrany;
- Beznadziejny, nieprzemyślany, źle złożony do kupy scenariusz;
- Nieudany trójkąt miłosny z okropnym pierwiastkiem kobiecym;
- Wszędobylska nuda;
- Zakończenie jak i cały serial - bez cienia emocji.
"Dziewczyna i kosmonauta" to kolejny dowód na to, że kontrola jakości w Netflixie zdaje się nie istnieć. Szkoda, bo chciałoby się aby rodzima produkcja zrobiła dobre wrażenie. Tymczasem dostajemy ubogi romans, podlany tylko mocno rozwodnionym sosem s-f. Nie polecam.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych