Reklama
Wo Long

Wo Long: Fallen Dynasty - recenzja i opinia o grze [PS4, PS5, XONE, XSX, PC]. W imię Trzech Królestw

Krzysztof Grabarczyk | 02.03.2023, 12:00

Popularyzacja gatunku souls-like trwa w najlepsze. Kolejne studia fundują graczom coraz więcej produkcji opartych na standardzie wypracowanym przez From Software. Team Ninja, twórcy serii Ninja Gaiden oraz NiOh zabierają nas do historycznej epoki Trzech Królestw. Wo Long: Fallen Dynasty również opiera się wymagającej rozgrywce, lecz próbuje czegoś nowego by wyróżnić się na tle reszty. Wszystko przy akompaniamencie demonów regularnie nawiedzających krainę. Czas postawić flagę i odzyskać stracone ziemie. Zapraszam do recenzji.

Wo Long: Fallen Dynasty - w ogniu bitwy

Dalsza część tekstu pod wideo

undefined

W recenzowanym Wo Long: Fallen Dynasty, historię otwiera scena kolejnej, brutalnej bitwy z udziałem niewinnych mieszkańców Trzech Królestw. Krainę ujęto w 184 roku n.e. Imperium znajduje się na skraju stabilności. Twórcy inspirowali się "Opowieściami o Trzech Królestwach" napisanymi aż w XIV wieku, autorstwa Luo Guanzhonga. Dla ciekawskich, jego nazwiskiem podpisano jedną z lokacji w grze. To zatem okres upadku dynastii Han i Epoki Trzech Królestw. Na tle faktów historycznych wpleciono wątki związane z mrocznymi siłami czyhającymi na resztki niezdobytych ziem. Bohatera poznajemy w chwili...jego śmierci. Żaden to spojler, ponieważ jak to w souls-like bywa, śmierć jest tylko początkiem. Po nierównej walce z siłami Powstania Żółtych Turbanów (rebelia wymierzona w dynastię Han) wskrzesza nas pewien ślepy młodzieniec. Jak się okazuje, bohater nosi w sobie smoczą moc, dzięki której będzie w stanie poprowadzić resztki cesarskiej armii do zwycięstwa.

W recenzowanej grze opowieść klasycznie skupia się na promowaniu bohaterstwa nielicznych w obliczu przeważających sił wroga, również tych demonicznych. Rozpoczniemy więc od kreacji własnego wojownika/wojowniczki w rozbudowanym edytorze postaci. Od czasów NioH, Team Ninja daje graczom mocną swobodę w dowolności wyglądu bohaterów. Wyregulować można każdą cechę wyglądu, z najmniejszymi szczegółami. Jeśli zależy Wam na stworzeniu własnej podobizny lub kogoś na wzór ulubionej postaci z poprzednich gier studia - droga wolna. Zawarto również sylwetki predefiniowane jeśli akurat wolimy przejść do meritum, czyli rozgrywki. Pierwsze chwile spędzone w Wo Long: Fallen Dynasty sugerują, że nigdy nie będziemy kroczyć tutaj w pojedynkę. Naszemu smoczemu wybrańcowi będzie zawsze towarzyć NPC lub nawet kilka. Produkcja choć trzyma się rdzennych założeń gatunku, lubi uciekać się do nowych rozwiązań. Sama obecność towarzyszy wydaje się sporym ułatwieniem, choćby podczas walk z bossami, których w grze czeka multum.

Recenzowane Wo Long: Fallen Dynasty rezygnuje z jakiejkolwiek staminy. Jeśli mieliście kontakt z Sekiro: Shadows Die Twice, to mniej więcej tego spodziewajcie się w najnowszej produkcji Team Ninja. Dzięki temu nie ma konieczności chwilowego wycofywania się ze starć. Tytuł promuje dość agresywną walkę. Stąd niezbędnym jest parowanie, co jest zresztą kolejną referencją do wspomnianego Sekiro. Oczywiście, można opierać się na defensywie oraz unikach, lecz zdecydowanie rekomendujemy odbijanie ataków. Ciosy wrogów (ludzkich bądź demonów) są w większości proste do wychwycenia. Istnieje również wskaźnik Spirit, co można z kolei wytłumaczyć jak posturę w Sekiro. Jeśli zostanie przełamany, nasza postać jest chwilowo podatna na atak. Brak staminy to prawdziwy gamechanger w grach opartych na standardzie souls-like. W Wo Long: Fallen Dynasty pozwala na ciągłą walkę. Nie jest jednak tak prosto jak się wydaje.

Wo Long: Fallen Dynasty - kuźnia charakteru

undefined

Recenzowany tytuł stosuje podział na misje. Ten patent znamy już z NiOh. Na mapie świata wybieramy kolejne ikonki dostępnej w danym momencie misji. Dla chcących chwili treningu, przygotowano tryb szkoleniowy podzielony na techniki podstawowe oraz zaawansowane. Nie da się ukryć, że deweloper zawzięcie korzysta ze schematów dwóch poprzednich produkcji, z kolei brak paska staminy tworzy "slasherową" konwencję charakterystyczną dawniej dla cyklu Ninja Gaiden. Przeciwnicy nie są jednak tak zupełnie zerojedynkowi. Poza zestawem bazowych ataków dysponują tzw. crtical blow. Po naładowaniu strumieniem energii wyprowadzają nieblokowany cios, który możemy jedynie sparować w idealnym momencie. Inaczej zapłacimy niemal całym paskiem życia. Każdy rodzaj wroga w grze dysponuje critical blow. W obliczu braku staminy zadbano o wyrównanie szans.

W recenzowanej grze poziom wroga oraz postaci jest oznaczany punktacją Morale. Im większy wskaźnik morale nad głowami oponentów, tym większe wyzwanie przed nami, oraz nagroda. W obliczu porażki, system gry przenosi nas do najbliżej postawionej flagi. Tak, w Wo Long: Fallen Dynasty nie zapalamy ognisk, lecz stawiamy sztandary w barwach naszego klanu. Te z czasem możemy dowolnie modyfikować, ustalając własne symbole oraz nazwy. Pełnią jednak tę samą funkcję co rzeczone ogniska. Tutaj możemy odzyskać utracone siły oraz dopakować postać. Kategorie umiejętności ułożono w gwiazdę. Stajemy się silniejsi, wytrzymalsi, dysponujemy magią oraz mamy lepsze osiągi w poruszaniu się i skradaniu. Do przeciwników możemy się przyczaić i zadać potężne obrażenia z ukrycia. Wzorem z NiOh odblokowujemy kolejne tytułu za pokonanie określonej liczby czy dany typ wrogów, również konkretnym typem uzbrojenia.

Wo Long: Fallen Dynasty to również mnóstwo lootowania. Z niemal każdego truchła coś wypadnie. To kolejna rzecz zapożyczona z NiOh, gdzie w pewnej chwili miałem wszystkiego w potrojonej ilości. Crafting jednak ograniczono w stosunku do tamtej produkcji. U kowala wzmocnimy oręż oraz zakupimy towary. Częściej jednak będziemy zbierać niezbędne materiały by awansować broń na lepszy poziom. A wybierać jest w czym, ponieważ twórcy przygotowali aż 14 typów uzbrojenia. Jest jeszcze sekretna broń. W grze dostępne jest przywoływanie summonów, najczęściej pod postacią smoka. W trakcie całej przygody napotykamy kolejnych. Najczęściej pozyskujemy je od pokonywanych bossów. Starcia z nimi są emocjonujące, choć relatywnie krótkie. Nie jest to tak wymagający poziom jaki znamy z poprzednich dokonań studia. A mnie osobiście Team Ninja przyzwyczaiło do wyzwań. W Wo Long: Fallen Dynasty ten próg wyraźnie zmniejszono.

Wo Long: Fallen Dynasty wygląda prawie dobrze

W recenzowanej grze nieco odstaje oprawa. Tytuł przygotowano na obie generacje konsol i niestety to widać. Z racji gatunkowych korzeni, uruchomiliśmy grę w trybie wydajności by walka smakowała jak najlepiej. Otoczenie oraz modele postaci w ruchu dają radę, lecz z bliskiej odległości niestety nie powalają. Nawet leciwe już NiOh prezentowało się znacznie lepiej w adekwatnym okresie premiery. Scenki przerywnikowe z kolei przywodzą na myśl perypetie rodem z Dynasty Warriors, co zresztą widzimy również później, gdy zdobywamy lepszej jakości pancerze. Nasz bohater/bohaterka oczywiście pozostaje niemy zaś głos oddajemy pozostałym gościom programu. Jak na umiejętności Team Ninja, sfera wizualna powinna być ciut lepsza. Szkoda, że nie otrzymaliśmy polskiej wersji językowej. Nie jest to oczywiście problem dla wszystkich odbiorców, lecz tytuł oferuje dużą bazę informacji zawartą we wpisach dotyczących postaci oraz faktów historycznych.

Recenzowane Wo Long: Fallen Dynasty to szybki i elastyczny gameplay. Próżno szukać tutaj ciężaru starć z Dark Souls czy Elden Ring. Jest nawet lżej niż w NioH. Postać dysponuje szerokim wachlarzem ruchów, podwójnym skokiem i unikiem. Wszystko stylizowane na chińskie sztuki walki. Trochę jakby twórcy zapatrzyli się w kinowy hit "Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok". Tutaj jest również taka lekkość. Co niekoniecznie postrzegamy jako wadę. Wo Long: Fallen Dynasty oferuje nowe doświadczenie w znanej konwencji. Stosuje przy tym wachlarz znanych pomysłów studia Team Ninja. Czy gra spełnia pokładane w niej oczekiwania? Pytanie czego oczekujecie. Jeśli spodobały Wam się obie odsłony NioH, cenicie również Sekiro: Shadows Die Twice i postacie wyjęte rodem z Dynasty Wariorrs, gra jest specjalnie dla Was. To interesujący miks dotychczasowych rozwiązań. Mnogość scenerii oraz wrogów do ubicia dodatkowo motywują. Mogłoby być jednak nieco trudniej.

Ocena - recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty

Atuty

  • Rozgrywka
  • Opowieść
  • Multum opcji rozwoju
  • Spodoba się nawet laikom gatunku

Wady

  • Średnia oprawa
  • Zbyt niski próg wyzwania
  • Brak polskiej lokalizacji
  • Miejscami framerate

Wo Long: Fallen Dynasty to próba zmian w gatunku. Autorzy fundują ciekawą opowieść wspartą historycznym ładunkiem, oraz narracją. Rozgrywka choć bywa wymagająca, wydaje się mniej restrykcyjna niż przyzwyczaił nas deweloper, Team Ninja. Nie oznacza jednak, że jest gorsza. A szlachtowania demonów kataną nigdy dość. Polecam.
Graliśmy na: PS5

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper