Shazam! Gniew Bogów (2023)

Shazam! Gniew Bogów (2023) - recenzja, opinia o filmie [Warner Bros]. Lepszy od ostatnich Marveli

Piotrek Kamiński | 16.03.2023, 07:00

Billy Batson i jego rodzeństwo już od pewnego czasu starają się pomagać mieszkańcom Filadelfii z pomocą swoich boskich mocy. Coraz częściej jednak chcą działać na własną rękę, nie jako grupa. Kiedy światu zagrozi rodzeństwo wkurzonych bogiń, tylko współpraca i zaufanie pozwolą im wyjść ze starcia zwycięsko. 

Powiem od razu jak wygląda sytuacja. Otóż moim zdaniem ze wszystkich dotychczasowych filmów DC, to właśnie pierwsza przygoda Shazama była tą najlepszą. Nie zmieniała diametralnie całego sedna, duszy postaci, jak Snyder w "Człowieku ze stali" - który poza tym detalem był absolutnie przyjemnym filmem - nie próbowała w 120 minut nadgonić kilka lat pracy konkurencji. To była po prostu sensownie napisana komedia superbohaterska z wyraźnie zaznaczonym wątkiem rodzinnym. Dobrze zagrana, ciepła, zabawna, kiedy trzeba wzruszająca. Nie wszystko było w niej idealne, ale jako solidny film o facecie w dopasowanym do ciała stroju z peleryną był wszystkim tym, czego można po tego typu kinie oczekiwać. I część druga jest, mówiąc prosto, większą ilością tego samego. Mógłbym tutaj zakończyć. Jeśli widziałeś część pierwszą, to wszystko już wiesz. Poniżej już tylko leję wodę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Shazam! Gniew Bogów (2023) - recenzja filmu [WB]. Najważniejsza jest rodzina

Billy Batson i jego prawdziwa rodzina

Fabuła w bardzo płynny sposób przechodzi z części pierwszej w drugą, za co należą się scenarzystom, Henry'emu Gaydenowi i Chrisowi Morganowi ogromne brawa. Otóż magiczna laska, której Sivana używał w pierwszym filmie, a którą Billy (Asher Angel) bez większego namysłu zniszczył, była przekaźnikiem utrzymującym barierę trzymającą w uwięzi gniewnych bogów, pozbawionych mocy przez naszego znajomego maga (Djimon Hounsou). Tych samych mocy, z których tak wesoło korzystają sobie teraz Billy i jego rodzeństwo. Wypuszczone ze swojego więzienia córy Atlasa, Hespera (Helen Mirren) i Kalypso (Lucy Liu) ruszają na poszukiwania zniszczonej laski, w której wciąż tli się magia. W międzyczasie Freddy (Jack Dylan Grazer) zapoznaje nową uczennicę w szkole, Anne (Rachel Zegler) i w pół sekundy zakochuje się w niej na zabój.

Te dwa wątki napędzają większą część fabuły filmu, choć w odrobinę ponad 120 minutach seansu znajdzie się i miejsce na kilka historii pobocznych, z lękiem Billy'ego przed zostaniem ponownie porzuconym na czele. Zbliżają się jego osiemnaste urodziny, tak więc już wkrótce stanie się ciężarem dla przybranych rodziców, Victora (Cooper Andrews) i Rosy (Marta Milans), ponieważ przestaną otrzymywać pomoc społeczną na jego wychowanie.

Podobnie jak w pierwszym filmie, szalenie ważnym elementem historii jest rodzina i to jak do niej podchodzimy. Shazam (Zachary Levi) cały czas chce wszystko robić razem, ponieważ boi się samotności. Dusi odrobinę swoje rodzeństwo, nie zauważając zupełnie, że odrobina dystansu od czasu do czasu potrafi na dłuższą metę zacieśnić rodzinne więzi. Z drugiej strony córki Atlasa są rodziną jedynie z nazwy, nieustannie się między sobą kłócąc i podkopując wzajemnie swój autorytet. To między innymi dlatego ostatecznie po prostu muszą przegrać. Oczywiście dopiero po zdaniu sobie sprawy na czym polegał ich błąd. To bardzo ciepła, emocjonalna historia, regularnie (zwłaszcza w trzecim akcie) waląca w widza wyciskającymi łzy z oczu monologami i sytuacjami. Powiedziałbym wręcz, że twórcy trochę przesadzili i ostatniego takiego wyciskacza łez mogli sobie już darować. Nie żeby nie był skuteczny, ale i tak byłem już emocjonalnie wycieńczony - ile można?!

Shazam! Gniew Bogów (2023) - recenzja filmu [WB]. Sensowna fabuła, przystrojona gęsto dobrymi żartami

Hespera, jedna z córek Atlasa

Humor w pierwszych minutach filmu mnie nie porwał i obawiałem się, że cały film może być przez to raczej taki sobie. Na szczęście po tych pierwszych, czerstwych żartach jest już tylko lepiej. Dostajemy całkiem sporo żartów sytuacyjnych, częste odniesienia do poprzedniego filmu, a także... Do zupełnie innych marek. Moim ulubionym, kompletnie niespodziewanym żartem był ten zaczerpnięty z „Szybkich i Wściekłych” co, biorąc pod uwagę tematykę obu serii, było oczywistym i doskonałym połączeniem. Do kompletu Helen Mirren gra tu i tu, więc cały gag zyskuje sympatyczną meta warstwę.

Sporym problemem dla części widzów może być przewidywalność całego scenariusza. Twórcy nawet nie próbują w jakiś sensowny sposób ukryć zbliżających się zwrotów akcji. Z jednej strony może to być problem, jeśli ktoś lubi czuć się zaskoczony, z drugiej oznacza, że wszystkie nitki scenariusza wiążą się ze sobą w sensowny sposób, tworząc jeden, zgrabny obraz – coś czego nie można powiedzieć o wielu dzisiejszych blockbusterach. Jestem wręcz w szoku o ile lepiej oglądało mi się dzisiejszy film, niż ostatnie wyczyny Marvela. Ktoś powie, że to po prostu zmęczenie materiału, lecz „Shazam! Gniew Bogów” udowadnia, że wcale tak nie jest. To po prostu dzisiejsze scenariusze nie trzymają się kupy, bardziej skupiając się na rzucaniu raz za razem głupimi żartami i przygotowywaniu gruntu pod kolejne projekty, niż próbując opowiedzieć po prostu jedną, mocną historię tu i teraz. Wielka szkoda, że James Gunn najpewniej zamiecie „Shazama” pod dywan, razem z resztą obecnego DCEU. Z drugiej strony, jeśli pierwsza z dwóch scen po napisach jest jakąkolwiek wskazówką na temat tego, co nadejdzie, to może jest jeszcze nadzieja. Przekonamy się w najbliższych latach.

„Shazam! Gniew Bogów” to jedna z najprzyjemniejszych produkcji o superbohaterach ostatnich lat. Prosta rozrywka, ale dobrze przemyślana, pełna humoru i serca – czyli dokładnie to, czym powinien być film o tej właśnie postaci. Zachary Levi doskonale czuje rolę, choć wciąż nie mogę przyzwyczaić się do tego jak znacznie bardziej wyrazisty robi się w dorosłej formie. Nie wiem, czy to niedopatrzenie twórców, czy jakieś moje problemy z percepcją. Generalnie większość obsady spisuje się doskonale w swoich rolach i tylko Rachel Zegler powinna wziąć jeszcze kilka lekcji aktorstwa, bo tak jak bycie ładną i uroczą wychodzi jej pierwszorzędnie, tak już smutek, czy przerażenie gra bardziej jakby miała zatwardzenie. Wizualnie jest absolutnie poprawnie, muzyka nie przeszkadza w oglądaniu. Dzięki temu wszystkiemu, dwugodzinny seans mija w mgnieniu oka. Mam nadzieję, że to nie koniec Shazama w tym wydaniu, ponieważ jako kompletny produkt, zdaje się, że DCEU nie ma na ten moment niczego lepszego. Szczerze polecam.

Atuty

  • Wciąż świetna obsada, ze szczególnym wyróżnieniem Zachary'ego Leviego;
  • Masa świetnych gagów;
  • Dobrze poprowadzony wątek rodzinny;
  • Tona emocji i scen wyciskających łzy;
  • Ciekawe, wielowymiarowe antagonistki;
  • Fabuła buduje bezpośrednio na wątkach z części pierwszej.

Wady

  • Kilka naciąganych rozwiązań fabularnych;
  • Rachel Zegler powinna jeszcze popracować nad mimiką;
  • Pojedyncze mniej udane żarty;
  • Przewidywalny do bólu.

„Shazam! Gniew Bogów” to zaskakująco udana kontynuacja, w naturalny sposób rozwijająca historię, wciąż pełna szczerze zabawnego humoru, ciepła, wzruszeń, wzlotów i upadków (te dwa ostatnie dosłownie i w przenośni). Zachary Levi urodził się do tej roli i mam nadzieję, że doczekamy się trzeciej części. W końcu scena po napisach zobowiązuje. Prawda?

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper