Filip (2022) – recenzja, opinia o filmie [TVP]. Partyzantka niejedno ma imię
Dwudziestokilkuletni polski Żyd cudem uchodzi z życiem po tym jak podziemny kabaret z jego udziałem zostaje odkryty i ostrzelany przez Niemców. Dwa lata później mieszka we Frankfurcie pod fałszywą tożsamością, pracując jako kelner wraz z innymi młodymi chłopakami pochodzącymi z zajętych przez Hitlera krajów. Wspólnie starają się korzystać z życia i uprzykrzać je swoim niemieckim panom.
Kolejny polski film kostiumowy, w dodatku dziejący się w czasie drugiej wojny światowej. Czasami odnoszę wrażenie, że w naszym kraju kręci się tylko komedie, ciężkie dramaty i filmy wojenne, a ponieważ autorów zwykle dosyć mocno ogranicza budżet, to ta wojna zwykle jest gdzieś tam w tle, bardziej wspominana, niż pokazywana. Czasami wyjdzie z tego ciekawe kino, ale częściej dostajemy rozdmuchane, przepełnione patosem, pompujące patriotyzm prosto do żył bajki, przewidywalne i nudne. Tak więc wybierając się na nowy film Michała Kwiecińskiego oczekiwania miałem raczej niskie. Może to dlatego film tak pozytywnie mnie ostatecznie zaskoczył?
Filip (2022) – recenzja filmu [TVP]. Tytułowy bohater kradnie dla siebie cały film
Eryk Kulm Jr z werwą i charyzmą wciela się w tytułową rolę. Jego Filip jest pewnym siebie młodzieńcem, napiętym jak struna w pracy, zbójecko kokieteryjnym w czasie wolnym. Tak naprawdę jednak wszystko to jest jedynie fasada. Po tym co Niemcy zrobili z jego bliskimi, młodzian pała do nich wszystkich ogromną nienawiścią, na co dzień skrywaną pod maską elegancji i służalczości. Nawet będąc sam na sam z kobietą, cały czas jest przygotowany na nagły atak – mierzy każdy krok, nie pozwala mięśniom się rozluźnić. Wieczorami trenuje siłę, wytrzymałość i gibkość. Wie jednak, że w bezpośrednim starciu z wrogiem nie miałby najmniejszych szans, biorąc pod uwagę, że na co dzień dosłownie mieszka w paszczy lwa. Walczy więc oddolnie, od małych gestów, jak plucie do kawy wojskowych i politycznych gości hotelu, po bałamucenie niemieckich kobiet – co w tamtych czasach było surowo zabronione.
Intensywne spojrzenie Kulma doskonale pasuje do odgrywanej postaci, choć i uśmiechnąć się od czasu do czasu też potrafi. Nie jest to jednak prawdziwie radosny uśmiech. Zazwyczaj jego oczy nawet i w tych sytuacjach pozostają zimne, obojętne. Rozumiem zamysł reżysera, ale mam wrażenie, że miejscami brak reakcji Filipa jest trochę nie na miejscu. Kiedy na początku filmu dochodzi do wspomnianej już rzezi, rozumiem, że z początku główny bohater może być w zbyt wielkim szoku aby zareagować emocjonalnie na śmierć bliskich mu osób, ale zakończenie tej bez pokazania właściwej reakcji z jego strony było błędem. Później przez większą część dwugodzinnego filmu Filip nie daje po sobie poznać żadnych emocji, może poza odrazą, którą czuje do kobiet, z którymi spółkuje. Cała ta tłumiona złość, strach i nienawiść wybucha w końcu w ostatniej ćwiartce historii, dając nam w efekcie bardzo mocny, dziki wręcz krzyk smutku i bólu w wykonaniu Kulma. Jeśli miałbym wymienić tylko jeden powód, dla którego warto obejrzeć „Filipa” to byłby to właśnie Eryk Kulm Jr.
Filip (2022) – recenzja filmu [TVP]. Niemiecki Toruń i słabo rozbudowane wątki poboczne
Rzecz dzieje się niemalże w całości we Frankfurcie, tutaj brawurowo zagranym przez Toruń. Zarówno scenerie, jak i kostiumy wyglądają przekonująco. Jak zwykle w przypadku kina historycznego, wszystkie stroje wyglądają jakby zostały uszyte godzinę temu, choć w akurat w przypadku „Filipa” można im to wybaczyć. Otoczka eleganckiego hotelu usprawiedliwia wymuskane mundury, hotelowe uniformy i eleganckie suknie i wnętrza. Idealna otoczka dla naszego stylu kręcenia filmów.
Prócz Kulma w filmie zobaczymy również Roberta Więckiewicza, Sandrę Drzymalską i plejadę zagranicznych aktorów, jak zjawiskowa Zoe Straub i sympatyczna Caroline Hartig. Ta ostatnia gra w filmie Lisę, młodą Niemkę, którą Filip postanawia uwieść, wykorzystać i następnie zostawić. Dla zakładu. Nie przewidział jednak, że mimo początkowej niedostępności, dziewczyna jest sympatyczna, dobra i nie ma nic wspólnego z klasycznym wyobrażeniem Filipa o Niemcach. W ostatecznym rozrachunku wątek romantyczny nie jest jednak przesadnie ciekawy, choć potencjał był. Lisa zakochuje się w chłopaku dosyć nagle i to mimo raczej buraczanego zachowania z jego strony. I tak jak wstępnym zauroczeniem można wytłumaczyć wiele rzeczy, tak już jej kompletne oddanie mu po kilku dniach znajomości wypadałoby czymś usprawiedliwić. Brak wglądu w myśli głównego bohatera, do których dostęp mają czytelnicy oryginalnej książki Leopolda Tyrmanda, sprawia również, że finał tej znajomości jest początkowo trudny do zrozumienia i zwyczajnie dziwny. Jeszcze gorzej wypadają inne wątki poboczne, którym zupełnie brakuje należytego rozwinięcia, przez co widz ma wrażenie, że rzeczy po prostu się dzieją, nie rozumiejąc dlaczego.
„Filip” to bardzo sprawnie nakręcona, mocna produkcja, starannie unikająca najbardziej zgranych klisz polskiej kinematografii. Bardzo naturalne oświetlenie może przywodzić na myśl polską klasykę, lecz tutaj w pierwszej kolejności oświetlenie służy zakorzenieniu filmu w latach czterdziestych poprzedniego wieku i robi to bardzo skutecznie. Tym, co zdradza dzisiejsze pochodzenie filmu jest wyraźnie nowoczesna ścieżka dźwiękowa, zwłaszcza w częstych scenach marszu po mieście, zaakcentowanych żwawym, rytmicznym jazzem, tworząc bardzo przyjemny feeling, sprawiający, że potencjalnie nudne sceny stają się zajmujące i nie chce się aby się kończyły. Brawurowa rola Kulma i niebanalne podejście do tematu sprawiają, że dwie godziny w kinowym fotelu mijają bardzo szybko. Ostatecznie jednak mam wrażenie, że cała historia wypada dosyć płasko, jest nieskoncentrowana i brakuje jej mocniej zarysowanego głównego wątku, który pozwoliłby ją odpowiednio spuentować. To wciąż dobry film, ale naprawdę był tu potencjał na wybitność. Polecam.
Atuty
- Świetny Eryk Kulm Jr;
- Wiarygodnie prezentuje Niemcy początku lat czterdziestych;
- Klimatyczna ścieżka dźwiękowa;
- Wielonarodowa, sympatyczna obsada;
- Dobre tempo i żywe emocje.
Wady
- Fabule brakuje wyraźniej zarysowanego kierunku;
- Kilka nieoczekiwanych decyzji reżyserskich;
- Potraktowane po macoszemu wątki poboczne.
„Filip” to film historyczny jakich w Polsce mało. Nie romantyzuje bohaterskich wojaków, jego bohater miejscami może wręcz kojarzyć się z czarnym charakterem, ale nigdy nie przestaje przyciągać uwagi, w czym zasługa świetnego Eryka Kulma. Nie jest to film idealny, fabularnie wypada trochę płasko, lecz i tak warto dać mu szansę, choćby tylko po to aby pokazać, że chcemy więcej kina w takim stylu.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych