Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo – recenzja i opinia o grze [Switch, PC]. Czy wierzysz w klątwy?
Każdy chyba spotkał się z jakąś grą nieobecną w zbiorowej świadomości graczy, ale jednak, oryginalną, mistrzowsko przygotowaną, fundującą nam tonę zabawy. Grą z zerowym marketingiem, wydaną cichaczem, o której ledwo słyszeli nawet hardcorowi wielbiciele danego gatunku. Takim tytułem jest Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo, który właśnie postanowiłem zrecenzować, by wydobyć go na światło dzienne.
Square Enix od czasu do czasu lubi zaskakiwać perełkami, ale coś u nich z marketingiem nie tak, bo włodarze firmy lubią pompować hype w puste wydmuszki pomijając prawdziwe klejnoty. Na Paranormasight: The Seven Mysteries mści się łatka visual-noweli – ot jakieś tam czytadełko jakich wiele dla zamkniętego grona graczy, a to nieprawda. Owszem, element ten przeważa, ale do spółki łączy się on z pełnoprawną noir-przygodówką śledczą oraz horrorem, pozwalając graczowi na aktywny udział w całej opowieści.
Starszy Pan i kolorowy telewizor
Pierwszą rzeczą wyróżniającą tą produkcję z natłoku innych jest postać Bajarza (Storyteller). Miły, uśmiechnięty, starszy pan w staroświeckim już w wdzianku łamie z graczem „czwartą ścianę” zostając jego przewodnikiem po całym scenariuszu. Z miejsca zyskał moją sympatię, bo chociaż potrafi sobie kpić z grającego, wystawiając jego charakter na próbę, to jednak jego meta-narracja stanowi całkiem interesujące doświadczenie. Złośliwy dziad na bieżąco sprawdza naszą czujność i zaangażowanie w przedstawioną historię, zadając różne, często dość osobiste pytania, na które człowiek bałby się odpowiedzieć nawet własnemu psychologowi.
Przejdźmy już do głównej opowieści, której motyw przewodni stanowi staroświecki, kineskopowy telewizor kolorowy, coś jak radziecki Rubin. Za jego pomocą poznamy przeplatające się losy czterech protagonistów, chociaż rola pierwszego służy jako rozbudowany wstęp do Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo. Akcja gry porusza temat okultyzmu i przenosi nas do tokijskiej dzielnicy Sumida, a dokładnie na przedmieście zwane Honjo, w połowę lat osiemdziesiątych minionego wieku. Nagłe zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi sprawia, że wielu chce odprawić tajemny Rytuał Wskrzeszenia Zmarłych związany z tytułowymi Siedmioma Tajemnicami (tak naprawdę jest ich 9), opartych na tradycyjnych japońskich wierzeniach. Ich rozwiązanie będzie konieczne, lecz wiążę z pozbawianiem życia innych też chętnych do ich poznania osób.
Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo – powrót do przeszłości
Sam scenariusz wzorowany i prowadzony jest w stylu popularnych nawet w Polsce seriali śledczo-paranormalnych, emitowanych w TV w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Początkowo zaczynamy od postaci Shogo Okiie - młodego mężczyzny, który wraz ze swoją dziewczyną - mającą świra na punkcie okultyzmu. Zadarł on z mrocznymi mocami, z którymi nie powinien, a teraz próbuje przywrócić kobietę do życia. Następnie, w dowolnej kolejności, spojrzymy na sytuację oczami trzech innych postaci: pani Harue Shigimy, chcącej wskrzesić zamordowanego syna; podstarzałego gliny Tetsuo Tatsumiego z wydziału do spraw paranormalnych, śledzącego sprawę wspomnianych Tajemnic oraz licealistki Yakko Sakazaki, której przyjaciółka popełniła właśnie samobójstwo (ponoć). Przy okazji napotkamy także inne, ale wciąż świetne napisane postacie drugoplanowe, niebędące tylko statystami, lecz biorące czynny udział w naszym śledztwie.
Można by stwierdzić, że to zwykła staroświecka opowieść o duchach, ale konstrukcja fabuły i jej przebieg mocno przyciągają do recenzowanej produkcji. Budowanie całości z okruchów wydarzeń i dialogów, poznawanie faktów, o których inni bohaterowie jeszcze nie wiedzą, wywołuje prawdziwy dreszczyk emocji. Pomaga w tym świetne zaprojektowany Story Chart, pokazujący na jakim etapie scenariusza jesteśmy, jakie wątki zostały zakończone, a które jeszcze można poruszyć. Pozwala też szybko przenosić do już obejrzanych, by spróbować odblokować alternatywne ścieżki czy inne zakończenia poszczególnych historii. Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo jest stosunkowo krótkie wystarczając na trochę powyżej dziesięciu godzin, lecz zostało tak napakowane stale utrzymującymi u gracza wysoki poziom napięcia wydarzeniami, że naprawdę czuć wielką satysfakcję po ukończeniu gry.
Odważysz się zabrać jedne, by wskrzesić inne życie?
Jednak jak już wspomniałem wyżej w recenzji, nie jesteśmy biernymi obserwatorami całego dramatu. Główną rolę w zabawie odgrywają tzw. Curse Stones służące do odbierania życia ludziom, co jest konieczne do odprawienia Rytuału Wskrzeszenia. Owszem odpowiednio kierując rozmową i ostrożnie dobierając dialogi możemy tego uniknąć, aczkolwiek pokusa ułatwienia sobie zadania bądź samoobrony zachęcają do sięgania po ostateczny argument. Rzecz jasna nasze decyzję, jak już pisałem, dadzą nam dostęp do innych ścieżek historii, więc naprawdę warto próbować różnych kombinacji.
Chciałbym w tej recenzji powiedzieć też o drugim ważnym aspekcie Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo jaką jest warstwa przygodowa. Bardzo ważnie bowiem jest przeszukiwanie odwiedzanych lokacji, w celu prowadzenia śledztwa i zbierania przedmiotów. Te potrafią się przydać w trakcie dialogów do wychodzenia z opresji bądź posuwania scenariusza naprzód, bądź powiększają naszą wiedzę o wykreowanym świecie, pełnym japońskiej mitologii i demonologii. W każdym razie samemu można poczuć się jak bóstwo, kierujące losami wyznaczonych osób, co sprawia całkiem miłe uczucie i potrafi połechtać, dzięki czemu przebieg fabuły odczuwamy bardziej osobiście. Czasem przyjdzie nam też rozwiązywać problemy logiczne, co jednak bywa irytujące, bo do całej rozgrywki wnoszą niewiele. Wprawdzie, przyznaje, wymagają nieszablonowych posunięć, ale bez metody prób i błędów ciężko wpaść na to, o co twórcom chodziło. Mimo wszystko pochwalam to, iż pozwolono „widzowi” czynnie uczestniczyć w całej akcji.
Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo jako staroświecki serial TV
Całą otoczkę fabularną wspiera genialna oprawa wizualna, gdzie palce maczał sam Gen Kobayashi, stylizowana na obraz ze starego kolorowego telewizora. Zastosowany filtr chromatyczny, sztuczne poblaski i zniekształcenia obrazu idealnie oddają scenerię z lat osiemdziesiątych w klimatach noir, mocno przyciągają do ekranu - zarówno przenośnie dla Nintendo Switch jak i dużego TV w trybie zadokowanym. Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo, pomimo sylwetek 2D postaci, umożliwia obrót kamery w pełnych 360 stopniach pozwalając szukać ukrytych przedmiotów, choćby opcjonalnych naklejek – Mocking Birds. Co ciekawe gra pozbawiona jest dialogów mówionych, aczkolwiek odgłosy i inne wycia słyszane tle mają swoje znaczenie dla całej rozgrywki.
Przyszedł czas podsumowań w tej recenzji. Nie spodziewałem się po tym tytule wiele, a tu proszę dostałem naprawdę cudowną opowieść, w której samemu mogę brać udział. Oryginalna oprawa graficzna i klimaty paranormalne, łączące ludowy folklor z miejskimi legendami zainteresuje nie tylko fanów gatunków przygodówek i visual-nowelek, ale każdego kto lubi „historie o duchach i chce poczuć dreszczyk emocji.
Ocena - recenzja gry PARANORMASIGHT: The Seven Mysteries of Honjo
Atuty
- Fabuła i bohaterowie
- Oryginalna oprawa wizualna
- Story Chart
- Elementy przygodówkowe
Wady
- Większość pułapek nie do uniknięcia za pierwszym podejściem
- Treściwa, ale dosyć krótka rozgrywka
- Mądrze zaimplementowane głosy aktorskie by nie zaszkodziły
Square Enix tym razem się postarało i obdarowało graczy wspaniałą opowieścią wizualną z elementami horroru i atrakcyjną oprawą wizualną.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych