DriftCE - recenzja gry

DriftCE - recenzja i opinia o grze [PS4, PS5, XONE, XSX]. Powiew świeżości w gatunku

Mateusz Wróbel | 21.05.2023, 13:00

Tegoroczny kalendarz z wyścigowymi grami wideo nie wygląda zbyt ciekawie. Wciąż czekamy na nową Forza Motorsport (2023), niebawem będziemy mogli sięgnąć po F1 23, które jednak nie zapowiada się na murowany hit, a raczej tytuł skierowany do najzagorzalszych fanów poprzednich odsłon. Po drodze powinniśmy sprawdzić jeszcze The Crew Motorfest i Test Drive Unlimited Solar Crown, choć w przypadku tych premier nie wiemy obecnie nic konkretnego. W międzyczasie polska ekipa ECC Games przygotowała produkcję DriftCE, której recenzję przeczytacie poniżej.

Słowem wstępu DriftCE był dostępny na komputerach osobistych od czerwca 2021 roku, lecz pod nazwą Drift21. Posiadacze komputerów osobistych recenzowaną produkcję rodzimej ekipy mogą znaleźć właśnie pod wymienioną nazwą na platformie Steam. Deweloper zainteresował się jednak przeniesieniem pozycji na konsole obecnej i poprzedniej generacji, a my sprawdziliśmy edycję stworzoną z myślą o najnowszych sprzętach Sony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mechanik-drifter

DriftCE - tor

W DriftCE - jak wskazuje sama nazwa - wcielamy się w wirtualnego kierowcę, który rusza na rozmaite obiekty, wsiada za kierownicę pojazdów generujących masę koni mechanicznych, a następnie pokonuje trasy, driftując czy wykonując inne wyzwania. Założenia produktu są niesamowicie proste, lecz zagłębienie się w nie, a przede wszystkim ich zrozumienie jest już bardziej skomplikowane.

Recenzowane DriftCE posiada tryb kariery, gdzie nie dość, że jesteśmy kierowcą, to jeszcze mechanikiem, który dba o swój pojazd czy w przyszłości samochody, gdy wraz z zarobieniem kredytów poszerzymy swoją flotę. Zaczynamy z jedną ze słabszych Mazd, którą możemy dowolnie modyfikować - i nie tylko wizualnie, ale także mechanicznie.

Co od razu przykuło moją uwagę w opisywanej grze - musimy manualnie dobrać silnik, kierownicę, "hydrołapę" i części, bez których nie będziemy w stanie wyjechać na ulicę. Po nabyciu samochodu naszym zadaniem jest również jego złożenie, bo jeśli w jednostce napędowej zabraknie jednej świecy, w układzie wydechowym złączenia rury, pod maską osłonki dla łańcucha czy jakiegoś ważnego elementu w skrzyni biegów, to nie wyjedziemy na tor.

Największe elementy, takie jak silnik czy siedzenia, trafiają do naszego garażu na stojaki czy do innego dowolnego miejsca, a potem przenosimy je manualnie do pojazdu. Wygląda i działa to dość ciekawie, bo recenzowane DriftCE nie tylko bawi, ale wielu zainteresowanych może także poduczyć w tym, jak wygląda "wnętrze" samochodu i jakie części trzeba montować, aby jednostka napędowa w ogóle mogła być eksploatowana. Co więcej, twórcy pozwalają nawet przestawić brykę na hamownię, zmierzyć jej wartości KM i NM, a następnie dostosować np. przełożenia w skrzyni biegów. Opcji jest naprawdę sporo.

DriftCE na każdym kroku stawia na... driftowanie

DriftCE - recenzja gry. Zlot

Po zbudowaniu samochodu za kredyty, które zdobywamy za wykonywanie wyzwań na torze czy tych w garażu (możemy budować fury według zleceń zawartych w menu, aby szybko zarobić kasę), ruszamy na obiekty - polscy deweloperzy z ECC Games skupili się przede wszystkim na japońskich i polskich lokacjach, choć nie brakuje także parkingów z filarami, obok których możemy jeździć - tutaj trochę przypomina się Tokyo Drift z Szybkich i Wściekłych. 

Wyzwania na torach sprowadzają się w większości przypadkach do mieszczenia się w liniach i "jeżdżeniu bokiem". Brzmi prosto, ale recenzowane DriftCE ma dość wysoki poziom wejścia, a nawet wspomniana wyżej Mazda przy dodaniu pełnego gazu od razu traci trakcję. Tym samym bardzo łatwo tracimy kontrolę nad pojazdem, potem kontrujemy, bawimy się gazem i hamulcem ręcznym, aby zdobyć jak najwięcej punktów, które potem przekładają się na pucharki (te odblokowują nowe obiekty) i pieniądze, które wydamy na nowe, wydajniejsze części lub samochody.

Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że w recenzowanej produkcji wszystkie bryki zachowują się jak wanny na kółkach. Model jazdy nie jest zły, ale wyłącznie w przypadku najmocniejszych samochodów (możemy je swobodnie testować w trybie kreatywnym). Przy pojazdach generujących mniej KM i NM zbyt często samochód automatycznie "próbuje się wyprostować" i nie pomaga nawet wyłączenie wspomagania jazdy (asysta została podzielona na 4 części, aby każdy chętny mógł spróbować swoich sił w grze), co jednocześnie sprowadza się do tego, że DriftCE mocno zniechęca przy pierwszych godzinach w trybie kariery. Gdy już jednak lepiej zapoznamy się z trybem jazdy i przede wszystkim zarobimy na lepszy wózek, to pokonywanie nawet najtrudniejszych zakrętów sprawia ogromną przyjemność choćby w takim mocarnym BMW E92 przygotowanym pod driftowanie.

Są też bolączki

DriftCE - recenzja gry. BMW z kokpitu

Samochody, choć jest ich stosunkowo mało, brzmią przyjemnie dla ucha - dźwięk dobrze oddaje pracę turbiny, która w driftowozach jest wyżyłowana do maksimum. Co jednak najbardziej odstraszyło mnie w recenzowanym DriftCE, to oprawa graficzna - przy torach, które nie mają żadnej publiczności czy wymagających detali, asfalt, roślinność, a nawet elementy w postaci pachołków czy stref do driftowania wyglądają bardzo mizernie. Grafika, nie licząc projektu samochodów i ich części dostępnych w garażu, jest w przypadku tej produkcji na bardzo niskim poziomie.

Finalnie w grze brakuje mi także większej różnorodności, bo wszystko sprowadza się do obiektów, gdzie wykonujemy wyzwania lub jeżdżenia po torach z innymi osobami w trybie wieloosobowym. Przez kilkanaście godzin zabawy nie zauważyłem innych modułów rozgrywki, a szkoda, bo chętnie wziąłbym udział w sesjach online, gdzie każdy odbiorca musiałby przebyć jakąś trasę wspólnie z innymi graczami, a potem każdemu z nich podliczane byłyby punkty za wyczyny czy jak najbliższe trzymanie się innych kierowców na torze.

Finalnie recenzowane DriftCE nie uważam za złą grę, a taką, której przydałby się na pewno większy budżet - z naciskiem na dopracowanie oprawy graficznej i zaoferowanie ciekawszej zawartości, bo ta obecna nie zatrzyma zainteresowanych na długo. Z czystym sumieniem mogę jednak powiedzieć, że tytuł polskich deweloperów jest w pewnym stopniu powiewem świeżości i na pewno warto będzie go wypróbować, gdy trafi choćby do abonamentów.

Ocena - recenzja gry DRIFTCE

Atuty

  • Ogromna dbałość o szczegóły w składaniu pojazdów i ich modyfikowaniu
  • Sporo wyzwań i wystarczająca ilość torów
  • Model jazdy wynagradza cierpliwość i naukę pojazdów
  • Przyjemne dla ucha dźwięki fur

Wady

  • Słaba oprawa graficzna na konsolach
  • Pojazdów mogłoby być więcej
  • Brak ciekawszych trybów rozgrywki (niewykorzystany potencjał multiplayera)

DriftCE to pewien powiew świeżości w gatunku gier wyścigowych, lecz zdecydowanie zabrakło tutaj budżetu, aby stworzyć z tego hit światowy.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper