Muppetowa masakra (2023)

Muppetowa Masakra (2023) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Dinozaury rocka nagrywają swój pierwszy album!

Piotrek Kamiński | 16.05.2023, 21:00

Zajmująca się utylizacją starych dokumentów pracownica upadającej wytwórni płytowej odkrywa, że dinozaury rocka lat siedemdziesiątych, Dr Teeth & the Electric Mayhem w dalszym ciągu są im winni album, na który dawno temu wzięli zaliczkę. Podekscytowana perspektywą zrobienia wreszcie czegoś wielkiego, dziewczyna kontaktuje się z zespołem za plecami swojej szefowej. Nie ma pojęcia jak ciężka potrafi być współpraca z Muppetami...

Mayhemi są nieodłączną częścią "the Muppet Show" dosłownie od samego początku ich istnienia i aż dziw bierze, że do tej pory grali najwyżej drugie (albo i piąte) skrzypce. Widzowie kojarzący Muppety raczej z doskoku pewnie w najlepszym wypadku kojarzą Zwierzaka, bo jego zachowanie jest... Charakterystyczne, że tak powiem. Ma to jednak i swoje plusy - ponieważ historia zespołu nie została nigdy porządnie opowiedziana, scenarzyści serialu mięli szerokie pole do popisu w zakresie decydowania co chcą nam pokazać. Czy udało się wykorzystać drzemiący w marce potencjał? Cóż...

Dalsza część tekstu pod wideo

Muppetowa Masakra (2023) - recenzja serialu [Disney]. Przygotuj się na kompletny chaos

Kapela i jej zespół producencki

Fabularnie mamy do czynienia z produkcją absolutnie pochodzącą z dzisiejszych czasów, tak więc wiadomo, że w pierwszej kolejności będzie kolorowo i raczej infantylnie, choć trzeba oddać twórcom serialu sprawiedliwość, że udało się przemycić i kilka bardziej... Odważnych gagów, że wspomnę choćby tylko o scenie, w której Nora (Lilly Singh) wchodzi bez pukania do biura swojej szefowej, Penny (Leslie Carrara-Rudolph) albo kiedy cała ekipa zjada przez przypadek przeterminowane pianki, w efekcie spędzając noc na solidnym tripie. Potrafi być naprawdę grubo, z ukłonami dla dorosłych fanów marki, ale i te lżejsze gagi są zazwyczaj raczej trafione, tylko okazjonalnie wkraczając na terytorium sucharów kalibru, który spodobać może się jedynie kilkulatkom - i to tym mniej wybrednym. 

Największą zaletą serialu zdecydowanie jest przesympatyczna obsada. I muzyka. I Zwierzak. I pisane z sercem na dłoni scenariusze. Wiem, to nie ma sensu, ale tacy właśnie są Mayhemi - naginają logikę działania świata, ponieważ normalnie nie byłby on w stanie pomieścić ich wyjątkowości. To, że wszystkie Muppety są świetne rozumie się samo przez się. Żużlowy, głęboki, południowy głos Teetha (Bill Barretta) raz za razem podrzuca ikoniczne teksty i świetnie pasuje do wykonywanych piosenek - zarówno coverów, jak i świeżych utworów. Sierżant Pepper (Matt Vogel) jest oczywiście jego doskonałym uzupełnieniem, kontrastem i jednocześnie najlepszym przyjacielem. Janice (David Rudman) jest jednocześnie pretensjonalną, spirytualistyczną hipi-wróżką i klasyczną blondynką, używającą "like" jako przecinka i kończącą wszystkie zdania znakiem zapytania. Zoot (David Goelz) większość czasu nie ogarnia gdzie jest, Lipsa (Peter Linz) nie da się zazwyczaj zrozumieć, a Zwierzak (Eric Jacobson)... Jest po prostu najlepszy, nawet jeśli niemal przez cały czas powtarza tylko w kółko "Nora", bo zauroczył się główną bohaterką. 

Ludzkie postacie wypadają przy nich zwykle raczej blado, choć każde z głównych bohaterów ma w sobie kilka ciekawych bitów. Relacja Nory z jej siostrą, uwielbiający zespół, a później również i kogoś innego Moog (nieziemsko podobny do Johna Legenda Tahj Mowry). Nawet sztywny jakby połknął kija od szczotki JJ (Anders Holm) daje się w paru momentach lubić, mimo oczywistej roli antagonisty serialu. Niestety, większość gagów przygotowanych dla postaci ludzkich wypada niemożliwie wręcz niezręcznie i nieśmieszne, od Nory udającej ptaka i myślącej, że po "I want to rock and roll all night" jest "and part od every day" (bo jest takim sztywniakiem, rozumiesz), po Mooga zachowującego się jak pięciolatek, bo przebywa w otoczeniu swojego ulubionego zespołu. To ostatnie, to nawet wiarygodna akcja, ale przy tym również cholernie nieśmieszna.

Muppetowa Masakra (2023) - recenzja serialu [Disney]. Zatrzęsienie gościnnych występów i odniesień do popkultury

Zwierzak i Nora

Jak to zwykle bywa w przypadku Muppetów, serial jest dosłownie po brzegi wypchany gościnnymi występami największych sław świata. W pierwszym odcinku ekipa przypadkiem przemalowuje chałupę Danny'ego Trejo. O swoim uwielbieniu dla Mayhamów wypowiadają się Tommy Lee, Steve Aoki, Lil Nas X. Gdzieś w środku sezonu na jeden odcinek wpada dwóch znanych reżyserów, a podczas akcji z piankami swój muppetowy debiut zalicza nawet sam Weird Al Yankovick. Mało brakowało, a nawet Paul McCartney zajrzałby na jedną scenę - ewidentnie próbował! Ktoś powie, że to jedynie tani chwyt marketingowy, mający na celu podnieść zainteresowanie serialem, ja powiem natomiast, że to esencja Muppetów i cieszyłem się jak małe dziecko za każdym razem, kiedy przed kamerę wchodził ktoś, kogo kojarzyłem.

Ewidentnym skokiem na kasę był natomiast "wirtualny występ w świecie Minecrafta" - tak przynajmniej z początku pomyślałem, kiedy zobaczyłem zespół w blokowej grafice. Prawda jest jednak taka, że tak jak staruchy, które oglądały Muppety na przykład 30 lat temu - jak ja - dostały te gościnne występy gwiazd, które maluchom pewnie nic nawet nie mówią, tak dzieci mają dla siebie właśnie takiego "Minecrafta". Dla każdego coś miłego.

Serial nie jest przesadnie wypełniony CGI, ale w tych kilku momentach, kiedy trzeba było się wspomóc komputerami... Nie zostało to zrobione najlepiej na świecie. Nie wymagam nie wiadomo czego od serialu o kukiełkach grających Rock and Roll, ale przysięgam, tak źle wkomponowanego, jak nic stockowego rozbłysku prądu nie widziałem chyba nigdy. Rzecz jest tak płaska, nawet nie próbująca udawać, że znajduje się wewnątrz obrazu, a nie na nim, że po pierwszym szoku zacząłem się wręcz z niej lekko śmiać. Nie wiem, czy szkoda im było pieniędzy na kogoś choć minimalnie znającego się na rzeczy, czy o co chodzi, ale na całe szczęście, tego typu efektów nie ma w serialu zbyt wielu.

Dla kogo właściwie jest "Muppetowa Masakra"? Pokusiłbym się o stwierdzenie, że dla każdego. To bardzo nostalgiczny i ciepły serial, regularnie chwytający widzów za serce, urzekający świetną ścieżką dźwiękową (otwierającego serial utworu nie przewinąłem ani razu). Jasne, co delikatniejsi widzowie mogą poczuć lekkie zarzenowanie co bardziej suchymi dowcipami i wymianami zdań, ale scenarzyści chwilę później rekompensują im to gangiem pisanym specjalnie pod nich. Dziesięć, około 30 minutowych odcinków idealnie wykorzystuje formułę, nie pozwalając się nudzić i nie dopuszczając do przesytu. To po prostu dobrze napisana rozrywka dla całej rodziny, bez niepotrzebnego pchania się w politykę i inne niepotrzebne dzieciakom motywy. Serdecznie polecam.

Atuty

  • Dużo dobrego humoru dla każdego;
  • Świetna muzyka;
  • Pełne serca i ważnych morałów scenariusze;
  • Dobre zróżnicowanie i tempo.

Wady

  • Niektóre żarty trochę zbyt infantylne;
  • Sporadyczne CGI wypada raczej blado.

"Muppetowa Masakra" zabiera widzów w pięciogodzinną, zwariowaną, typowo muppetową przygodę. Żarty dla najmłodszych mieszkają się z subtelniejszym humorem dla dinozaurów, a wszystko to podlane świetną muzyką i osobowością "Electric Mayhem". Warto.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper