CONVRGENCE: A League of Legends Story – recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, NS, PC, PS4, XONE]. Tempus Fugit
Znana postać z niesamowicie popularnej gry MOBA - League of Legends jako główny bohater gry platformowej? Czy taki koncept to nie potwarz dla fanów gry i gatunku? Rzecz jasna nie i CONVRGENCE: A League of Legends Story całkiem dobrze wpisuje się w założenia uniwersum LoL’a, o czym zresztą ta recenzja.
Oczywiście CONVRGENCE: A League of Legends Story nie jest pierwszą grą osadzoną we wspomnianych klimatach, których wydawaniem zajmuje się Riot Games. Wcześniej mogliśmy zagrać chociażby w Mageseeker: A League of Legends Story, aczkolwiek od innego developera. Tym razem otrzymaliśmy całkiem zjadliwą platformówkę 2D, pełną techno-gadżetów z elementami akcji oraz metroidvanii, w moim przypadku na PlayStation 5.
Conv/rgence – Zero Drive
W grze wcielamy się w rolę młodego wynalazcy Ekko, bohatera z pewnością nieobcego osobom siedzącym w temacie League of Legends, czy fanom netfliksowego serialu Arcane. Na szczęście znajomość gry MOBA (ani serialu) nie jest konieczna, by cieszyć się zabawą. Akcja CONVRGENCE: A League of Legends Story rozpoczyna się dosłownie i w przenośni od wielkiego trzęsienia ziemi, kiedy to wielka wieża w mieście Zaun eksploduje z potężnym hukiem, rozpryskując po okolicy tajemniczą, pomarańczową substancję.
Początkowo Ekko chce tylko ratować przysypanego gruzami przyjaciela, przy okazji łojąc skórę dwóm miejskim gangom łobuzów, stojącym mu na drodze, ale szybko odkrywa, że wdepnął w większe bagno niż przypuszczał. Jako wynalazca Zero Drive - urządzenia czasoprzestrzennego musi się cofnąć się do przeszłości, gdzie nie może ufać nikomu, nawet samemu sobie. Opowieść nie jest rozbudowana skupiając się na próbach zdemaskowania wroga rodzinnego miasta bohatera i jego niecnych celów, ale na potrzeby gry wystarcza.
Czas jako broń
Ekko jest smukły i zwinny, dzięki czemu spokojnie sobie radzi z pomniejszymi przeciwnikami. Kiedy jednak bywa nieuważny albo napotka jakąś niespodziewaną przeszkodę ma jeszcze jednego asa w rękawie - napomknięty już wyżej w recenzji Zero Drive. To jest właśnie dynks nadający kolorytu całej rozgrywce, ponieważ przemierzając ulice Zaun w gardłowej sytuacji, w dowolnej chwili, pozwala cofnąć czas o kilkanaście sekund by uniknąć śmierci. Czas da radę wykorzystać też jako broń obszarową (chronostrzał), kiedy naciska na nas kupa przeciwników, a świetlny miecz bohatera okazuje się mało pomocny.
Miasto przemierzane w konwencji platformówki 2D pełne jest zaułków, różnorakich pułapek, zamkniętych drzwi oraz zagadek, do których przebrnięcia potrzebne są nabywane wraz z upływem gry możliwości Zero Drive. Oczywiście majstrowanie przy czasie nie zostało pozbawione ograniczeń, lecz nie są one tak duże by psuć przyjemność z zabawy, a licznik i tak można po drodze doładowywać. Eksploracja jest szybka i wymaga nieco refleksu, by móc dotrzeć do najbardziej niedostępnych zakamarków mapy, lecz brak opcji szybkiej podróży bywa irytujący. Fabuła wprawdzie nie wymaga bactrackingu, ale dobrze wracać do odwiedzonych już lokacji, by dostać się do wcześniej niedostępnych sekretów. Same starcia z wrogami początkowo nie są wymagające, lecz w połowie CONVRGENCE: A League of Legends Story poziom trudności ostro idzie w górę.
Komiksowe Conv/rgence jako technopunkowa dystopia
O dziwo dość sprawnie radziłem sobie z bossami, z którymi walki są mocno zachwalane jako wyzwanie, co nie znaczy, że są banalne. Jeśli jednak poznamy stosowane przez bossów techniki walki to już prędzej sami zrobimy sobie krzywdę, gdy refleks nas zawiedzie niż oni nam zaszkodzą. Responsywność sterowania jest znakomita, ale przyczepiłbym się lekko do jego precyzji, bowiem sporadycznie zdarzają się momenty, że po skoku nie zawsze lądujemy tam, gdzie powinniśmy.
Oprócz niesamowicie miodnego systemu eksploracji i walki wykorzystującej wszelkie nabywane przez Ekko umiejętności, wielbicie LoLa powinni być również zachwyceni oprawą wizualną recenzowanego tytułu. Dzięki kolorowej, komiksowej stylistyce postaci oraz otoczenia, w połączeniu z niesamowicie płynną animacją w 60 klatkach i szeregiem pięknych efektów cząsteczkowych CONVRGENCE: A League of Legends Story można zaliczyć do najładniejszych platformówek czy metroidvanii dostępnych na rynku. Pełne zanieczyszczeń, dystopijne, technopunkowe Zaun oferuje naprawdę mnóstwo okazji do podziwiania kunsztu grafików.
Ekko mówiący po polsku
Szkoda tylko, iż twórcy nie pokusili się o większą różnorodność oponentów, by po jakimś czasie nie ziewać na ich widok. Na plus za to wyróżnia się znakomita warstwa dźwiękowa z dialogami mówionymi. W każdym razie w oryginale głos Ekko podkłada znany aktor Reed Shannon, co będzie gratką dla oglądających wzmiankowany już serial Arcane: League of Legends. Polskim graczom wydawca również poszedł na rękę fundując polskie napisy i dubbing.
CONVRGENCE: A League of Legends Story to z pewnością jedno z objawień dla fanów gatunku platformówek i metroidvanii. Dostaliśmy tytuł czerpiący garściami ze znanego uniwersum, na który nie pożałowano pieniędzy. Twórcy udanie wykorzystali znane schematy i nawet dodali sporo od siebie. Kto lubi taki rodzaj zabawy bez obaw może kupować w ciemno.
Ocena - recenzja gry CONVRGENCE: A League of Legends Story
Atuty
- Oprawa audiowizualna
- Manipulacja czasem
- Spora frajda nawet dla graczy spoza uniwersum LoL’a
- Duża mapa do odkrycia
- Polski język i dubbing
Wady
- Brak opcji „szybkiej podróży”
- Mała różnorodność przeciwników
- Precyzja skoków lekko do poprawy
Kolejny spin-off League of Legends, ale tym razem wykonany z większym pietyzmem. Mieszanka platformówki, akcji i metroidvanii w technopunkowym klimacie z możliwością manipulacji czasem. Warto.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych