Wyspa czaszki (2023) - recenzja i opinia o 1 sezonie serialu [Netflix]. Serial dla nikogo
Wyspa czaszki to animowana kontynuacja filmu Kong: Wyspa Czaszki z 2017 roku, która przenosi nas na tytułową niebezpieczną, lecz pełną przygód wyspę pełną gigantycznych i mistycznych potworów. Serial jest częścią MonsterVerse, uniwersum łączącego filmy o Godzilli i King Kongu. Powstał we współpracy z japońskim studiem Powerhouse Animation, odpowiedzialnym za takie hity jak Castlevania i Blood of Zeus.
Niestety, pomimo ciekawego pomysłu i atrakcyjnej oprawy graficznej, Wyspa czaszki nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań i okazuje się być nudnym i przewidywalnym widowiskiem, który nie dorównuje swoim kinowym poprzednikom i zawodzi na wielu poziomach.
Wyspa czaszki (2023) - recenzja 1 sezonu serialu [Netflix]. Kultowe uniwersum otrzymało niezłego crapa
Serial skupia się na losach czwórki bohaterów, którzy z różnych powodów trafiają na tytułową Wyspę czaszki. Są to: Charlie (Nicolas Cantu), nastolatek marzący o studiach i normalnym życiu na lądzie wśród innych rówieśników; jego ojciec Cap (Benjamin Bratt), wieloletni poszukiwacz kryptozoologicznych stworzeń; Mike (Darren Barnet), przyjaciel Charliego; i Annie (Mae Whitman), zdziczała dziewczyna o ogromnych nabytych umiejętnościach, które pozwoliły jej przeżyć na innej wyspie pełnej bestii - towarzyszy jej równie dziwny, co i ogromny „pies”. Wspólnie muszą stawić czoła nie tylko niebezpiecznym potworom, ale także grupie uzbrojonych najemników pod wodzą Irene (Betty Gilpin), która z jakichś powodów ściga Annie.
Serial próbuje nawiązać do klimatu filmu Kong: Wyspa Czaszki, który był hołdem dla kina przygodowego o mitycznym Kongu. Jednak w odróżnieniu od filmu, który miał charyzmatycznych aktorów i widowiskowe sceny akcji, serial nie potrafi zainteresować widza ani fabułą, ani postaciami. Bohaterowie są płascy i stereotypowi, a ich dialogi są pełne banałów i żartów, które są zupełnie nieśmieszne. Nie ma między nimi żadnej chemii ani rozwoju relacji. Nie pomaga też fakt, że serial jest pełen nawiązań do innych dzieł animowanych, takich jak Avatar: Legenda Aanga czy Jonny Quest, które jednak były znacznie lepsze pod względem scenariusza i animacji. Ciężko uwierzyć, że serial miałby być czymś więcej niż tylko zapchajdziurą w kalendarzowym rozdziale Netflixa.
Wyspa czaszki (2023) - recenzja 1 sezonu serialu [Netflix]. Niewykorzystany potencjał
Największym rozczarowaniem serialu jest jednak to, że nie wykorzystuje w pełni potencjału wyspy jako miejsca pełnego tajemnic i niesamowitych stworzeń. Potwory pojawiają się rzadko i krótko, a ich design jest mało oryginalny. Kong jest jedynym wyjątkiem, ale i on jest słabo wykorzystany, i jak na kluczowego potwora mało rozwinięty. Poza tym nie ma tu żadnej głębi ani historii wyspy, która mogłaby wzbudzić ciekawość widza. Przecież można byłoby opisać dużo lepiej „co, jak i skąd”, dając na to więcej czasu antenowego, niż to uczyniono. Zamiast tego serial skupia się na nudnych perypetiach bohaterów, którzy błądzą po dżungli i uciekają przed najemnikami. Szczerze? To szkoda się dłużej nad tym rozpisywać.
Wyspa czaszki to serial, który mógł być znacznie przyzwoitszy i satysfakcjonujący, gdyby tylko miał lepszy scenariusz i więcej odwagi w kreowaniu przedstawionego nam świata. Niestety, jest to tylko słaba imitacja filmu Kong: Wyspa Czaszki i nie wnosi nic nowego do MonsterVerse. Osobiście wydaje mi się, że jest to pozycja skierowana wyłącznie do fanów King Konga i Godzilli, którzy i tak nie muszą się przy niej dobrze bawić. Jeśli kolejny raz chcesz zobaczyć na ekranie Konga to śmiało, oglądaj. Ale… nie spodziewaj się niczego więcej niż kilku minut (z prawie trzygodzinnej produkcji) dobrej rozrywki. Jeśli szanujesz swój czas, to odpuść.
Atuty
- Ciekawa i atrakcyjna oprawa graficzna stylizowana na „zachodnie” anime,
- Serial nawiązuje do innych filmów z MonsterVerse,
- Niektóre sceny akcji są dynamiczne i widowiskowe.
Wady
- Słaby scenariusz i dialogi,
- Płaskie i stereotypowe postacie,
- Mało oryginalny wygląd i tak rzadko pojawiających się potworów,
- Historia wyspy, czyli ledwo liźnięty temat,
- Serial jest nudny i przewidywalny.
Wyspa Czaszki to serial dla nikogo. Jest słabym następcą filmów o Godzilli i Kongu, a także nudną i irytującą opowieścią o tytułowej wyspie i jej tajemnicach. Rozczaruje zarówno fanów uniwersum, jak i nowych widzów, którzy chcą się z nim zapoznać. Nie warto oglądać.
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych