Pan samochodzik i Templariusze (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Mogło być lepiej
Pan Tomasz, słynny historyk sztuki, odnalazł krzyż Templariuszy, który prawdopodobnie należał do samego Jakuba de Molay. Kierowany żądzą przygody i zawodową ciekawością, rusza w Polskę aby odnaleźć skarb, do położenia którego wskazówką jest wspomniany krzyż. Za nim rusza uparta dziennikarka, grupa harcerzy, którym nie chce się siedzieć na obozie i... Tajemniczy Hiszpan (chyba), który nie cofnie się przed niczym aby dotrzeć do skarbu jako pierwszy.
Bartosz Sztybor ponoć zgłębił wszystkie książki o Panu Samochodziku, lecz zamiast przenosić je jeden do jednego, postanowił stworzyć z nich coś nowego, oddającego jedynie ducha oryginału. Mówimy tu o autorze uznanych komiksów niezależnych, współtwórcy "Cyberpunk: Edgerunners" oraz kilku komiksów osadzonych w tym świecie. On umie pisać. Dlaczego więc główny czarny charakter dzisiejszego filmu jest tak nijaki, nazywa się Adios i kończy swój występ w tak pozbawiony wagi sposób? Ten film to jest jeden wielki chaos, jakby przygotowali sobie scenariusz na 4 godziny filmu, po czym skleili z tego jakoś niecałe 2. Może to z początku miał być serial?
Pan samochodzik i Templariusze (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Może mało zrozumiale, ale za to intensywnie
Słyszałem głosy, że ludzie odpadają nawet już po kilku minutach seansu i, będąc zupełnie szczerym, nie dziwi mnie to jakoś bardzo. Zaczynamy w środku akcji, co samo w sobie nie jest niczym nowym ani nadzwyczajnym. Pan Samochodzik (Mateusz Janicki) dostaje się na teren jakiegoś składu drewna. Znajduje zwłoki z wbitym na jakiś centymetr nożem do rzucania w plecach, więc postanawia wspiąć się na górę drewnianych bali aby było go dobrze widać (zakładam). Tam atakuje go facet w czarnym płaszczu i szerokim kapeluszu tego samego koloru (Jacek Beler) - ewidentny czarny charakter, ale nie wiemy kim właściwie jest, jaki jest jego beaf z głównym bohaterem, czego chce. Wiemy za to, że beznadziejnie rzuca nożami, ponieważ nie trafia w stojącego kilka metrów obok Tomka, mimo że ten go nie widział i stał tylko, jak ten nieruchomy cel. Chwilę później na ekranie pojawia się również Petersen (Przemysław Bluszcz). Widać, że choć panowie ze sobą konkurują, to jest to przyjacielska rywalizacja. Chwilę później my chaotyczną jak diabli scenę walki na szczycie latarni morskiej, połączone z pierwszą, całkiem sympatyczną wizualnie zagadką do rozwiązania na drodze do skarbu. Cięcie i już widzimy jak dwóch przyjaciół ściga się autami o to, kto pierwszy dotrze do skarbu, co nie ma żadnego sensu, ponieważ tylko Pan Samochodzik jeździ amfibią, więc Petersen od samego początku był na przegranej pozycji. Ale grunt, że jest dynamicznie! Dzieje się! Szybki nur w głębiny bez żadnego akwalungu, czy czegoś i już zaraz nasz główny bohater trzyma w dłoni krzyż, o którym była mowa we wstępie. Jakim cudem go znalazł? Nie mam pojęcia. Nieważne!
I choć faktycznie prawdą jest, że to nieistotne jak dokładnie udało mu się dopłynąć do dna i znaleźć na ślepo ten krzyż - wystarczy trochę zawieszenia niewiary, dać się ponieść historii i jest ok - to trzeba przyznać, że ta otwierająca film sekwencja nie jest zrealizowana najlepiej. Dzieje się w niej całkiem sporo jak na osiem minut materiału, lecz kompletnie nic z tego wszystkiego nie wynika. Reżyser, Antoni Nykovski, dla którego jest to pełnometrażowy debiut, nie pozwala nam w tym wstępie poznać bohaterów, nie mówi nam nic o ich celach, czy charakterach. Imię głównego bohatera pada gdzieś tam, mimochodem, antagonista nie nazywa się wcale i właściwie poza ustaleniem jakiego typu (przyjazne / wrogie) relacje łączą wspomnianą trójkę, nie dowiemy się już niczego konkretnego. Scena walki w latarni jest chaotyczna, mało czytelna i raczej ślamazarna, sztuczna, a o wydobyciu skarbu już wspominałem. I najgorsze jest to, że później wcale nie jest dużo lepiej.
Pan samochodzik i Templariusze (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Są i plusy
Trzeba jednak przyznać nowej produkcji Netflixa, że przynajmniej wygląda zazwyczaj solidnie. Ciepłe, przyjemne oświetlenie często rozlewa się po lekko przydymionych pomieszczeniach, ujęcia nocne ładnie balansują pomiędzy kompletnym mrokiem, a tym stylizowanym, w którym i tak wszystko widać, kostiumy i rekwizyty wyglądają jak wyciągnięte z kart komiksu, lecz biorąc pod uwagę do kogo kierowany jest film, z ludźmi w jakim wieku ma korespondować, są one jak najbardziej porządne. Jedynie te sceny akcji rażą swoim niedbałym przygotowaniem, choć mam wrażenie, że i je dało się uratować lepszym montażem. Regularnie w czasie seansu zdawało mi się, że ujęcie zaczyna się sekundę albo i pół za wcześnie lub trwa zbyt długo - widzimy aktorów szykujących się do zrobienia czegoś, a nie postacie po prostu to robiące.
Prócz wymienionych w filmie zobaczymy jeszcze trójkę harcerzy, którzy zostaną przyjaciółmi pana Tomasza. Tym razem jedno z nich jest dziewczyną o wdzięcznym pseudonimie Wiewióra (Kalina Kowalczuk) i rany boskie, jaka ona jest... Dzisiejsza. Wszystkie jej teksty sprowadzają się do feminizmu, emancypacji kobiet i tym podobnych frazesów. Zapewne miało to być zabawne i z początku faktycznie nawet takie było, lecz ten sam żart powtarzany w kółko przez cały film staje się zwyczajnie nudny i irytujący. Żeby jeszcze była chociaż jedyną postacią walącą takimi tekstami, ale dziennikarka Anka (Sandra Drzymalska) i córka Petersena, Karen (Maria Dębska) też wypowiadają się w podobnym tonie. A skoro już o wypowiadaniu się mówimy, zdaje się, że widać brak wprawy reżysera, ponieważ część dialogów w filmie - zwłaszcza wśród młodszej części obsady, ale nie tylko - biją okrutną sztucznością, są zupełnie pozbawione emocji.
"Pan Samochodzik i Templariusze" nie jest do końca złym kinem przygodowym. Zagadek do rozwiązania jest kilka i zaprezentowano je w ciekawy sposób (Tomasz ma nawet dziennik ze szkicami, jak Nathan Drake), od czasu do czasu jest się z czego zaśmiać i choć scenariusz jest niedopieczony, pełen skrótów myślowych, dziur, niepotrzebnych scen i dziwnych decyzji, to jednak czuć w tym filmie ducha młodzieńczej przygody, a przecież właśnie o to chodziło. Szkoda, że za projekt nie wziął się ktoś z większym doświadczeniem, bo mogło wyjść naprawdę dobrze, a tak to boję się, czy czerwone N nie wyciągnie wtyczki zanim seria zdąży się rozkręcić. Mimo wszystko trzymam kciuki, bo potencjał jest.
Atuty
- Ładne zdjęcia;
- Pasująca do klimatu muzyka;
- Od czasu do czasu można się zaśmiać;
- Porządnie zrealizowane zagadki.
Wady
- Często drewniane aktorstwo;
- Kiepski montaż;
- Chaotyczny, często tańczący na granicy zrozumienia scenariusz;
- Niektóre żarty powtarzają się tak często, że zaczynają drażnić;
- Zmarnowany Jacek Beler.
"Pan Samochodzik i Templariusze" mógł być mocnym startem całej serii przygód bohatera książek Nienackiego i choć można znaleźć w nim kilka dobrze zrealizowanych elementów, to jednak zbyt wiele rzeczy nie zagrało aby można było mówić o udanym filmie.
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych