Nie otwieraj oczu: Barcelona (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Przez to co zobaczysz zaszyjesz sobie oczy
W 2018 roku Netfliks zaskoczył widzów filmem „Nie otwieraj oczu”, w którym to sławna aktorka Sandra Bullock walczyła o przetrwanie w świecie nawiedzanym przez tajemnicze istoty, opętujące i zabijające ludzi poprzez ich wzrok. Film był jednym z ciekawszych propozycji w historii platformy i wywołał sporo dyskusji i kontrowersji.
Teraz, pięć lat później, dostajemy spin-off zatytułowany „Nie otwieraj oczu: Barcelona”, który przenosi akcję do Hiszpanii i przedstawia losy innych bohaterów w tym samym uniwersum. Czy warto obejrzeć tę kontynuację? Niestety, moja odpowiedź brzmi: nie.
Nie otwieraj oczu: Barcelona (2023) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Co się działo w pierwszej części?
Zanim przejdę do recenzji drugiej części, przypomnijmy sobie, co się działo w pierwszej. Film opowiadał o Malorie (Sandra Bullock), która wraz z dwójką dzieci próbowała dotrzeć do bezpiecznego schronienia po tym, jak świat został zaatakowany przez nieznane stworzenia, które powodowały u ludzi samobójcze tendencje po spojrzeniu na nie.
Malorie i dzieci musiały podróżować z zawiązanymi oczami, aby uniknąć śmierci. Po drodze spotykali innych ocalałych, którzy pomagali im lub stanowili zagrożenie. Film kończył się szczęśliwie dla głównych bohaterów, którzy docierali do miejsca, gdzie ludzie żyli w harmonii z naturą i zwierzętami.
Nie otwieraj oczu: Barcelona (2023) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Co się dzieje w drugiej części?
„Nie otwieraj oczu: Barcelona” to film, który nie ma wiele wspólnego z oryginałem. Nie ma tu ani Sandry Bullock, ani dzieci, ani rzeki. Zamiast tego mamy Sebastiana (Mario Casas), który jest jednym z nielicznych ludzi, którzy mogą patrzeć na stworzenia bez „skutków ubocznych”. Sebastian jest jednak członkiem sekty „widzących”, która pod przywództwem fanatycznego księdza (Javier Botet) zabija innych ludzi, aby zmusić ich do ujrzenia prawdy. Sebastian ma jednak własny cel - chce odzyskać swoją córkę Martę (Luna Fulgencio), która popełniła samobójstwo po spojrzeniu na stworzenia. Sebastian wierzy, że jego córka żyje w innym wymiarze i że może się z nią spotkać, jeśli wykona zadanie dla stworzeń.
Sebastian infiltruje grupę ocalałych, którzy planują uciec z Barcelony kolejką górską do zamku, gdzie ma być wojskowe schronienie. Wśród nich jest Julia (Milena Smit), psycholog dziecięca, która opiekuje się sierotą Sarą (Marta Castellote). Sebastian stopniowo zaczyna mieć wyrzuty sumienia i zaczyna czuć sympatię do Julii i Sary, co komplikuje jego misję. Czy Sebastian zdradzi swoich towarzyszy? Czy uda mu się spotkać z córką? Czy Julia i Sara dotrą do bezpiecznego miejsca? Na te pytania odpowie film.
Nie otwieraj oczu: Barcelona (2023) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Dlaczego film jest słaby?
Produkcja, której akcja dzieje się w Hiszpanii, zawodzi pod wieloma względami. Po pierwsze w filmie brakuje napięcia i strachu, które były mocną stroną pierwszej części. Stworzenia są niewidzialne i nie stanowią realnego zagrożenia dla Sebastiana i jego sekty. Większość scen to po prostu ludzie chodzący po opustoszałym mieście i rozmawiający o swoich problemach. Nie ma tu żadnej inwencji ani oryginalności. Po drugie, bohaterowie są płascy, wręcz nieciekawi.
Sebastian jest antybohaterem, który nie budzi sympatii ani zrozumienia. Jego motywacja jest naiwna i niewiarygodna. Julia i Sara są stereotypowymi postaciami, które mają służyć za kontrast dla Sebastiana. Nie ma tu żadnej chemii ani emocji między nimi. Po trzecie, film nie rozwija ani nie poszerza uniwersum z pierwszej części. Nie dowiadujemy się niczego nowego o stworzeniach, o ich pochodzeniu, celu czy sposobach działania. Nie ma tu żadnej głębi ani sensu. Film jest po prostu niepotrzebnym dodatkiem do oryginału, który nie wnosi niczego wartościowego, a jedynie psuje jako taką dobrą opinię filmu z Sandrą Bullock.
Nie otwieraj oczu: Barcelona (2023) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Podsumowanie
Niestety, ale szkoda się tu rozpisywać. Do filmu podchodziłem aż 3 razy, aby skończyć go ogląda, bo za każdym razem zasypiałem przed ekranem po jakiś 20-30 minutach. „Nie otwieraj oczu: Barcelona” to film, który nie zasługuje na czas i uwagę, jaką trzeba mu poświęcić. Jest to słaba kontynuacja Netflix’owego hitu, która nie ma praktycznie nic wspólnego z oryginałem. Film jest nudny, przewidywalny i pozbawiony napięcia. Bohaterowie są nieciekawi i nieinteresujący. Produkcja nie rozwija ani nie poszerza uniwersum z pierwszej części. To po prostu strata czasu. Omijać z daleka.
Atuty
- Niektóre sceny zostały ładnie sfilmowane.
Wady
- Brak napięcia i strachu,
- Płaskie i nieciekawe postacie,
- Niewiarygodna i naiwna motywacja Sebastiana,
- Brak rozwoju uniwersum,
- Niepotrzebna i nieudana kontynuacja.
Dawno nie oglądałem czegoś tak słabego. To, że usnąłem przy nim trzykrotnie, musi o czymś świadczyć. Byłem zmęczony, ale oglądaniem go.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych