Zombieverse (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Reality show z żywymi trupami
Grupa ludzi ma wziąć udział w programie randkowym, kiedy nagle zostają zaatakowani przez zombie. Muszą uciekać z Seulu zanim zostaną zjedzeni, choć nie będzie to wcale takie łatwe. Jak się zachowają? Czy uda im się przeżyć do końca? Ile razy nie wytrzymają i wyjdą z roli zanim ten koszmar dobiegnie końca?
Przyznam, że sama koncepcja dzisiejszego serialu jest bardzo interesująca - kręcimy program typu reality show, mówimy aktorom, że ma to być program randkowy, po czym wprowadzamy przed kamerę zombie. Nie dość, że cała ekipa musi postarać się przetrwać wypełniając różne, powierzone im przez "przypadkowo" napotkanych ludzi zadania, to jeszcze nikt - ani widzowie ani uczestnicy programu - nie ma pojęcia co będzie dalej. Tak więc w teorii dostajemy najbardziej realistyczny program o zombie w historii. W praktyce jednak brak skryptu dla głównych bohaterów oznacza powtarzanie się, chaotyczne wiercenie się z miejsca w miejsce, niekontrolowane napady śmiechu, kiedy sytuacja jest jak najbardziej poważna i tego typu kwiatki. Najgorzej jednak, że producentom "Zombieverse" ewidentnie zabrakło pomysłu na usprawiedliwienie jakoś całej tej sytuacji, na zaproponowanie angażującej fabuły, która kierowała by poczynaniami graczy. Efektem jest miejscami całkiem zabawny, ale przeważnie raczej nudny i nieskoncentrowany serial. Pierwsze koty poleciały jednak za płoty, więc może następnym razem formułę uda się doszlifować, bo sam pomysł jest nawet ciekawy.
Zombieverse (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Interesujący pomysł
To będzie krótki tekst, ponieważ niespecjalnie jest się tu nad czym rozpisywać. Śledzimy wyselekcjonowaną grupę ludzi, wśród których znajdą się muzycy, modelki, turyści z innych krajów, zwykli obywatele Korei - do wyboru, do koloru. Nie mają pojęcia na czym dokładnie będzie polegała cała zabawa, choć są świadomi, że biorą udział w programie telewizyjnym i tak naprawdę nic im nie grozi. Na przestrzeni ośmiu odcinków twórcy "Zombieverse" będą regularnie ładowali ich w kolejne trudne sytuacje ku radości widzów. W pierwszym odcinku będą musieli zatankować auto na wypełnionej zombiakami stacji paliwowej, później spróbują zdobyć prowiant w lokalnym supermarkecie, nauczą się strzelać do truposzy ziemniakami (tak, dobrze przeczytałeś) i przekonają się co da się zjeść, kiedy człowiek naprawdę robi się głodny. To ostatnie wypada całkiem zabawnie, jako że cała ich nie podróż trwa ledwie trzy dni i wtedy też zaczęła się zombie apokalipsa. Co, już zabrakło mięsa?!
Żaden z członków obsady - teoretycznie - nie gra roli. Każdy jest sobą. Mamy więc koreańską aktorkę znana z całkiem ciepło przyjętego horroru "Sweet Home" (nie mylić z protoplastą serii "Resident Evil" pod tym samym tytułem), jest piosenkarz DinDin, japońską gwiazdkę muzyki posługującą się pseudonimem Tsuki, zabawnego faceta, którego największym życiowym profesjonalnym osiągnięciem jest tańczenie nad głową PSY w teledysku do "Gangnam style" (hiperbolizuję trochę, wiadomo, ale ten konkretny gig dobrze oddaje jego charakter), rodzeństwo imigrantów z Kongo, Patricia oraz Jonathan i jeszcze kilka osób. Wszyscy starają się jak mogą aby wypaść naturalnie, ponieważ tak jak pierwszy kontakt z zombie był zapewne niespodziewany i całkiem przerażający, tak już kolejne ataki i kompletnie niewiarygodne sytuacje, w których cały czas się znajdują, wypadają raczej komicznie i wymagają niemałej samokontroli żeby nie wybuchać regularnie śmiechem.
Zombieverse (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Ale sam pomysł to jeszcze nie wszystko
Siłą całej produkcji mogłaby być właśnie warstwa humorystyczna serialu/programu - te momenty, kiedy uczestnicy zauważają niedorzeczność całej sytuacji albo głośno komentują, że ktoś chyba umarł, ale trudno powiedzieć, ponieważ bardzo wyraźnie wciąż oddycha, uśmiecha się i jakby się lekko śmieje. Problem w tym, że są to raczej sympatyczne ozdobniki, krótkie momenty w serialu, który poza tym traktuje się względnie poważnie - na tyle poważnie, na ile nauka walki z zakneblowanymi zombie może być poważna. Niestety, ten główny wątek walki o przetrwanie rozpisany jest cholernie płytko, polegając niemal w całości na tym, co sami wymyślą w danej chwili uczestnicy, więc przez znaczną większość czasu na ekranie panuje nuda.
Same zadania starano się nakręcić w jak najbardziej emocjonujący sposób, a więc prócz kamer łapiących akcję z daleka, na każdej lokacji ukryto jeszcze masę innych obiektywów, pozwalających często przeskakiwać między ujęciami. Dopóki pan kamerzysta nie decyduje się trzęsącymi łapami skakać od postaci do postaci, od akcji do akcji, żeby podkreślić "dramatyczność" sytuacji, jest całkiem sympatycznie. Ciekawie wypada również podświetlanie zombie i wrzucanie im nad głowy znaków zapytania, wykrzykników i innych symboli rodem z gier, oznaczających ich obecny stan.
"Zombieverse" było na pewno ciekawym eksperymentem, ale ostatecznie raczej nieudanym. Z jednej strony jeden wątek fabularny, z drugiej niemal nieistniejące jego prowadzenie. Z jednej strony prawdziwi ludzie dla dodania realizmu, z drugiej ciągłe wypadanie z roli. Tak naprawdę cały ten serial, to bardziej mocno stylizowany teleturniej, niż cokolwiek innego. Miejscami można było się pośmiać, lecz ostatecznie wynudziłem się okrutnie i gdyby nie obowiązek, sam z siebie bym go nigdy nie dokończył. Autorzy projektu chcieli zrobić reality show o zombie. Nie wykorzystali jednak cech tego formatu na tyle, aby w pełni wybrzmiał, a do miana bardziej klasycznego serialu zabrakło... prawie wszystkiego. Widzę jednak co twórcy próbowali zrobić i wydaje mi się, że jest w tej koncepcji potencjał. Może następnym razem.
Atuty
- Można się od czasu do czasu zaśmiać;
- Sposób prezentacji sytuacji w poszczególnych grach.
Wady
- Niemal zupełny brak fabuły;
- Wieje nudą;
- Brak scenariusza regularnie objawia się chaosem, powtarzaniem się, a w paru miejscach wręcz zepsuciem całej gry.
Programy typu reality show nie są zbyt wartościową formą rozrywki, nawet kiedy ich uczestnicy nie muszą próbować w trakcie udawać, że boją się o swoje życie. Paradoksalnie, "Zombieverse" jest najlepsze w tych momentach, kiedy bohaterowie nie dają rady utrzymać powagi i śmieją się na głos z niedorzeczności sytuacji, w której się znaleźli.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych