Superman & Lois (2021) - recenzja, opinia o 3 sezonie serialu [HBO]. Miłość i choroba nie wybierają
W Metropolis zaczynają pojawiać się dawni wrogowie Supermana, ale tym razem zdają się przejawiać podobne do niego moce. Punktem wspólnym jest fakt, że wszyscy zostali zwolnieni przedterminowo z powodu zabijającego ich raka i leczyli się w klinice Bruno Mannheima. W domu Lois mierzy się z przerażającą diagnozą, a chłopaki z problemami sercowymi.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Tylera Hoechlina w stroju Supermana (bodajże w którymś z crossoverów seriali superbphaterskich CW), nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Jakiś taki chudy, z dziwną twarzą, nieogarnięty. Henry Cavill był z niego żaden. Później natomiast ukazał się dzisiejszy serial i Tyler kupił mnie właściwie natychmiast! Uśmiechnięty, niosący pomoc, na pochwałę stroju odpowiadający, że zrobiła go dla niego mama. Właśnie taką ikoną powinien być Superman - pogodnym, dostrzegającym dobro, nieustraszonym. Kiedy jesteś zasadniczo bogiem żyjącym wśród ludzi, masz tak naprawdę tylko dwie ścieżki rozwoju - albo zakochasz się we własnej potędze i będziesz widzieć siebie jako lepszego od innych albo poczujesz się za nich odpowiedzialny, niczym rodzic dbający o swoje dzieci. Superman wybrał tę drugą drogę i Hoechlin zdaje się doskonale to rozumieć, emanując na każdym kroku pozytywną energią.
Superman & Lois (2021) - recenzja, opinia o 3 sezonie serialu [HBO]. Krótszy sezon oznacza lepsze skupienie fabuły
Trzeci sezon jest krótszy od dwóch poprzednich - składa się tylko z 13 odcinków - a ponoć następny będzie jeszcze krótszy. Moim zdaniem jest to bardzo dobra wiadomość, bo nawet dziesięć, czterdziestoparominutowych odcinków to bardzo dużo czasu na opowiedzenie kompletnej, wielowątkowej historii. Za dużo odcinków oznacza, że scenarzyści muszą wypychać je mało interesującymi, czasami powtarzającymi się scenami. Obecna transza odcinków też cierpi odrobinę z tego powodu, choć przyznać trzeba, że cały sezon trzyma raczej dobre tempo, żonglując kilkoma wątkami - przynajmniej po jednym dla każdej postaci.
Tak więc mamy główną historię Supermana walczącego z Intergangiem. Na ekranie pojawia się Bruno Mannheim (Chad L. Coleman) i parę innych, związanych z nim osób. Coleman gra go całkiem ciekawie, potrafi wywołać niepokój, kiedy rozmawia z Lois, czy innymi ludźmi. Nie potrafiłem jednak traktować go jako poważnego zagrożenia dla Supermana. Tak naprawdę cały wątek można by zamknąć w kilka chwil, gdyby Clark nie bał się zagrać z nim odrobinę mocniej albo zwyczajnie nie śledził go przez dosłownie jeden dzień. W domu natomiast Lois dowiaduje się, że ma raka sutka i to trzeciego stopnia. To właśnie ten wątek będzie głównym motorem napędowym całego sezonu, bo to właśnie wokół walki z rakiem i powodowanej przez niego bezsilności kręci się cała akcja. Trzeba przyznać, że scenarzyści podchodzą do tematu z ogromnym wyczuciem, prezentując różne stadia walki z chorobą, różne podejścia, myśli i rozterki chorych i ich rodzin. Można się i czegoś dowiedzieć i wzruszyć, a może nawet nabrać nowej perspektywy, jeśli samemu mierzy się z czymś podobnym.
Superman & Lois (2021) - recenzja, opinia o 3 sezonie serialu [HBO]. Kilka zgrzytów
Z mniej ważnych historii mamy dalszy ciąg dramy Jordana i Sary (Alex Garfin i Inde Navarrette). Przyznam, że akurat ten wątek już mnie trochę męczy. Od samego początku randkowanie nastolatków jest mało interesujące - może mieć to również związek z faktem, że Garfin jest raczej mało przekonującym aktorem - a teraz, kiedy cała ich interakcja polega na udawaniu, że po rozstaniu wciąż mogą się przyjaźnić, naprawdę ciężko się to ogląda. Chyba za stary już jestem na takie dramy. Obdarzony zupełnie nową twarzą Jonathan (Michael Bishop) kontynuuje swój związek z córką największego patusa w całym Smallville, Lana i Kyle (Emmanuelle Chriqui i Erik Valdez) rozwodzą się i trafiają na nowych, potencjalnych partnerów, dziadek Lane (Dylan Walsh) stara się być dziadkiem dla Natalie (Tayler Buck), co musi być dla niego piekielnie dziwnym uczuciem, biorąc pod uwagę, że dla niego to tylko jakaś tam dziewczynka, którą poznał nie tak dawno temu, podczas gdy dla niej on od zawsze był i jest jej jedynym dziadkiem. Sama Nat natomiast zaczyna się umawiać z miłym chłopcem z Metropolis, Matteo (Spence Moore) i może to przejaw rasizmu z mojej strony, ale od samego początku jego tożsamość wydawała mi się być najbardziej oczywistą sprawą pod słońcem. I miałem rację!
W ogóle zagadka, intryga tego sezonu dała się rozwiązać bardzo szybko i bezboleśnie. Metaczłowiek w masce wyglądającej trochę jak Klikacz z "the Last of Us" mówi zniekształconym, ale wyraźnie kobiecym głosem, szybko też idzie się domyślić na czym dokładnie polega plan Mannheima. Na szczęście warstwa emocjonalna serialu robi dobrą robotę rekompensując widzom niedostatki związane z tą sensacyjną, a debiuty znanych i lubianych wrogów Supermana pod koniec sezonu powinny zadowolić komiksiarzy. Chociaż nie, tak naprawdę nie wiem na ile pojawienie się Lexa Luthora (Michael Cudlitz) i Doomsdaya spodoba się fanom komiksu, bo tak jak większość znanych z kart komiksów postaci, są to raczej luźne ich interpretacje. Zwłaszcza monumentalny Doomsday jest na tyle różny od komiksowego oryginału, że gdyby to był wysokobudżetowy film, a nie względnie niszowy serial, to pewnie głosom rozczarowania, jak można było tak zepsuć taką postać, nie byłoby końca. Osobiście uważam, że scenarzyści całkiem sprytnie wykorzystują te klocki, które mają aby zbudować z nich coś interesującego.
Trzeci sezon "Superman & Lois" przełamuje klątwę CW, wedle której każdy jeden trzeci sezon serialu z Arrowverse był ostrym zjazdem w dół w kwestii jakości. Szersza historia sezonu opiera się na mocnym, emocjonalnym fundamencie, poszczególni bohaterowie - a paru ich jest - ewoluują sobie niespiesznie w naturalnych dla siebie kierunkach, a sceny walk trzymają całkiem solidny poziom, jak na serial. Wynudziła mnie trochę historia Jordana i Sary oraz nie do końca kupiłem wielką miłość Nat i Matteo, ale to raczej niewielkie zgrzyty w poza tym solidnym trzecim sezonie. Czwarty ma mieć już tylko dziesięć odcinków. Pytanie, czy będzie to również koniec tej historii, czy scenarzyści i fani mają wciąż ochotę na więcej. Ja jestem gotów!
Atuty
- Jak zawsze świetny Tyler Hoechlin;
- Elizabeth Tulloch mierzy się z trudnym materiałem i wychodzi z tego starcia zwycięsko;
- Spójna, składna fabuła;
- Dobre tempo;
- Całkiem skuteczne (jak na tv) CGI;
- Debiut kilku postaci, na które fani czekali od dawna.
Wady
- Mało przekonujące wątki miłosne nastolatków;
- Finał sezonu wyjeżdża trochę znikąd;
- Odrobinę zbyt przewidywalne zwroty akcji.
Trzeci sezon "Superman & Lois" to wciąż kawałek dobrej telewizji superbohaterskiej. Ludzie w kolorowych rajtuzach są tu tylko pretekstem do opowiedzenia bardzo ludzkiej, ważnej, dobrze poprowadzonej historii o prawdziwych problemach. To w dalszym ciągu przede wszystkim serial o rodzinie i to właśnie jest jego największą zaletą.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych