Paradise

Paradise (2023) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Kupić czyjeś życie to tak jakby kogoś zabić

Łukasz Musialik | 01.09.2023, 21:00

“Paradise” to film, który próbuje zadać pytanie o wartość życia ludzkiego w świecie, w którym można je sprzedawać i kupować za pomocą zaawansowanej technologii. Wizja przyszłości, którą przedstawia reżyser i scenarzysta Boris Kunz, jest ponura i niepokojąca. Ludzie są podzieleni na bogatych i biednych, a ci drudzy często muszą poświęcać swoje lata życia, aby spłacić długi lub zapewnić byt swoim bliskim. W takim świecie żyją Max (Kostja Ullmann) i Elena (Marlene Tanczik), młode małżeństwo.

Przyszłość. Naukowcy potrafią, po odpowiednim dopasowaniu genotypu, wydłużyć komuś życie, ale skracając biorcy. Oznacza to tyle, że osoby o dopasowanych genach mogą dokonać wymiany. W zamian za pieniądze lub jak się później okazuje dług, mogą lub muszą oddać lata za odpowiednią sumę pieniędzy / dokonane straty. Rewolucja dla majętnych, ale i życie w bogactwie dla biednych. Niby każdy coś zyskuje, ale i traci. Moralność upadła, a firmą zajmującą się „skupowaniem życia” jest niejaki AEON, monopolista w Niemczech i na świecie. Pracuje tam nasz główny bohater, który jak się okazuje, jest najlepszym sprzedawcą marzeń.

Dalsza część tekstu pod wideo

Paradise (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Robin, który odbiera biednym, a daje bogatym 

Paradise

W pewnym momencie dochodzi do wypadku - spłonęło mieszkanie. W wyniku śledztwa okazuje się, że za pożar odpowiedzialne były niezgaszone świeczki, a raczej świeczka, choć żona naszego bohatera twierdzi, że nie jest to prawdą, to nie możliwe itp. Cóż, mieszkanie wraz z całym dobytkiem było na kredyt i to nie mały, bo ponad 2,5 miliona euro. I choć było ubezpieczone, to nie od winy własnej. Bank będzie domagał się natychmiastowej spłaty zadłużenia. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie mając pieniędzy, jako zabezpieczenie bank zażądał spłaty w formie życia, a właściwie lat żony Maxa. I to nie mało, bo aż 40 lat, które ma być natychmiastowo wyegzekwowane. Dawcy muszą być odpowiedni, pasować do siebie genetycznie, dlatego też to żona, a nie mąż może spłacić dług w latach swojego życia, oddając ich, po wycenie i wyroku sądu, aż tak dużo. Jak już wcześniej wspomniałem, w bazie znajduje się biorca idealnie dopasowany tylko do żony, dlatego to właśnie ona i to pod przymusem, w dość szybkim - jak okazuje się - czasie, musi spłacić to zadłużenie. Czy to nie wydaje się podejrzane? 

Nagły pożar, którego jak twierdzi „dłużniczka”, nie mogła wywołać świeczka, ponieważ jest pewna, że wszystkie zgasiła. Jest o tym więcej niż przekonana, ale co może zrobić? Poza tym szybka, bo praktycznie natychmiastowa egzekucja długu jest nader zastanawiająca, prawda? Kto może za tym wszystkim stać? Od początku rodzi się wiele pytań, na które powoli dostajemy odpowiedź. Czasami jej strzępy, które w czasie seansu robią z nas swoistych detektywów. Nie każdy odnajdzie się w tej roli równie dobrze, ale spokojnie, odpowiedź prędzej czy później i tak nastąpi. Zdesperowany mąż nie może zdobyć wymaganej kwoty, kobieta traci lata swojego życia, ale ten nie zamierza się poddać, postanawiając odzyskać to co stracone. Musi jednak odnaleźć biorcę, co nie będzie takie proste. Czy mu się to uda? Tutaj należy postawić kropkę, ponieważ odpowiedź na to pytanie uzyskacie - jak sądzę - sami, kiedy tylko zechcecie obejrzeć ten 2-godzinny film. 

Paradise (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Raj utracony

Paradise

Film Kunza jest ambitny i porusza wiele ważnych tematów, takich jak nierówność społeczna, etyka biomedyczna, manipulacja czasem i pamięcią, czy sens istnienia. Niestety, nie wszystkie te tematy są rozwinięte i pogłębione w sposób satysfakcjonujący. Film skupia się głównie na losach Maxa i Eleny, a pozostałe postacie są mało wyraziste i służą tylko jako tło lub narzędzie do prowadzenia akcji. Niektóre wątki są niedopowiedziane lub zbyt szybko zamknięte, co sprawia wrażenie niedbałości lub pośpiechu i to pomimo faktu, iż jest to prawie 2-godzinna produkcja. “Paradise” ma też problem z odpowiednim tonem i tempem narracji. Z jednej strony chce być poważnym dramatem o ludzkim cierpieniu i walce o miłość, z drugiej strony próbuje być dynamicznym thrillerem z elementami science fiction. Efekt jest niespójny i nieprzekonujący. 

“Paradise” ma jednak też swoje zalety. Przede wszystkim jest dobrze zrealizowany pod względem wizualnym i dźwiękowym. Scenografia i kostiumy tworzą wiarygodny obraz przyszłości, która jest zarówno nowoczesna, jak i zdegradowana. Zastosowanie kolorystyki jest celne i symbolizuje kontrast między światem bogatych a światem biednych. Muzyka podkreśla nastrój filmu i buduje napięcie. Zdjęcia są estetyczne i efektowne. Film korzysta też z ciekawych efektów specjalnych, które nie przytłaczają widza, ale służą historii

Zaletą jest także gra aktorska. Kostja Ullmann i Marlene Tanczik tworzą wiarygodną parę bohaterów, którzy przechodzą przez różne sytuacje, no i emocje, czasem bardzo skrajne emocje. Ullmann pokazuje determinację i desperację Maxa, który ryzykuje wszystko dla swojej ukochanej. Tanczik oddaje cierpienie i zmęczenie Eleny, która traci sens życia po stracie dziecka i męża. Obaj aktorzy mają dobrą chemię na ekranie i potrafią wzruszyć widza swoją grą. W pozostałych rolach wyróżniają się Iris Berben jako Sophie Theissen, matka Eleny i właścicielka AEON, oraz Numan Açar jako Nowak, tajemniczy agent. Berben gra zimną i bezwzględną bizneswoman, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Açar jest za to charyzmatycznym i tajemniczy - nie chce zdradzić zbyt wiele.

Paradise (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Nieznane jest czasem lepsze od tego co znamy

Podsumowując, “Paradise” to film, który ma duży potencjał i ambitne założenia, ale nie wykorzystuje ich w pełni. Jest nierówny i niezbalansowany pod względem fabularnym i stylistycznym. Produkcja ma jednak też swoje mocne strony, takie jak realizacja techniczna i gra aktorska. To interesująca propozycja dla fanów science fiction i thrillerów, ale nie spodziewajcie się zbyt wiele. To nie jest raj, ale też nie piekło. To po prostu średni film o przeciętnych ludziach w nieprzeciętnym świecie.

Atuty

  • Scenografia, kostiumy, muzyka, zdjęcia i efekty specjalne tworzą wiarygodny i efektowny obraz przyszłości, która jest zarówno nowoczesna, jak i zdegradowana,
  • Dobra gra aktorska, zwłaszcza głównych bohaterów,
  • Film jest ambitny i porusza wiele ważnych tematów, które mogą skłonić widza do refleksji nad wartością ludzkiego życia w świecie opanowanym przez technologię,
  • Po prostu dobrze się to ogląda, zwłaszcza jeśli jest się fanem science fiction i thrillerów.

Wady

  • Film jest nierówny i niezbalansowany pod względem fabularnym i stylistycznym,
  • Niektóre wątki są niedopowiedziane lub zbyt szybko zamknięte, a film ma problem z tonem i tempem narracji,
  • Nie rozwija i nie pogłębia wszystkich poruszanych tematów, a raczej skupia się na przeżyciach pewnych postaci, zwłaszcza głównych bohaterów,
  • Brakuje jakieś nadziei ani pozytywnego przesłania. Film jest ponury i niepokojący, a zakończenie mogłoby być lepsze.

To, co mi się podoba w „Paradise”, to fakt, że nic tu nie jest do końca takie, jak się wydaje. Z początku wszystko wyglądało pewnie i jest podział na czarno-białe. Zwyczajowy podział na dobrych i złych traci na znaczeniu. Wszystko się miesza. Ale nie wykorzystano potencjału, jaki tkwił w tym filmie. Pomysł i założenie było jak najbardziej trafne i słuszne. Mimo wszystko myślę, że warto dać mu szansę.

6,5
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper