Egzorcysta: Wyznawca (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Podwójne opętanie, podwójna zabawa?
Pazuzu powraca po raz kolejny! Dwie amerykańskie nastolatki wybierają się na spacer do lasu, a kiedy odnajdują się trzy dni później, coś jest z nimi wyraźnie nie tak. Kiedy medycyna nie potrafi wyjaśnić co się z nimi stało, do akcji wkroczyć muszą egzorcyści - lub najbliższy, wolny odpowiednik.
Co ja właściwie obejrzałem?! Jak ten film w ogóle śmie nazywać się "Egzorcysta" (chyba, że dwójka)? David Gordon Green skaszanił już "Halloween", ale najwyraźniej wciąż mu mało, bo postanowił zabrać się za beszczeszczenie kolejnego, horrorowego klasyka. Podobno niedawno zmarły William Friedkin, reżyser pierwszego filmu, powiedział, że cieszy się, że nie dożyje premiery, że nie będzie musiał oglądać jak "facet od Boskiego Chilloutu" masakruje jego dziecko. Myślisz sobie, że przecież nie może być aż tak źle, marka zaliczyła już kilka naprawdę słabych odsłon i mimo to ludzie wciąż żywią do niej ciepłe uczucia. Nie miej jednak złudzeń. Jest aż tak źle. Po kolei!
Egzorcysta: Wyznawca (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Horror nakręcić to trzeba umieć!
Zacznijmy od tego, że film wygląda bardziej jak zlepek jakiegoś nowego "Blair Witch Project" i "Obecności", niż kolejny egzorcysta. Green odchodzi od tematu kościoła jako siły przeciwnej demonicznemu złu. Teraz każdy może wypędzać złe duchy, grunt żeby się starał. Zakończenie to jakiś niesmaczny dowcip, o którym trochę więcej opowiem za chwilę, a pierwsza połowa filmu to historia o dziewczynach zagubionych w lesie. Szukający ich rodzice i policja znajdują na drzewach ich rzeczy - szkolne plecaki, buty - jest ciemno, ponuro, klaustrofobicznie. I tak po prostu wszyscy łażą po lesie, modlą się, przepytują kogo się da. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że dziewczyny, po pierwsze: znajdują się same; po drugie: wracają już opętane; i po trzecie: nikt nigdy nie rozwija tematu co tam się właściwie w tym lesie wydarzyło. Green prawdopodobnie zostawia sobie ten temat na sequel, który ponoć, jakimś cudem, już został przyklepany. Tak więc w pierwszej połowie filmu nie dzieje się nic godnego uwagi, pchającego fabułę naprzód.
Później natomiast przychodzi czas na egzorcyzmy, ale nawet i tutaj większość czasu wieje nudą. Ludzie wchodzą i wychodzą sobie z domu "na papierpska", opętane dziewczyny siedzą grzecznie związane - tak naprawdę jedyne dwie osoby, którym dzieje się jakaś tam krzywda, same się o nią prosiły. Możesz też zapomnieć o nadprzyrodzonych pokazach mocy demona, w stylu unoszenia się nad łóżkiem i obracania głowy niczym sowa, które widzieliśmy 50 lat temu w pierwszej części. Dzieciaki po prostu siedzą, mówią demonicznym głosem (i to do kompletu nieudolnie - ruch ich ust momentami nie zgrywa się ze słowami demona) i głośno krzyczą. Z kolei sam finał opowieści jest tak skandalicznie nijaki, głupi, bezsensowny i jeszcze parę epitetów, że z kina wychodziłem niemal obrażony. Ale spoko - chwilę później reżyser zafundował widzom niczym nieusprawiedliwiony gościnny występ, co byłoby całkiem fajną sprawą, gdyby zmieniało cokolwiek w fabule filmu. Tymczasem obie powracające z przeszłości postacie można by kompletnie wyciąć z filmu i absolutnie niczego by to nie zmieniło.
Egzorcysta: Wyznawca (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Niezła obsada, ale reżyseria kuleje
Obsada robi co może z materiałem, który dostała, ale cudów nie ma. Opętane dziewczynki (Olivia O'Neill i Lydia Jewett) wiją się i kręcą nawet przekonująco, ale jak już wspominałem, scenariusz nie daje im zbyt wielkiego pola do popisu. Ojciec jednej z dziewczyn i przy okazji nasz główny bohater, Viktor (Leslie Odom Jr.) jest zrozumiale wytrącony z równowagi, zły na cały świat, zagubiony. Intensywność wychodzi Odomowi całkiem nieźle, ale w niektórych momentach jego gra bardziej kojarzy się z filmami komediowymi, niż horrorami, jak kiedy każe wyjść swojemu koledze, bo tamten bez jego wiedzy zorganizował mu w domu jakiś mający przynosić szczęście seans spirytystyczny. Z jednej strony facet odchodzi od zmysłów, bo nie wie co się stało z jego jedynym dzieckiem, z drugiej żegna sąsiada taktownym "yeah, yeah, yeah, fuck off". Jakoś mi się to gryzie z klimatem filmu.
Po latach, do serii powraca Ellen Burstyn, czyli mama Regan z oryginalnego filmu. Green lubi wpisywać w swoje filmy klasyczne postacie, ale nie zawsze wie, co później z nimi zrobić. Lori w jego "Halloween" była twardą, zafiksowaną, wiecznie gotową na atak babką po przejściach, ale już kolejne części trzymały ją chyba tylko dla ozdoby. Innym przykładem bezsensownego wpychania dawnego bohatera do nowego filmu jest zeszłoroczna "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną" Davida Blue Garcii. No bo tego co zrobili z Sally, jak ją w tym filmie potraktowali nie da się inaczej opisać. I właśnie na podobnej zasadzie napisana została Chris MacNeil w "Egzorcysta: Wyznawca" - fabularnie nie pełni dosłownie żadnej roli, będąc jedynie ozdobą, żeby fani mogli ją zauważyć i powiedzieć "o, fajnie".
Niestety, o nowym "Egzorcyście" nie da się też powiedzieć aby był straszny. Reżyser korzysta głównie z piekielnie tanich, a do tego często fałszywych jump scare'ów - cały film dosłownie zaczyna się od nagłego, ostrego dźwięku i wejścia w kadr dwóch zwierzaków, a później wcale nie jest lepiej. Natomiast, kiedy przychodzi pora na walkę z opętaniem, filmowcy po prostu zalewają nas przytłaczającą ilością obrazów i dźwięków. Na pewno robi się nieprzyjemnie, ale grozy szukać tu mogą najwyżej maluchy z podstawówki, dla których nawet "Gęsia Skórka" to za dużo. Choć przykro mi to pisać, "Egzorcysta: Wyznawca" jest zwyczajnie złym filmem. Niespójnym, niestrasznym, byle jak wyreżyserowanym, nierówno zagranym, obdarzonym jednym z najgorszych zakończeń, jakie widziałem w ostatnich latach. Seans wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Atuty
- Kilka ładnych ujęć;
- Obsada stara się jak może...
Wady
- ...ale tak mizernego scenariusza po prostu nie da się uratować nawet najlepszym aktorstwem;
- Nie potrafi zbudować napięcia, polegając głównie na jump scare'ach;
- Rozwleczony wstęp;
- Dziurawa, pełna nielogiczności fabuła;
- Zmarnowane gościnne występy.
"Egzorcysta: Wyznawca" jest niesamowicie kiepskim horrorem, na który ewidentnie nie było pomysłu. Klimat leży i kwiczy, tak samo jak tempo i jakość fabuły. Zdecydowanie nie polecam.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych