Super Mario Bros. Wonder – recenzja i opinia o grze [Switch]. Słoń na grzybach
Czy Mario w 2D może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Właśnie z takim pytaniem siadałem do najnowszej produkcji Nintendo, by po pierwszej godzinie zbierać szczękę z podłogi. Super Mario Bros. Wonder pokazuje, że Japończycy wciąż mogą odświeżyć formułę, by zaoferować swojej publice prawdziwy must-have. Przeczytajcie naszą recenzję.
W całym szaleństwie kolejnych głosów, według których hybrydowa platforma Nintendo potrzebuje następcy, a następne porty gier z konsol Sony oraz Microsoftu przypominają o problemach urządzenia Japończyków, na rynek zmierza Super Mario Bros. Wonder, który pokazuje całą magię Nintendo. Twórcy cofnęli się do swoich początków, by zaskoczyć i zarazem zachwycić graczy.
Super Mario Bros. Wonder potwierdza jedno: w ekipie siła!
Włączając recenzowany Super Mario Bros. Wonder nie liczyłem na pełną dramaturgii i moralnych wyborów opowieść i w zasadzie... taką historię otrzymałem. Nintendo kolejny raz postawiło na prostą przygodę, która jest wyłącznie dodatkiem do samej rozgrywki – tym razem wydarzenia rozgrywają się we Flower Kingdom, gdzie pojawił się Bowser. Antagonista nie zmienia przyzwyczajeń i wykorzystuje swoje lepkie rączki, by tym razem złapać Wonder Flower. Przeciwnik w zasadzie zamienia się w kolejną ciekawą formę, a mały Prince Florian prosi ekipę Mario o pomoc.
W konsekwencji Mario, Luigii, księżniczka Peach, księżniczka Daisy, Yellow Toad, Blue Toad, Toadette'a, Yoshi (w czterech różnych kolorach) i Nabbit biegają po Flower Kingdom, które składa się z 6 głównych obszarów, by uratować kolejnych mieszkańców, a ostatecznie móc zmierzyć się z głównym przeciwnikiem. Wydarzenia nie są specjalnie zaskakujące, ale sama forma rozgrywki ponownie jest przyjemna – podróżujemy po lokacjach, mierzymy się z przeszkodami, by kilkukrotnie zmierzyć się z Bowserem Jr., a ostatecznie móc pokonać jego ojczulka.
Twórcy najnowszej przygody Mario postanowili wykorzystać rozbudowaną drużynę i wpadli na naprawdę dobry pomysł. Yoshi oraz Nabbit są przeznaczeni dla młodszej publiki i bohaterowie korzystają z pewnych korzyści – postacie nadal mogą wpaść do dziury, ale nie są podatne na ataki przeciwników. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to ciekawa i pomocna opcja dla wszystkich, ale miałem już okazję grać w Super Mario Bros. Wonder z początkującymi graczami i wiem, że nawet te potencjalnie łatwe miejscówki potrafią mocno frustrować – w końcu nikt nie chce umierać, gdy starsza siostra lub brat radzą sobie dobrze. Jest tutaj jedno duże zastrzeżenie, ponieważ dzieciaki nie mogą skorzystać z power-upów... w rezultacie zainteresowani nie będą mogli zamienić się w przykładowo promowanego przez Nintendo słonia – choć najmłodsi nadal mogą nam pomagać powrócić do rozgrywki w kooperacji.
W Super Mario Bros. Wonder wszystko jest związane z kwiatami
Flower Kingdom to piękna kraina, w której dosłownie wszystko jest związane z kwiatami – chcąc przedostać się do nowych etapów musimy zdobywać Wonder Seeds, a w zależności od różnych miejscówek, lokacje mogą zawierać od 1 do 3 nasionka. Na każdej z map pojawia się etap kończący, który pozwala nam przedostać się do następnego fragmentu królestwa, ale chcąc sprawdzić się w finałowym starciu, potrzebujemy odpowiednią liczbę zebranych elementów... choć szczerze mówiąc grając nie czułem nigdy presji, by brakowało mi Wonder Seedsów. Ukończenie przygody zajmuje około 11-12 godzin – muszę podkreślić w swojej recenzji, że czas rozgrywki w Super Mario Bros. Wonder jest dla mnie pewnym problemem, ponieważ wiele etapów jest bardzo krótkich. Z jednej strony jest ich więcej względem poprzednich przygód Mario w 2D, ale chętnie przyjąłbym bardziej rozbudowane etapy – gameplay jest na tyle przyjemny, że po prostu kończy się o 3-4 godziny za wcześnie. Chcąc jednak poznać całą zawartość, powinniście spędzić w tytule 16-17 godzin.
Istotnym tematem w przypadku gier z Marianem w roli głównej jest poziom trudności – Super Mario Bros. Wonder w tym miejscu oferuje bardzo różnorodne atrakcje, ponieważ część plansz jest łatwa, ale pod koniec gry rozpoczynają się już poważniejsze atrakcje. Twórcy tym razem bardzo dokładnie prezentują poziom wyzwań przedstawiając liczbę gwiazdek – na 4 i 5 lvl czułem przyjemną rywalizację... choć w samej fabule trudniejsze fragmenty pojawiają się dopiero pod koniec. Dobrym pomysłem Nintendo jest jednak zaoferowanie graczom pewnej swobody, ponieważ przechadzając się po krainach nie musimy sprawdzać wszystkich plansz – w kilku miejscach bez skrępowania biegamy po terenie, co pozwala nam w spokoju eksplorować Flower Kingdom.
W Super Mario Bros. Wonder obok klasycznych lokacji, w których musimy przedostać się z punktu A do punktu B, znajdziemy jeszcze etapy z ciekawymi wyzwaniami. W Wiggler Race ścigamy się z Wigglerem na wrotkach, w innym miejscu mamy okazję pokonać określoną liczbę wrogów lub nawet uczymy się nowych zdolności. Twórcy w przypadku etapów pomyśleli także o graczach, którzy mogą mieć problem z poziomem trudności i po zobaczeniu napisu „Game Over” warto wejść do bonusowej lokacji, gdzie mamy szansę odzyskać trochę monet, by podreperować swoją liczbę żyć.
W Super Mario Bros. Wonder każdy etap zawiera niespodziankę
Twórcy realizując Super Mario Bros. Wonder stanęli przed zadaniem rozbudowania gry o nowości, ale Japończycy wpadli na ciekawy pomysł – najnowszy Mario ma nie tylko oferować poczucie świeżości, a zarazem powinien zapewnić pewne elementy klasyki. To właśnie z tego powodu wiele plansz zawiera ukryte przejścia, które mamy odkrywać za pomocą naszych umiejętności lub zdolności postaci – ukryta droga przez rurę, niedostępny początkowo dla wzroku etap nad chmurami, tajne drzwi, a może podziemne przejście? W najnowszym tytule mamy szukać dodatkowych terenów i w zasadzie jest to ciekawa opcja... choć nieustannie mam wrażenie, że produkcja zyskałaby na atrakcyjności, gdyby deweloperzy opracowali większe plansze.
Przejście z punktu A do punktu B zazwyczaj zapewnia nam zaledwie jeden Wonder Seed, ale podczas rozgrywki mamy okazję natrafić na Wonder Flower – dotykając kwiat jesteśmy świadkami kolejnych zwariowanych akcji, których ukończenie jest nagradzane następnym nasionem. Twórcy w tym miejscu pokazują potencjał platformówek 2.5D, bo zmieniają perspektywę, wyłączają światło, pozwalają nam latać lub całkowicie odświeżają świat, przeciwników lub bohaterów. Kapitalnie sprawdzają się momenty, podczas których dosłownie skaczemy po biegających zwierzętach, zamieniamy się w przykładowo Wubba Mario, by skakać po ścianach, stajemy się Spike Ballem i niszczymy wszystko po drodze, latamy w przestrzeni, stajemy się Balloon Mario, obserwujemy akcję z lotu ptaka, a twórcy bardzo często bawią się perspektywą. Wonder Effects to prawdziwa perełka najnowszej gry Nintendo i podczas gry wielokrotnie nie mogłem się doczekać kolejnych szalonych akcji – Japończycy w tym miejscu nie zawiedli. Pewna zmiana koncepcji odkrywania świata sprawiła, że deweloperzy tym razem postanowili zrezygnować z mierzenia czasu podczas rozgrywki w normalnych etapach – nic nie stoi na przeszkodzie, by czasami nawet wrócić i poszukać alternatywnej drogi, gdzie możemy znaleźć dodatkowy Wonder Seed.
Drugą największą nowością w recenzowanym Super Mario Bros. Wonder są odznaki – Prince Florian chcąc uratować swoją krainę, podróżuje razem z bohaterami i to właśnie za jego pomocą ekipa Mario może nauczyć się nowych umiejętności. Towarzysz bohaterów może trzymać jedną Action Badges i to właśnie dzięki nim skaczemy na większe odległości, wykorzystujemy czapkę do szybowania, dwukrotnie odbijamy się od ścian, w trakcie gry czasami przydaje się większy skok po kucaniu, a nawet mamy okazję lepiej pływać lub korzystać z liny niczym Spider-Man. Umiejętności są przyjemnym dodatkiem, które ułatwiają eksplorację i wyszukiwanie dodatkowych przejść – zdolności powinny zachęcać graczy do szukania kolejnych fragmentów map. Twórcy przygotowali także pasywne „Boost Badges”, które pozwalają przykładowo powrócić do rozgrywki po jednej wpadce, gromadzić większą liczbę monet lub przyciągać znajdującą się w pobliżu walutę.
Słoń podstawą Super Mario Bros. Wonder?
Jestem jednak przekonany, że wielu graczy sięgnie po Super Mario Bros. Wonder ze względu na... słonia. Nintendo bardzo mądrze rozegrało kampanię marketingową i pokazywało nowy power-up – za pomocą Elephant Fruit nasi bohaterowie mogą przybrać formę zwierzaka i szczerze mówiąc jest to znakomity pomysł. Słoń za pomocą ciała odbija biegnących w jego stronę rywali, świetnie sprawdza się wykorzystywanie wody do kolejnych ataków, bez przeszkód za pomocą trąby możemy niszczyć przeszkody, co znacząco wpływa na sam element eksploracji (i szukania dodatkowych przejść), a genialnie wyglądają również wszystkie animacje – wchodzenie dużego słonia do małej rury prezentuje się naprawdę zabawnie.
Nintendo przygotowało także Bubble Flower, dzięki któremu postacie wchodzą w formę Bubble i mogą wydmuchiwać bańki – za ich pomocą nie tylko atakujemy przeciwników, ale przede wszystkim bohaterowie mogą skakać po bąbelkach, by dostać się do nowych miejsc... w trakcie gry kilkukrotnie niezbędne jest wykorzystanie odpowiedniej kombinacji, by nie tylko wyrzucić z siebie „amunicję”, ale następnie wykorzystać ją do wskoczenia na wcześniej niedostępny teren. Drill Mushroom to kolejny nowy power-up, za pomocą którego otrzymujemy formę Drill – wiertło pozwala wbijać się w ziemię lub w sufit. W taki sposób nie tylko sprawnie unikamy wrogów, ale przede wszystkim trafiamy do nowych obszarów.
W tym miejscu jednak pojawia się mały problem – Nintendo tak mocno promowało konsekwencje Elephant Fruit oraz Wonder Flowers, że tak naprawdę w głównej mierze gra opiera się na trzech nowych power-upach oraz często krótkich (choć zwariowanych) sekwencjach, które pokazują prawdziwy potencjał Super Mario Bros. Wonder. W grze nie brakuje klasycznych Super Mushroom (powiększenie), Fire Flower (możliwość atakowania ogniem) czy też Super Star (nieśmiertelność przez krótki czas), ale po kilku godzinach w Flower Kingdom tak naprawdę można odnieść wrażenie, że twórcy powinni rozszerzyć możliwości bohaterów.
W Super Mario Bros. Wonder mierzymy się z wieloma nowymi wrogami
Twórcy zapewnili Mario kilka nowych narzędzi do radzenia sobie z przeciwnościami losu, ale w trakcie podróżowania po świecie napotykamy na wielu ciekawych wrogów – obok klasycznych oponentów (Piranha Plants, Bob-omb, Goombas, Bone Goombas, Boo, Dry Bones, Cheep Cheeps, Hotheads, Spikes czy też Thwompsa) w grze znajduje się wielu nowych wrogów. Kapitalnie sprawdzają się Bulrushes (bizony biegające po włączeniu Wonder Effect), kilkukrotnie próbują nas ucelować Condarts (małe ptaki atakujące z jednej na drugą stronę ekranu), a przyjemnym dodatkiem w katalogu są Konks (atakujące z góry na dół lub z dołu na górę prostokąty). Miłym zaskoczeniem jest Mumsies (mumia-przeciwnik), Shovas potrafi wymęczyć naszych bohaterów (przesuwa przeszkody, by zmiażdżyć ekipę Mario), a moim faworytem jest Maw-Maws (głodomór jedzący wszystkich i wszystko na swojej drodze). To tylko kilka z nowych okazów, które ubarwiają rozgrywkę w Super Mario Bros. Wonder.
Przyjemnie w nowej grze Nintendo wypada sama różnorodność światów, ponieważ każdy z fragmentów królestwa wyróżnia się kolorystyką, elementami otoczenia, przeciwnikami oraz planszami – moimi ulubionymi miejscówkami jest pełne różowych chmur tereny lub lokacja na pustyni. Na pewno warto jeszcze podkreślić, że podczas rozgrywki nie tylko zbieramy Wonder Seed, dzięki któremu odblokowujemy przejścia do kolejnych części krainy, ale deweloperzy zachęcają nas także do gromadzenia Flower Coin, dzięki którym możemy robić małe zakupy w sklepie oraz 10-flower Coin – w wielu planszach musimy zdobyć trzy „dziesiątki”, by móc powiedzieć, że ukończyliśmy teren w 100%, a często jest to związane z większymi lub mniejszymi wyzwaniami.
Japończycy realizując Super Mario Bros. Wonder zadbali o przyjemną dla oka grafikę – tytuł wygląda uroczo na dużym i małym ekranie, miejscówki są pełne żywych i pięknych barw, dzięki którym produkcja jest bez wątpienia kolejną perełką w katalogu Nintendo. Twórcy zadbali o naprawdę przyjemny klimat, a podróżowanie po światach jest bardzo satysfakcjonując – kapitalną robotę wykonują gadające kwiaty, które pojawiają się w różnych częściach krainy i za pomocą różnorodnych komentarzy reagują na wydarzenia. Na uwagę w przypadku najnowszej przygody Nintendo zasługuje fakt samego dubbingu – Charles Martinet zrezygnował z roli Mario, więc Kevin Afghani wcielił się w obu braci hydraulików. Mało znany aktor głosowy nie zawiódł ubarwiając produkcję za pomocą swojego głosu... choć nie ukrywajmy – Mario i Luigii nie są najbardziej wygadanymi bohaterami w historii gier Nintendo.
Nintendo nie zapomniało w Super Mario Bros. Wonder o kooperacji – podczas gry na jednej kanapie bez problemu możemy podzielić się kontrolerami z domownikami, by w czteroosobowej ekipie mierzyć się z następnymi wyzwaniami. Gracze mają teraz ograniczoną współpracę (nie możemy rzucać członkami rodziny...), ale ponownie Yoshi może nie tylko za pomocą swojego języka radzić sobie z przeciwnikami lub zbierać kolejne elementy świata, ale bez przeszkód wskoczycie na jego grzbiet – opcja jest świetnym rozwiązaniem, gdy akurat mamy w drużynie młodszego gracza, który nie radzi sobie z fragmentem przygody. Kamera podąża za zawodnikiem z gwiazdką, a lider jest zmieniany przy każdej śmierci lub po zakończeniu planszy – numerem „jeden” zostaje ten, który najlepiej zaprezentuje się na koniec lokacji. Twórcy przygotowali także sieciową kooperacje i w tej sytuacji na jednym serwerze może znajdować się nawet 12 graczy, ale warto podkreślić, że osoby napotkane w sieci nie mogą walczyć z naszymi przeciwnikami – w trakcie gry obserwujemy, jak duchy biegają po wybranej lokacji. Pozwala nam to nauczyć się, jak ukończyć trudniejsze miejscówki, a nawet pojawia się tutaj ciekawa forma rywalizacji, ponieważ gracze mogą się ze sobą ścigać... wygrywa ten, kto pierwszy ukończy planszę. Twórcy wpadli także na ciekawy pomysł związany z pomocą – towarzysz może nam zostawić checkpoint, który po dotknięciu pozwala powrócić do rozgrywki.
Czy warto zagrać w Super Mario Bros. Wonder?
Nintendo kolejny raz pokazało, że potrafi w przyjemny sposób odświeżyć formułę. Recenzowany Super Mario Bros. Wonder to kawał dobrej gry, która zapewnia szereg zróżnicowanych etapów, a zamiana w słonia odświeża rozgrywkę.
Japończycy w mądry sposób rozbudowali koncepcję i stworzyli podstawy na całą nową serię – mam szczerą nadzieję, że Wonder Effect będzie teraz standardem dla nowych przygód Mariana w 2D, a Elephant Fruit będzie nam towarzyszyć w wielu nowych opowieściach. Nintendo stworzyło następną świetną grę, dla której warto posiadać w domu Nintendo Switcha.
Ocena - recenzja gry Super Mario Bros. Wonder
Atuty
- Twórcy wykorzystują rozbudowaną drużynę i przygotowali bohaterów dla młodszych graczy,
- Wonder Effects to prawdziwy game-changer dla serii. Twórcy odpinają wrotki i pozwalają nam się zabawić,
- Mnóstwo sekretów do odkrycia. Gracze będą wracać do plansz i szukać nowych przejść,
- Mario jako słoń? Nintendo wpadło na ciekawy pomysł i potrafiło go mądrze zrealizować
- Znakomita rozgrywka na jednej kanapie. Dla starszych, młodszych, większych i mniejszych – wszystkich!
Wady
- Część etapów jest bardzo krótkich... a chciałoby się spędzić w tej grze więcej czasu,
- Po kilku godzinach można odnieść wrażenie, że deweloperzy mogliby dorzucić do gry kolejne formy.
Mario w formie słonia dotyka kwiatka, by wpaść w trans i przeżyć zwariowane przygody w poszukiwaniu nasionek? Na takie atrakcje wpadli deweloperzy z Nintendo. Super Mario Bros. Wonder odświeża podstawy, powraca do korzeni i zapewnia świetną zabawę na kilkanaście godzin... choć chciałbym, by ta przygoda trwała i trwała.
Graliśmy na:
NS
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (99)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych