Kajtek Czarodziej (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Świat pozbawiony magii
Antek, czy też Kajtek, jak lubiła wołać na niego mama, jest uczniem szkoły podstawowej, który... Potrafi czarować. Tak przynajmniej mu się wydaje. Wyposażony w tę niesamowitą moc, przeżywa szereg przygód.
Jeśli wstęp do tego tekstu brzmi nad wyraz lakonicznie, to dlatego, że właśnie taki jest i scenariusz całego filmu, tylko z grubsza przypominającego ponadczasowe dzieło Janusza Korczaka. Kajtek ładuje się kilka razy w tarapaty - wcale nie zawsze ze swojej winy - wyrusza w komicznie krótką podróż, po czym film kończy się realizacją, że dorosłość to nie czary, a nauka i... Tyle.
Reżyserka i scenarzystka, Magdalena Łazarkiewicz przez sto minut rzuca w widza umiarkowanie sensownie połączonymi ze sobą scenami, wprowadza postacie, o których zaraz zapomina - chociaż może to i dobrze, patrząc na to, jak niewprawnie idzie jej rozwijanie tych, które są z nami dłużej - stara się balansować na granicy fantastyki i realizmu, ale wszystkie te jej starania są jakieś takie... Amatorskie. Niby rozumiem, co autorka chce mi powiedzieć (chyba że wcale nie), ale to trochę jak z malunkami małych dzieci - dopatrzenie się zamysłu wymaga odrobiny dobrej woli i cierpliwości, a ostatecznie i tak klaszcze się na wyrost.
Kajtek Czarodziej (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Milion pomysłów, ale bez porządnego rozwinięcia
Fabuła filmu to tak naprawdę garść prawie niepołączonych ze sobą epizodów. Kajtek (Eryk Biedunkiewicz) sprzecza się z niesprawiedliwym nauczycielem, panem "Gangesem" (Mirosław Kropielnicki), zostaje niesłusznie oskarżony o kradzież, z pomocą kolegi z klasy, Felka (Borys Otawa), uwalnia kilka bezpańskich psów, poznaje się z nową panią od fizyki (Karolina Gruszka), która przypadkiem była koleżanką jego mamy, zaprzyjaźnia się - tak jakby - z jej córką, jeżdżącą na wózku inwalidzkim Zosią (Helena Mazur), urywa się ze szkoły, ucieka z wędrowną trupą cyrkową, stawia czoła złemu magowi (Martin Hofmann). Żadna z tych historii nie została jednak przedstawiona w satysfakcjonujący sposób. Komicznie zły Ganges jak był bydlakiem, tak pod koniec filmu wciąż nim jest. Sytuacja z kradzieżą to zupełne kuriozum, bo my jako widzowie od początku dobrze wiemy, co tak naprawdę się stało, ale to i tak nieważne, bo chwilę później temat znika, tak samo szybko jak się zaczął.
Największym zawodem jest jednak czarny charakter, pan zły mag. Nigdy nie dostaje on żadnego imienia, jest jedynie "tym złym facetem w czarnych ciuchach", który kilka razy trafia na Kajtka, mówi że coś od niego chce i znika. Spotkaniom z nim zawsze towarzyszy miganie świateł i byle jaki efekt "czarnych żył" pojawiających się na jego ciele, idących w kierunku Kajtka. Podobnie jak całą resztę czarów, można odbierać go dosłownie lub jako zwykłego faceta, w tym wypadku właściciela kamienicy, w której mieszka Kajtek. Lecz tak jak z początku ma to jeszcze jakiś tam sens, a magiczne detale można usprawiedliwić żywą wyobraźnią chłopca, tak cyrk i farsa, które dzieją się pod koniec filmu, wymykają się jakiejkolwiek logice. Już pomijając tempo wydarzeń i dramaturgię sceny, finał ten pokazuje jak niezdecydowana w swojej wizji tego, czym jest magia w tym świecie jest autorka.
Kajtek Czarodziej (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. To jak to w końcu jest z tą magią?
Lwią część wydarzeń nadprzyrodzonych można Wytłumaczyć naukowo, lub prostym stwierdzeniem, że Kajtek ma po prostu szczęście. Kiedy główny bohater dostrzega luźny guzik w płaszczu Gangesa, można powiedzieć, że użył swojej mocy aby go ośmieszyć, a może po prostu było całkiem prawdopodobne, że guzik zaczepi się o krzesło i stanie się, co się stało. Bliżej końca zaliczamy jednak odjazd w bardziej fantastyczne rewiry, jak gadający hologram, zamek czarnoksiężnika, powodująca karambol, magiczna bariera i tym podobne. Część z tych rzeczy wciąż można na upartego zracjonalizować, ale część zwyczajnie nie poddaje się żadnej logice, co psuje ten ambiwalentny wydźwięk filmu, w który ewidentnie celowali autorzy.
Aktorsko rzecz jest dosyć nierówna. Grająca babcię Maja Komorowska jest urocza i aż chciałoby się pójść do niej na naleśniki. Podobnie dobre wrażenie robi wesoła, a przy tym silna pani od fizyki, czyli wspomniana już Karolina Gruszka, a z młodego pokolenia zamaszysty, ekspresyjny Borys Otawa. Problemem ich wszystkich jest fakt, że scenariusz daje im raczej niewiele do roboty - mają rzucić paroma tekstami i odejść, dopóki znowu nie będą potrzebni. Ciężko jest zrozumieć ich jako ludzi, zaprzyjaźnić się z nimi. Słabiej wypada, niestety, tytułowy Kajtek, chociaż tutaj też nie zrzucałbym winy na młodego aktora, a bardziej na reżyserię. Skoro stare konie, jak Grzegorz Damięcki, Piotr Głowacki, czy Martin Hofmann straszą spiętymi ciasno pośladkami i przesadną ekspresją, to jak debiutujący na wielkim ekranie Eryk Biedunkiewicz ma niby dać oskarowy popis? A pamiętajmy, że i Dan Radcliffe w pierwszych filmach był raczej drewnem, a jaki ciekawy aktor z niego wyrósł.
To dosyć jasno obrazuje z jakiej klasy filmem mamy do czynienia, kiedy najwięcej ciepłych słów mogę powiedzieć o jego warstwie wizualnej i to też nie o całości. Twórcy filmu poszli w ciepłe, gęste oświetlenie, nadające scenom senny, oniryczny charakter. Klasyczne mundurki szkolne i stare wozy skutecznie przenoszą widzów w przeszłość, choć samo miasto wydaje się być dziwnie puste. Może tak to wyglądało sto lat temu, ale na pewno można było ciekawiej złapać tamtego ducha w kadr. No i, standardowo dla polskiego kina kostiumowego, stroje wyglądają zbyt schludnie, zbyt świeżo, zbyt rekwizytowo. Podobnie zresztą jak rekwizyty, że wspomnę jeszcze ostatni raz o tej niezamierzenie komicznej scenie w zamku czarnoksiężnika. Poszliśmy na film całą rodziną i mimo dobrych chęci i szampańskich nastrojów, jedynym który jakkolwiek film przeżywał był mój syn. Chociaż i on po wszystkim stwierdził, że trochę się nudził. A wynudzić kilkulatka filmem przygodowym/fantasy, to nie lada sztuka
Atuty
- Przeważnie ciekawy kierunek artystyczny;
- Jakaś tam magia się w nim tli.
Wady
- Chaotyczna, nieskładna fabuła;
- Drętwo napisane i drętwo zagrane dialogi;
- Błądzi bez celu, niezdecydowany czym właściwie chce być;
- Kulawa reżyseria;
- Montaż.
"Kajtek Czarodziej" nie zrobi furory, jak "Harry Potter", co jest o tyle przykre, że książka Korczaka często stawiana jest ponad cykl J.K. Rowling. Kiepskiego scenariusza i braku jasnej wizji się jednak nie przeskoczy, przez co czarodziejski w tym filmie jest najwyżej jego tytuł.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych