Reklama
Pluto (2023)

Pluto (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Kolejna wybitna produkcja na podstawie Naokiego Urasawy

Piotrek Kamiński | 08.11.2023, 21:00

Ultra-nowoczesny robot policyjny, detektyw Gesicht stara się ustalić co łączy śmierć pewnego obrońcy praw robotów, uwielbianego przez ludzi, potężnego robota Montblanca i dwóch policjantów, z których jeden również był robotem. Kryjąca się za tymi zgonami prawda może zagrozić istnieniu całego świata, który znamy.

Nikt nie snuje historii tak, jak Naoki Urasawa, autor genialnych mang, jak "Monster", czy "Chłopaki z Dwudziestego Wieku". Nie chodzi nawet o to, jak dawkuje swoim czytelnikom kolejne zwroty akcji, praktycznie nie pozwalając odłożyć komiksu, dopóki nie zabraknie stron do czytania, ale to jak rozbudowuje swoje światy pobocznymi historiami, potrafiąc w obrębie jednego rozdziału nakreślić postacie tak żywe, że kiedy już niechybnie na koniec pozbawi ich życia, ciężko jest nie poczuć ucisku w gardle. Tak wyglądało to w dwóch wspomnianych przed chwilą tytułach i nie inaczej sprawy mają się i w absurdalnie dobrze przeniesionym przez Netflixa na ekrany telewizorów "Pluto".

Dalsza część tekstu pod wideo

Dzisiejszy serial znajduje się w dosyć dziwnej sytuacji, gdzie z jednej strony dobrze jest wiedzieć skąd ta historia się wzięła, aby móc w pełni docenić sposób w jaki Urasawa przepisał ją swoim językiem, jak wiele głębi jej nadał, z drugiej zaś wiedza ta skutecznie spoiluje większość najważniejszych zwrotów akcji, a więc spłyca do pewnego stopnia ładunek emocjonalny zawarty w fabule. Ponieważ na najprostszym poziomie interpretacji, "Pluto" to po prostu "Astro Boy" Osamu Tezuki zrobiony w klimacie neo-noir. I to nie w sensie 'mocno inspirowany' tylko dosłownie był konsultowany ze spadkobiercami Tezuki i przez nich zaakceptowany.

Pluto (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Japońskie spojrzenie na "Łowcę Androidów"

Uziemiony

Głównym bohaterem historii nie jest wcale Astro, tutaj występujący pod imieniem Atom - choć oczywiście ma w niej do odegrania istotną rolę - a wspomniany we wstępie detektyw Gesicht, co pozwala oblec opowieść płaszczem tajemnicy i suspensu. Ktoś poluje na siódemkę najpotężniejszych robotów, jakie kiedykolwiek stworzono. Większość z nich brała udział w wojnie między Stanami Zjednoczonymi Tracji a Królestwem Persji, która wybuchła kilka dekad wcześniej, ale to było dawno temu i od tamtej pory każdy z nich ewoluował, poświęcił resztę swojej egzystencji na obronę ludzkiego i robotycznego życia. Kto chciałby zrobić im krzywdę i dlaczego? Sam detektyw również wcale nie jest bezpieczny, jako że i on zalicza się do wspomnianej siódemki. Rozpoczyna się wyścig z czasem.

Urasawa bierze i tak już intrygujące motywy, ukryte w dziele Tezuki i faszeruje je sterydami do granic wytrzymałości. Jego historia nie tylko rozwija oryginalne dywagacje na temat bezsensowności wojny i spirali nienawiści, nie tylko podwójnie podkreśla, że uczucia są ważniejsze niż czysta siła, ale stanowi też ośmiogodzinny traktat humanistyczno-teologiczny o naturze i istocie człowieczeństwa, wolnej woli i władzy nad wykreowanym przez człowieka życiem. W paru miejscach dialogi Urasawy są może odrobinę zbyt oklepane, ale to dosłownie pojedyncze fałszywe nuty, we w innym wypadku pięknie skomponowanej symfonii przemyśleń, emocji i tajemnicy. Na serial składa się osiem, około 60-minutowych odcinków i choć mogłoby się wydawać, że godzina na jeden odcinek anime to sporo, to praktycznie każda postać, każdy wątek służy odpowiedniemu zaprezentowaniu tej historii i jej najważniejszych motywów. Tu dosłownie nie ma zawartości, którą można by skrócić, wyciąć, pominąć. Cały serial jest jedną, piekielnie ciasno pomyślaną opowieścią i jedynym powodem, dla którego nie obejrzałem wszystkich odcinków jednym ciągiem, był fakt, że zrobiło się późno, a rano trzeba było wstać.

Pluto (2023) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Unikalny, a przy tym piękny styl Urasawy 

Wojna to piekło

Urasawa zachwyca mnie swoim stylem odkąd kilka lat temu szukałem czegoś detektywistycznego do poczytania i przypadkiem trafiłem na listę tytułów w tym stylu, która wyraźnie zaznaczała, że mimo iż autor poleca wszystkie zamieszczone weń tytuły, to jednak zajmujący pierwsze miejsce "Chłopaki z Dwudziestego Wieku" a tak daleko przed konkurencją, że znajdują się właściwie w swojej własnej kategorii. Mało spałem tamtej nocy. Styl pana Urasawy jest pozornie prosty, ale każdy z jego bohaterów jest niezaprzeczalnie charakterystyczny, pełen wyrazu. Jego linie są raczej proste, a przy tym sprawiają wrażenie niepoprawianych, z nadchodzącymi na siebie pociągnięciami ołówka, czy pióra. Jest w tej prostocie jednak jakaś magia, a zmarszczki mimiczne potrafią doskonale oddać wiek danej postaci. 

Anime musiało oczywiście być znacznie bardziej dokładne przy prowadzeniu linii - nie ma mowy o jakichś widocznych niedoskonałościach, zamierzonych, czy nie - ale animatorzy ze Studio M2 bezbłędnie odtworzyli jego ogólny styl i chyba ani razu nie zdarzyło mi się zauważyć, żeby animatorzy rozminęli się z oryginalnymi proporcjami, czy zrobili coś po kosztach. Oczywiście łatwiej jest zachować jednolitą jakość, kiedy materiał źródłowy jest z grubsza przegadany, ale myślę, że i tak warto ten fakt odnotować.

"Pluto" zdecydowanie jest jednym z najlepszych anime tego roku. Dbają o to wyraziści bohaterowie, świetnie poprowadzona intryga, piękna warstwa audiowizualna (nawet angielski dubbing robi dobrą robotę, chociaż do polskiego, jak zwykle w przypadku anime, nie potrafiłem się przekonać). Tak naprawdę jedynie tych kilka przesadnie patetycznych tekstów i odrobinę za szybko urwane zakończenie powstrzymuje mnie przed wystawieniem nowej propozycji Netflixa pełnej dychy. To teraz poproszę "Chłopaków z Dwudziestego Wieku"! Jestem gotów nawet i na cztery sezony!

Atuty

  • Świetna adaptacja klasycznej mangi Osamu Tezuki w zupełnie nowym stylu;
  • Wysokiej jakości obraz i dźwięk;
  • Wciągająca intryga;
  • Pełna emocji i wzruszeń fabuła;
  • Interesujące spojrzenie na kilka filozoficznych tematów;
  • Dobre tempo i ogólnie przemyślana konstrukcja kolejnych odcinków.

Wady

  • Sporadyczne naciągane dialogi;
  • Trochę zbyt prędki koniec.

Błagam, oglądacie "Pluto" żeby specjaliści od tabelek Netflixa nie mieli wątpliwości, że warto adaptować kolejne dzieła pana Urasawy. Mocny kandydat do tytułu anime roku.

9,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper