Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections - recenzja gry. Najbardziej kompletna bijatyka z Naruto?
Tegoroczna jesień przyniosła (i dalej przynosi) nam całą masę kapitalnych tytułów. Jestem przekonany, że absolutnie każdy - niezależnie od preferencji - był w stanie znaleźć coś dla siebie. Niemal wszyscy mogą liczyć na ważne i ogromne premiery. I choć sam czekałem w dużej mierze na te najgłośniejsze, to w czołówce znalazło się u mnie także - co może wielu zaskoczyć - Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm CONNECTIONS!
Dla tych jednak, którym przynajmniej raz na jakiś czas zdarza się trafiać na moje teksty, nie będzie to pewnie wielką niespodzianką. Wszak nigdy nie kryłem tego, że jestem ogromnym fanem mangi autorstwa pana Masashiego Kishimoto, a sam Naruto to postać, która od dzieciaka wywierała na mnie ogromny wpływ. Z tego względu każda nowa produkcja związana z tym uniwersum to dla mnie wielkie wydarzenie.
Nie jest inaczej z najnowszą grą, która swój pełnoprawny debiut zaliczyć w najbliższy piątek. Jako weteran serii, który miał okazję grać w praktycznie każdą część spod szyldu Ultimate Ninja, postanowiłem przygotować tę recenzję w bardzo nietypowy sposób. Zacznę od najważniejszych informacji, a później postaram się opisać z perspektywy gościa, który na wylot ogarnia poprzednie odsłony, jak również osoby, która nigdy wcześniej z NUNS nie miała styczności. Zapraszam!
Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections
Zacznijmy więc od początku. Recenzowane Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections to najnowsza odsłona niezwykle popularnej i rozwijanej od dawna przez CyberConnect2 serii bijatyk z uniwersum ninja o blond włosach. Pierwsza odsłona ukazała się w 2006 roku, a my od tamtego czasu dostaliśmy kilkanaście kolejnych, głównych odsłon i kilka na PSP oraz smartfony.
Można więc bez obaw napisać, że to spora marka, która przez wiele lat budowała swoją pozycję. I choć w ostatnim czasie częściej trzeba było mierzyć się z zarzutami o wtórność i monotonię w kontekście zawartości, to koniec końców trudno szukać konkurencji. Bandai Namco ma pełnię praw, więc to oni rozdają karty. I to samo zrobili przy okazji gry z podtytułem Connections.
Recenzowana produkcja nie próbuje wymyślać koła na nowo. Powstała z okazji 20. rocznicy premiery anime i zawartością stara się to udowodnić. Cóż, przynajmniej jeśli chodzi o zawartość w odniesieniu do liczby postaci. Choć już w Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 zdecydowanie nie mogliśmy na nic narzekać, to tym razem twórcy poszli jeszcze kilka kroków dalej.
Dostajemy bowiem rekordową liczbę bohaterów do wyboru. Począwszy od tych z samego początku serii Naruto, przez szeroką gamę osobistości z Shippudena, aż po twarze, które kojarzą osoby poświęcające swój czas na chłonięcie kontynuacji/spin-offu w postaci Boruto. Pod tym względem zdecydowanie trudno się do czegoś przyczepić, a większość postaci, która przyjdzie Wam do głowy, prawdopodobnie jest grywalna.
Okiem weterana
Skoro formalności mamy już za sobą, przejdźmy do tych bardziej newralgicznych części recenzji Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections. Pod względem liczby postaci rzeczywiście jest dobrze, choć warto zaznaczyć, że z większością mieliśmy już do czynienia przy okazji poprzednich odsłon serii - nie znajdziecie tutaj wielu niespodzianek, a główne dodatki wiążą się z serią Boruto.
W samej grze, prócz typowych opcji pojedynków offline i online, dostajemy także Tryb Historii i Specjalną Opowieść. W przypadku tego pierwszego dostajemy osiem rozdziałów, które są w gruncie rzeczy streszczeniem całej opowieści znanej z mangi i anime. Niestety w formie przeplatania krótkich scenek z walkami. Jak zawsze powiewem świeżości są walki z bossami i fajne QTE, ale to nic nowego.
Specjalna Opowieść
Nie spodziewałem się w tym przypadku powrotu do znanego choćby z Naruto Ultimate Ninja Storm swobodnego skakania po Wiosce Ukrytej w Liściach, ale liczyłem na coś podobnego we wspomnianej Specjalnej Opowieści, która miała być “nieznaną wcześniej historią ze świata Boruto”. Jakież było moje rozczarowanie, gdy w praktyce było to niemal to samo. Co więcej - sama fabuła okazała się na poziomie fillerów z anime. Tak, dobrze myślicie - była nudna.
Przerywniki czytałem wyłącznie z dziennikarskiego obowiązku, a rozkręcanie opowieści poprzez wątek z graniem głównego bohatera w wirtualnej rzeczywistości był denny. Nie bawiłem się dobrze. Odbębniłem całość dla rozbudowania kolekcji, ale zdecydowanie nie spędziłem tak przyjemnych chwil. Wtórność, wtórność i jeszcze raz wtórność.
Jeśli więc liczyliście, że najnowsza odsłona będzie powrotem do swobodnego przemieszczania się po wiosce, albo przynajmniej fragmentów rozgrywki fabularnej bazujących na grach musou, to poczujecie zawód. To - tylko i aż - bijatyka. W każdym trybie, z każdej perspektywy i w każdym wydaniu. Jeżeli macie nadzieję na coś ponadto, to muszę Was rozczarować.
Okiem nowicjusza
Chcę być jednak fair wobec gry i nie zamierzam podchodzić do niej wyłącznie z perspektywy gościa, który przez ostatnie siedemnaście lat spędził w grach z tej serii kilkaset godzin. Na swój sposób byłoby to niesprawiedliwe. Zwłaszcza że baza fanów Naruto nieustannie rośnie, a tytuł ma być czymś w stylu uhonorowania i ukoronowania minionych lat. I, jakby nie spojrzeć, właśnie tym jest.
Liczba postaci może zachwycać, a jeśli ktoś nie miał wcześniej styczności z grami tej serii, to nie będzie zawiedziony. Już samo sprawdzenie tych ulubionych - nawet pomijając kilka wersji Naruto czy Sasuke - to zabawa przynajmniej na kilka dobrych godzin. A jeśli ktoś wsiąknie także w online, lub zwyczajnie będzie czerpał przyjemność z odgrywania pojedynków z kart mangi na nowo, to zabawi tam nawet na dłużej.
Pod względem spełniania założeń gatunku, którego przedstawicielem jest recenzowane Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections, trudno mieć jakiekolwiek zarzuty. To zdecydowanie najbardziej pełna, najbardziej dopracowana, najlepiej wyglądająca i po prostu najlepsza bijatyka z uniwersum wykreowanego onegdaj przez mistrza Kishimoto. To, co ma robić dobrze, robi dobrze.
Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections - Werdykt
Przechodząc płynnie z poprzedniego akapitu do podsumowania - szkoda tylko, że nie robi nic ponadto. Fanów serii Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections nie zaskoczy absolutnie na żadnym polu. Jest ulepszeniem poprzedniczki, ale tylko na polu tego, co już wcześniej działało świetnie. Nie pokuszono się choćby o małe ryzyko lub próbę zwrotu w stronę czegoś zaskakującego.
Zabrakło mi tutaj tego ryzyka i nieco odwagi w działaniach. Zabrakło większego urozmaicenia w kontekście trybu Historii i Specjalnej Opowieści. Zabrakło próby zrobienia tego, czego wcześniej nie było - poprawienia aspektów, o których poprawę fani wołali od kilku części. Co więcej - wciąż nie przywrócono tego, co zabrano jakiś czas temu.
Koniec końców, przed premierą spędziłem w grze kilkanaście miłych (choć nie idealnych) godzin i pewnie spędzę jeszcze sporo, gdy na całego wbiję w online. Robię to jednak z perspektywy osoby “zafiksowanej” na świecie Naruto. W innym wypadku mój zapał byłby pewnie mniejszy, albowiem mało tu zawartości poza walką, której schematy i założenia pozostają niezmienne od dobrych kilku lat.
Ocena - recenzja gry Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm CONNECTIONS
Atuty
- Ogromna liczba postaci
- Płynna rozgrywka
- Masa przedmiotów do kolekcjonowania
- Fabuła obejmująca całą historię Naruto
Wady
- Tryb fabularny to wyłącznie walki
- Zabrakło "powiewu świeżości"
- Brak postaci do odblokowania
- Niewielki przeskok względem poprzedniej odsłony
Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections to gra niełatwa do oceny. Z perspektywy weterana na "siódemkę", bo jednak można było przygotować nieco więcej zawartości i urozmaicić tryby. Jeśli jednak nigdy nie mieliście do czynienia z serią, to nie zdziwi mnie "9". Liczba dostępnych bohaterów, aren i strojów robi wrażenie, a to przecież - obok mechanik rozgrywki - najważniejsze. Fani powinni zagrać - w najgorszym wypadku przy pierwszej promocji.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych