Godzilla Minus One (2023) - recenzja, opinia o filmie [Multikino]. Antywojenny klasyk
Druga wojna światowa dobiega końca. Żołnierze wracają powoli do domu, piloci kamikaze zaczynają wątpić w swoje misje, Japonia powoli godzi się ze swoją przegraną. Cały ten nowo poznany spokój ginie jednak, kiedy z oceanu wyłania się wielki, napędzany nuklearnie jaszczur. Zmęczeni wojną ludzie muszą stanąć z nim do walki, jeśli chcą zobaczyć kolejne jutro.
Na nową Godzillę miałem iść z synem. W końcu wielki potwór niszczy miasta, statki i wszystko inne. Na całe szczęście junior ostatecznie stwierdził, że nie ma ochoty wychodzić z domu. Nie dlatego, że "Godzilla Minus One" jest jakimś przesadnie strasznym filmem, nie dlatego, że leje się wszędzie krew. Sytuacja jest znacznie prostsza - kilkulatek zwyczajnie by się na tej Godzilli wynudził. Nie dlatego, że jest nudna, ale ponieważ to nie jest film dla dzieciaków. To produkcja o strachu przed wojną, o ludzkiej zawziętości, wynikającej z chęci ochrony innych. Nie uświadczymy tu wielkiej jaszczury walczącej z równie wielką ćmą albo innym, trzygłowym smokiem. Ale to dobrze!
Oryginalna Godzilla to był film o nuklearnym holokauście, który uosabiała skażona promieniowaniem, wkurzona jaszczurka. Niedawno skończyła się wojna, ludzie cały czas bali się kolejnej Hiroshimy, czy Nagasaki. Godzilla była odpowiedzią na ten strach, nadaniem mu twarzy, a więc czegoś, na czym można się skupić, czymś co można zniszczyć. Od tego oryginalnego filmu nakręcono jeszcze ponad 30 obrazków o atomowej jaszczurce, ale zazwyczaj skupiały się one na innych, często kosmicznych potworach, a sama Zilla robiła za protektora planety, przyzywanego przez wybrane przez los dziecko, czy inny badziew. Godzilla z przerażającego potwora stała się ikoną popkultury. Czasami jednak wciąż ktoś robił film, który przywracał jej oryginalny, przerażający charakter. Najnowszym tego typu dziełem jest właśnie dzisiejsza "Godzilla Minus One".
Godzilla Minus One (2023) - recenzja, opinia o filmie [Multikino]. Historia ludzi sprzeciwiających się światu
Zaczynamy od pilota myśliwca, niejakiego Shikishimy. Nie jest on jednak byle jakim pilotem, ale chłopakiem, którego zadaniem jest popełnienie samobójstwa, zadając przy tym jak najwięcej obrażeń amerykańskiemu wrogowi - kamikaze. Nie chce on jednak umierać za swój kraj, widząc jak beznadziejna jest walka, w której bierze udział. Wojna i tak jest już przegrana. Kiedy go poznajmy, ląduje właśnie na niewielkiej wyspie Odo (teren znany fanom tematu), aby "sprawdzić" swój samolot. Wkrótce wyspa zostaje zaatakowana przez Godzillę, a osobiste motywację Shikishimy przestają mieć znaczenie...
To nie jest film o walce z wielką jaszczurką. Tak naprawdę jest to film ekstremalnie antywojenny, podobnie jak oryginał. Nieistotni stają się białoskórzy wrogowie zza oceanu, nieważne, czy ktoś wierzy w sens działań wojennych, czy nie. Godzilla jest siłą natury, wielkim demono-bogiem, którego trzeba pokonać, jeśli w ogóle mamy mieć jakiekolwiek jutro. Ten motyw przetrwania i walki o cały świat bardzo dobrze widać w fabule filmu - Shikishima zakłada rodzinę wraz z samotną kobietą i osieroconym dzieckiem. Nagle jego życie nabiera sensu, nie idzie walczyć za ideę, ale za konkretne osoby, które chce chronić. Obok niego mamy jeszcze dowódcę Akitsu, który z początku ma mu za złe, że stchórzył podczas oryginalnego ataku na Amerykańskie wojska oraz młodego cywila, Tachibanę, który chciałby walczyć, ale nie może ze względu na odniesione obrażenia. Każdą z tych postaci dane jest nam poznać, zrozumieć i polubić. Jest to prawdopodobnie pierwszy film o Godzilli, w którym czułem szczere emocje, gdzie bałem się o ludzkich bohaterów, płakałem kiedy umierali i cieszyłem się, kiedy odnosili sukces.
Godzilla Minus One (2023) - recenzja, opinia o filmie [Multikino]. Jakość, a nie ilość
Ponieważ, pomimo tytułu, nie jest to wcale film o Godzilli. Jaszczur pojawia się na ekranie łącznie na jakieś 15 ze 120 minut (25, jeśli liczyć same kolce grzbietowe wystające znad wody). Jasne, za każdym razem, kiedy wskakuje przed kamerę, czeka nas prawdziwy spektakl zniszczenia - biorąc przykład z Garetha Edwardsa i Guilllermo Del Toro przed nim, Godzilla jest gigantyczna, krążąca wokół niej kamera z wolna zatacza koła wokół wielkiego cielska, a kolejne jej ruchy, chociaż niezbyt prędkie, zostawiają po sobie jedynie ogień i zniszczenie - a to jeszcze przed użyciem ikonicznego, atomowego oddechu, który w dzisiejszym filmie zobaczymy przynajmniej kilka razy. Jaszczur pojawia się przed kamerą rzadko, ale za każdym razem ekstremalnie widowiskowo, siejąc zniszczenie tak ogromne, że w połączeniu z więzią emocjonalną, którą czujemy z ludźmi, sprawia, że gdzieś tam podskórnie wcale nie chcemy aby wracała.
Aktorzy robią naprawę solidną robotę i to nawet uwzględniając fakt, że japońska szkoła aktorska bardzo mocno różni się od tej europejsko-amerykańskiej. W szczególności główni bohaterowie, z Shikishimą na czele, potrafią wywołać żywe emocje u widza. A wszystko to przez to, że ostatecznie "Godzilla Minus One" jest filmem właśnie o ludziach. Rozumiemy co kieruje naszymi bohaterami, dlaczego chcą walczyć, czemu nie mogą oczekiwać pomocy i w imię czego są gotowi poświęcić swoje życia. Ważnym elementem fabuły jest wyraźne zaznaczenie, że wojna w klasycznym wydaniu jest kompletnym idiotyzmem. Tysiące, jeśli nie miliony ludzi idą umierać, bo ktoś bogaty chciałby mieć trochę więcej pieniędzy. Ta tutejsza wojna, wojna Shikishimy, jak określa ją w jednym momencie jego nowa partnerka, toczy się z zupełnie innego powodu i w imię innych ideałów - znacznie bardziej uniwersalnych, zrozumiałych dla każdego, niezależnie od czasów i narodowości. To właśnie dzięki tym zrozumiałym pobudkom, historia w "Godzilla Minus One" jest tak łatwa do zrozumienia, do wczucia się, wzruszenia się.
Nie mieliśmy aż tak uniwersalnej "Godzilli" chyba od czasów oryginału, blisko osiemdziesiąt lat temu. Potwór w dzisiejszym filmie jest bardziej siłą natury, niż fizycznym przeciwnikiem, a osobiste pobudki bohaterów ustępują miejsca znacznie bardziej ludzkim, szczerym celom, które zrozumie każdy człowiek na tym świecie. Myślałem, że wybieram się na głupkowaty film o facecie w gumowym stroju, walczącym z kosmitami, a dostałem traktat antywojenny, równie potężny blisko stulecie temu, jak i dzisiaj. Kawał mocnego, z przy tym po prostu wciągającego kina.
Atuty
- Rzadko używana, ale zawsze skuteczna Godzilla;
- Angażujące historie ludzkich postaci;
- Imponująca skala wydarzeń;
- Nostalgiczne ujęcia i efekty dźwiękowe;
- Dobre tempo.
Wady
- Miejscami zbyt "japońskie" aktorstwo;
- Drugi akt można było lekko skrócić.
"Godzilla Minus One" jest filmem kameralnym w swej bombastyczności. Na nowo zrobiona przestrogą przed demonami, które nieustannie ciągną się za wojną. Nie dość, że kawał mocnej rozrywki, to jeszcze ważna lekcja na przyszłość i przypomnienie jak źle już było.
Przeczytaj również
Komentarze (42)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych