Superagent (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Francuska niedorzeczność w najlepszym wydaniu
Rayane bardzo chciałby zostać tajnym agentem. Szkopuł polega na tym, że jest również absolutnie beznadziejnym, nieudolnym policjantem i jeśli cokolwiek mu się udaje, to wyłącznie przez przypadek. Lecz kiedy jego babcia zostaje porwana przez terrorystów, tylko on i jego przyjaciele będą mogli ją uratować...
Dlatego właśnie lubię francuskie komedie. Za cały ten absurd, za timing, za niekomfortowe sytuacje. W ostatnich latach bywało z nimi raczej różnie - czasami trafiło się coś niezłego, ale częściej zdarzało mi się oglądać niewypały. Bałem się już, że podobnie jak na naszym podwórku, Francuzi zwyczajnie zapomnieli, jak skutecznie budować humor. Na szczęście zeszłoroczne "Alibi.com 2" pokazało, że jest jeszcze nadzieja, a teraz ta sama ekipa wita nas w nowym roku jedną z najgłupszych, a przy tym absolutnie komicznych produkcji ostatnich lat. Bo nowy rok trzeba zacząć od dobrych wiadomości!
Tym razem za kamerą stanął Tarek Boudali, czyli również główny bohater filmu. Jako reżyser nie ma może na koncie zbyt wielu filmów do pochwalenia się, lecz oba poprzednie jego dokonania: "Mąż, czy nie mąż?" oraz "Bohater miesiąca" zostały raczej ciepło przyjęte przez publiczność (choć, jak to w przypadku komedii zwykle bywa, dużo zależy od tego, kogo zapytamy) i... Zaraz. Bohater miesiąca nazywa się w oryginale " 30 jours max", a dzisiejszy film "3 jours max"? W obu filmach głównymi bohaterami są Rayane i jego dwaj kumple, Tony i Pierre? A tak! Polski dystrybutor wcale nie pomaga w zauważeniu tego, ale "Superagent " jest kontynuacją wspomnianego filmu z 2020 roku. Co prawda, znajomość oryginału nie jest niezbędna do czerpania radości z seansu kontynuacji, ale zdecydowanie pomoże ustawić kontekst dla kilku raczej dziwnych sytuacji i (pozornie) kiepsko rozpisanych postaci. Obecnie można go bezpłatnie obejrzeć na Amazon Prime za sprawą tygodniowego okresu próbnego ich kanału Film Total, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby nadrobić go sobie przed wypadem do kina.
Superagent (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Misja Niemożliwa: Uprowadzona Babcia, Szmaragdy, Niezbadane Tereny i David Guetta
Fabuła tego filmu jest tak nieskończenie głupia, że aż dociera do granic pojmowania, przebija się przez nie z gigantycznym impetem i ostatecznie staje się genialna. Już tłumaczę! Otóż babka Rayane'a zostaje porwana przez terrorystów, którzy mają już dosyć tego, że przez niego nie mogą w spokoju robić interesów. Jeśli chce ją odzyskać, musi zdobyć dla nich, ekhem, dwa magiczne szmaragdy. Na czym polega ich magiczność? Nie pytaj. W każdym razie Rayane (Boudali), Tony (Philippe Lacheau), Pierre (Julien Arruti) i Stephanie (Vanessa Guide) muszą jakimś cudem zdobyć tajemnicze kamienie. Łatwo nie będzie, ale na szczęście, zupełnie nieoczekiwanie, z pomocą naszej ekipie przybędzie sam... David Guetta! Tak jakby.
Film trwa zdrowych 90 minut, a przez ten czas Boudali - który film również napisał (istny Tommy Wiseau z niego) - atakuje nas parodiami i nawiązaniami do całej masy filmów przygodowych tudzież szpiegowskich. Zobaczymy scenę wspinaczki pożyczoną bezpośrednio z "Mission Impossible: Ghost Protocol", którą Francuzi uświetnili o najbardziej oczywisty, ale za to jak piekielnie skuteczny żart świata. Ścigająca naszą ekipę Elodie Fontan nosi skórzany strój Kristanny Loken z trzeciego "Terminatora" i tak też się przez większą część filmu zachowuje. Znajdziemy też odniesienia do "Szybkich i Wściekłych", "Uprowadzonej" trzeciego "Kapitana Ameryki" a nawet... "Uncharted". I choć jest to mix praktycznie niemożliwy do złożenia w sensowną całość, twórcom dzisiejszego filmu jakoś się ta sztuka udała. Pewnie dlatego, że przymiotnik "sensowną" potraktowali bardzo umownie. Bardzo.
Superagent (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Kwintesencja francuskiego humoru
Francuski humor ma to do siebie, że ciężko pozostać na niego obojętnym - albo trafi do ciebie specyficzna mimika twarzy, specyficzny, pełen długich pauz i niezręcznych momentów timing, mało wyszukane żarty oparte na genitaliach, seksie i robieniu sobie krzywdy i będziesz śmiać się do łez przynajmniej co kilka minut albo jest to styl zupełnie ci uwłaczający, obrzydliwy i żałosny i nie masz tu czego szukać. Ja osobiście jestem cholernie niedojrzały, jeśli chodzi o poczucie humoru, tak więc na "Superagencie" bawiłem się wyśmienicie (chociaż i ja mam swoje granice - na przykład żarty oparte na rzucaniu co drugie słowo wyrazami na "k" albo "p" nie bawią mnie zupełnie). Oczywiście zdarzają się niewypały, kiedy żart zbyt wcześnie zdradza swoją puentę albo kiedy mało zabawny gag nie wie, kiedy powinien się skończyć. Jest to jednak raczej rzadkość w dzisiejszym filmie i zazwyczaj chłopaki (i dziewczyny) doskonale czują publikę. Jestem aż zdziwiony jak bardzo podobała mi się scena ucieczki, kiedy to ekipa musiała szybko zwiać przed ścigającą ich agentką. Najpierw trzeba jednak wykręcić, a jest dosyć ciasno. Zaczyna się więc pełna napięcia muzyka, Rayane daje gazu, pół sekundy później hamuje i delikatnie cofa, żeby w nic nie przywalić. Cała sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy i masz wrażenie, że dobra, wystarczy, ale nie! Kręcimy jeszcze raz. No ale teraz to już na pewno się zmieszczą przed kolumną, prawda? Nie! Złoto. Ten czwarty raz byłby po prostu o jednym za dużo, ale dzięki przeciągnięciu sekwencji o jeszcze jedno ujęcie, całość stała się podwójnie absurdalna, sprawiając, że cały żart, zamiast męczyć, bawi podwójnie.
Aktorsko ciężko mi tu powiedzieć cokolwiek że sensownego. Wszyscy po kolei żują scenerię na potęgę, co normalnie byłoby problematyczne, ale dzięki temu, że cały film to jedna, wielka farsa, ich podejście po prostu działa. Najmniej ciekawie wypadły sceny z uwięzioną babcią, które w sumie niczego nie wnosiły, a żarty działały najwyżej połowicznie. Za to najjaśniej w całym filmie bez dwóch zdań błyszczał Tony. Od tego, jak bardzo zgniłym był kolegą (za co, w większości przypadków, spotkała go zasłużona kara), przez jego niemożliwy fart, absurdalny maczyzm, a na wyborze życiowej partnerki kończąc. To oczywiście dwie największe skrajności, ale warto zaznaczyć, że cała obsada, cały film - jako niemądra komedia - po prostu działa.
"Superagent" to film tak bardzo nie przejmujący się konwenansami, że aż genialny. Trzeba jednak podejść do niego z odpowiednim nastawieniem - to nie jest mądre kino, fabuła ledwo trzyma się kupy, wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie i w trakcie seansu można odnieść wrażenie, że ten cukierek pudrowy, znaleziony u brata w pokoju, to chyba jednak nie był taki tam zwykły cukierek. Lecz jeśli lubisz unosić się w oparach absurdu i francuska szkoła komedii przemawia do ciebie, to absolutnie nie możesz odpuścić seansu "Superagenta".
Szczęśliwego nowego roku.
Atuty
- Dużo dobrego humoru;
- Potrafi skutecznie powtarzać te same gagi, umieszczając je w innym kontekście;
- Masa odniesień do innych filmów;
- Dobre tempo;
- Zero subtelności, ale w tym przypadku jest to dobra wiadomość;
- David Guetta.
Wady
- Powiedzieć, że fabuła jest głupia, to jak nic nie powiedzieć;
- Wątek babci mógłby być lepszy;
- Bardzo nierówne CGI.
"Superagent" to 90 minut ciągłych absurdów i w większości zabawnych gagów. Nie szukaj tu sensu, bo go nie znajdziesz, ale jeśli chciałbyś po prostu pośmiać się na luzie i przy tym lubisz francuski humor, to może to być film dla ciebie.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych