Już mnie nie oszukasz (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix] Kiedy wydaje ci się, że kogoś dobrze znasz
Miłość Mayi i Joe'ego zostaje nagle brutalnie przerwana, kiedy ten zostaje zastrzelony na jej oczach. Ona jest ex-wojskową, on spadkobiercą bogatej rodziny robiącej w farmaceutyce. Istnieje wiele powodów, dla których ktoś mógłby chcieć się go (ich?) pozbyć. Lecz kiedy jej zmarły mąż pojawia się nagle na nagraniu z ukrytej kamery w pokoju ich córki, Maya nie wie już zupełnie co ma myśleć. Czy Joe żyje?
Niby lubię tego typu historie, gdzie na każdym kroku czekają na mnie jakieś zwroty akcji, fabuła nieustannie skacze z jednej teorii do drugiej. Czyta się to zdecydowanie szybciej niż takiego Cormorana Strike'a od J.K. Rowling, gdzie przez 500 stron dzieją się różne "przypadkowe" rzeczy i dopiero na koniec historia zostaje zebrana do kupy, nadając tym wcześniejszym wydarzeniom kontekst. Rzecz w tym, że finały Rowling mają zwykle sens, dają poczucie satysfakcji, że wszystkie te z pozoru nieistotne sprawy przyczyniły się do rozwiązania zagadki. Kiedy natomiast robimy zwrot akcji za zwrotem akcji, jakby to był rajd Monte Carlo, bardzo łatwo jest się pogubić, zapomnieć o jakimś wątku, zaprzeczyć mu, czy w inny sposób popsuć. I tak trochę wygląda sytuacja z "Już mnie nie oszukasz".
Adaptacje mają to do siebie, że potrafią pominąć część książkowego materiału, choć tu akurat mamy aż osiem, raczej niekrótkich odcinków i kilka ponoć dodanych motywów, więc raczej wątpię, aby tak ważny detal został przypadkiem pominięty. Choć zaznaczam, że oryginału nie czytałem, więc może tam rzeczywiście ma to więcej sensu. Chodzi mi o wątek ukrytej kamery. Nie wdając się w szczegóły, jeśli weźmiemy pod uwagę znaczenie kamery dla szerszej fabuły i zastanowimy się nad jej pochodzeniem... Coś tu nie styka. Nie twierdzę, że nie da się tego wyjaśnić w prosty sposób, ale właśnie w tym rzecz, że serial nigdy nie robi tego, choćby w jakiś bardzo pośredni sposób, w efekcie tworząc dziurę, torpedującą sens całej opowieści. Brakuje kontekstu. Za dużo muszę dopowiedzieć sobie sam. Nie tak się pisze dobre scenariusze.
Już mnie nie oszukasz (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Za dużo grzybków w jeden barszcz
Opowieści kryminalne często wymagają od widza, aby nie patrzył na nie do końca poważnym okiem. Wspomniany już Cormoran Strike rozwiązał w jednej książce sprawę sprzed pół wieku, przesłuchując ludzi, którzy wciąż pamiętali jej detale. Tutaj natomiast mamy kwiatki typu policja totalnie niezainteresowana sprawdzaniem bardzo podejrzanych doniesień. W ogóle znając zakończenie można ostro powątpiewać w zasadność dobrej połowy tego, co się tu dzieje. I jest to trochę zawód, bo tak jak z minuty na minutę oglądało mi się kolejne odcinki bardzo dobrze, tak kiedy na ekran po raz ostatni wjechały napisy końcowe, a ja zacząłem zastanawiać się nad tym, co obejrzałem, cała fabuła zaczęła mi się gdzieś rozjeżdżać, rozchodzić, tracić sens.
Problematyczna jest na pewno liczba wątków i nie do końca satysfakcjonująco poprowadzonych fałszywych tropów. Fabuła staje się przez to rozwodniona, chaotyczna. W środkowej części serialu scenarzyści żonglują przynajmniej z czterema motywami, z których każdy rozgałęzia się w kilka różnych miejsc, stanowiąc zasadniczo oddzielne śledztwa. Rozumiem chęć zrobienia fabularnego bałaganu, żeby ostateczne rozwiązanie nie było zbyt oczywiste, ale moim zdaniem jest tu tego odrobinę za dużo. Zwłaszcza, że część z tych wątków, jak choćby tego, co dzieje się u rodziny siostry Mayi, mogłoby w ogóle nie być i cała główna intryga nie uległaby żadnej zmianie. Szanujmy swój czas - cały serial spokojnie mógł zamknąć się w sześciu odcinkach i byłby dzięki temu tylko lepszy.
Już mnie nie oszukasz (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Trudni do rozgryzienia bohaterowie
Trochę marudzę, ale tak naprawdę nawet mi się serial Daniela Brockelhursta podobał. Intryga wciąga, a aktorzy robią dobrą – nawet jeśli często mocno przerysowaną – robotę. Maya (Michelle Keegan) jest trochę sucha i wyrachowana, jak na główną bohaterkę, ale taki to już urok tej postaci. Przeżyła swoje w wojsku, straciła męża, straciła siostrę, wyniosła do granic możliwości teściowa (Joanna Lumley) nigdy za nią nie przepadała. W takich okolicznościach miała do wyboru albo wyhodować sobie bardzo twardą dupę albo zupełnie się poddać, usiąść i rozpłakać. Szanuję fakt, że wybrała tę pierwszą opcję. Jej męża gra tutaj Richard Armitage I choć nie dostał za dużo materiału i tak udało mu się zbudować ciekawą, owianą aurą tajemniczości postać. Przez dłuższy czas bardzo trudno jest jednoznacznie zdecydować się czy się go lubi czy nie.
Reszta obsady działa trochę bardziej w kratkę. Z jednej strony mają swoje ciekawe momenty, potrafią być intensywni, sprawiać, że widz zastanawia się nad ich intencjami, ale w niektórych momentach przypominają przez to bardziej postacie z kreskówek, niż żywych ludzi. Zwłaszcza wspomniana już teściowa to taka totalnie stereotypowa dama z wyższych sfer, ale i przyjaciel Mayi z wojska, Shane (Emmett J Scanlan) wydaje się być niedopracowany – wysyła mocno sprzeczne sygnały, co widać zwłaszcza, kiedy już się wie co i jak. Absolutnie świetny za to jest Adeel Akhtar jako detektyw Sami Kierce. On też z początku jest dosyć nieoczywisty, ale ponieważ serial daje nam czas i miejsce abyśmy mogli go lepiej poznać, finalnie staje się jedną z najciekawszych postaci, ze zdecydowanie najbardziej emocjonalnym wątkiem.
"Już mnie nie oszukasz" nie jest może najbardziej ambitną rozrywką świata, z tą swoją generyczną, mroczną muzyką, którą tak świetnie podsumował główny bohater klasycznej komedii "Chłopaki też płaczą", z przesadnie liczną ilością pobocznych wątków, zwrotów akcji i w paru miejscach niedopracowaną fabułą, ale potrafi wytworzyć i utrzymać napięcie, a historia nie jest wcale oczywista i potrafi wkręcić. Za miesiąc nie będę już pamiętał, że go oglądałem, ale generalnie jako niezobowiązująca rozrywka nie jest to zła propozycja od czerwonego N.
Atuty
- Szybkie, czasami aż zbytnio, tempo;
- Maya i Sami są dobrymi głównymi bohaterami;
- Interesujące (choć trochę dziurawe) rozwiązanie;
- Porządne zdjęcia i standardowa dla gatunku muzyka robią odpowiedni klimat.
Wady
- Parę niedopowiedzeń, potencjalnie dziur w fabule;
- Przesadnie przerysowana, karykaturalna i czasami bez powodu dziwnie zachowująca się boczna obsada;
- Część wątków bez znaczenia dla głównej historii - w środku serialu robi się narracyjny chaos.
"Już mnie nie oszukasz" to osiem odcinków intryg, zdrad, zwrotów akcji i generalnie jazda bez trzymanki. Pełno tu dziur, dziwactw i zbędnych zapychaczy, ale jako lekka rozrywka na kilka wieczorów sprawdzi się w sam raz.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych