Reklama
Piep*zyć Mickiewicza (2024)

Piep*zyć Mickiewicza (2024) - recenzja, opinia o filmie [Forum Film Poland]. Pieprzyć kinematografię

Piotrek Kamiński | 20.01, 20:00

Klasa 2b jest postrachem całego liceum. Kolejni nauczyciele wyjeżdżają z sali lekcyjnej pod tlenem, z załamaniem nerwowym. Nikt z kadry pedagogicznej nie chce się nimi zająć. Wtem, totalnie z nieba, spada dyrekcji pan Jan Sienkiewicz, autor książek, znawca języka i kultury Polski, który stwierdza, że on się tego wyzwania podejmie. Nie ważne, że nie ma odpowiedniego wykształcenia, nie istotne, że pali fajki w trakcie lekcji, co z tego, że jego zachowanie stwarza zagrożenie dla uczniów? 

Reżyserka niezapomnianego "Porady na zdrady 2", a więc kwintesencji wszystkiego tego, co jest nie tak z polską kinematografią, czyli twórczyni dzieła niby totalnie waniliowego, a jednak wciąż zniechęcającego do siebie lwią część publiki, stwierdziła, że w temacie komedii romantycznych osiągnęła już wszystko, więc najwyższa pora podjąć się nowego wyzwania - robimy więc kino młodzieżowe. I tak jak pani Sara jest, zasadniczo, o kilka lat młodsza ode mnie, tak mam wrażenie, że wykonywany zawód i tak pozwala mi raczej nieźle ocenić autentyczność jej materiału. A ten, cóż... Na pewno gdzieś tam istnieją tacy ludzie (choć raczej pojedynczo, a nie skupieni w jedną klasę), lecz ja osobiście się z aż taką młodzieżą nie spotkałem. I podejrzewam, że nie tylko ja. Tak więc pani Sara może świętować kolejny, wielki sukces.

Dalsza część tekstu pod wideo

Piep*zyć Mickiewicza (2024) - recenzja, opinia o filmie [Forum Film Poland]. Młodzi gniewni

Asy z klasy

Szkoła, do której uczęszczają nasi bohaterowie i w której uczy pan Sienkiewicz (Dawid Ogrodnik) to zdecydowanie najgorszy ściek w całej Warszawie. A już zwłaszcza uczniowie klasy 2b! Oni doskonale wiedzą, że są przegrywami, że jeśli nie chcą dosłownie zniknąć, to muszą jechać po bandzie. Jest tu więc mało rozgarnięty Bolo (Artur Gwizdak), który nie wie kto to ten cały Szekspir, ale za to potrafi zdissować (tudzież wyjaśnić) leszcza, który do niego startuje. Jeden z jego ziomeczków to "jedyny Azjata, który nie zdaje z matmy", głównym bohaterem filmu jest bystry, ale palący głupa przed resztą klasy Dante (Hugo Tarres), a wśród innych ich kolegów i koleżanek znajdziemy jeszcze świeżo wypuszczoną ze szpitala psychiatrycznego, noszącą się raczej, hmmm, oryginalnie Nel (Wiktoria Koprowska), mocno kobiecą jak na swój wiek i regularnie wykorzystującą ten fakt aby zdobyć to, na czym jej zależy Jus... Nie no, nie pamiętam, jak nazywała się w filmie. Aktorka w nią się wcielająca to Ada Grodzka, ale nigdzie nie mogę znaleźć pełnej lisy płac, a postacie same w sobie są tak nieziemsko płytkie, że trudno spamiętać kto jest kim. Nie uważam jednak, aby była to wina aktorów.

Akurat młoda obsada filmu wypada zazwyczaj bardzo sympatycznie - przede wszystkim naturalnie. Biorąc pod uwagę materiał, z którym musieli pracować, wszyscy po kolei wypadają bardzo dobrze, ale naturalnie, to główny duet - zbuntowany Hugo Tarres i świruska Wiktoria Koprowska - robią największe wrażenie. To całkiem niemały wyczyn, aby nadać życie "młodzieżowym dialogom", kiedy są one tak nieziemsko nieaktualne, czerstwe i przestarzałe, że nawet ja w trakcie filmu krzywiłem się i chowałem twarz w dłoniach - a sam też już chwilę nastolatkiem nie jestem. Lecz tak jak każde z nich z osobna jest na swój sposób sympatyczne i unikatowe, tak zupełnie nie kupiłem ich jako pary. Nie jest to jednak problem wyłącznie aktorów (choć widać, że chemii na planie raczej nie było), ale również kulawego scenariusza, który nie pozwala ich relacji w żaden sensowny sposób rozkwitnąć.

Piep*zyć Mickiewicza (2024) - recenzja, opinia o filmie [Forum Film Poland]. Najgorszy scenariusz roku? Możliwe 

Typowi licealiści

W ogóle scenariusz sprawia wrażenie, jakby pisał go któryś z uczniów z 2b albo wręcz kilku, ale nigdy nie konsultowali ze sobą swoich pomysłów, tylko dodawali kolejne pomysły bez ładu i składu. Już sam początek potrafi wywołać niekontrolowaną salwę śmiechu, kiedy to zrozpaczona pani dyrektor zastanawia się co ma robić, bo nie ma w kadrze polonisty, który mógłby zająć się naszą niesforną klasą, a tu, jak na zawołanie, niezapowiedziany Jan Sienkiewicz wpada do pokoju nauczycielskiego i mówi, że on tę klasę weźmie. Nie ma odpowiedniego wykształcenia, wziął się znikąd i równie dobrze może być mordercą albo pedofilem, ale nieważne! Minutę później zostaje zatrudniony. Kilka scen później Bolo zostaje potrącony na pasach przez samochód znanego gangstera. Facet jest mocno niepocieszony, że dzieciaki obijają mu maskę swoimi dupskami, więc... Daje im dwa kilo dragów i każe sprzedać w ciągu tygodnia, czy dwóch. Ale spoko, resztę mogą sobie zatrzymać. Typowe. Później nasza młodzież ma problem, kiedy do szkoły wpada policja z psem i zaczynają wszystkich sprawdzać. Bohaterski pan Sienkiewicz postanawia im pomóc, chowając wszystko do swojego plecaka, lecz pies wyczuwa co i jak i zaczyna na niego szczekać. Pan wicedyrektor chce aby pokazał co ma w plecaku... Jak nasz dzielny belfer wyjdzie z tej sytuacji? Zwyczajnie. Podrzuci wicedyrektorowi grudę zielska do tylnej kieszeni, co sprawi, że pies ugryzie go w tyłek i... Już. Koniec sceny. Najwyraźniej zrobiło się takie zamieszanie, że wszyscy zapomnieli, że nauczyciel ewidentnie coś przy sobie miał. I tak wygląda cały ten film. Rzeczy po prostu się dzieją. A później dzieją się inne rzeczy.

Fabuła nie ma więc sensu, postacie są powierzchownie ciekawe, ale nie mają nic głębszego do powiedzenia, a wszyscy dorośli poza Ogrodnikiem i Książkiewicz to chodzące karykatury. Czy jest cokolwiek, co jakoś ten film ratuje? Cóż. Muzykę dobrali dobrą. Sporo tu klasyków, jak choćby "Konfrontacje" od Kaliber 44 i trzeba przyznać, że muzyka zazwyczaj dobrze współgra z obrazem. Całość nakręcona jest mocno teledyskowo, z żywymi kolorami, pięknymi panoramami miasta. Kamera niemalże cały czas pozostaje w ruchu, co nawet pasuje do charakteru filmu, ale na dłuższą metę robi się męczące. Pierwszych kilka minut to już dosłownie jest po prostu teledysk. Reżyserka używa w nim kojarzących się z gumą balonową i złotymi latami MTV efektów wizualnych - "koloruje" niektóre elementy obrazu pastelami, podkreśla, zaznacza. Wiesz, jakby ktoś namazał coś na zdjęciu. Efekt jest bardzo sympatyczny, nadający obrazowi bardziej wyrazisty charakter. Więc oczywiście po tym krótkim teledysku nigdy już go więcej nie zobaczymy.

"Piep*zyć Mickiewicza" to zdecydowanie, ekhem, ciekawy twór. Jakby scenarzysta, Kacper Szymański obejrzał "Młodych gniewnych" i stwierdził, że on też tak potrafi. Rzecz w tym, że chyba jednak nie potrafi. Ewentualnie to reżyserka wzięła jego dzieło sztuki i poszatkowała je tak, że straciło jakikolwiek sens. Jak by nie było, seans polecam wyłącznie osobom pragnącym nauczyć się jak NIE powinno się robić kina. Pieprzyć ten film.

Atuty

  • Sympatyczna ścieżka dźwiękowa;
  • Solidni młodzi aktorzy;
  • Kilka ładnych obrazków;
  • Można się od czasu do czasu zaśmiać...

Wady

  • ...szkoda, że głównie z tego jaki ten film nieudolny i absurdalny;
  • Fabuła nie ma sensu, nie trzyma się kupy;
  • Karykaturalni dorośli;
  • Okrutnie głupi finał.

"Piep*zyć Mickiewicza" to film o trudnej, warszawskiej młodzieży, napisany przez 40 letniego zgreda i to widać. Nie jest ani dobrym portretem dzisiejszych nastolatków ani w ogóle dobrym, składnym filmem. Młodzi aktorzy, z Hugo Tarresem na czele sympatyczni, ale sami filmu nie uratują.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper