Persona 3 Reload – recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC, XONE, PS4]. Jasne strony i mroczne cienie
Minęło już 18 lat od czasu debiutu na PlayStation 2 pierwszej wersji, dla wielu kultowego jRPG-a, jakim stała się Persona 3. Dla sporej garści dzisiejszych graczy był to świat ich młodości, kiedy szczytem technologii jeszcze nie był dla dzieciaków smartfon czy płaski TV, ale zwykła komórka z kolorowym wyświetlaczem, czy przenośna empetrójka.
Nawet internetowe media społecznościowe na współczesną miarę były jeszcze pieśnią przyszłości. No i każdy geek chciał być hackerem a nie influencerem jak dzisiaj (co bardziej pożałowania godne nie mnie oceniać). Czy Persona 3 Reload z polskimi dialogami przypomni nam z łezką w oku tamtejsze realia? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.
Niestety jak można się było spodziewać po materiałach przedpremierowych, trafiająca na półki sklepowe Persona 3 Reload, poza jednym czy dwoma wyjątkami, nie otrzymała dodatkowej zawartości z wersji FES oraz Portable. Wzbudza to z pewnością ambiwalentne uczucia wśród fanów, lecz nowa wersja gry wciąż ma wiele do zaoferowania od siebie, by zbytnio nie boleć nad tym faktem. Cóż, przyznać należy iż Atlus wie jak wyciągać od wielbicieli serii pieniądze, więc można zakładać, że nie powiedziano w tym temacie ostatniego słowa.
Mroczny początek stulecia
Po uruchomieniu Persona 3 Reload na PlayStation 5 wita nas całkiem inna czołówka niż w oryginalnej wersji. Przyznaje, że poprzednia była bardziej mroczniejsza i niepokojąca, ale tej nowej w barwach błękitu i bieli też trudno odmówić walorów artystycznych, o których będzie jeszcze mowa w dalszej części recenzji. W warstwie fabularnej nie zaszły żadne większe zmiany i ponownie przenosimy się do 2009 roku. Pamiętać jednak należy, że pierwotna Persona 3 ujrzała światło dzienne w 2006 roku, więc wirtualne realia końca pierwszej dekady XXI wieku nie do końca będą odpowiadać rzeczywistym.
Wcielamy się w stereotypowego, jak na początek obecnego stulecia, licealistę noszącego mundurek i słuchawki na uszach, który przybywa do nadmorskiej metropolii, by uczyć się w miejscowym liceum. Co w tym takiego wyjątkowego? Fakt, że uczelnię zbudowano na sztucznej wyspie (wtedy nowoczesna technologia) oraz tzw. „godzina mroku”, kiedy wszyscy ludzie śpią w swoich trumnach, a pechowcy poza nimi stają się nieświadomymi ofiarami istot zwanych Cieniami. Jak starzy wyjadacze pewnie wiedzą, a nowi się dowiedzą, nasz bohater jest jednym z nielicznych ludzi, mogących świadomie funkcjonować o tak dziwnej porze, a ponadto posiada zdolności, by walczyć ze wspomnianym, paranormalnym zagrożeniem.
W cienistych szponach Persona 3 Reload
Zaczynająca się mocnym akcentem fabuła nie została w większym stopniu wzbogacona czy przebudowana, z drugiej strony ludowe przysłowie mówi, że jeśli coś działa – nie naprawiaj. Ponownie czeka nas długa, mroczna i wciągająca opowieść, kiedy dołączamy do grupy podobnych sobie nastolatków z powabnymi dziewczętami Mitsuru i Takebą na czele i ruszamy wraz nimi walczyć z Cieniami, przy pomocy przywoływanych przez nas istot - tytułowych Person. Siedliskiem wszelkiego zła wciąż jest Tartarus, czyli gigantyczny wielopiętrowy loch-wieża, który, jako członek stopniowo rozrastającego się oddziału specjalnego SEES (SPOE po polsku), będziemy penetrować. Pomimo początkowej prostoty scenariusza, wraz z upływem czasu, z wypiekami na twarzy śledzimy coraz bardziej zawiłą intrygę, gdzie ostatecznie nic nie jest tym, czym się u jej zarania wydawało.
Przyznaje, że potrafił zaboleć brak rozbudowanego epilogu The Answer znanego z wersji Persona FES, co twórcy lekko próbują zrekompensować dodatkowymi scenkami z członkami SEES, czy troszkę zmieniając przebieg już nam znanych. Pochylono się też nieco bardziej nad pewną trójcą postaci zwaną STREGA, by rozwiać pewne niedopowiedzenia. Mimo wszystko powrót na stare śmieci i do ulubionych postaci sprawił mi sporo radości, a nowi gracze z pewnością będą czerpać niczym nie zakłóconą przyjemność z poznawania historii i zaangażowanych w nią postaci. Owszem jedni dają się bardziej lubić niż inni dla przykładu osobiście bardziej ceniłem nieco chwiejną emocjonalnie Takebę czy wesołego Junpei’a niż „jej chodzącą doskonałość” Mitsuru czy upartego Akihiko. No i rzecz jasna nie należy zapominać o Aigis. Jedynie nasz główny bohater to biała karta, niemal bez przeszłości i wyróżniających cech charakteru, ale to typowe zagranie fabularne dla jRPG-ów z PS2 i wcześniejszych generacji.
Persona 3 Reload jako symulator nastolatka
Recenzowane Persona 3 Reload to zresztą miks elementów charakterystycznych dla japońskich RPG i visual-novelek, aczkolwiek w odnowionej odsłonie. W porównaniu do pierwowzoru, te ostatnie mają dominujące znaczenie. Wciąż znaczną część czasu spędzimy w szkole lub na mieście nawiązując nowe znajomości, czyli social-linki/więzi, bądź korzystamy z uroków miejskich atrakcji rozwijając trzy cechy naszej osobowości: oczarowanie, nauka czy odwaga, by mieć dostęp do coraz większego wachlarza interakcji. Te oczywiście pozwalają tworzyć mocniejsze i skuteczniejsze Persony. Wszystkie nawiązane znajomości wciąż pozwalają nam poznać multum nietuzinkowych mieszkańców miasta i bardzo szybko się w nie angażujemy, czy będzie to kolega ze szkoły, mała dziewczynka, pijany mnich, nieśmiała laska z samorządu szkolnego bądź menedżerka klubu sportowego oraz wiele innych. Co ciekawe twórcy postanowili się ulitować i dorzucili obecny w P3P social-link z Aigis, którego brak ciężko by mi było znieść.
Cieszy fakt, że wszystkie więzi otrzymały w Persona 3 Reload pełen podkład głosowy, a ponadto będzie nam o ich dostępności przypominał nasz wirtualny telefon komórkowy, pozwalający błyskawicznie przenieść się do wybranego znajomego. Przydatne. Z drugiej strony gra nie pozwala już na zerwanie takiej znajomości. Z innych udogodnień pojawiła się opcja szybkiej podróży do dostępnych w grze lokacji, a na mapie świata możemy podejrzeć wszystkie co ważniejsze informacje o nich. Wprawdzie, jak na dzisiejsze czasy nie jest to jakaś super opcja z uwagi na mikre rozmiary świata gry, ale może komuś się przyda.
Wachlarz dostępnych aktywności uległ zwiększeniu, aczkolwiek dotyczy to jedynie naszego akademika. Bohater może teraz prowadzić indywidualne rozmowy z każdym mieszkańcem, gotować potrawy o właściwościach leczniczych, uprawiać mini-ogródek i pielęgnować rośliny, oglądać filmy na DVD po ich wcześniejszym wypożyczeniu, a także czytać dostarczone przez szkołę książki. Ponadto istnieje opcja zakupu oprogramowania komputerowego oraz linków do podejrzanych stron internetowych. Ogólnie rozgrywka ma wciąż strukturę półotwartą i sami decydujemy o naszych poczynaniach. Wracając do szkoły, niektóre pytania lekcyjne zostały nieco zmodyfikowane i potrafią być naprawdę wymagające.
Szkolne jądro ciemności
Pozostajemy teraz w recenzji nadal w tematyce szkoły, lecz w innych klimatach. Liceum, bowiem podczas godziny mroku zamienia się w wielki loch – Tartarus. Wbrew zapowiedziom jego struktura nie zmieniła się zbytnio, chociaż da radę natrafić na specjalne pokoje z niesamowicie potężnymi przeciwnikami i rzadkimi fantami. Zdarza się też spotkać innych adwersarzy jako strażników poszczególnych sekcji niż w normalnej Personie 3. Dalej wygląda też dość jednostajnie, o czym jeszcze w recenzji napiszę. Inna sprawa że tym razem postacie potrafią naprawdę szybko biegać, więc większe dłużyzny na poszczególnych piętrach nam nie grożą. Żeby trochę urozmaicić eksplorację tu i ówdzie rozmieszczono ogniste piedestały, których niszczenie daje nam różne znajdźki.
Owszem wszędzie biegają sobie Cienie, z którymi kontakt oznacza walkę. Na szczęście starcia są szybkie, więc w okamgnieniu łykamy kolejne piętra Tartarusa. Szkoda tylko, że nie można samodzielnie wysyłać członków drużyny na zwiady, a jedynie wtedy gdy ktoś sam wyjdzie z taką inicjatywą. Co ciekawe w grze pojawiła się wróżka, potrafiąca chociażby wywróżyć nam większą szansę na pojawienie się potężniejszych Cieni, czy rzadkich przedmiotów. Sprawne zaliczanie poszczególnych pięter ułatwia też brak efektu zmęczenia członków drużyny, więc bez problemu da radę wyznaczoną przez fabułę część wieży zaliczyć w ciągu jednej nocy. Zasadniczo mamy księżycowy miesiąc (28 dni), w którym musimy się zmieścić, by później powalczyć z bossem. Mnie osobiście rezygnacja ze zmęczenia przypadła do gustu, poprawiając wrażenia z zabawy, chociaż wiem, że dla wielu był to jeden z filarów całej rozgrywki, więc spora grupa graczy zadowolona nie będzie.
Skuteczność w walce to podstawa Persona 3 Reload
Większe usprawnienia otrzymał natomiast w Persona 3 Reload system walki zapożyczając kilka rzeczy z wersji Portable oraz Persony 5. Przykładowo jesteśmy teraz w stanie bezpośrednio kontrolować całą drużynę bądź zrzucić to na sztuczną inteligencję. Jak ktoś jeszcze nie grał w część czwartą bądź przenośną odsłonę będzie to dla niego świetne rozwiązanie. Persona 5 natomiast wnosi nam do gry bardzo pożyteczną mechanikę Baton Pass, nazwana po prostu shift, pozwalająca podczas „1 more” zamiast ponownie zaatakować wroga przejąć kontrolę nad innym członkiem drużyny bez straty kolejki. Wspomniane 1-more, czyli dodatkowa tura nadal rzecz jasna zyskujemy wykorzystując słabości przeciwnika podczas ataku, a obalenie wszystkich pozwala wyprowadzić zbiorowy atak zakończony indywidualną animacją i obrazkiem dla postaci na modłę P5 Royal. Już samo to sprawia, że starcia zyskują na szybkości i dynamice, czyniąc je bardziej przyjemnymi i przystępnymi, zwłaszcza dla graczy nowych w temacie.
Usprawnień jest jednak więcej bowiem pojawił się nowy, mający mocne umocowanie w fabule element a jest nim Teurgia. To niedostępny wcześniej, indywidualny finiszer bazujący na stanie emocjonalnym danego wojaka zbliżony do showtime’ów z P5R. Jak widać nawet opaska SEES na coś się może przydać. Wskaźnik Teurgi nie wzrasta tylko za pokonanych wrogów, ale też za wykonywanie konkretnych działań, przypisanych danej osobie, co zachęca do wykorzystywania całego spektrum możliwości.
Eksplozja Arkanów
W razie problemów możemy połączyć się z naszą operatorką i korzystając z jej zdolności wyroczni szybko ujawnić słabe punkty przeciwnika, bądź wykorzystać także jej Teurgię. Czy są słabe strony nowych rozwiązań w Persona 3 Reload? No cóż, nie da się ukryć że dla zagorzałych fanów obniżenie poziomu wyzwania może spotkać się z niechęcią, co da się jednak skompensować wybierając jeden z wyższych poziomów trudności gry. Ponadto irytowała mnie inna rzecz. W trakcie zabawy musimy gromadzić tzw. Kryształy Zmierzchu potrzebne do otwierania skrzyń czy korzystania z Zegara do uleczania się. Nie brakuje ich wprawdzie, ale ich wypatrywanie potrafi napsuć krwi. Dla mnie problem też stanowiło rzadkie pojawianie się specyfików przywracających punkty energii, albo po prostu takiego miałem pecha.
Nasz protagonista wciąż na podorędziu może posiadać kilka/kilkanaście Person i dowolnie wykorzystywać je walce korzystając z ich umiejętności. Persony zdobywa się po staremu, czyli po walce biorąc udział w tzw, tasowaniu kart. Tym razem jednak zrezygnowano z ukrywania kart, więc, podobnie jak w Persona 4 Golden, bez problemu wybieramy „nagrodę „. Ponadto, do osobnej tali, zbieramy karty Wielkich Arkan tarota dających bonusy całej drużynie jak choćby zwiększone zdobywanie doświadczenia, pieniędzy czy wzmocnienie statystyk bądź wpływające na Tartarus (zwiększona ilość skrzyń, cennych przedmiotów itp.). Uzbieranie całej talii wywołuje tzw. Eksplozję Arkanów, dzięki czemu otrzymujemy jeszcze ciekawsze benefity. Natomiast fuzje Person w Velvet Room dostosowano do systemu znanego ponownie z Persona 5, dającego szersze spektrum możliwości, dzięki czemu szybko jesteśmy w stanie uzyskać fuzję takiego pomagiera jakiego chcemy, bez zbędnych eksperymentów. Niestety dodatkowych Person nie uświadczymy bez dokupienia ich jako DLC.
Współczesność kontra nostalgia w Persona 3 Reload
Jak każdy pewnie zdążył już obejrzeć na przedpremierowych materiałach największe zmiany zaszły w oprawie wizualnej. Modele postaci i środowisko gry zostały zaprojektowane i przebudowane od podstaw, w duchu podobnym do tego znanego z Persona 5 Royal, przez samą Azusę Shimadę pod kierownictwem artystycznym samego Shigenoriego Soejimy. Dzięki rezygnacji z autorskiego silnika i przejścia na Unreal Engine 4 Persona 3 Reload na PlayStation 5 bez zająknięcia działa w rozdzielczości 4K i 60 klatkach. Wszystko jest całkowicie renderowane w 3D łącznie z wieloma przerywnikami animowanymi. Na szczęście starego klimatu nie porzucono, chociaż prawda to, iż jest jakby mniej mroczny, a bardziej krzykliwy, z większą gamą kolorów. W każdym razie chyba po raz pierwszy w grach musiałem obniżać jasność obrazu zamiast ją zwiększać.
Zastosowana wizja artystyczna sama w sobie zła nie jest, dużo jest miejsc i momentów wywołujących opad scenki a sama gra przypomina interaktywne anime. Naprawdę doceniam to, co nowe w oprawie graficznej i wysoką jakoś technicznego wykonania, ale z tyłu głowy trochę brak mi tej starej atmosfery i widoku spod kąta kamery zamiast obecnego w pełni zza pleców protagonisty. Jak wspomniałem już wcześniej w recenzji gra dostała nowe intro oraz nowy, „wodny” interfejs który bardzo przypadł mi do gustu. Nie podobają mi się za to proste menusy widoczne w trakcie dialogów. Szkoda też, że nie pokuszono się o obdarzenie większymi szczegółami Tartarusa, który pomimo poprawek wygląda wciąż naprawdę biednie.
Oprawa audio również uległa zmianie wraz z kompozytorem, panem Atsuhi Kitajoh, który skomponował nowe utwory oraz przearanżował stare. Pojawia się też wokalista rapowy Lotus Juice ze swoim portfolio. Jak to się udało? Obiektywnie bez zarzutu, nadal obecne są dawne wpływy hip-hopu i pop-punku, ale subiektywnie nie słyszę w nich tej iskry co dawniej, starsze melodie były szybsze i bardziej motywujące do działania, chociaż te w we współczesnej aranżacji również wpadają w ucho. Niestety Atlus nie wrzucił oryginalnej ścieżki dźwiękowej do wyboru, a szkoda. Odnośnie aktorów głosowych to fanów z pewnością ucieszy fakt, że japońska obsada pozostała ta sama natomiast angielska została niemal całkiem zmieniona, lecz nie ma obawy - odnajdują się w wyznaczonej roli.
Persona 3 Reload a sprawa polska
Na koniec recenzji coś co jest największą niespodzianką dla nas. Persona 3 Reload jest dostępna w języku polskim! Nie jest to wprawdzie pierwszy jRPG w naszej rodzimej mowie, ale takowe można policzyć na palcach jednej ręki. Jak to wychodzi w praniu? W sumie średnio. Są momenty dobrej pracy tłumaczy, ale część przekładu jest też na poziomie amatorskich tłumaczeń anime z różnych serwisów streamingowych. Ja też nie jestem purystą językowym, ale myślę że przy takiej produkcji można było się lepiej postarać. Nie wszystko też jest winą tłumaczy, a samej konstrukcji gry, na szczęście nie próbowano też na siłę przekładać nazw nie pasujących do naszego języka. Nazwy zaklęć czy buffów jak agi, garu czy tarukaja zostały po staremu, ale ataki fizyczne zastąpiono polskimi odpowiednikami tam gdzie się dało, niektóre brzmią jednak strasznie śmiesznie. W opisach kart tarota znajdziemy też dużo skrótów, co niezbyt ładnie wygląda.
Część dialogów też brzmiała dość karkołomnie, co widać chociażby po przekładzie dowcipów – sucharów pana Ikutsuki, gdzie zbytnio postawiono na wierność zamiast ducha przekładu, pewnie jednych to ucieszy innych nie. Niestety nie wszystko da się przełożyć na nasz język i zawsze będzie spór – wierność czy sens tłumaczenia. Nie oznacza to rzecz jasna, ze obecność języka polskiego to błąd, wręcz przeciwnie poszerza krąg odbiorców, ale wiele rzeczy jest jeszcze do poprawy.
Pomimo długości gry czas z Personą 3 Reload minął mi niesamowicie szybko. Owszem bolało mnie, że zrezygnowano z kilku rozwiązań mających znaczenie dla poprzedniej rozgrywki, lecz nie uważam tych chwil za stracone i bardzo przyjemnie obcowało mi się z remake. Widać jednak że gra została pomyślana, nie o wiernych fanach, a raczej o współczesnych graczach, którzy jeszcze nie znają tego tytułu. Dawni fani stają jednak przed wyborem: dać się porwać współczesnej wersji czy pozwolić zwyciężyć nostalgii.
Ocena - recenzja gry Persona 3 Reload
Atuty
- Nowa oprawa audiowizualna
- Wiele usprawnień rozgrywki
- Wciąż wciągająca fabuła i bohaterowie
- Bardzo przystępna dla nowych graczy
- Język polski za to że jest…
Wady
- ...ale poziom tłumaczenia mocno średni
- Nie wszystkie zmiany i pomysły mogą się podobać każdemu
- Brak zawartości The Answer i bohaterki z Persona 3 Portable
- Za mało zmian w konstrukcji Tartarusa
- Nostalgia potrafi zaboleć
Czy Persona 3 Reload to wspaniały remake tytułu jRPG sprzed niemal dwóch dekad. Szkoda tylko, że niektóre zmiany i braki w stosunku do orginalnego wydania mogą budzić kontrowersje. Mimo wszystko tytuł obowiązkowy dla wielbicieli japońszczyzny.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (118)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych