Granblue Fantasy: Relink - recenzja i opinia o grze [PS5, PC, PS4]. Podniebne wojaże i wielkie bestie
Motyw świata składającego się z wysp, unoszących się w przestworzach, nie jest wprawdzie mocno eksploatowany w jRPG, ale pojawia się cyklicznie. Weźmy przykładowo takie klasyki jak Skies of Arcadia, dylogię Baten Kaitos, czy Xenoblade 2. Wreszcie, po długich bólach porodowych, dołącza do nich potencjalny hit, osadzony w dość znanym uniwersum, czyli Granblue Fantasy: Relink. Czy jest dla niego miejsce w obecnym natłoku bardziej uznanych premier? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Lepiej późno niż wcale
Marka Granblue Fantasy, od studia Cygames, narodziła się niemal 10 lat temu, jako mobilna gra jRPG, z elementami gacha, nad którą nadzór artystyczny sprawował m.in. Hideo Minaba kojarzony z Final Fantasy IX czy Lost Odyssey. Z czasem, pod tym logo, wydano też dwie bijatyki, a sama gra (a przynajmniej jej pierwszy rozdział) doczekała się również adaptacji anime. Premierę Granblue Fantasy: Relink pierwotnie planowano na 2018 rok, ale liczne zawirowania sprawiły, że dopiero po sześciu latach możemy cieszyć się tym tytułem.
Jak wspomniałem we wstępie do recenzji uniwersum Granblue oferuje nam świat złożony z licznych archipelagów powietrznych wysp, podzielony na regiony oddzielone od siebie obszarem tzw. Grim Basin – miejscem nieprzyjaznych wiatrów i groźnych bestii. Wcielamy się rolę młodego Kapitana, zależnie od płci, o imieniu Gran bądź Djeeta, wyruszającego na krańce znanego im świata, by odnaleźć zaginiony ląd zwany Estalucia oraz zaginionego ojca. Przypadkowo los naszego protagonisty wiąże nas ze statkiem powietrznym Grandcypher i jego załogą oraz z tajemniczą dziewczynką imieniem Lyria. Posiada ona umiejętność zawierania paktów i przywoływania wielkich bestii, więc ścigana jest przez potężne Erste Empire.
Ku nowej przygodzie z Granblue Fantasy: Relink
Jak główny zarys opowieści ma się do historii opowiedzianej w Granblue Fantasy: Relink? Cóż, akcja gry zaczyna się zaraz po upadku Erste Empire i ponownym odzyskaniu Lyrii, kiedy Grandcypher kieruje się na nieznane do tej pory zachodnie pogranicze zwane Zegagrande. Osobiście, osobom nowym w temacie polecam obejrzenie anime, które, choć nie najwyższych lotów, płynnie wprowadzi nas w nadchodzące wydarzenia. Na szczęście w grze znajdziemy streszczenie, oraz słowniczek a przy tym scenarzyści poszli po rozum do głowy, fundując nam tzw. Fate Questy, czyli mini-novelki ze wspomnieniami poszczególnych bohaterów. Mimo wszystko jednak zawsze lepiej mieć temat z góry ogarnięty. Fabuła recenzowanej produkcji nie jest specjalnie rozbudowana, ale nadrabia przystępnością, szybkim tempem akcji, interesującymi wątkami wraz z całą gamą zapadających w pamięć bohaterów. Tak w wielkim skrócie: gigantyczne bestie rozrabiają i w nowym miejscu, a na Lyrii chce położyć swoje łapska kolejna organizacja, której marzy się nowy porządek świata.
Motyw przerabiany wiele razy, ale w czasie siłowego „uzachodowiania” jRPG-ów scenariusz stylizowany na proste i generyczne anime, o dziwo (od)zyskuje swój powab i urok w naprawdę dobrze przemyślanym świecie. Każdy bohater jest tu wyjątkowy z własną osobowością, umiejętnościami i bogatą przeszłością. Początkowo byłem lekko rozczarowany, że całego wachlarza kanonicznych postaci, śledzimy losy tylko sześciu z nich (Gran/Djeeta, Io, Rackam, Rosetta, Katalina, Eugen), lecz okazało się ze resztę ferajny można zwerbować dzięki dostępnym w grze kartom załoganta. Pozwoliły mi one skaptować swoją ulubienicę Ferry, a także Cagliostro. Do fabuły nowi załoganci nic nie wnoszą. ale poprzez Fate Questy da radę poznać ich przeszłość. Ogólnie największą wadą opowieści jest jest długość, a raczej krótkość. Niestety 20 godzin historii to było dla mnie za mało, lecz przyznać muszę, że scenarzyści wykonali swoje zadanie znakomicie, przedstawiając cały dramat bez większych dłużyzn, stale trzymając nas w napięciu.
Gigantyczne bestie w natarciu
Na szczęście Granblue Fantasy: Relink oferuje więcej zawartości nieco wydłużającej czas zabawy. Tytuł to jRPG akcji łączący w sobie elementy takich klasyków jak seria Final Fantasy, SAO, Monster Hunter, czy Tales of Arise, a w pewnym momencie zapachniało nawet lekko Xenoblade 2. Cóż, nie silono się na oryginalność, tylko zgrabnie połączono sprawdzone rozwiązana, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Poza scenariuszem weźmiemy udział w questach opartych na wyżynaniu hord potworów, w tym starcia z gigantycznymi wrogami, co rzeczywiście nasuwa pewne skojarzenia Monster Hunter, ale mnie bardziej przywodziło na myśl walki z potężnymi zeuglami z ToA. Zadania mają swoje cele poboczne, wpływające na na ogólną ocenę naszych starań. Im lepiej nam poszło, tym cenniejsze nagrody, często nie do zdobycia w inny sposób, jak chociażby dodatkowe Karty Załogantów.
Ponadto gra nie zrezygnowała ze swojego mobilnego rodowodu i do questów, jeśli chcemy, wzorem produkcji spod szyldu SAO zapraszamy przyjaciół, bądź nieznajomych, do wspólnej przygody online. W kampanii fabularnej nie będą nam oni specjalnie potrzebni, bo samo AI nadzwyczaj dobrze sobie radzi kierując resztą wojaków, ale ich pomoc w trakcie misji w Endgame z pewnością się przyda. Bazowanie tylko na zadaniach bojowych na dłuższą metę wydaje się nudne, ale w Granblue Fantasy: Relink świetnie wpisują się one w założenia rozgrywki i nawet na PlayStation 5 dają masę frajdy. Oczywiście otrzymujemy też indywidualne prośby od mieszkańców obu miast dostępnych w grze, realizując je wraz z naszymi postępami w rozgrywce.
Trzeba przyznać, iż archipelag Zegagrande jest pełen tajemnic, ukrytych skrzyń i wpisów do dziennika do odnalezienia. Skrzynie ze skarbami są rozsiane po wielu zakamarkach i warto się wysilić w ich poszukiwać, ponieważ niektóre mogą nawet zawierać nową broń i pieczęcie (sigil) do ich wyposażania. By nam się nie nudziło otwarcie ich często wiąże się z różnymi wyzwaniami, jak choćby zbieraniem kryształów, gdzie musimy wykazać się swoją zręcznością. Smaczku eksploracji dodają zróżnicowane lokacje, od trawiastych łąk poprzez góry pokryte śniegiem po pustynie wypełnione starożytnymi ruinami. Wrogowie czekają tam na nas z otwartymi rękoma, lecz przeciwnikiem będzie też samo środowisko i otoczenie. Skały znienacka sypią się nam na głowy, podobnie jak wielkie sople, przypadkowy ogień będzie nas palił, wiatr zdmuchiwał, a ziemia usuwała się spod nóg. Z drugiej strony efekty środowiskowe możemy wykorzystać też na własną korzyść, jeśli tylko nadarzy się okazja.
W Granblue Fantasy: Relink każdy może wykazać się w boju
Walka, wbrew początkowemu wrażeniu, także jest rozbudowana. Każda postać ma unikalną mechanikę walki, która sprawia, że kieruje się nią zupełnie inaczej niż innymi, podobnie zresztą jak w Tales of Arise. Grając Rackamem czy Eugenem, zamiast slashera, dostajemy niemal pełnoprawny shooter, a Rosetta, chociażby swoimi cierniami będzie pętać wrogów. Dodatkowe postacie także wnoszą swoje umiejętności i unikalną broń, jak Ferry ze swoim pejczem na modłę Indiany Jones’a. Starcia pozwalają na ataki z powietrza i nawet rzucanie przedmiotami, znajdującymi się na polu bitwy. Jeśli ktoś grał w ToA czy w jakiś tytuł z gatunku musou (wrogów bywa sporo) szybko się tu odnajdzie. Pod jednym z przycisków mamy zwykły cios, pod drugim dostępne w danej chwili combosy, a jeszcze inny otwiera dostęp do ataków specjalnych. Oczywiście dostępne są też uniki, gardy, a nawet kontrataki.
Ponadto, po nabiciu wskaźnika „Link”, jesteśmy w stanie wykonać atak łączony z jednym z bohaterów oraz spowolnić upływ czasu. Dodatkowo wypełniamy także specjalny pasek potężnego finiszera Skybound. To nie wszystko, ponieważ gdy przynajmniej trójka wojaków odpali swoje Skyboundy, rozpocznie się, podobnie jak w serii Persona, potężny atak obszarowy całą czteroosobową drużyną zwany Full Burst. Poziom trudności starć został ustawiony idealnie, bo chociaż wrogowie, a zwłaszcza giganci potrafią napsuć krwi, w żadnym przypadku nie czułem się przytłoczony naporem przeciwnika i zawsze istniała opcja wyjścia z opresji. Dzieje się tak, ponieważ jak już wspomniałem wcześniej w recenzji, sztuczna inteligencja naszych kompanów jest na wysokim poziomie i zawsze potrafią nas wesprzeć idealnie do zaistniałej sytuacji.
Więcej akcji niż RPG
Same bitwy fabularne, z pierwotnymi bestiami, bywają niesamowicie spektakularne i składają się z wielu faz oraz szukania słabych punktów adwersarza, gdy dosłownie wszystko wokół się trzęsie i rozlatuje. Zmagania te są nawet bardziej ekscytujące niż walki z Eikonami w Final Fantasy XVI, chociaż kiedy pracowano nad Granblue Fantasy: Relink nikt jeszcze o FF XVI nie myślał. Duży plus za system walki dla panów z Cygames, bo pomimo iż nie wymyślili nic oryginalnego, to świetnie połączyli znane rozwiązania. Drażnił mnie jednak fakt, że w ogniu walki gra nie pozwala zmienić prowadzonej postaci oraz wydawać rozkazów (nie licząć rozgrywki online).
Uważni czytelnicy dostrzegą na obrazkach, że niewiele tu RPG-a w samym RPG i po części to prawda. Wzrost poziomu doświadczenia oznacza jedynie więcej punktów życia i siły ataku, lecz coś za coś. W zamian wprowadzono mechanikę ulepszania posiadanej broni i podpinania pod nią pieczęci z różnymi efektami i wzmocnieniami. W tym celu udajemy się do kowala, gdzie pomimo prostoty systemu, dostępne możliwości indywidualnego dostosowania oręża są ogromne. Dla bardziej tradycyjnych graczy postawiono jednak tradycyjne drzewko umiejętności, które wykupujemy za specjalne punkty, więc dla każdego coś miłego obywając się bez skomplikowanej, przyprawiającej o ból głowy mechaniki rozwoju znanej z gier MMO. Co ciekawe Granblue Fantasy: Relink oferuje tylko jeden slot na zapis, łącznie z autosave, lecz na szczęście nie wpływa to negatywnie na całą zabawę.
Granblue Fantasy: Relink piękne jak interaktywny film anime
W bitwie i poza nią Granblue Fantasy: Relink jest po prostu piękne. Świat gry jest naprawdę żywy i rozświetlony, a przy tym pełen jasnych kolorów, wywołując przyjemne i ciepłe uczucia podczas podróży po wyspach. Zwiedzając poszczególne lokacje, czułem się jak turysta z przyjemnością pstrykający kolejne fotki. Niezależnie od tego, czy przechodziłem przez bujną, trawiastą równinę, przemierzałem ośnieżoną górę, biegałem po aktywnym wulkanie, czy po prostu zwiedzałem miasta, często byłem pod wrażeniem kunsztu grafików.
Projekty postaci są oszałamiające, ociekające jakością wykonania i detalami. Jedyny zgrzyt to zbyt duże okna dialogowe podczas scenek rodzajowych, zakrywające zbyt dużą część ekranu. Według upodobań wybierzemy sobie czy postawimy na tryb jakości z 4K z 30 klatkami, czy wydajności z Full HD i 60 klatek. Przy czym zaznaczam, że ten pierwszy nie taki straszny jak to się często maluje. Animacja działa płynnie, nawet gdy na ekranie telewizora sporo się dzieje. Orkiestrowa muzyka tylko zwiększa doznania z rozgrywki, a głosy postaciom podkładają aktorzy znani m.in. z serii Persona, Fire Emblem czy The Legend of Heroes.
Koniec opowieści to nie koniec zabawy
Na zakończenie recenzji trochę słów o Endgame. Dla jednych przygoda tu się zakończy, dla innych wbrew przeciwnie, dopiero się rozpocznie. Ogólnie to samo, co podczas fabuły, tyle że więcej, lepiej i trudniej. Dochodzą nowe questy do zaliczenia, nowy oręż do wymaksowania, nowe pieczęcie i materiały do zdobycia. Endgame zawiera też epilog całej historii do zaliczenia oraz umożliwia powrót do poszczególnych rozdziałów opowieści, chociaż po to, by odnaleźć pominięte wcześniej przedmioty. Dla lubiących rywalizację pojawia się też ranking, gdzie możemy porównać swoje osiągnięcia z innymi graczami. Zajęcia, jak widać, nie braknie.
Granblue Fantasy: Relink, pomimo wieloletniego opóźnienia, ma szansę stać się czarnym koniem roku 2024, nawet biorąc pod uwagę premiery tak głośnych tytułów, jak Persona 3 Reload czy Final Fantasy VII Rebirth. Fabularnie, porównując do standardów jRPG, scenariusz jest wprawdzie dość krótki, ale potencjał w nim drzemiący wykorzystano w pełni, bez dróg na skróty i czy większych udziwnień. Polecam, zwłaszcza jako przerwę pomiędzy bardziej wymagającymi produkcjami.
Ocena - recenzja gry Granblue Fantasy: Relink
Atuty
- zaskakująca ładna oprawa audiowizualna
- dające dużo radości walki z wielkimi przeciwnikami
- interesująca obsada bohaterów
- niemal 20 postaci do zwerbowania
- wypełniony atrakcjami tryb fabularny...
Wady
- ...szkoda tylko że taki krótki
- większe zróżnicowanie rozgrywki, by nie zaszkodziło
- zabawa online pokazuje pazur dopiero w endgame
Granblue Fantasy: Relink to jRPG akcji oparty o rozpoznawalną i popularną franczyzę. Pomimo krótkiego wątku fabularnego tytuł zachęca do siebie wyjątkowo ładną oprawą wizualną, wciągającymi walkami z gigantycznymi przeciwnikami, a także możliwością zabawy online. Ciekawy koncept świata i zapadający w pamięć bohaterowie, również przyczyniają się do tego, że produkcja z pewnością warta jest uwagi oraz przetestowania.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych