Skull and Bones - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Tytuł AAAA? Raczej AAAAaaaa czegoś tutaj brakuje
Po latach od zapowiedzi, piraci w końcu trafili na statki, by zmierzyć się z najważniejszym wyzwaniem w ich marnym życiu – opiniami graczy. Skull and Bones to kolejna duża gra Ubisoftu z 2024 roku, ale czy faktycznie jest to pierwsza w historii studia pozycja z segmentu AAAA? Nie jestem do końca przekonany.
Ubisoft rozpoczął rok od bardzo pozytywnej niespodzianki – Prince of Persia: Zaginiona korona zebrało dobre oceny i gra może rozpocząć nową serię. To jednak dopiero początek intensywnych miesięcy i zanim sięgniemy po gwiazdy i sprawdzimy pierwszą produkcję francuskiej korporacji w uniwersum Gwiezdnych wojen, nadszedł czas na opowieść pełną piratów.
Po spędzeniu w Skull and Bones kilkudziesięciu godzin jestem pewien, że gra podzieli publikę, bo choć w samej koncepcji nie brakuje dobrych mechanik, to ostatecznie deweloperzy nie wykorzystali ogromnego potencjału świata.
Czy życie pirata jest nudne?
Ubisoft od lat karmi graczy historiami w otwartych światach, więc przynajmniej na papierze scenarzyści korporacji mają spore doświadczenie w opowiadaniu przygód, ale recenzowany Skull and Bones w temacie fabuły nie zachwyca. Po szybkim stworzeniu postaci, trafiamy na wielki statek, który pozwala nam trochę poszaleć, ale gdy tak naprawdę poczujemy przyjemność z rozgrywki, nasza łajba zostaje zgładzona przez wielką flotę – następnie rozpoczyna się żmudna, długa i męcząca droga na szczyt, by udowodnić swoją wyższość wśród innych piratów. Twórcy z Ubisoftu podążyli prostą drogą: wykonuj powtarzalne misje, rozmawiaj z bezbarwnymi NPC, by ostatecznie zmierzyć się z następnymi statkami.
Główną koncepcją Skull and Bones jest wdrapanie się na szczyt w świecie morskich rozbójników, ale Ubisoft nie oferuje ciekawej historii – tej w zasadzie tak naprawdę brakuje, ponieważ podczas całej przygody nie czujemy, że bierzemy udział w ekscytujących, pirackich wydarzeniach, a po prostu jesteśmy wysyłani na następne zadania. Deweloperzy nie wykorzystali potencjału kapitana Johna Spurlocka oraz admirał Rahmy – szczególnie nie spodobał mi się wątek tej drugiej persony, który w moim odczuciu pokazuje, że scenarzyści postanowili podążyć aktualnymi trendami i nie do końca im się to udało.
Bardzo szybko okazuje się, że cała fabuła recenzowanego Skull and Bones to wyłącznie dodatek, który jest nie tylko zaskakująco nudny, ale przede wszystkim nie zachęca do wykonywania kolejnych zadań. Deweloperzy nie przekonali mnie do walki o lepsze jutro dla mojej postaci, nie potrafili ująć wydarzeniami i nie obudowali misji interesującymi bohaterami niezależnymi – w trakcie rozgrywki miałem wrażenie, że Ubisoft wysłał do tej pozycji początkujących scenarzystów lub opowieść na przestrzeni lat była tak często przepisywana, że ostatecznie nic z tego nie wyszło. Siadając do głównego wątku spodziewałem się interesujących zwrotów akcji, trudnych wyborów, współpracy z różnymi frakcjami, by ostatecznie być świadkiem kilku efektownych zdrad, mocnych wątków pełnych krwi, brutalności i chędożenia, ale ostatecznie Skull and Bones nie oferuje opowieści, którą zapamiętacie na długo i będziecie chcieli o niej rozmawiać ze znajomymi – nie będę specjalnie zaskoczony, gdy część graczy będzie pomijać bezbarwne dialogi, by po prostu wrócić na okręt. Finał historii również nie jest specjalnie rozbudowany, ponieważ jest to w zasadzie bezpośrednie zaproszenie do gry końcowej – deweloperzy przygotowali tylko jeden, krótki filmik, który jest bardzo dobrym podsumowaniem jakości fabuły, ponieważ nie wnosi tak naprawdę nic do samej historii.
Skull and Bones w przypadku opowieści ma jeszcze jeden problem – gra otrzymała zaskakująco słaby początek. Na starcie tracimy swój piracki dorobek i musimy odbudować swoją pozycję w świecie rozbójników, ale pierwsze godziny w tytule Ubisoftu są ślamazarne i męczące. Wszystko za sprawą samej koncepcji, ponieważ na start nie otrzymujemy zwrotnego statku pełnego mocarnych armat i wszystkiego musimy się dorobić – dodając do tego nudny wątek główny, część graczy może po prostu odpuścić.
Akcja? Tylko na łajbie
Ubisoft nie przygotował angażującej historii, ale deweloperzy nie zawiedli w jednym – walka w recenzowanym Skull and Bones jest znakomita. W 99% akcja w tytule francuskiej korporacji rozgrywa się na morzu i podczas rywalizacji PvE musimy nie tylko mądrze celować, ale sama kontrola okrętu oferuje bardzo dobre doświadczenie. Gracze muszą ze sobą współpracować mierząc się z kolejnymi coraz to silniejszymi statkami, a podczas rywalizacji często dogadywałem ze znajomymi, jak najlepiej atakować przeciwników, by ostatecznie móc osiągnąć oczekiwane zwycięstwo. W grze nie brakuje sytuacji, gdy jeden ze statków musi przyjmować obrażenia lub wykorzystywać swoją zwinność do ucieczki, a jednocześnie reszta zespołu zajmuje się atakowaniem oponenta – szczerze mówiąc nie sądziłem, że Ubisoft przygotuje aż tak taktyczną rywalizację, w której strzelanie to jeden z elementów pozwalających osiągnąć sukces.
Skull and Bones na początku zapewnia przyjemną progresję, ponieważ w trakcie walki oraz kolejnych misji zdobywamy surowce, dzięki którym możemy tworzyć nowe statki, a zarazem dokupujemy uzbrojenie, dbamy o pancerz lub po prostu wygląd łajby. Jeśli należycie do graczy, którzy są motywowani przez posiadanie coraz to potężniejszego sprzętu, to możecie w tytule Ubisoftu dobrze się bawić, jednak niestety deweloperzy nie obudowali produkcji ciekawymi i angażującymi zadaniami.
Przez większość czasu w Skull and Bones znajdujemy się na pełnym morzu, a deweloperzy nie opracowali bezpośredniej walki piratów, nie oferują ciekawego przejmowania statków lub nawet nie zapewniają opcji, by zaprosić na swój okręt znajomych i razem wymyślać kolejne szanty w oczekiwaniu na dotarcie na miejsce misji. Główny bohater schodzi na ląd, by tylko odebrać kolejne zadania, kupić sprzęt lub odkopać skarb – korporacja odpowiedzialna za serię Assassin's Creed i kultowy Black Flag nie zapewnia wielu potrzebnych systemów i podczas rozgrywki w najnowszy tytuł Ubisoftu większość czasu spędzamy na statku... a nasz kapitan jest przyspawany do koła sterowego.
Głównymi atrakcjami w Skull and Bones są właśnie walki okrętów, ale w grze mamy jeszcze okazję strzelać do fortyfikacji, przejmujemy bazy, walczymy z morskimi stworzeniami, bierzemy udział w legendarnych starciach PvE z innymi graczami, ale ostatecznie wszystko opiera się na jednym – dłuższej lub krótszej podróży do celu i strzelaniu do wyznaczonych punktów. Deweloperzy nie oferują żadnej różnorodności, a sam gameplay, choć przez pierwsze godziny zapewnia naprawdę dobre atrakcje, to w pewnym momencie łatwo poczuć pewne znużenie rozgrywką – w tym wypadku sporo zależy od tego, jak bardzo spodoba się graczowi sama rywalizacja.
Gra AAAA? Raczej AAAAaaaaa czegoś tutaj brakuje
Ubisoft przed samą premierą dumnie nazwał recenzowany Skull and Bones pierwszą grą z segmentu AAAA, jednak jestem pewien, że przynajmniej aktualnie produkcji brakuje wielu elementów, byśmy mogli mówić o prawdziwej rewolucji. End-game jest tego dobrym przykładem, bo choć deweloperzy przygotowali z pozoru bardzo ciekawy system, to jednak szybko okazuje się, że nawet w tym miejscu trudno mówić o angażującej rozgrywce, która może zapewnić graczom ciekawe wyzwania przez kilka następnych miesięcy.
Czarny rynek w Skull and Bones skupia się na dwóch elementach. Z jednej strony możemy bawić się w klasyczne „taniej kupię, drożej sprzedam” i zajmujemy się przewożeniem legalnych lub nielegalnych towarów z miejsca A do miejsca B, ale znacznie ciekawszym systemem jest przejmowanie manufaktur, czyli małych warsztatów, w których będą powstawać nasze produkty. Gracze mają okazję sprzedawać kontrabandę, by generować swoje zyski – fabryki musimy przejmować podczas pojedynków. Zainteresowani muszą zbudować magnackie imperium, które będzie władać Oceanem Indyjskim, a nawet mamy okazję sprawdzać swoją pozycję w rankingu, jednak rozgrywka jest mocno powtarzalna.
Chcąc jednak zgarniać kolejne manufaktury i zajmować wyższe miejsce w rankingu, musimy brać udział w aktywnościach PvPvE, ponieważ inni piraci również chcą przejąć miejscówkę, by później móc czerpać z niej pasywny zysk. Rywalizacja kolejny raz nie zawodzi, a starcia są naprawdę angażujące – jeśli oczywiście posiadacie odpowiednią łajbę, by rywalizować z innymi korsarzami.
I właśnie w tym miejscu pojawia się pewien problem ze wspomnianym rozwojem, który choć na początku dość szybko zapewnia nam oczekiwane nagrody, to jednak w pewnym momencie deweloperzy negatywnie zaskakują cenami nowych zabawek. Progresja w recenzowanym Skull and Bones polega na rywalizacji w rankingach, budowaniu swojego imperium i kupowaniu coraz to droższych części do swojego okrętu lub tworzeniu nowych maszyn, ale ostatecznie przyjemność zamienia się w żmudne zbieranie surowców – end-game z jednej strony oferuje ciekawe podstawy, ale deweloperzy powinni lepiej przemyśleć oferowane systemy.
Ciekawą mechaniką jest polowanie, ponieważ gracze mogą zgodzić się, by przez wyznaczony czas pojawić się na mapie innych piratów – jeśli uda nam się wyeliminować pojawiających się wrogów i przetrwamy takie wydarzenie, to otrzymujemy skarb.
Wygląda pięknie, ale są problemy
Ubisoft zaprosił graczy na otwarte morze, które jest naprawdę spore. Otwarty świat w recenzowanym Skull and Bones może zaskoczyć rozmiarem i przez to wymęczyć podczas eksploracji. Niejednokrotnie musimy przepływać ogromne odległości, by wykonać misję lub dostarczyć posiadany towar – korzystanie z szybkiej podróży ułatwia sprawę i czasami naprawdę warto wydać kilka srebrników, by skrócić czas wykonania zadania. Sytuacja jest problematyczna szczególnie na początku zabawy, ponieważ nie posiadamy odpowiednio zwrotnej i gotowej na długie podróże łajby, więc w tej sytuacji sporo zależy od naszego zespołu. Kapitalnie w Skull and Bones gra się ze znajomymi, ponieważ nawet, gdy musimy przebić się przez dużą część świata, to po prostu gadamy z kumplami – pod tym względem jest to klasyczna sieciowa produkcja, w której jednak podróże do celu są mozolne.
Twórcy potrafią zaskoczyć grafiką, ponieważ recenzowany Skull and Bones w wielu momentach wygląda świetnie i oferuje zaskakująco przyjemną atmosferę. Podczas eksploracji morza nasza załoga chętnie śpiewa budując tym samym dosłownie namacalny klimat, a zarazem możemy obserwować piękne efekty pogodowe – bajecznie prezentuje się działanie słońca lub wręcz przeciwnie obserwujemy nadciągające, mocne burze... a warto podkreślić, że aura wpływa na kontrolę statku.
Skull and Bones to kolejna produkcja Ubisoftu, która przed premierą otrzymała rozbudowane testy, ale jest to zarazem następna pozycja francuskiej korporacji debiutująca z dużymi problemami. Rozłączanie z serwerami podczas wykonywania zadań lub brak nagród za stoczone bitwy potrafi zniechęcić do kolejnych misji. Sytuacja staje się naprawdę problematyczna, gdy bierzemy udział w długim, wymagającym starciu, a pod sam koniec zostajemy wyrzuceni z gry i zamiast zapełnić sakwę monetami, musimy przełknąć gorycz porażki.
Jednocześnie dużym problemem dla produkcji są nieaktywne punkty interakcji – podczas wielu sesji musiałem nawet kilkukrotnie resetować grę, ponieważ nie mogłem oddać misji lub wziąć kolejnej. Czasami w trakcie przejmowania punktów nie widziałem czasu do zakończenia zadania – musiałem to robić tak długo, aż po prostu się udało. Tytuł mierzy się także z namolnie pojawiającymi się komunikatami – różne informacje są wyświetlane na ekranie i nawet przez kilka minut jesteśmy męczeni niepotrzebną wiadomością i czasami nawet powtarzającym się, wkurzającym dźwiękiem. Skull and Bones potrzebuje przynajmniej jednej, dużej aktualizacji, która wyeliminuje szereg problemów.
Czy warto zagrać w Skull and Bones?
Ubisoft ma w swoim katalogu kilka udanych gier-jako-usług i Skull and Bones może podążyć drogą takich tytułów jak Rainbow Six Siege czy też For Honor. Gra potrzebuje rozbudowy, przyda się kilka nowych-potrzebnych systemów, ale podejrzewam, że deweloperzy mają już kilka planów na rozwój pozycji.
Nudna opowieść, brak możliwości pobiegania po statku lub zaproszenia do wspólnych szantów znajomych to tylko początek problemów gry, która jednak zapewnia ekscytujące walki, przyjemną atmosferę, świetną grafikę z widowiskowymi efektami pogodowymi i (początkowo) przyjemną pętlą rozgrywki.
Trudno powiedzieć, gdzie w tym całym pirackim szaleństwie znajduje się gra AAAA, jednak po latach od pierwszej zapowiedzi Ubisoft może odetchnąć – Skull and Bones w końcu trafił na wielkie morze i teraz wszystko zależy od deweloperów... czy ta łajba przetrwa pierwszą salwę konkurencyjnych tytułów? Przekonany się wkrótce.
Ocena - recenzja gry Skull and Bones
Atuty
- Efektowne bitwy. Ubisoft zapewnił zręcznościowo-taktyczną zabawę,
- Świetna grafika. Twórcy zadbali o wizualną ucztę wywołaną pogodą,
- Przyjemna zabawa w kooperacji. Skull and Bones nie zawodzi w zespole,
- Progresja początkowo zachęca do gry. Rozwój statku i kupowanie nowych okrętów to do pewnego czasu dobra zabawa.
Wady
- Fabuła? Jaka fabuła? Ubisoft nie przygotował angażującej historii,
- Brakuje kilku ważnych systemów. Ubisoft nie wykorzystał szansy, by zachęcić graczy do zabawy,
- Fatalny początek. Pierwsze godziny w grze są zaskakująco nudne,
- Bardzo powtarzalne misje. Twórcy nie oferują oczekiwanej różnorodności zadań,
- Gra potrzebuje przynajmniej jednej dużej aktualizacji. Błędy negatywnie wpływają na doświadczenie.
To była męcząca i długa podróż Ubisoftu, który może zacząć porządne łatanie swojego okrętu. Z tej łajby może powstać prawdziwy galeon, ale twórcy stoją przed trudnym wyzwaniem. Aktualnie Skull and Bones to ciekawa opcja do bardzo skromnego grona odbiorców.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (134)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych