Reklama
Pacific Drive

Pacific Drive - recenzja i opinia o grze [PS5, PC]. Jak bardzo kochasz swój samochód?

Paweł Musiolik | 21.02, 12:00

Miks survivalu i roguelite’a niektórym może na papierze nie stykać. Jednak w Pacific Drive to działa, choć czasami człowiek chciałby, choć na chwilę, odetchnąć, rozsiąść się w swoim samochodzie i posłuchać szlagierów lecących w radiu. Niestety, możecie o tym zapomnieć.

Kilka lat temu, gdy pierwszy raz przed oczami mignął mi materiał z Pacific Drive, w głowie pozostał mi obraz klimatycznego rogalika, który pomysłem na siebie miał szansę wyróżnić się spośród konkurencji. Od tego momentu minęło sporo czasu, o produkcji zdążyłem zapomnieć aż do jednego ze zwiastunów poprzedzających premierę. Produkt końcowy skręcił w kierunku survivala, do którego dorzucono elementy roguelite.

Dalsza część tekstu pod wideo

W Pacific Drive liczymy się wyłącznie my i nasz samochód. Synergia, jaką jesteśmy związani z mechanicznym pojazdem, jest motorem napędowym rozgrywki. Bez naszego pojazdu jesteśmy nikim, a bez nas, nasze auto jest kupą złomu. Samochodowi entuzjaści docenią, że w tej produkcji wszystko robimy sami. Przegląd najważniejszych podzespołów, ich naprawy, blacharkę, detailing. Wymiana sprzętu na lepszy, dorzucenie miejsc, które wykorzystamy na dodatkowe kanistry z benzyną. Pacific Drive wzorowo oddaje „esencję” samochodu.

Gdy Stalker spotyka Mad Maksa

recenzja Pacific Drive. Ujęcie z kokpitu

Zazwyczaj survivalowe produkcje traktują opowiadaną historię po macoszemu. W Pacific Drive jest zgoła inaczej. Wskakujemy w buty losowego kierowcy samochodu, który dociera do tajemniczej strefy obejmującej Wybrzeże Północno-Zachodnie Ameryki Północnej, gdzie miejsce miały tajemnicze eksperymenty nuklearne. Ich efektem jest powstanie Olimpijskiej Strefy Wykluczenia, gdzie miejsce mają nadprzyrodzone niebezpieczeństwa, a trafiający do niej kierowcy przepadają bez śladu. Poza tym jednym, jedynym, do tego wyjątkowym bohaterem, którym w tym wypadku jest autor recenzji Pacific Drive. Lub osoba, która skusiła się na zakup tejże gry.

Gra w ogóle nie śpieszy nam się z tłumaczeniem historii. Idąc drogą współczesnych trendów, sporo wątków poupychano w notatkach, które możemy znaleźć podczas eksploracji opuszczonych miejsc. Gdy zajmujemy się głównym wątkiem, przez długi czas wiemy tyle, co nic. Dialogi między tajemniczymi postaciami, które z nami się kontaktują, powodują w głowie większy mętlik, niż mieliśmy na początku. I według mnie rozwiązano to fantastycznie. Narzucając swoje tempo rozgrywki, sami wybieramy sobie, jak mocno wgryziemy się w przygotowaną historię. Pozbawieni jakiejkolwiek presji, potrafimy docenić wszechobecną pustkę.

Gracz, wierne kombi i kupa złomu

recenzja Pacific Drive. Auto

No dobra, podejrzewam jednak, że większość osób czekających na grę niekoniecznie chce czytać o tym, że warstwa fabularna dowozi. Interesuje Was w recenzji Pacific Drive raczej to, czy rozgrywka jest odpowiednio oszlifowana i nie nudzi. Cóż, z tym może być różnie. Przede wszystkim sporo zależy od tego, czy lubicie survivale. Jeśli tak, to tzw. gameplay loop przypadnie Wam do gustu. Jeśli, podobnie jak ja, macie awersję do tego typu gier, przekonanie do Pacific Drive może zająć nieco więcej czasu. Albo sobie odpuścicie po godzinie gry.

Każdy wypad w teren zaczynamy od przeglądu samochodu, naprawiamy uszkodzone elementy albo wymieniamy je na nowe, oczywiście o ile mamy surowce, by je stworzyć. Co dalej? Odpowiednie narzędzia, które pozwolą zebrać surowce. Przydałyby się także jakieś apteczki, może flary, coś do odpalenia akumulatora, gdyby zgasł, może do łatania opon. Sami widzicie, aspekt zarządzania postawiono tutaj dosyć wysoko w hierarchii. Uwierzcie, nie da się przejść wokół tego obojętnie, o czym sam się przekonałem, gdy w trakcie radioaktywnej burzy zabrakło mi paliwa parędziesiąt metrów przed teleportem.

Wraz z postępami w grze zbieramy także specjalną energię, która służy do zdobywania nowych projektów wprowadzających do garażu dodatkowe narzędzia i opcję rozbudowy możliwości naszego auta. Bez nich możecie zapomnieć o dłuższych wypadach do strefy. A te, uwierzcie, szybko zmieniają się z sielankowego zbierania złomu w prawdziwą szkołę życia i walkę o dotarcie do punktu wyjścia na mapie. Grą rządzi losowość. Nawet jeśli w opisie danej lokacji widnieją dane typy anomalii, nic nie stoi na przeszkodzie, by w ciągu kilku chwil odpalić coś nowego. I przykładowo usmażyć elektrykę w samochodzie. Albo wyrwać dodatkowe zbiorniki z paliwem. Wtedy albo wczytujemy ostatni zapis, albo wracamy do bazy, tracąc zebrane przez nas śmieci.

Oprawa Pacific Drive to 50% sukcesu

recenzja Pacific Drive. Ustawienia auta

Są takie gry, w których oprawa wizualna pełni wyjątkowo ważną funkcję w wyniesieniu tytułu ponad przeciętność. W Pacific Drive grafika nie należy do absolutnego topu. Jest stylizowana, jednak dzięki zastosowaniu odpowiednich filtrów, efektów graficznych i gry światłem sprawia niesamowite wrażenie. Na tyle, że mógłbym w recenzji Pacific Drive poświęcić jej 90% miejsca. Niestety, nie mogę. Pozostaje mi więc zapewnić Was, że tytuł ten robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza gdy ewakuujecie się z lokacji, wasze auto przypomina stojącego pod marketem od 20 lat zapomnianego złoma, a na ekranie widzicie jedynie sylwetki drzew, w które staracie się nie wjechać.

Oprawa dźwiękowa dokłada swoje trzy grosze. Choć może powinienem napisać, że robi to za sprawą wyjątkowej skromności. Muzyka w tle przygrywa jedynie z samochodowego radia. Pozostałe odgłosy, nad wyraz tajemnicze pochodzą z otoczenia. I nie do końca wiadomo, co je wydaje. I skąd dobiegają. Budowanie lekkiej paranoi za pomocą tego aspektu wyszło twórcom idealnie. Gdzieś coś mignie za drzewami, z drugiej strony usłyszymy niepokojące szmery, a w oddali słychać dziwne strzelanie. Wiać? A może ryzykować i pozbierać więcej materiałów, które usprawnią nam grę? Decydujcie sami.

Gra udana, choć parę rzeczy bym poprawił

recenzja Pacific Drive. Pioruny

Gdy zaczynałem przygodę z recenzją Pacific Drive, na dzień dobry powitały mnie ogromne spadki w płynności oraz wszechobecne błędy. Po 30 minutach gry mój samochód porwany przez dziwnego bota, po prostu spadł pod mapę. I tkwił tam przez parę chwil. Na szczęście podobne błędy już nie występowały, jednak chrupiąca animacja irytowała non stop. Na szczęście, w trakcie ogrywania Pacific Drive wleciała spora łatka, która poprawiła nie tylko błędy, ale i płynność rozgrywki.

Pogrzebano także nad interfejsem, co do którego mam jednak nadal zastrzeżenia. Po aktualizacji ikonki są czytelniejsze, a mapy przed podróżą lepiej opisane. Niemniej, widać, że to tytuł tworzony z myślą o pecetach, gdyż mikrozarządzania w garażu jest sporo i przez niektóre ekrany przeklikujemy się wiecznie. Patrząc też na grę bardziej obiektywnym okiem, niektórych ogromna losowość gry może niestety błyskawicznie wymęczyć, gdyż nic nie stoi na przeszkodzie, by na dzień dobry anomalie zniszczyły nam samochód, pozbawiły materiałów i pozostawiły na pastwę losu. Niby tytuł dba o to, by nie zaczynać kompletnie od zera, jednak strata względnie wzmocnionego auta boli. Bardzo. Niemniej, Pacific Drive polecam. Nawet osobom, którym nie po drodze jest z grami stawiającymi przede wszystkim na przetrwanie.

Ocena - recenzja gry Pacific Drive

Atuty

  • Niesamowity klimat postępujący wraz z eksplorowaniem mapy
  • Klimatyczna oprawa wizualna z ryjącymi banię efektami
  • Zarządzanie swoim samochodem, choć początkowo wydaje się skomplikowane
  • wciąga
  • skromna oprawa dźwiękowa

Wady

  • Chaotyczny interfejs
  • drobne problemy techniczne
  • zbyt często gra rzuca nam pod nogi największe kłody

Miałem nadzieję na interesującego „rogalika”, dostałem survival z krwi i kości przyprawiony roguelite’em. Pacific Drive jest dosyć unikatową produkcją, która kupiła mnie niesamowitym klimatem siadającym na psychikę. Dawno nie byłem tak zmęczony po dłuższej sesji z grą. W tym wypadku uznałbym to za komplement.
Graliśmy na: PS5

Paweł Musiolik Strona autora
cropper