Zagrywki (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Kolejna generyczna komedia romantyczna
Mack i jej przyjaciele lubią sport. Przy okazji są też dziennikarzami o sporcie piszącymi, ale ten ich ulubiony sport, to seks bez zobowiązań. Są w stanie zrobić naprawdę wiele, aby wyrwać sobie kolejnego partnera/partnerkę. Lecz kiedy nowe ciacho w gazecie wpada w oko Mack, ta postanawia spróbować się ustatkować.
Komedie romantyczne mają ten problem, że wszystkie po kolei wyglądają tak samo. Mamy jakąś główną bohaterkę i głównego bohatera, którzy z różnych powodów nie mogą być obecnie ze sobą – albo znają się od zawsze albo niby się nienawidzą albo zwyczajnie jeszcze się nie poznali. Przez większą część filmu ta ich relacja powoli ewoluuje w stronę czegoś bardziej romantycznego, być może nawet zaczynają się ze sobą umawiać, ale wszystko psuje się pod koniec drugiego aktu, kiedy to na jaw wychodzi jakaś tajemnica na temat tej drugiej osoby – to może być coś z jej przeszłości, jakaś skrywana cecha charakteru, jakiś niepożądany rozwój wypadków – więc oczywiście się rozstają kropka następnie przez kilka minut jest smutno, leci jakaś smętna muzyka, najczęściej autorstwa zespołu, o którym świat zapomniał jakieś 20 lat temu, a już chwilę później, za sprawą kolejnego wielkiego odkrycia, zakochani wreszcie mogą być razem. Napisy końcowe.
"Zagrywki", w reżyserii niejakiej Trish Sie, wprowadzają do tej skostniały formuły takie urozmaicenie, że osoba z którą spotyka się główna bohaterka i osoba z którą być powinna, to nie ten sam człowiek – co też wcale nie jest niczym nowym w temacie komedii romantycznych. Wygląda więc na to, że nowa propozycja Netflixa jest tak nieoryginalna, jak to tylko możliwe. Może w takim razie nadrabia niebanalną warstwą humorystyczną? Może odpowiedzialna za scenariusz Whit Anderson obejrzała kiedyś odcinek "Jak poznałem waszą matkę" z Podręcznikiem Podrywu i stwierdziła, że to naprawdę świetna koncepcja i fajnie będzie zrobić wokół niej cały film? A może jest po prostu początkującą scenarzystką, która dostała możliwość napisania pełnometrażowego filmu, więc postanowiła skorzystać z okazji, nie bacząc na jakość samego zlecenia? Raczej to ostatnie.
Zagrywki (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Widziałeś tę opowieść już milion razy
Główną bohaterką jest wspomniana już Mack (Gina Rodriguez), choć jej przyjaciele też przewijają się przez cały film w dosyć istotny sposób. Najważniejszym z nich bez dwóch zdań jest Adam (Damon Wayans Jr.), jej najlepszy, najbliższy przyjaciel, zdecydowanie znający ją jak nikt inny na tym świecie. Wspólnie z jeszcze paroma innymi osobami pracują w redakcji jednej gazety, ale w szczególności Mack nie jest zadowolona ze swojego obecnego stanowiska. Marzy jej się pisanie o sporcie - takim prawdziwym, pierwszoligowym, pełnym reflektorów, fanfar i blichtru. Dlatego też, aby nie myśleć o tym, jak niesprawiedliwe jest życie, cała grupa spędza wspólne wieczory rozpracowując kolejne potencjalne "one night standy". I tak toczy się ich życie. Niby codzienna rutyna, ale generalnie całkiem przyjemna.
Wszystko zmienia się, gdy do redakcji trafia nowy pracownik - szalenie przystojny gwiazdor wśród dziennikarzy, pan Nick Russel (Tom Ellis). Oczywiście natychmiast wpada w oko naszej głównej bohaterce, lecz po szybkim, profesjonalnym wyrwaniu go, coś się w niej zmienia. Nagle nie ma już ochoty na kolejne podboje, przestają ją interesować sprośne, powierzchowne żarty. Dlaczego? Z kilku powodów. Dlatego, że Nick jest przystojny, jasne. Również, ponieważ jest uznanym pisarzem i autorytetem w świecie dziennikarstwa, do którego ona aspiruje. Przede wszystkim jednak dlatego, że tym razem to ona została na szybko wyrwana, a rano porzucona, jak stara rękawiczka, a nie odwrotnie. Tak być nie może! Rozpoczyna się trwający większą część filmu "Projekt Nick".
Zagrywki (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Ani komedia ani romantyczna
Niemal cała fabuła kręci się wokół starań całej paczki, aby zbliżyć się do Nicka, zdobyć jego względy. Nie trzeba być nie wiadomo jakim geniuszem, aby domyślić się, że zbudowany w taki sposób związek nie miał najmniejszych szans na powodzenie. Do kompletu twórcy częściej niż kolejnymi scenami wspomnianej pary, raczą nas rozmowami Mack z jej najlepszym przyjacielem. Rozumiesz co mam na myśli pisząc, że to jedna z tych generycznych, natychmiastowo przewidywalnych fabuł? Wszystko byłoby jednak do wybaczenia, gdyby bohaterowie i chemia między nimi stały na odpowiednio wysokim poziomie. I tak jak lubię oddzielnie i Rodriguez i Wayansa i w jakimś tam stopniu nawet Ellisa (chociaż fanem "Lucyfera" nigdy nie byłem), tak razem nie kupuję ich ani trochę. Na poziomie romansu film zwyczajnie nie działa. Jasne, końcowy monolog potrafi gdzieś tam, lekko złapać człowieka za serce, ale to dosłownie ostatnie minuty filmu. Wszystko wcześniej natomiast to kompletna mielizna, zero uczuć.
Niestety, pod względem humorystycznym wcale nie jest lepiej. "Zagrywki" to komedia jedynie z nazwy, bo śmiać się tu raczej nie ma z czego. Podchody naszej grupy pod swoje cele mają potencjał na bycie śmiesznymi, ale z jakiegoś powodu zwyczajnie nie śmieszą. Może to kwestia reżyserii, może montażu, może dialogów? Trudno powiedzieć. Kiedy myślę nad scenami, jak choćby bliskie początku filmu wyrywanie potężnego fana rybołówstwa, to nawet tylko w mojej pamięci brzmią one sensownie, wesoło, a jednak w trakcie filmu nie zaśmiałem się w tym momencie ani razu. Gina Rodriguez potrafi być zabawna, co udowadniała już swoją pracą w serialach, jak "Big mouth" czy "Jane the Virgin". Wychodzi więc na to, że to dialogom brakuje pazura. W efekcie otrzymujemy film przeiwdywalny, pozbawiony romantyzmu, za to zupełnie nieśmieszny. Doskonała kombinacja.
"Zagrywki" to jeden z tych filmów, które powstały tylko po to, by można było wypuścić je na walentynki i zarobić na nich szybko, zanim ogół widowni zorientuje się, że ma do czynienia z produktem filmopodobnym, a nie wartościową produkcją. Szczerze nie polecam. Nie dlatego, że film jest stricte zły, bo nie jest. Aktorzy grają poprawnie, całość nakręcona jest porządnie, fabuła płynie logicznie od jednego punktu, do drugiego. Niestety, "Zagrywki" są winne znacznie większego grzechu - są zwyczajnie nudne.
Atuty
- Nawet sympatyczna obsada;
- Scenariusz miał komediowy potencjał.
Wady
- Nie bawi;
- Byle jaki wątek romantyczny;
- Przez to, jak bardzo jest przewidywalny, ciągnie się niemiłosiernie;
- Mizerne dialogi;
- Nijaki wątek dziennikarski.
"Zagrywki" to komedia romantyczna tylko z nazwy. Nie uświadczysz tu ani romansu ani humoru, za to resztę fabuły odpowiesz sobie po 15 minutach filmu.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych