Superpozycja (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Terapia małżeńska z twistem
Stine, Teit, Nemo oraz ich pies, Tarzan, opuszczają swój przytulny dom w Kopenhadze, aby spędzić rok w głębi lasu. Zamierzają odpocząć od miejskiego zgiełku, popracować nad swoim małżeństwem, nad swoimi osobistymi problemami i wszystko to przekuć w nowy podcast Teita. Lecz po pewnym czasie, wokół nich zaczynają dziać się dziwne, trudne do wytłumaczenia rzeczy...
Ale to był odkręcony film! Jestem pełen podziwu, że debiutująca na reżyserskim stołku Karoline Lyngbye dała radę zbudować tak gęstą atmosferę już przy pierwszym podejściu do pełnego metrażu. Duńskie lasy widziane jej okiem z początku wyglądają pięknie, malowniczo, z czasem natomiast stając się, hmmm... Przyjemnie obcymi i ostatecznie po prostu opresyjnymi.
Pod pewnymi względami widać jednak, że mamy do czynienia z debiutem. Być może pomysł na fabułę był na ten moment jeszcze zbyt ambitny - nawet mimo faktu, że scenariusz powstawał we współpracy z drugą osobą, niejakim Mikkelem Bak Sørensenem, który pracował również nam scenariuszami produkcji takich, jak... Ostatnie dwie części "Hitmana". Nie zrozum mnie źle, sama koncepcja jest bardzo ciekawa i w znacznej mierze sprawnie poprowadzona, ale pułapka scenariuszy, które można czytać na kilka sposobów polega na tym, że trzeba napisać całość tak, aby niezależnie od poziomu, wszystko wciąż się ze sobą zgadzało.
Superpozycja (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Historia z drugim dnem
Trudno byłoby mi rozmawiać o filmie bez wspomnienia o jednym zwrocie akcji, który do pewnego stopnia zdradza również już sam zwiastun. Jeśli jednak nie chcesz w żaden sposób psuć sobie przyjemności z oglądania, to najlepiej, abyś zakończył czytanie na tym akapicie. "Superpozycja" jest filmem w znacznej mierze metaforycznym, korzystającym z elementów science-fiction, celem opowiedzenia o ludziach, związkach i walce z własnymi słabościami. Jest ciekawie, chociaż nie wybitnie, a miejscami debiut Lyngbye przywodzi wręcz na myśl film z pogranicza horroru i thrillera. Interesująca propozycja, zdecydowanie godna samodzielnego sprawdzenia. No dobra, przejdźmy do konkretów!
Faktyczna fabuła zaczyna rozkręcać się, kiedy okazuje się, że w zupełnie odizolowanym miejscu, w którym niby znajdują się nasi bohaterowie, znajduje się ktoś jeszcze. Nie mija wiele czasu, a okazuje się, że ten dodatkowy ktoś, to... Również nasi bohaterowie. Z jakiegoś powodu drugi zestaw takich samych ludzi znajduje się "po drugiej stronie rzeki", w identycznie wyglądającym domku, z identycznym wyposażeniem, imionami, pieskiem i całą resztą. I to właśnie ta nowa sytuacja jest podłożem dla dalszej, metaforycznej części filmu. Ponieważ nasi bohaterowie uciekli do lasu, aby "odnaleźć siebie" i dokładnie to dostali. Tak więc z jednej strony mamy thrillerowo-horrorową historię o ludziach porwanych przez kogoś, kto wygląda dokładnie tak samo, jak oni, z drugiej bardziej metaforyczne spojrzenie na autokonfrontację, bo dokładnie to starają się robić nasi bohaterowie na przestrzeni całego filmu.
Superpozycja (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Drugie dno
Biorąc pod uwagę charakter scenariusza, aktorzy mają całkiem spory orzech do zgryzienia. Obie wersje zarówno Stine, jak i Teita muszą różnić się delikatnie na tyle, aby wciąż dało się ich pomylić, pozostając jednocześnie z grubsza tymi samymi ludźmi. Sposób, w jaki radzi sobie z tym reżyserka, to... Inne stroje i fryzury. Niby podobieństwo postaci jest istotnym elementem całej fabuły, ale oglądając film, dosłownie nie miałbym pojęcia kto jest kim, gdyby nie te same włosy, bluzy, biżuteria i uważam, że w szerszym rozrachunku jest to problem filmu. Problem, na który reżyserka znalazła odpowiedź, ale jednak wciąż problem. Spłyca to ostatecznie wrażenia z oglądania, ponieważ te drobne różnice, tak istotne dla zakończenia całej fabuły, które bohaterowie najwyraźniej wyczuwają, dla nas są jedynie słowami.
Trzeba jednak przyznać pani reżyser, że film wyreżyserowany został pięknie. Wspominałem już o mistycznych, równocześnie pięknych i niepokojących zdjęciach lasu, ale to nie wszystko, z czym startuje do nas Lyngbye. Praktycznie cały czas atakują nas ujęcia pokazujące dualizm całej sytuacji. Oboje głównych bohaterów regularnie odbija się od szyb, luster i wszystkiego innego. Ale i nawet w tej materii jest się do czego przyczepić, bo miejscami odbić jest więcej. I jasne, każde z nas ma więcej niż jedną, potencjalną twarz, osobowość, przyszłość, ale jeśli projektujesz film wokół konfrontacji dwóch takich wersji, nie mając nigdy zamiaru wprowadzić trzeciej, ale sugerujesz przy tym jej istnienie, to jest to nieczysta lub też nieprzemyślana zagrywka z twojej strony.
"Superpozycja" jest zdecydowanie ciekawym projektem, pełnym intrygujących pomysłów, solidnej gry aktorskiej i mocnego klimatu. Widać, że reżyserka miała pomysł na angażującą, niebanalną historię, acz wydaje mi się, że nie do końca jej podołała. Solidne występy skromnej obsady windują nie do końca przemyślany scenariusz do pewnego stopnia, lecz ostatecznie film pozostawia widza z uczuciem niedosytu. Warto sprawdzić, bo już sam pomysł intryguje, ale raczej obejrzysz go i zapomnisz.
Atuty
- Zdjęcia;
- Ciekawy pomysł;
- Szybko przelatuje;
- Aktorsko solidna robota z jednej strony...
Wady
- Fabularnie zawodzi, kiedy się nad nim zastanowi;
- ...ale w innych momentach rolom brakuje niuansu.
"Superpozycja" intryguje i wciąga, ale zakończenie nie powala, a wręcz może drażnić w kontekście wcześniejszych wydarzeń. Ciekawy, warty obejrzenia film, który nie każdemu jednak podjedzie.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych